czwartek, 31 marca 2016

"Agrypina. Cesarstwo we krwi" Michał Kubicz

"Agrypina. Cesarstwo we krwi" Michał Kubicz, Wyd. Książnica, Str. 485

"Gdy ostatni świadek oddał duch zaświatom, ukrywanie tożsamości nie było już potrzebne."

Życie kobiet w starożytnym Rzymie nie należało do najłatwiejszych. Niezależnie od zajmowanej pozycji społecznej bezwzględnie podlegały władzy mężczyzny: ojca, brata i męża. Czy łatwo wyjść kobietą,  nieprzeciętnym i walecznym z cienia mężczyzn?

Julia Agrypina Młodsza, żona cesarza Klaudiusza, siostra Kaliguli i matka Nerona to postać historyczna, która za sprawą Michała Kubicza otrzymała rolę głównej bohaterki w jego zbeletryzowanej powieści na temat życia owianej złą sławą kobiety, która oskarżona została o kazirodztwo, skrytobójstwo i trucicielstwo. Autor przedstawił postać kobiety bez subiektywnego podejścia, a jedynie opierając się na historycznych informacjach powołał na nowo do życia Agrypinę jako bezwzględną i okrutną, ale przede wszystkim niezwykle inteligentną kobietę, która odnalazła się w nieprzychylnych sobie czasach lepiej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Agrypina dążyła do celu nie patrząc na innych, egoistycznie walczyła o władzę i siłą rzeczy stała się jedną z najbardziej wpływowych kobiet. Nikt nie mógł oprzeć się tej postaci w przeszłości i nikt nie może tego zrobić dziś, w tej powieści.

Nie ma wątpliwości, że powieść pana Kubicza to przedstawienie okresu wczesnego cesarstwa z całą ówczesną polityką i społecznością. Autor nie pominął żadnego kluczowego wątku, uwzględnił panujące we współczesnych bohaterom czasach relacje. A w całym tym bogatym świecie praw i zasad pojawili się bohaterowie - różnorodni, ale przy tym tak samo silni i żadni władzy. W czasie całej lektury nie wyłapałam ani jednego niedopracowanego motywu czy postaci, a co za tym idzie spokojna choć płynna akcja nie wprowadziła ani sekundy nudy. Autor zachował wszelką możliwą wiarygodność postaci, choć nie obyło się bez domysłów w fabule, gdy notatki historyczne zawodziły i nie można było uwzględnić dalszych historycznych wydarzeń. Nie stanowiło to dla mnie żadnego problemu - wręcz przeciwnie, wymieszanie faktów z domysłami od razu do mnie trafiło. W rezultacie książka pełna barwnych historycznych postaci, mnóstwa intrygujących wątków i bardzo dobrze wykreowanego świata okazała się przyjemną lekturą dla mnie - czytelnika preferującego przede wszystkim  lekkie powieści. A jednak oczarował mnie ten świat i nie ukrywam, chętnie przeczytałabym podobną powieść autora, gdyby miała szansę się pojawić.

"Tu nikt nikogo nie osądza. Robisz co ci się podoba."

Jestem pewna, że "Agrypina. Cesarstwo we krwi" okaże się przyjemnym zaskoczeniem dla wszystkich fanów powieści historycznych. Bogaty świat przedstawiony to wielki atut tej barwnej powieści, która zabrała mnie w historyczną podróż na kilka intensywnych godzin. Jestem zachwycona i absolutnie nie żałuję żadnej poświęconej minuty. Dla miłośników powieści historycznych i fanów książek z bogatą historią - lektura obowiązkowa.  

Za możliwość dziękuję Wydawnictwu Książnica.

środa, 30 marca 2016

Premierowo: Twoja niezwykła podróż. 100 najpiękniejszych miejsc na świecie

"Twoja niezwykła podróż. 100 najpiękniejszych miejsc na świecie. Książka do kolorowania dla każdego" Lonely Planet, Tyt. oryg. Ultimate Travel Coloring Book, Wyd. SQN, Str. 128
Obrazów do kolorowania - 100

Dzięki tej kolorowance poznasz 100 najwspanialszych miejsc na Ziemi wybranych przez ekspertów Lonely Planet – znanych z najlepszych przewodników na świecie.

Od Wielkiego Kanionu po Alhambrę, od Wielkiej Rafy Koralowej po Akropolis, przez Wielki Mur Chiński, Tadź Mahal, Sagradę Familię, Wyspy Galapagos, Dolinę Królów, Park Narodowy Yosemite i jeszcze więcej… Wszystkim tym zapierającym dech w piersiach miejscom warto poświęcić kilka chwil. Daj się ponieść wyobraźni i pokoloruj je tak, jak tylko zapragniesz.

Twoja niezwykła podróż to gwarantowany trening kreatywności i skupienia, a także okazja do uwolnienia wewnętrznego zamiłowania do wędrówek, które drzemie w każdym z nas.  100 fantastycznych miejsc czeka… pokoloruj je!
wsqn.pl


Kolorowanka ma w sobie mnóstwo detali, malutkich elementów, które możemy malować łącznie z pozostałymi lub traktować je indywidualnie - tutaj w grę wchodzi inspiracja, humor, chęci i nastawienie. 


A tak ja zmierzyłam się z motywem ptaka:
 

W tych kolorowankach możemy przedstawić siebie: wyrazić poprzez barwy to co czujemy i jak widzimy świat. A dodatkowo masa elementów, skupienie i zaangażowanie wymagają od nas chwili przystopowania w pędzie, zapomnienia na moment o nurtujących nas problemach i po prostu zapewniają nam chwile upragnionego relaksu. Ja jestem w pełni usatysfakcjonowana :)

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu SQN.

poniedziałek, 28 marca 2016

Przedpremierowo: "Dziewczyna, którą nigdy nie byłam" Caitlin Moran

"Dziewczyna, którą nigdy nie byłam" Caitlin Moran, Tyt. oryg. How to build a girl, Wyd. Czarna Owca, Str. 392
PREMIERA: 27 kwietnia 2016r.

"Będę musiała umrzeć. To nie ulega wątpliwości."

Poznajcie Johanne Morrigan, 14-latkę, która niestety nie miała możliwości odziedziczyć po rodzicach urody, a w dodatku ma jeszcze widoczną nadwagę. Dziewczyna pochodzi z wielodzietnej, nieszczególnie zamożnej rodziny, w której szalony ojciec stara się wywalczyć kontrakt płytowy, a wiecznie zmęczona matka nie przykłada wagi do tego co robią jej dzieci. Więc gdy Johanna otrzymuje nietypowa propozycję wyjazdu do wielkiego świata - nie waha się ani chwili, wyrusza na głębokie wody i wkracza w zwykłą codzienność, w której dzieją się niezwykłe rzeczy.

Caitlin Moran potrafi czarować słowem. Nie mam tutaj na myśli bogatych i kwiecistych zdań, ale konkretnie uformowane, w sposób który przyciąga czytelnika do lektury. Przyznaję otwarcie, że zdaniem po zdaniu podążałam prowadzoną fabułą z niekłamaną przyjemnością - czułam się jak w opisywanych przez autorkę latach 90-tych. Uwierzcie mi na słowo, można w tej historii przepaść na długie godziny niezależnie od tego czy książka należy do Waszego ulubionego gatunku, czy dopiero stawiacie w nim pierwsze kroki. W dodatku polityka tamtejszych czasów, poglądy i nastawienie na świat u starszego czytelnika przywołują wiele wspomnień. Nie wiem jak wy, ale ja lata 90. uważam, za te przełomowe, najbardziej wartościowe - w których prawdziwa wolność jednostki była tuż tuż i wszystko było możliwe. Tak właśnie jest w tej powieści: odkrywanie sensu siebie, seksualność i na dokładkę Margarete Thatcher ze swoimi poglądami w tle.

Fabuła rozgrywa się na przełomie lat 80/90-tych a wiarygodność ówczesnych bohaterom czasów przenika czytelnikowi krwi. Przyznaję, że na początku byłam zainteresowana losami głównej bohaterki i to jej poświęciłam swoją uwagę, ale im dalej w las, tym bardziej otoczenie i klimat historii pobudzały moją wyobraźnię. Johanna to bardzo spostrzegawcza - mimo swojego młodego wieku - dziewczynka, pełna nadziei i pewności, że los może się odmienić w każdej chwili. Pamiętajcie, że fabuła rozgrywa się w czasach o innej niż obecna ludzkiej mentalności, w której prostota klas robotniczych mocno kontrastuje z wysoko postawionymi osobowościami. Johanna podąża nowo wyznaczoną drogą, kształtuje swoją osobowość i uczy się panujących w świecie wartości, jednocześnie poznając ówczesną historię sceny muzycznej. Jak wygląda nastoletni świat dziewczyny, która niespodziewanie trafiła do wielkiego miasta? Jest przede wszystkim barwny, zabawny i pełen emocji, dzięki niespodziewanym wydarzeniom. Czy można mu się oprzeć? Nie można. 

"Muszę zapamiętać. Nazywam się Morrigan. Nie Palant."

"Dziewczyna, którą nigdy nie byłam" to bystra, kontrolowanie nieograniczona i pewna siebie lektura, która potrafi zapewnić czytelnikowi kilka godzin naprawdę dobrej historii. Jeśli macie ochotę choć na chwilę przenieść się na nowo do przeszłości, do najwspanialszych lat 90-tych, w których wszystko było możliwe - poświęćcie swoją uwagę nieodkrytemu talentowi Caitlin Moran - naprawdę warto!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

sobota, 26 marca 2016

Przedpremierowo: "Chłopak, który stracił głowę" John Corey Whaley

"Chłopak, który stracił głowę" John Corey Whaley, Tyt. oryg. Noggin, Wyd. Otwarte, Str. 350
Premiera: 13 kwietnia 2016r.

Życie nigdy nie było proste i chlubi się tym, że uwielbia rzucać ludziom pod nogi przeróżne kłody, by nigdy nie zrobiło się nudno. Główny bohater książki "Chłopak, który stracił głowę" przekonał się o pomysłowości losu i zupełnie nowej interpretacji życia po życiu. Jesteście ciekawi jego niezwykłej historii?

Travis Coates z góry wiedział, że jego ledwo rozpoczęte życie może skończyć się szybciej niż przypuszczał. Diagnoza: rak. Kto mógł pomyśleć, że jedno słowo może wyrządzić tyle krzywdy? Jednak idąc na przekór tragicznej wiadomości lekarze informują rodzinę Travisa, że jest jedno rozwiązanie, które może uratować chłopakowi życie. Ryzykownie i odważnie, wspólnie podejmują decyzję o tym, by amputować głowę chłopaka i pozostawić ją do czasu, gdy będzie możliwy przeszczep do innego ciała. Zabieg dochodzi do skutku po pięciu latach, które dla Travisa były zaledwie chwilą. Jednak świat, w którym budzi się chłopak to zupełnie inne miejsce.

"Moje reakcje na „Scenariusze mojego hipotetycznego przyszłego powrotu do zdrowia” (w skrócie)
1. Fuj
2. RĘCE ROBOTA!!!
3. Ehm… nie ma mowy
4. Że co?"

Absurdalna z pozoru sytuacja i zabieg ratujący życie, który przeczy zdrowemu rozsądkowi sprawia, że Travis znajduje się w zupełnie nieoczekiwanej sytuacji. Jako narrator powieści prowadzi czytelnika przez swój świat i relacjonuje wydarzenia z każdym drobnym szczegółem - a robi to tak, że od książki absolutnie nie da się oderwać. Chłopak zasypia w dniu operacji i budzi się po upływie pięciu lat, kiedy wszystko co znał uległo nieodwracalnej zmianie. Przyjaciele dorośli, dziewczyna odeszła i tylko jeden przyjaciel niewiele się zmienił. Przez to głowę Travisa zaprzątają myśli nie tylko o próbie adaptacji w nowym świecie, ale i tęsknota za tym co nieodwracalnie stracone. Jak można żyć nowym życiem 16-latka, który chociaż dostał nową szansę, musiał zmienić cały swój świat? Travis swoim podejściem do świata i interpretacją sytuacji potrafi rozbudzić w czytelniku wiele sprzecznych emocji - raz śmiałam się z rozgrywanych wydarzeń, by zaraz po tym wstrzymywać łzy wzruszenia. Jestem pełna podziwu dla kreacji bohatera, jego postawy i całokształtu - sympatycznego chłopaka, który dostał ogromną lekcję od życia a mimo to odnalazł się w tym wszystkim i nie poddał przeciwnością losu.

"Chłopak, który stracił głowę" to historia chłopaka, który otrzymał drugą szansę od życia i chociaż byłam ogromnie ciekawa przebiegu całej operacji - nie umknęło mojej uwadze, że autor sprytnie ograniczył ją do minimum. Nie jest to wcale takie złe, zamiast tego otrzymałam dobrze rozbudowaną i przede wszystkim intrygująca fabułę z niebanalną akcją i - mimo nie do końca rzeczywistych wydarzeń - wiarygodnych bohaterów.

Drogi czytelniku małej wiary, nie wzdychaj z niesmakiem, że masz przed oczami lekturę o nudnej treści, bo srogo się rozczarujesz a dobra powieść przejdzie Ci koło nosa. "Chłopak, który stracił głowę" to zaskakująco poważna i jednocześnie rozbrajająco zabawna historia, o której nie da się tak łatwo zapomnieć. Jak odnaleźć się w świecie, który chociaż dla innych pozostał bez zmian - dla nas jest zupełną nowością? Jak żyć życiem po życiu? Pozwólcie opowiedzieć Travisowi swoją historię, a otrzymacie wszystkie odpowiedzi na nurtujące Was pytania.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

piątek, 25 marca 2016

"Miasto cieni" Ransom Riggs

"Miasto cieni" Ransom Riggs, Tyt. oryg. Hollow city, Wyd. Media Rodzina, Str. 460

"Śmiech nie sprawia, że złe rzeczy stają się gorsze, podobnie jak nie staną się lepsze dzięki łzom. Śmiech nie oznacza, że jest nam wszystko jedno albo, że zapomnieliśmy. Świadczy tylko o tym, że jesteśmy ludźmi."

Pamiętacie pierwszy tom serii Ransoma Riggsa - "Osobliwy dom pani Peregrine"? To była naprawdę osobliwa książka. Dziwna i pokręcona, a jednak intrygująca. Dlatego nie sposób było mi się oprzeć kontynuacji, która kusiła równie dobrą fabułą.

Przenosimy się do roku 1940, w którym Jacob i jego przyjaciele opuszczają wyspę na której znajdował się dom pani Peregrine. Akcja przenosi się do Londynu, choć podróż okazuje się nie bez problemów. Potwory zostały pokonane, ale pani Peregrine uwięziona w ciele ptaka wciąż potrzebuje pomocy. Czy Jacob z przyjaciółmi wygra wyścig z czasem i uratuje to co dopiero niedawno zyskał?

"Miasto cieni" to książka, w której prym wiedzie sama opowieść. Na drugi plan schodzi styl autora czy dialogi, a czołową pozycję zajmuje historia, która swoja fantastyczną formą i niebanalnym rozwinięciem zachwyca każdego czytelnika poszukującego czegoś, z czym jeszcze nigdy nie miał do czynienia. W tej książce nic nie jest takie, jakby się mogło wydawać, a jednak cała ta absurdalna historia jest jakby naturalna i czaruje czytelnika jak wielowymiarowa baśń - tylko taka z dreszczykiem, bardziej dla dorosłych. Dużym atutem tej powieści jest wprowadzenie licznych bohaterów, którym autor poświęcił wiele uwagi i dopracował ich w każdym aspekcie. Postacie mają swoje wyjątkowe cechy, atuty które ich charakteryzują i postawy, których silnie bronią. Każda z nich jest na swój sposób sympatyczna, ale i odrobinę przerażająca a to, które bardziej lub mniej przypadną Wam do gustu warunkuje jedynie subiektywne uczucie.

Nie mogę zdradzić zbyt wiele szczegółów, bo dla tych, którzy nie znają jeszcze pierwszego tomu przedstawię zbyt duży obraz sprawy, a największą zaletą tej serii jest jej samodzielne odkrywanie tajemnic krok po kroku. Mogę Was jednak zapewnić, że drugi tom przybliża jeszcze bardziej historię Osobliwych, która w pierwszym tomie pojawiła się dopiero pod koniec powieści. Kontynuacja to obietnica jeszcze większej ilości tajemnic, dziwnych osobowości i zagadek do rozwiązania. Podczas tej lektury na pewno nikt nie będzie się nudził. 

"Po prostu wierzę, że ważnymi sprawami w życiu nie rządzi przypadek. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Ty też zjawiłeś się tu nie bez przyczyny, na pewno nie po to, żeby przegrać i umrzeć."

"Miasto cieni" to godna uwagi kontynuacja, która zaskakuje czytelnika i otwiera przed nim wszystkie sekrety tego niecodziennego świata. Tajemnice, mroczne stwory? To tylko niewielka obietnica tego co czeka Was podczas lektury. W tej książce wszystko jest możliwe. Jesteście gotowi na walkę z zagięciem czasoprzestrzeni? Przygotujcie się, że nie będzie to łatwe - ale jakże ciekawe i pobudzające wyobraźnię! 

Cykl Pani Peregrine:
Osobliwy dom Pani Peregrine | Miasto cieni |  Library of Souls

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.  

czwartek, 24 marca 2016

"Szukając tego" Kinga Tatkowska

"Szukając tego" Kinga Tatkowska, Wyd. Novae Res, Str. 292

"- Serce to jedyne, co mi pozostało. Ale jest nieposkładane."

Historia dwójki bohaterów to spokojna, stonowana opowieść, która toczy się równym, miarowym rytmem. Nie ma tutaj szybszego bicia serca, wydarzenia nie pędzą na złamanie karku a bohaterowie raz po raz nie wpadają w tarapaty, ale też nie o to tutaj chodzi. Połączenie powieści obyczajowej z mocno zakreślonym wątkiem romantycznym miało tutaj na celu zaproszenie czytelnika do prywatnego świata dwójki zagubionych postaci, które poszukują siebie nawzajem i sensu, który pozwoli im zrozumieć o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Jednocześnie pojawia się tutaj motyw drogi, który wręcz uwielbiam, a który w literaturze polskiej spotkałam prawdopodobnie po raz pierwszy. Właśnie dzięki temu ta powieść okazała się dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ z czegoś niespodziewanego pojawiło się coś naprawdę wartego poznania. Bohaterowie wyruszają w drogę, w której pojawia się może zbyt dużo życiowych mądrości i chwilami metaforycznych dialogów, ale mimo wszystko uważam, że warto wyruszyć wraz z nimi ku poszukiwaniu tego, czego tak bardzo oboje pragną.

Dwójka głównych bohaterów: Arek i Nela, to dwa skrajne światy, które z czasem zaczynają łączyć się w coś, co ma szanse zaistnieć jako jedna całość. On - 31-letni mężczyzna z wielkim bagażem złych doświadczeń. Ona - 19-latka, którą dręczą mroki przeszłości. Razem uciekają w podróż dookoła Polski, by najpierw odkryć wyjątkowe miejsca, a później swoje własne sekrety.

Nela i Arek to typowi przedstawiciele smutnych bohaterów, którym życie dało w kość. Na początku miałam wrażenie, że trochę tego wszystkiego za dużo: tragedia za tragedią, zero szczęśliwych chwil, a jednak absolutnie szczęśliwi bohaterowie, którzy w końcu trafili na swoją drugą połówkę. Trochę to przerysowane, ale nie mogę napisać, że złe - polubiłam oboje, nawet trochę im w tym wszystkim kibicowałam i wędrowałam wraz z nimi do nowych miejsc i nawet w głąb ich osobowości. Bo podróż, w którą zabierają czytelnika okazała się dla mnie ciekawa i warta poznania. Szczególnie, że ich związek wcale nie był taki oczywisty, nie tylko ze względu na duży rozłam wiekowy, ale i tajemnice, które niestety skrywają obydwoje. 

Zupełnie nie spodziewałam się historii, którą otrzymałam. Liczyłam na typowy romans, a jednak miłość w tej książce okazała się wcale nie taka oczywista. Sama powieść również nie wkroczyła na typowo miłosne tory. To bardzo dobry, warty poznania debiut, z małymi minusami i dużą porcją solidnych atutów. Skusicie się? Ze swojej strony - polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

środa, 23 marca 2016

"Szepty miłości" J.M.R. Michalski

"Szepty miłości" J.M.R. Michalski, Wyd. Lucky, Str. 224

"Każdy człowiek ma limit swoich porażek, gdy zostanie on przekroczony, mogą stać się różne rzeczy."

Agnieszka właśnie skończyła związek, który miał już swój wieloletni staż. Jednak na jej drodze w mgnieniu oka pojawia się ktoś, kto na nowo może odmienić jej życie. Tylko, że on nie jest zainteresowany związkiem. Więc gdy po raz kolejny Agnieszka dostaje od losu ciężką lekcję ucieka do ojca, a tam - po raz kolejny dowiaduje się, że los ma dla niej inne plany. Czy istnieje choć cień szansy na chwilę szczęścia?

Główna bohaterka zmaga się z naprawdę trudnym życiem i aż ciężko było mi wierzyć w te wszystkie niefortunne wydarzenia, które jedynie pogrążały ją w smutku. Ile bólu może znieść jeden człowiek? Miałam wrażenie, że Agnieszka mimo tego, co już doświadczyła została poddana jakiejś nieokreślonej próbie, której zadaniem było przetestowanie jej siły i tylko wypatrywałam momentów, kiedy bohaterka kompletnie załamie się przez wzgląd na te wszystkie wydarzenia. I chociaż do tego nie doszło, bardzo łatwo mogłam wyczuć, że psychika dziewczyny nie ma łatwo i jej melancholijny nastrój czasami i mnie wprowadzał w takie nastawienie. Zamiast walki - był początkowy smutek, który jakoś nastawił mnie do lektury tej powieści w bardzo melancholijnym klimacie.

Powieść skupia się na historii miłosnej, chociaż w tle wyczuwałam nawiązanie do ludzkiej egzystencji, złego losu i okrutnych wydarzeń, które nie oszczędzają nikogo, jeśli akurat mają zły dzień. A szkoda, bo gdyby odjęto chociaż jedną smutną rzecz w życiu Agnieszki i połaskotanie jej kilkoma promieniami słońca, żeby w końcu się rozpogodziła, mogłoby przynieść lepszy skutek. Jednak nie zapominajcie, że jest to powieść, w której główną rolę powinien odgrywać wątek miłosny i tak było w rzeczywistości. A sami wiecie, że miłość może przezwyciężyć wszystko - nawet nieprzychylności losu. Na całe szczęście właśnie historia miłosna głównej bohaterki sprawia, że akcja jest szybka i o ile to możliwe w powieści obyczajowej - całkiem płynna. Dzięki czemu lektura nie stanowi wyzwania dla czytelnika a jedynie zajmuje jego czas ciekawą historią, którą można interpretować na kilka sposobów, zależnie od tego, jaki humor obecnie ma czytelnik.

"Czas jest bezlitosny i zabierze ci wszystko. Zarówno to, co kochasz, jak i to, czego nienawidzisz."

To właśnie w tej książce jest najciekawsze - "Szepty miłości" jako niepozorna lektura trafi do każdego czytelnika w inny sposób. Życiowa, odrobinę melancholijna i wbrew pozorom wielowątkowa historia umili Wam czas i być może odmieni trochę Wasze spojrzenie na życie.

Za możliwość przeczytania dziękuję Autorowi.

wtorek, 22 marca 2016

"Alicja i uczta Zombi" Gena Showalter

"Alicja i uczta Zombi" Gena Showalter, Tyt. oryg. A Mad Zombie Party, Wyd. Harper Collins, Str. 416

"Nie mogę nawet wynagrodzić mu takiej straty, ale z pewnością mogę spróbować. I zrobię to."

Czasami jedna, absolutnie niepozorna lektura, szybko zakrada się do grona tych ulubionych, mimo że tak naprawdę nie wyróżnia się niczym szczególnym. Wiecie co mam na myśli? Po pierwszy tom powieści Geny Showalter sięgnęłam przez wzgląd na mieszankę dwóch moich ulubionych motywów - Alicji w Krainie Czarów i zombi. Nie miałam wobec tej lektury wielkich oczekiwań, a mimo wszystko dziś, przy czwartym już tomie, bawię się równie dobrze co przy startowej części.

Jeśli zapytacie mnie, którego bohatera tej historii lubię najbardziej to obawiam się, że nie będę potrafiła udzielić Wam odpowiedzi na to pytanie. Jeśli poprosicie mnie, żebym chociaż wskazała postać, która nie do końca przypadła mi do gustu - wzruszę tylko ramionami. Dla mnie to rzecz niemożliwa: kompletnie niespodziewanie zostałam zauroczona serią Showalter, a jej bohaterowie stali się moimi przyjaciółmi. Brzmi zbyt słodko? Bo tak w zasadzie jest. Autorka wykreowała świat, w którym absurdalna rzeczywistość miesza się z wielką miłością, a bohaterowie wciągnięci w sam środek tej historii okazali się przyjaznymi, zabawnymi, często ironicznymi a przy tym niezwykle realnymi postaciami. Im dalej w las, tym więcej par pojawia się na horyzoncie i tylko prawdziwy fan tej serii potrafi odnaleźć się w tej nie do końca skomplikowanej sieci miłosnych wzdychań. Na pierwszy plan wysuwa się Alicja i Cole, którzy stanowią dla mnie duet wręcz doskonały i chociaż polubiłam wszystkich to ich postawy, podejście do rozgrywanych wydarzeń, a przede wszystkim uczucia - skłoniły mnie do sięgania po kolejne tomy, które jedynie potęgowały to wszystko co już wiedziałam. Dlatego trochę się rozczarowałam faktem, że miejsce głównej pary w tej części zajęli Szron i Milla - nie byli źli, ale dla mnie to zawsze będzie historia Alicji i Cole'a.

Autorka zauważalnie postawiła w czwartym tomie serii na większą akcję - Anima, z którą walczą bohaterowie nie daje za wygraną, a zombie wciąż pojawiają się z upartą rządzą zdobycia tego co się im należy. Wydaje się, że jedynym sposobem na wygraną jest połączenie siły i pozbycie się raz na zawsze panoszącego się bezczelnie zła. W tym sporze jednak nie zabraknie bólu i cierpienia: w końcu sami pamiętacie jak tragicznie zakończyły się wydarzenia trzeciego tomu. Mimo, że Alicja jest co raz silniejsza, nie jest powiedziane, że w końcu uda jej się wygrać walkę z Animą. Dlatego jak sami widzicie - akcja po części młodzieżowa, po części romantyczna, zbacza na bardziej wojenne tory i zmienia się: jest płynniejsza, szybsza i pojawia się rozwinięcie wątków, których i tak było już do tej pory dużo. Przez to nie brakuje atrakcji, których miłośnik serii nie może nie zauważyć. Całość dopełnia język - lekki i nieskomplikowany, dokładnie taki, jak cała historia. 

"Każdy koniec jest nowym początkiem nowego końca."

"Alicja i uczta Zombi" to historia dedykowana dla fanów historii, przyjaciół Alicji i zwolenników zwalczania zombi. Bo prawda jest taka, że chociaż to dobra książka i sama czekałam na jej premierę z przejęciem - autorka powinna poprzestać na trylogii. Musicie jednak wiedzieć, że autorka w żadnym wypadku nie przestaje zaskakiwać swoją nietypową mieszanką. Czy miłość w świecie zombi?  Gena Showalter udowadnia, że tak - a ja jej wierzę.

Seria Białego królika:

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

poniedziałek, 21 marca 2016

"Nieszczęścia chodzą stadami" Agata Przybyłek

"Nieszczęścia chodzą stadami" Agata Przybyłek, Wyd. Czwarta Strona, Str. 372

"- Nie twoja sprawa, prawda?
- Może i nie moja. Ale to ty zachowujesz się jak stara złośliwa kwoka."

Agata Przybyłek zdobyła moją sympatię książką "Nie zmienił się tylko blond" i bez wątpienia zajęła wysoką pozycję wśród moich ulubionych, polskich autorek. Mało która książka potrafi rozbawić mnie w szczery i zupełnie niezobowiązujący sposób tak, że mogłabym ją czytać i czytać bez końca - na poprawę humoru i dla przypomnienia sobie, że dobre książki są na wyciągnięcie ręki. Pierwsza zapowiedź kontynuacji losów bohaterów książki, która jak sami widzicie naprawdę mnie oczarowała - informowała, że to najzabawniejsza kobieca powieść. Nie ukrywam, miałam wątpliwości, bo dla mnie właśnie książka "Nie zmienił się tylko blond" okazała się odkryciem komedii roku. Wątpliwości wątpliwościami - okazały się zupełnie nie słuszne i to na całe szczęście! Bo kontynuacja książki autorki utrzymała równie wysoki poziom, co jej poprzedniczka.

Tym razem nie Iwonka wkracza na pierwszy plan, ale jej matka - Halinka. Kobieta absolutnie nie może się pogodzić z wyprowadzką przebojowej rodzinki i cisza w domu przygnębia ją bardziej niż można by przypuszczać. Na całe szczęście przyjeżdża Martusia, córka chrzestna Haliny i z małą gromadką dzieci ponownie wprowadza zamęt w Sosenkach. Czy Halinka jest na pewno na to gotowa?

Musicie wiedzieć, że autorka ma tak lekkie pióro, że to aż niemożliwe. Pisze swobodnie i z pewnością siebie, potrafi zadbać o każdy szczegół i nie pominąć przy tym bogatej charakterystyki każdego bohatera. Mało jest książek, przy których śmieję się tak szczerze, ale książki pani Agaty po prostu totalnie mnie rozbrajają i bawią do łez. Iwonka zdobyła moją wielką sympatię, ale już w pierwszym tomie wypatrzyłam w tle intrygująca postać Haliny. Teraz, kiedy ma do czynienia z naprawdę trudną sprawą - bo przecież przyjechała Marta, z dziećmi, a w dodatku jej syn jest czarnoskóry, nie do końca wie, jak rozwiązać zaistniały problem. Więc od razu nasuwa się pytanie - co ludzie powiedzą? Halinka za nic nie dopuścić, by mieszkańcy wsi odkryli ten kompromitujący sekret i zrobi wszystko, by jej chrześnica jak najszybciej opuściła Sosenki. Kobieta nie cofnie się przed niczym i wymyśla co raz to nowsze odstraszacze dla biednej Martusi. Czy głodówka i brak prądu poskutkują? A może przyniosą zupełnie inny efekt? Przekonacie się sami!

"Jak to dobrze, że Sosenki nie gubią igieł na zimę."

"Nieszczęścia chodzą stadami" to kontynuacja, która zachwyciła mnie od początku do końca i osiągnęła wszystkie założone rezultaty: rozbawiła mnie do łez, wciągnęła i rozbroiła szczerością kryjącą się na każdej stronie. Przyjaciele, rodzina, miłość - to wartości, do których nawiązuje autorka w sposób subtelny i zabawny, ale absolutnie niepodważalny. Pokazuje, że niezależnie od sytuacji możemy liczyć na swoich bliskich a przy tym odrobinę się uśmiechnąć - przecież właśnie o to chodzi w dobrych historiach, prawda? Gorąco polecam, atrakcji z przebojową Halinką nie zabraknie!

Seria Nie zmienił się tylko blond:
Nie zmienił się tylko blond | Nieszczęścia chodzą stadami 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

niedziela, 20 marca 2016

"Trudny mężczyzna" Anna Bednarska-Stec

"Trudny mężczyzna" Anna Bednarska-Stec, Wyd. Akurat, Str. 510

"Prawda wyszłaby na jaw, zanim zdążyłabym wziąć wdech."

Olga, główna bohaterka powieści, pracuje w portalu "Magia życia" i czasami obawia się udzielić odpowiedzi na pytanie czym tak naprawdę się zajmuje. Dziewczyna analizuje snu, udziela porad z zakresu savoir-vivre'u i nie boi się sięgać po horoskopy. Przyjaźni się z Elizą, Majką i Rafałem i żyje w związku z Adamem. I o ile z przyjaciółmi spędza każdy wolny czas, to Adam staje się jakby odległy i zapomniany. Czy można uratować coś, co nieuchronnie zmierza ku końcowi?

