poniedziałek, 4 lipca 2016

"Sto dni po ślubie" Emily Giffin

"Sto dni po ślubie" Emily Giffin, Tyt. oryg. Love the One You’re with, Wyd. Otwarte, Str. 376

"Ale może właśnie do tego wszystko się sprowadza. Do miłości, która nie jest falą namiętności, lecz decyzją, by poświęcić się czemuś, komuś, niezależnie od tego, jakie przeszkody stoją nam na drodze. I może podejmowanie tej decyzji wciąż, dzień po dniu, rok po roku, mówi więcej o miłości, niż gdyby w ogóle nie było trzeba stawać przed takim wyborem."

Bohaterką powyższej historii jest Ellen, która niedawno wyszła za mąż. Andy to mąż idealny - kocha i szanuje swoją żonę jak żaden inny. Uczucie które narodziło się pomiędzy tą dwójką to niesamowita nić porozumienia, taka którą może pozazdrościć każda romantyczna dusza. Przyznaję, że i ja wpadłam na całego w cała tą romantyczną atmosferę miłości jak z bajki, a jednak rozgrywającą się w rzeczywistym świecie. Jednak każda szczęśliwa historia staje w końcu na życiowym zakręcie. I tym razem nie mogło być inaczej: dokładnie sto dni po swoim ślubie Ellen spotyka Leo, ukochanego sprzed lat. Czy miłość może narodzić się na nowo, choć ta aktualna przecież jest na wyciągnięcie ręki?

Polubiłam Ellen ogromnie, może za to, że pogubiła się w całej tej sytuacji, a może za to, że chciała tylko odrobiny szczęścia. Każdy ma prawo do tego, by szukać najlepszego rozwiązania dla siebie. Bohaterka to kolejna postać, którą autorka powołała do życia pełną wątpliwości co do świata i z typowymi ludzkimi problemami. Dogłębna analiza jej zachowania pozwoliła mi zrozumieć problem przed jakim stanęła i kibicowałam jej do samego końca by wybrała to co dla niej najlepsze. To w końcu historia, która mogła spotkać każdego z nas, szczególnie że to opowieść o wyjątkowo pięknej miłości, do której przecież sami dążymy.

Uwielbiam Giffin za to, że jej historie z gruntu rzeczy są naprawdę banalne. Powrót dawnej miłości, rozterki nad obecnym życiem, trudne wybory - a to wszystko okraszone lekkim, subtelnym i przy tym bardzo plastycznym językiem, który kusi rozwojem dalszej akcji. Naprawdę trudno oderwać się od książek autorki, szczególnie tej, gdzie wybór Ellen jest po części zrozumiały. Kogo wybrać - idealnego męża, czy miłość która nigdy nie zgasła? Podobno małżeństwo uczy kompromisów, ale czy warto zrezygnować ze szczęścia, które przecież warunkuje nam dalsze życie? Emily Giffin pokazuje, że ludzkie wybory wiążą się z całą masą problemów i nigdy nie ma tak, by wszyscy byli szczęśliwi. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Ellen nie rzuca się w wir pragnienia i broni się przed starym uczuciem jak tylko może. Zdaje sobie sprawę z konsekwencji jakie na nią czekają - w tym wszystkim przeszłość miesza się z teraźniejszością, uczucia kontratakują rozsądek Ellen, Andy i Leo. Jak potoczą się ich losy? Przekonajcie się sami!

To co wyprawia Emily Giffin z moim biednym czytelniczym sercem nie mieści się w głowie. Na początku podeszłam do jej twórczości bardzo sceptycznie, ale już pierwsza jej książka którą przeczytałam mocną mną wstrząsnęła, a teraz każda kolejna sprawia, że czuję się jak na emocjonalnym rollercoasterze. "Sto dni po ślubie" to intrygująca historia pełna wzlotów i upadków głównych bohaterów, która wciąga na dobrych kilka godzin. Pozycja obowiązkowa dla miłośników literatury obyczajowo-romantycznej i przede wszystkim dla fanów autorki. 

5 komentarzy:

  1. Do tej pisarki przekonywać mnie nie trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Miałam okazję czytać jedną książkę autorki i choć było to dosyć dawno, to pamiętam, że cała historia, mimo dosyć wyraźnej banalności, wciągała, wywołując szereg emocji. Ten tytuł więc chciałabym bardzo poznać. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam okazji zapoznawać się z powieściami autorki, brzmi to jednak dość banalnie, historia jakiś wiele, ale może na lato coś tak lekkiego poznam. ;)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam jeszcze twórczości tej autorki, ale mam w planach to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do tej pory twórczość tej autorki stoi dla mnie pod znakiem zapytania. Jednak mam na półce jedną jej książkę i zamierzam w końcu ją przeczytać. Mam nadzieję, że faktycznie okaże się równie emocjonalna, co powyższy tytuł i sprawi, że i po ten będę chciała sięgnąć.
    Pozdrawiam,
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń