"Koniec samotności" Benedict Wells, Tyt. oryg. Vom Ende der Einsamkeit, Wyd. Muza, Str. 384
"Rzeczy przychodzą i odchodzą, długo nie mogłem tego zaakceptować, a teraz nagle udaje mi się to z łatwością."
Jules po śmierci rodziców zostaje oddelegowany wraz z rodzeństwem do domu dziecka. I choć wydawać by się mogło, że podobna tragedia zacieśni rodzinne więzi - każdy z nich oddala się w swoją stronę. Porzucony i osamotniony Jules próbuje radzić sobie ze stratą na własny sposób. Jedynym jasnym punktem tragedii okazuje się Alva z którą bardzo szybko nawiązuje nić przyjaźni. Tylko czy czas pozwoli im kontynuować nowo poznaną relację?
Pech w życiu głównego bohatera nie ma sobie równych. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że będzie to tak smutna i przejmująca historia. Nie spodziewałam się poczucia humoru czy scen komizmu, ale jednocześnie liczyłam na pewien powiew nadziei czy subtelnego szczęścia. Losy Julesa jednak bardzo szybko wyprowadziły mnie z błędu - los zaplanował dla niego bardzo trudną drogę. Z biegiem czasu chłopak stracił Alvę, która - tak jak inni z tego miejsca - próbowała za wszelką cenę wyrwać się z otchłani beznadziei. I choć bohater jest sympatycznym człowiekiem, któremu od początku chce się kibicować, nie sposób nie zauważyć, jak kiepsko radzi sobie w dorosłym życiu.
Autor przejmująco przestawił tragizm Julesa, który choć odnalazł na nowo nić porozumienia z rodzeństwem, wciąż tęsknił za utraconą przyjaciółką. I gdy już myślał, że nic gorszego go nie spotka - odnalazł Alvę, a wraz z nią: jej męża. Tym trudniej jest pogodzić się z losem głównego bohatera, gdy on sam relacjonuje swoją opowieść. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat dogłębnie przedstawia swoją historię, z myślami kłębiącymi się w jego głowie, z problemami i dylematami. Benedict Wells całkiem wiarygodnie przedstawił tego bohatera, mimo całej otoczki samotności, bólu i śmierci, którą miałam ochotę przegonić. Ale - choć z reguły nie lubię tak ponurych powieści - przyznaję, że był w tym wszystkim pewien przekorny urok. Może to perspektywa zmiany losu dała mi nadzieję, a może zmiany które dostrzegałam w głównym bohaterze, ale gdzieś w głębi mojej podświadomości tliła się nadzieja, że może to nie koniec.
Zaskakujący jest fakt, że mimo całego dramatyzmu rozgrywanych wydarzeń powieść nie jest ciężka w odbiorze. Właściwie czyta się ją w zaskakująco szybkim tempie, bo autor ma lekki i obrazowy styl. Zręcznie nakreślił wiarygodną postać Julesa i jego życie, nie zapominając także o świecie przedstawionym - mamy tutaj w końcu do czynienia z dużym przedziałem czasowym.
"Koniec samotności" to przykład przewrotności literatury - uciekamy do książek, które zaprowadzą nas do ciekawszego, zapewne bardziej optymistycznego świata, a jednak zachwycamy się tragizmem życia poznawanych bohaterów. To dobra książka a twórczości Wells niczego nie brakuje - dobrze napisana, wciągająca historia z nutą filozoficznego "co by było gdyby" w tle. Bardziej społeczno-obyczajowa niż romantyczna, choć i tego wątku nie skreślałabym tak łatwo. Dajcie jej szansę, przekonajcie się czy i Wy odnajdziecie się w historii.
Moje odczucia są zupełnie inne od Twoich. Lubię książki poruszające trudną tematykę, jednak ta historia nie wywołała we mnie emocji - może jedynie końcowy wątek z Alvą w roli głównej (nie chcę spoilerować). A czytanie bardzo mi się dłużyło... Może to nie był dobry czas na tę lekturę.
OdpowiedzUsuńJestem jak najbardziej zainteresowana przeczytaniem tej książki.
OdpowiedzUsuńhmmm...ładunek emocjonalny w tej książce wydaje się olbrzymi. Książka wydaje się ciekawa, jednak takie utwory najlepiej czyta mi się jesienią ;)
OdpowiedzUsuńW tym miesiącu kupiłam, więc już nie mogę się doczekać lektury! Ale na razie muszę ogarnąć się ze wszystkimi uczelnianymi sprawami, dlatego mnie tak tutaj mało. ;/ Ale obiecuję, że w czerwcu już nadrobię! :D
OdpowiedzUsuń