Książka przedstawia szereg barwnych i dopracowanych postaci, które swoim postępowaniem prezentują liczne wartości, takie jak siła bezinteresownej przyjaźni, miłość i szczęście, gdy przyjazna osoba jest tuż na wyciągniecie ręki. Bohaterowie posiadają też indywidualne cechy charakteru, które wyróżniają ich z tłumu i sprawiają, że postacie stają się znacznie bliższe czytelnikowi. Olga ma swoje sekrety, którymi nie uracza swoich przyjaciół i musi stawiać im sama czoła, a mimo to czuje, że w każdej chwili może dla nich liczyć. Dziewczyna żyje życiem wielkiego miasta i czasami marzy o tym, by przystopować cały ten nieograniczony pęd by choć przez chwile na własnej skórze poczuć subtelne szczęście wynikające z nieskomplikowanego związku.

Tytuł może wydawać się zwodniczy, bo to nie jest typowy romans o wzlotach i upadkach biednej kobiety  ze standardowymi problemami miłosnymi. Tak naprawdę to historia o zwykłym życiu, gdzie niepowodzenia losu mają swoje miejsce w świecie, ale bohaterka śmiało może liczyć też na chwile szczęścia. To ciepła powieść obyczajowa o wielu wymiarach - miłości, przyjaźni i szczęściu w nieszczęściu. Autorka napisała zabawną historię na przekór losowi, która z precyzją przenika do świata młodych ludzi i ukazuje styl życia wielkiego miasta. Dzieje się tutaj naprawdę wiele: imprezy bez granicy, wielkie miłości i jeszcze większe rozczarowania, nadzieje i sukcesy w pracy. A jednak pod osłoną nocy pojawiają się pytania o sens tego wszystkiego. Bo tak naprawdę, co jest najważniejsze w naszym życiu? Powieść autorki, napisana lekką i precyzyjną ręką, pozwoli Wam na zrozumienie tego pytania.

"- Olga [...] Od kiedy zadajesz głupie pytania?"

"Trudny mężczyzna" to książka, która chociaż nie jest szczególnie wymagająca potrafi wciągnąć czytelnika na długie godziny. Jest przede wszystkim prawdziwa. Zwykły świat zwykłych ludzi pisany z pomysłem i dobrą ręką to przykład książki, po którą warto sięgać. Dla mnie książka okazała się miłym czasoumilaczem i jestem w pełni usatysfakcjonowana z lektury.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Akurat.

sobota, 19 marca 2016

"Serce w kawałkach" Kathrin Lang

"Serce w kawałkach" Kathrin Lange, Tyt. oryg. Herz in Scherben, Wyd. Muza, Str. 416

"- Przytul mnie mocno - poprosiłam.
Przytulał mnie przez całą resztę nocy."

Nie boję się sięgać po żadną literaturę - lubię polską, francuską, angielską i wszystkie pozostałe. Ale już dawno zauważyłam, że to powieści niemieckie najczęściej skupiają moją całą uwagę. Dopracowane, intrygujące i naprawdę wciągające sceny raz po raz zajmują mój czas. Pierwsza część trylogii Lange należała właśnie do tych udanych książek, więc wyczekiwałam premiery "Serca w kawałkach" z rosnącym zainteresowaniem.

Po wydarzeniach z poprzedniego tomu Juli i David podjęli decyzję, że czas opuścić miejsce, które wiąże się z samymi traumatycznymi wydarzeniami. Pod okiem terapeuty starają się odnaleźć w zaistniałej sytuacji i zapomnieć o przeklętej wyspie. Jednak przeszłość raz po raz puka do drzwi i nie chce odpuścić. Przyszedł czas, by stanąć z nią oko w oko.

Lekka powieść z dreszczykiem w wykonaniu Kathriny Lange okazała się naprawdę dobrą historią, która zaintrygowała mnie swoim niebanalnym rozwinięciem. Powieść opiera się na swobodnej historii grozy, która ma przede wszystkim wzbudzić duże zainteresowanie a dopiero na drugim miejscu odrobinę postraszyć. Kontynuacja przygód Juli i Davida to również dalsze rozwinięcie postaci, ukazanie ich w innym świetle i przeanalizowanie tego, co siedzi w ich głowach. Na początku główny bohater - jeśli pamiętacie - był przytłoczony rozgrywanymi wydarzeniami i jakby nieobecny. Teraz zaczyna dostrzegać obłęd sytuacji i stara się przypomnieć wszystko to co miało miejsce. A pamięta niestety wyłącznie echo wystrzału. Wraca zatem na Martha’s Vineyard - przeklętą wyspę i staje oko w oko z nie tak znowu daleką przeszłością.

Gdyby było Wam mało romansu pomiędzy bohaterami i tajemniczych wydarzeń z dreszczykiem to autorka dołożyła jeszcze motyw kryminalny, w którym pojawiają się kobiece szczątki. Kim jest kobieta i co wspólnego ma z tym wszystkim klif, na którym rozgrywały się wszystkie ostatnie, traumatyczne wydarzenia? Juli w końcu ogarnia zwątpienie, bo David zachowuje się zupełnie niezwyczajnie a tajemnice zamiast się wyjaśniać - namnażają się. Czy bohaterowie odnajdą się w końcu w tej całej pokręconej sytuacji a ich związek będzie mógł swobodnie ruszyć na przód?

"Niech to diabli! Właśnie schrzaniłam wszystko, co się dało."

Jak sami widzicie "Serce w kawałkach" to kontynuacja pełna przygód i następnych niewyjaśnionych wątków. Żaden czytelnik nie zazna w czasie tej lektury ani sekundy nudy - po prostu się nie da. Dla mnie - powieść wciągająca na całego i z niebanalną historią z dreszczykiem w tle. Polecam!

Cykl Serce ze szkła:
Serce ze szkła | Serce w kawałkach 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.

piątek, 18 marca 2016

"Od urodzenia" Elisa Albert

"Od urodzenia" Elisa Albert, Tyt. oryg. After birth, Wydawnictwo Kobiece, Str. 272

"A kiedy uświadomiłam sobie, że nie jest dobrze, było już bardzo niedobrze."

Książki o macierzyństwie nie często pojawiają się w sfabularyzowanie formie. A kiedy już pojawiają się na rynku - niewiele czytelników decyduje się na lekturę. Jednak są takie publikacje, które naprawdę warto znać.

Elisa Albert prowadzi czytelnika przez opisane w swojej powieści macierzyństwo ze stylem, który gromadzi w każdym zdaniu wiele emocji, nie rzadko szokujących i chwytających za serce. Z wyjątkową przenikliwością trafia do świadomości czytelnika, miesza mu w głowie i jednocześnie poprzez subtelną dawkę czarnego humoru rozładowuje widoczne napięcie. "Od urodzenia" to swoiste studium psychologiczne młodej matki, której zachowanie wzbudza w czytelniku mnóstwo pytań i wątpliwości.

Ari i jej o piętnaście lat starszy ąż mają rocznego synka - Walkera. Jednak mimo czasu jaki upłynął od narodzin dziecka kobieta nie potrafi odnaleźć się w nowej sytuacji i zmienia się nie do poznania: z silnej osobowości ewoluuje w zdezorientowaną kobietę o zachwianej psychice. Na szczęście w sąsiedztwie pojawia się przyszła mama - Mina, która szybko zjednuje sobie sympatię Arii i pomaga jej odnaleźć się w całej tej sytuacji.

I tak oto pojawia się historia pełna smutnych wątków, ale i rodzącej się nadziei na to, że z mroku zawsze można się uwolnić. W powieści wbrew pozorom nie dominuje sam wątek rodzicielski, ale jest chyba najbardziej zakreślonym na tle pozostałych: przyjaźni, nieporozumień w rodzinie i siły kobiet. Dużo w tej książce pojawia się odniesień do feministycznego nurtu, który na pewno trafi do wyzwolonych kobiet, chociaż patrząc z punktu widzenia Arii wcale nie dostrzegłam tej jej pewności siebie i siły. Być może zatraciła ją pod wpływem starszego męża i dziecka, które z czasem zaczęło ją przytłaczać. Historia nie jest łatwa, ale myślę że warta uwagi - nie jest to monotonna powieść bez większego wydźwięku, wręcz przeciwnie! Potrafi naprawdę wstrząsnąć światem czytelnika.

