Dwa ciała. Jedna legenda. I morderca, który nie cofnie się przed niczym.
Wojciech Wójcik wkracza na scenę z przytupem, by po raz kolejny zawładnąć nią bez reszty. Mam wrażenie, że każda jego nowa powieść podnosi poprzeczkę jeszcze wyżej, serwując nam moc niezapomnianych atrakcji.
Oto kryminał, w którym każdy ruch postaci ma znaczenie. Już na wstępie uderza w nas mocny, mroczny klimat a kolejno przerzucane strony przywołują liczne tajemnice na które odpowiedzi nie zawsze natkniemy się po drodze. Domysły, gra słów a także mocny nacisk na wiarygodność przenoszą nas do w pełni dopracowanej historii od której nie można się oderwać. Autor pisze plastycznie, odwołuje się do skrajnych emocji, żongluje faktami, motywami, kreuje niezwykle złożonych bohaterów. I nie są to żadne przechwałki, po prostu zauważalnie trzyma w dłoniach talent, który potrafi przelać na karty swojej powieści i tym samym przekonać do siebie każdego czytelnika, nawet jeśli ten do tej pory sądził, że kryminały nie są dla niego.
Na Mazurach tragedia goni tragedię. Najpierw ktoś odnajduje zwłoki profesora, miesiąc później ginie kierowniczka nowego muzeum. Były policjant Hubert Lange odnajduje nad jeziorem niecodzienne znalezisko a atmosfera zaczyna gęstnieć. Wszystko wskazuje na zaplanowane działania a nie tragiczny przypadek. Chociaż wplątane w sprawę zostają pewne żeglarskie legendy to morderca jest zdecydowanie prawdziwy i nie spocznie, nim nie osiągnie celu. Tylko do czego tak naprawdę dąży?
Bardziej koncentrujemy się na przeszywającym do szpiku kości klimacie aniżeli brutalności mordercy. Autor pokazuje, że można tupnąć nogą nie wykorzystując do tego hektolitrów krwi. Buduje Mazury niczym drugoplanowego bohatera mającego coś do powiedzenia w całej tej historii, pobudza naszą wyobraźnię, wprowadza detale dopełniające dzieła. Tuż po tym nasza uwaga podąża w stronę bohaterów, jednych naznaczonych trudną przeszłością, mierzących się z bolesnymi demonami. Innych trudnych do rozgryzienia, którzy wydają się wiedzieć więcej niż chcą powiedzieć. W ten sposób nieustannie analizujemy kto może być prowodyrem wszystkich zdarzeń zatapiając się w morzu domysłów, gdy każdy kolejny rozdział niespiesznie snuć będzie własną szantę idealną do własnej interpretacji.
"Szanta" to nie tylko podziwu godny kryminał, ale także analiza człowieczeństwa. Postacie odegrają w fabule kluczową rolę i to oni będą motorem napędowym. Co z tego wyniknie musicie przekonać się sami, ale warto po drodze zatrzymać się na moment, przyjrzeć lepiej Hubertowi i Jagodzie, którzy odmienni w swojej naturze przedstawiali angażującą narrację. Wojciech Wójcik prowadzi nas przez wielowymiarową historię pełną podszeptów oraz ukrytych znaczeń, która nie wypuszcza nas ze swoich ramion nawet po zamknięciu ostatniej strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz