poniedziałek, 12 czerwca 2017

"Nic do stracenia. Wreszcie wolni" Kirsty Moseley

"Nic do stracenia. Wreszcie wolni" Kirsty Moseley, Tyt. oryg. Nothing Left to Lose, Wyd. Harper Collins, Str. 335

"Odzyskałem ten brakujący kawałek siebie i znowu stałem się całością."

Twórczość Kirsty Moseley rozwija się bardzo dynamicznie. Niedawno jeszcze nie wiedziałam o istnieniu autorki a teraz wiem, że w przygotowaniu jest jej kolejna - piąta już, powieść. I chociaż będąc z Wami szczera autorka nie podbiła mojego serca w szczególny sposób, to bardzo lubię sięgać po jej książki. Dlatego zdecydowałam się na kontynuację losów Anny i Ashtona.

Autorka lubi balansować na granicy życia i śmierci, przez co jej fabułą już kolejny raz zeszła na tory niebezpiecznej rozgrywki. W poprzednim tomie było nieciekawie, ale dopiero teraz główni bohaterowie poczuli na własnej skórze co to znaczy być w niebezpieczeństwie. Choć tak naprawdę nic na to nie wskazywało, bo prześladowca Anny przecież został schwytany i zamknięty z dala od dziewczyny. Tylko, że los lubi być przewrotny a i dzięki temu możemy poznać kolejne problemy dwójki bohaterów.

Anna to dziewczyna, która raz zjednuje sobie sympatię czytelnika, a raz jakby schodzi na dalszy plan. Nie jestem przekonana do jej kreacji, bo ma w sobie urok pospolitej dziewczyny, która nie zawsze wie jak się zachować w danej sytuacji. Teraz stając w obliczu wyzwania jakim jest życie na językach milionów obywateli musiała trochę przewartościować swoje życie. Jej ojciec w końcu został wybrany na prezydenta Stanów Zjednoczonych, więc obecne stanowisko zobowiązuje jego córkę do zmiany zachowania. I faktycznie tak jest - Anna w tym tomie nabrała trochę ogłady i gdyby nie kolejne wywody związane z tym, że nie zasługuje na miłość Ashtona - byłaby znacznie lepszą postacią niż ta, którą poznałam w pierwszym tomie. Nie ma jednak tego złego, bo dziewczyna się stara i to widać. Z kolei Ashton pozostał taki sam jak był - wyjątkowy chłopak o wielkiej odwadze, który skradnie nie jedno czytelnicze serce. Stając w obronie Anny przed rozemocjonowanym tłumem fanów nowego prezydenta będzie musiał mieć oczy dookoła głowy, ale jestem pewna, że dla niego to nie problem. Moseley zdecydowanie lepiej wychodzą męskie kreacje i to widać na przestrzeni wszystkich jej książek - bohaterowie w przeciwieństwie do bohaterek są bardziej zrównoważeni, logiczniej myślący, bardziej wiarygodni i mniej przerysowani.

Fabuła kontynuacji losów Anny i Ashtona wskakuje na odrobinę wyższy poziom pod względem wyzwania. Bohaterom przyszło stawić czoła kilku wyzwaniom na raz - jak to na powieść miłosną przyszło, ich uczucie zostało zachwiane. Ale pojawiły się też problemy z nowym statusem Anny, bo przecież jako córka prezydenta stała się obiektem zainteresowania całej masy nieznanych jej ludzi. Niewielu ma tak wielkie parcie na sławę, by radzić sobie z tym tłumem, a Anna jest wielką zwolenniczką samotności, więc to naprawdę okazał się spory problem. Jednak to wszystko jest tak naprawdę wstępem do głównego motywu - Carter, prześladowca dziewczyny, powraca i zamierza namącić w życiu postaci bardziej niż we wcześniejszym tomie. Jak się okazało - życie jest bardziej kruche niż myśleliśmy. Autorka całkiem dobrze poradziła sobie z nutą tragizmy i dramatyzmu wywołanego powrotem prześladowcy a to jak zakończyła się cała sytuacja - przypadło mi do gustu.

"Wreszcie wolni" to słodko-gorzka kontynuacja powieści o szczerej miłości. Jak to w podobnych powieściach bywa - jest tutaj zdecydowanie zbyt dużo lukrowej słodyczy a zbyt mało prawdziwego życia, ale nie uznaję tego za minus powieści. Patrząc na całość łaskawym okiem dostrzegam tylko dobrą historię, ciekawych bohaterów i miłość, która zawsze jest warta uwagi. Dlatego dla fanów autorki i nie tylko ta książka będzie miłą odskocznią od codzienności. Do poczytania i powzdychania - polecam.

12 komentarzy:

  1. Pierwszego tomu nie czytałam :/
    A lukier nieco mnie teraz nie interesuje - czerwiec będzie moim dniem kryminałów, tak czuję :3
    Jak juz się uporam z sesją, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czasami taki lukier jest nam potrzebny. Nie mówię więc nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja polubiłam ostatnio twórczość autorki i lekturę tej książki również mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po lekturze tej serii o Ashtonie i Annie mówię stanowcze nie tej autorce :(

    goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. hmm kontynuacja, a zatem trzeba wrócić do poczatku D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie przekonuje mnie ani treść, ani okłada... Dlatego daruję sobie tę powieść :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejna seria, z którą jestem w tyle :/

    OdpowiedzUsuń
  8. Książkę mam i w wolnej chwili zamierzam ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasami trzeba się oderwać od rzeczywistości i poczytać o całkiem innym życiu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Lukrowa słodycz? Niestety, podziękuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim głównym problemem dotyczącym tej książki jest fakt iż nie cierpie powieści o miłości.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwsze słyszę o tej autorce, jednak w najbliższym czasie nie planuję się z nią zapoznawać, nie jestem przekonana do tej powieści. Muszę mieć odpowiedni nastrój do takiej lektury, a na razie mi go brak :)

    OdpowiedzUsuń