"Nie robię tego, ale się nad tym zastanawiam. A to już coś."

Nie jestem mamą i wiem, że gdybym miała własne dzieci ta powieść okazałaby się dla mnie bardziej szokująca niż w przypadku, gdy czytałam ją z obecnej perspektywy. Nie mniej nie mogę nie napisać, że ta powieść mną nie wstrząsnęła, bo właśnie to zrobiła. I to potwornie. To przede wszystkim historia, która piorunuje swoją prawdziwą historią i szokuje jak żadna inna. "Od urodzenia" nie jest powieścią dla każdego, ale ten, który podejmie się jej lektury - nie pożałuje.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Kobiece.

środa, 16 marca 2016

Premierowo: "Przez ciemność" Alexandra Bracken

"Przez ciemność" Alexandra Bracken, Tyt. oryg. Through the Dark, Wyd. Otwarte, Str. 384
 PREMIERA: 16 marca 2016r.

Znacie ten stan, kiedy wiecie, że Wasza ulubiona seria dobiegła końca i niezależnie od tego, ile razy będziecie do niej wracać, to już nie będzie to samo? Nie będzie tego poczucia niepewności co też czeka na nas na kolejnych stronach. Na szczęście autorzy nie zapominają o swoich wiernych fanach i tak jak Alexandra Bracken uszczęśliwiają nas nowelkami do historii, które na długo pozostają w naszej pamięci. Co czeka na nas w nowelach Mrocznych Umysłów?

"Doskonale wie, na co się porywa, i nic więcej jej nie obchodzi. Jest jak zapędzony do narożnika bokser, gotów paść na deski."

W książce znajdziecie opowiadania przedstawiane z perspektywy Gabe'a, Sama, Lucasa i Mii. Jak widzicie - dla każdego czytelnika autorka napisała historię z bohaterem różniącym się od pozostałych tak, by każdy mógł odnaleźć się w historii dla siebie. Dla mnie priorytetową opowieścią była ta, którą opowiedziała Sam, choć ubolewam nad tym, że nie pojawiło się opowiadanie z perspektywy mojego ulubionego bohatera: Liama. Dlatego zadowalając się tym co otrzymałam i wzdychając z utęsknieniem za Liamem oddałam się lekturze, która na nowo zabrała mnie do świata Mrocznych Umysłów i zapewniła dokładnie taki sam klimat: grozę, napięcie, nieustępliwą akcja i dynamiczne sceny - wszystko to, bez czego nie ma dobrej lektury!

Kogo spotykamy w nowelkach? Gabe'a, który wie, że świat to zupełnie pokręcone miejsce i nieprzychylne dla niego. Dlatego za wszelką cenę będzie próbował wydostać się z miasta, które skazało go na zapomnienie. Sam stanie twarzą w twarz z przeszłością, która na nowo otworzy wszystkie zagojone rany. Lucas wie co stracił, ale nie podda się tak łatwo. Mia z kolei marzy tylko o tym, by ponownie ujrzeć swojego brata. Co łączy tych bohaterów? Miłość i nienawiść, więzy krwi i braterstwo. Wszystko to, co trzyma ich przy życiu w świecie zła i brutalnych rozgrywek.

Alexandra Bracken ma niesamowity styl, zabiera czytelnika w podróż o której nawet po skończonej lekturze nie mogę zapomnieć. Autorka pisze lekko, a jednocześnie wyczuwałam, że wykreowana przez nią rzeczywistość jest bardzo intensywna, napiera na czytelnika z każdej strony i otacza go swoją niepowtarzalnością, dzięki czemu zamiast biernie śledzić akcję przez całą lekturę byłam niemym, zachwyconym uczestnikiem rozgrywanych wydarzeń. Podobnie jest z bohaterami - autorka nie szczędzi nam dopracowanych postaci, wyposażonych w indywidualne - często też mroczne! - cechy, które przyciągają wzrok, budzą zainteresowanie i zjednują sobie sympatię czytelnika. Chociaż znając całą serię mam swoich faworytów tej powieści, nie przebolałabym, gdyby kogoś mi tutaj zabrakło. Bracken stworzyła niezwykle realistyczną historię, która na moment popłynęła w moich żyłach i dzięki temu stałam się jej częścią.

"- Ja cię nie ratuję - przypominam jej, ale w głębi serca zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle by tego chciała."

"Przez ciemność" to wyjątkowy ukłon w stronę fanów serii Mrocznych Umysłów. Każdą z historii czyta się z ogromnym zaangażowaniem i niezawodny styl autorki na nowo przenosi do świata pełnego przygód. To chwilowe oderwanie od rzeczywistości i zaproszenie do niebezpiecznego świata. Czy odważycie się na nowo wejść do gry?

Seria Mroczne Umysły:
Mroczne umysły | Nigdy nie gasną | Po zmierzchu | nowele Przez ciemność

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

wtorek, 15 marca 2016

"Były sobie świnki trzy" Olga Rudnicka

"Były sobie świnki trzy" Olga Rudnicka, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 360

"Jeśli ma pan jeszcze jakieś pytania, to słucham, a jeśli nie, to chciałabym wiedzieć, kiedy z powrotem otrzymam mojego męża. Muszę zorganizować pogrzeb."

Poznajcie Jolkę, Martusię i Kamę, które myślą przyszłościowo. Potrafią dostrzec, że ich życie nieustannie ulega zmianie i to niestety na gorsze - zamiast młodnieć dojrzewają, co nie umyka uwadze także ich mężów. Cóż, zawsze dobrze mieć w domu żonę, która poradzi sobie z każdym domowym obowiązkiem, a wieczorami czy nawet już za dnia wymykać się na spotkania z młodziutką kochanką. Bo właściwie dlaczego nie? Trzy przyjaciółki nie pozwolą sobą tak łatwo manipulować i wspólnie podejmują decyzję: albo rozwód, albo... słodkich snów mężu.

Sami możecie zauważyć, że autorka lubi sięgać w swoich książkach po tematy, które w normalnym przypadku mogłyby posłużyć za dobry kryminał, a tutaj bawią i wywołują chęć wywrócenia oczami przy każdej absurdalnej sytuacji. Bohaterki tej powieści to zakręcone kobiety w dojrzałej fazie życia, które nie boją się zmian i wiedzą, że albo wezmą byka za rogi, albo pożegnają się ze swoją dumą. Kto by chciał być na ich miejscu? W dodatku musicie wiedzieć, że wszystkie trzy panie to bardzo sprytne bohaterki, które doskonale potrafią wtopić się w każdą sytuację i odwrócić przebieg sytuacji. Do tej pory to ich mężowie potrafili manipulować uczuciami, ale kiedy te odkrywają, że nic nie stoi im na przeszkodzie - może poza intercyzą - przed zdobyciem wymarzonej wolności, nie cofną się przed niczym.

Fabuła tej książki to zabawna, pełna humoru opowieść o życiu, które wcale nie jest takie kolorowe. A jednak za sprawą Pani Olgi okazuje się, że każdą sytuację można obrócić w żart i podejść do trudnego w gruncie rzeczy tematu jakim jest oszustwo, zdradza i brak miłości w rodzinie - z rezerwą i przymrużeniem oka. Nie wszystkie powieści muszą wywoływać w czytelniku smutek i poczucie beznadziei. "Były sobie świnki trzy" to przykład na to, że solidarność jajników zawsze ma wielką moc przebicia. 

"Jestem zdecydowanie przeciwna zabijaniu kogokolwiek poza własnym prywatnym mężem. Nie jestem psychopatką."

Olga Rudnicka to autorka z dużym doświadczeniem, która ma już szerokie grono fanów. I wcale się temu nie dziwię, bo pisze zabawnie i z rezerwą, a swoboda z jaką tworzy sprawia, że czytelnik ma wielką ochotę poznawać co raz to nowsze lektury autorki. Pani Olga była jedną z pierwszych, polskich pisarek, które szturmem przeciągnęły mnie na stronę naszej rodzimej literatury i jestem jej ogromnie za to wdzięczna. Subtelny powiew komedii w historiach obyczajowych to duży atut tej pani, która nie boi się wysyłać swoich bohaterów na przeciw życiowym niepowodzeniom. A przy tym nie zapomina o dopracowaniu swoich historii, nadaniu im wiarygodnych ram i powołaniu do życia pełnokrwistych bohaterów.

"Były sobie świnki trzy" to kolejna przebojowa książka autorki, która wciąga na dobrych kilka godzin. Bawi i cieszy, ale co najważniejsze - relaksuje. Dla mnie ta powieść okazała się przyjemną odskocznią po ciężkim dniu i nie żałuję ani jednej poświęconej jej minuty. Oby więcej takich lektur!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

poniedziałek, 14 marca 2016

"Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów" Virginia Cleo Andrews

"Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów" Virginia Cleo Andrews, Tyt. oryg. Christopher's Diary: Echoes of Dollanganger, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 368

"Wiele z naszych czynów, a także ludzie, na których nam zależy, sprawiają, że zaglądamy w głąb siebie."

Cykl "Pamiętnik Christophera" to nowa seria Andrews, która jest jakby kontynuacją wcześniejszej historii o losach Dollangangerów. Pierwsza seria skradła moje serce i stanęła na czele moich ulubionych lektur, dlatego informację o nowej serii połączonej historią z tą, którą uwielbiam: okazała się dla mnie wielką niespodzianką.

W ruinach posiadłości Foxworth Hall odnaleziono dziennik Chrisa, bohatera który nie miał łatwego życia. Jednak to nie tylko zamknięta w starym dzienniku prawdziwa historia. Pamiętnik wpływa na otoczenie, przypomina o wydarzeniach z przeszłości i wypuszcza na światło dnia duchy poszkodowanych dzieci. Co wspólnego z tragedią ma współczesna rodzina Kristin Masterwood?

Historia dziennika Christophera to opowieść o bólu, cierpieniu i poszukiwaniu własnego miejsca w świecie. Mimo, że od wydarzeń w posiadłości Foxworth Hall minęły lata to ból tamtych wydarzeń nieodzownie towarzyszył mi przy najnowszej lekturze. We współczesnej opowieści główną bohaterką jest Kristin - dziewczyna, której przedwcześnie zmarła matka była spokrewniona z rodziną Dollangangerów. Dziś bohaterka na nowo odkrywa tragiczne losy dzieci i próbuje zrozumieć sens rozgrywanych wydarzeń. Kristin jest ciekawą, sympatyczną postacią której losy ciekawią czytelnika i zapraszają do kontynuowania lektury. Akcja zmienia się diametralnie, podobnie jak postrzeganie postaci dziewczyny, gdy ta opowiada swojemu chłopakowi o sekretnym dzienniku ten zaprasza ją do wspólnego czytania na poddaszu, który kryje w sobie duchy przeszłości - wówczas lektura nabiera barw i zapraszam czytelnika w bardzo emocjonalną podróż.

Twórczość autorki to wspaniała, emocjonalna przygoda pełna emocji i barwnego słowa, które pobudza wyobraźnię i porusza wszystkie zmysły. Dzięki temu opowieść nabiera barw, czaruje czytelnika i nie sposób się od niej oderwać. Uwielbiam twórczość Anders i jestem jej wielką fanką. Z zapartym tchem śledzę kolejne wydawane tomy i to co zachwyca mnie najbardziej - zawsze mogę liczyć na wyjątkową opowieść. Kolejny tom losów potomkini Dollangangerów pod wpływem lektury na poddaszu zmienia bohaterów, sprawia że co raz bardziej wczuwają się w wydarzenia sprzed lat i sprawiają, że wspomnienia powracają. Fabuła zmienia się krok po kroku, a autorka stopniowo zaczęła wprowadzać nieoczekiwane zwroty sytuacji. Więc sami powiedzcie - jak tu się nie zakochać w jej powieściach?

"Mówi ci się, że kiedy dorośniesz, zrobisz prawo jazdy i będziesz mogła późno wracać do domu. A potem któregoś dnia się zakochasz, weźmiesz ślub i doczekasz własnych dzieci. Przyszłość jawi ci się w różowych barwach."

Przyznam, że pierwotna seria o rodzinie Dollangangerów oczarowała mnie klimatem, słowem i treścią, a nowa seria rozgrywająca się po latach wydarzeń w posiadłości Foxworth Hall jest bardziej stonowana. Czyta się szybko, płynnie i z dużym zainteresowaniem, ale czegoś mi brakowało. Może świadomość tego, że wydarzenia, które mnie oczarowały należą do przyszłości nie tylko dla mnie, ale i dla obecnych bohaterów, a może to po prostu fakt, że to już tak jakby inna historia - wciąż dobra - ale o innym znaczeniu. Mimo wszystko, szczerze i prawdziwe - przede wszystkim dla fanów serii - polecam. 

Cykl Pamiętnik Christophera: 
Pamiętnik Christophera. Tajemnica Foxworth Hall | Pamiętnik Christophera. Duchy Dollangangerów

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

niedziela, 13 marca 2016

Przedpremierowo: "Zdrada" Marie Rutkoski

"Zdrada" Marie Rutkoski, Tyt, oryg. The Winner's Crime, Wyd. Feeria, Str. 408
PREMIERA: 17 marca 2016r.

"Bóg pieniędzy był również bogiem szpiegów."

Kerstel za nic nie da się ograniczyć i będzie walczyć o to co jej się należy. Wie, że widmo ślubu może zrujnować cały jej świat. Nie może też przekazać wieści Arinowi, bo wie że to nie skończy się najlepiej. W końcu to wszystko robi dla niego, prawda? A miłość na królewskim dworze pełnym intryg i kłamstw nie jest łatwa. Komu można ufać, a kto rozsiewa wokół siebie sieć bezwzględnej iluzji?

Głównym atutem powieści Rutkoski jest kreacja bohaterów i łączące ich relacje. To właśnie dla nich nie mogłam się doczekać powrotu do tego świata, a już dziś mogę Wam napisać, że warto było czekać. Kestrel i Arin to dwa odmienne światy połączone ze sobą przez zupełny zbieg okoliczności, ale mimo przeciwności losu walczą o to by móc odnaleźć wspólne szczęście. Jednak przy tym nie zapominają o swoich obowiązkach, walce i honorze, który w tej powieści odgrywa kluczowe znaczenie. Wyrzekając się tego co im się należy, pogrążają się w kłamstwach, a Kerstel córka wielkiego generała Valoriańskiej armii porusza się w towarzystwie dworskich wybitności, osobistości pełniących znaczące funkcje na dworze. Przez to będzie musiała ze spokojem i inteligencją - której absolutnie jej nie brakuje - stanąć do walki. Podobnie jest z Arinem, wziętym w niewolę bohaterem, który wykazał się bystrością umysłu, racjonalnym podejściem do sytuacji i wielką determinacją, przez co tych bohaterów po prostu nie da się nie polubić. Łącząca ich więź jest tak oczywista a jednak w pewien sposób nieosiągalna, że czytelnik odczuwa z tego powodu nie mały ból - marząc by w końcu się odnaleźli, jednocześnie wie, że to nie jest do końca możliwe. Gdy ta dwójka pojawia się na stronach lektury w duecie, stając do konfrontacji, pojawia się wręcz namacalne, elektryzujące napięcie i jednoczesne oczekiwanie czytelnika, co też może się wydarzyć.

Rutkoski igra sobie z czytelnikiem emocjami, które w tej historii są po prostu obezwładniające. Chwytają ze serce, wstrzymują oddech, mieszają w głowie i towarzyszą czytelnikowi nawet na długo po skończonej lekturze. Uwielbiam takie historie, bo dzięki nim czuję, że naprawdę żyję - kiedy mogę się wypłakać i pozłościć na bohaterów, za ich czyny i wybory, a przy tym uparcie kibicować im, by w końcu udało im się osiągnąć to o co tak uparcie walczą. A musicie wiedzieć, że autorka wie jak zmyślnie poprowadzić fabułę i prowadzić wątek za wątkiem, który płynnie przechodzi z jednego w drugi, a przy tym wprowadza mnóstwo niezapowiedzianych wydarzeń i zmusza czytelnika do jeszcze większego zaangażowania w fabułę. A przy tym widać wielki indywidualizm pisarki, która stara się odciąć od przyjętych już schematów i swoich bohaterów rzuca na zupełnie inne tory, walcząc w miarę możliwości z tym co oczywiste. Bo w tej książce tak naprawdę nic nie jest oczywiste, a za to intrygujące, wciągające i piekielnie emocjonalne.

"To była jej rzeczywistość. I musiała się do niej przyzwyczaić."

Przygotujcie się na historię, która przeniknie Wam do krwi. Poruszy zmysły, wzbudzi zachwyt nad fabułą i dumę z literackich poczynań autorki. To zaskakująca i po stokroć poruszająca powieść, jeszcze lepsza od pierwszego tomu. Jeszcze więcej intryg, zdrad, przeciwności losu i gęstej sieci kłamstw - Rutkoski po raz kolejny zwaliła mnie z nóg i wycisnęła z oczu łzy. Przygotujcie się na zakończenie, które wstrzyma Wasz oddech. Obok tej książki nie można przejść obojętnie, tej książki nie można zapomnieć. Pokochacie ją i znienawidzicie - ale uwierzcie mi na słowo, ta historia jest warta grzechu.

Seria Niezwyciężona:
Pojedynek | Zdrada 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.

sobota, 12 marca 2016

"Siła wiary" Sandra Orzelska

"Siła wiary" Sandra Orzelska, Wyd. Novae Res, Str. 376

"I nagle do mnie dotarło. Historia się powtarzała."

Rose Mary, główna bohaterka i po części narratorka historii to dziewczyna o dwóch twarzach: w towarzystwie potrafi odnaleźć się jak mało kto, ale w samotności z przejęciem zatapia się w świecie co raz to nowszych powieści. Rose Mary jest trochę jak kameleon, który bez problemy dopasuje się do rozgrywanych wydarzeń i z łatwością wtapia się w tłum. Jednak problem polega na tym, że dziewczyna nie ma siły już udawać. Bohaterka jest zafascynowana fikcyjnymi światami, które raz po raz zapraszają ją w nowe przygody i marzy o tym, by choć raz móc przeżyć to co bohaterki jej książek. W swoich snach oddaje się marzeniom i spędza chwile z Damonem, który jak na złość jest tylko marą. Jednak czy na pewno?

Jak sami wiecie, jestem zwolenniczką pierwszoosobowych narracji podzielonych na dwójkę bohaterów. W przypadku tej lektury mamy perspektywę Rose Mary - ciekawej postaci, która jest częścią rzeczywistego świata i Damona - tajemniczego młodzieńca, który pojawia się tylko w snach dziewczyny. Nie trudno się domyślić, że fabuła w końcu zejdzie na typowo romantyczną drogę i skieruje dwójkę bohaterów ku sobie, ale do tego czasu możecie śmiało zabawić się w detektywów weryfikując kim tak naprawdę jest Damon. A poznawanie tej postaci to naprawdę duża przyjemność, zważywszy na fakt, że chłopak ma w sobie młodzieńczy urok, którym obdarzyła go autorka i przyciąga swoją pozytywną stroną, gdy tylko nie wykazuje swoich ciemniejszych stron męskiej natury. Przyznaję, że kreacja tych bohaterów jak na powieść debiutancką jest w dużym stopniu doprecyzowana, ale czasami gdzieś w czasie lektury rozmywały mi się osobowości tych dwojga i tworzyły niejasną chmurę bliżej niezidentyfikowanych emocji.

Autorka prowadzi czytelnika przez typowo młodzieżowy świat historii, w której fikcja miesza się z rzeczywistością a sny w końcu mają prawo się ziścić. To ciekawy motyw tej historii - wymarzony kochanek, który wykrada się wszelkim zasadom i wędruje wprost do naszego świata by przynieść ze sobą szczęście. Niesie też problemy, o których przekonacie się na własnej skórze. Styl autorki jest lekki i ciekawy, ale w tle wyczuwałam, że to dopiero pierwsze kroki autorki w świecie literackim: pojawiło się trochę zgrzytów w tekście, jednak po ich ominięciu mogłam naprawdę cieszyć się przyjemną opowieścią.

"To był ten moment, aby wrócić do swojej starej niedostępnej postaci. Gdzie dorosły chłopak podejmował własne decyzje i nie odwracał się za siebie mimo strachu."

"Siła wiary" to dobry, warty uwagi debiut. Chociaż ma swoje słabsze strony to dla czytelników powieści młodzieżowych okaże się miłym zaskoczeniem. Kto z Was nie marzył o tym, by jego sny w końcu okazały się realne? Dziś macie szansę zobaczyć jak to jest, stając się na kilka chwil Rose Mary. Tymczasem miłośnikom fantastycznych historii - polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

piątek, 11 marca 2016

"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" Leslye Walton

"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" Leslye Walton, Tyt. oryg. The Strange and Beautiful Sorrows of Ava Lavender, Wyd. SQN, Str. 304

"Dla wielu byłam wcieleniem mitu, uosobieniem najwspanialszej legendy i baśni."

Noc przesilenia już niebywaniem nabierze mocy. Wówczas otworzy się niebo i popłynie z niego kaskada piór. A wśród tego wydarzenia znajdzie się Ava, dziewczyna urodzona ze skrzydłami. Pragnie poznać prawdę o swoim pochodzeniu i poszukuje rozwiązania tajemnic, które od zawsze ją otaczały. Już niebawem bajkowa historia znajdzie swoje odzwierciedlenie w realnym świecie. A pośród tego - sekrety, magia i nietypowe zbiegi okoliczności. Czy znajdzie się w tym wszystkim jeszcze miejsce na miłość?

Ava Lavender to bohaterka, która snuje swoją opowieść z wprawą doskonałej bajarki. Opowiada o swojej matce, która przeżyła burzliwą młodość i nieszczęśliwą miłość, a po tym wstępnie prezentuje własną, zaskakującą historię. Bohaterka, niby zwyczajna, posiada coś, co wyróżnia ją z tłumu. Kto by pomyślał, że zwykła dziewczyna może mieć skrzydła? Dla postronnego obserwatora to coś niesamowitego, a dla Avy - przekleństwo. Jednak nie tylko ona jest wyjątkiem w swojej rodzinie, ponieważ babka i matka również wyróżniają się z poza tłumu. Tak właśnie prezentuje się główna bohaterka - skromnie, ale rzeczowo. Jej historia jest warta uwagi, a osobowość: godna poznania.

Dziewczyna nigdy nie miała łatwego życia, ze względu na oczywisty fakt posiadania skrzydeł, ale wszystko zaczęło się komplikować, gdy na drodze Avy pojawił się Nathaniel Sorrows - fanatyk, uważający dziewczynę za cud natury i anioła w czystej postaci. Od tego miejsca rozpoczyna się szereg zmian w życiu głównej bohaterki, gdzie każde z osobna ma kluczowe znaczenie dla jej życia.

"Te historie i mity krążące wokół mojej rodziny i mojego życia - niektóre z nich może umyślnie nieuporządkowane - są dla mnie samej dziwne i jednocześnie pięknie prawdziwe."

Nie ukrywam, że ta powieść jest jak powiew świeżości, chociaż bazuje na znanych już schematach. Bajkowy klimat wprowadza naprawdę intrygującą atmosferę, niebanalne postacie i ciekawe rozwinięcie fabuły. Ta książka jest trochę jak baśń, w której dobro staje naprzeciwko zła i walczy do upadłego, by w końcu zdobyć to na czym tak uparcie mu zależy. W to wszystko autorka ciekawym stylem wplątała magię, tajemnice i sekrety. A w tym wszystkie emocje: trochę przyjaźni, rodzinnych czułości i nawet odrobina miłosnych uniesień.

Jeśli lubicie fantastyczne książki z nutą bajkowej magii w tle - nie zwlekajcie, bo ta książka jest właśnie dla Was. "Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender" to sympatyczna historia z subtelnym zakończeniem i tajemniczością w tle, która oczaruje każdego. Czy warta uwagi? Zdecydowanie.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu SQN.

czwartek, 10 marca 2016

"I tu jest bies pogrzebany" Karina Bonowicz

"I tu jest bies pogrzebany" Karina Bonowicz, Wyd. Czwarta Strona, Str. 288

 "No cóż. Śmierć frajerom. I żonom frajerów też."

Poznajcie piątkę niecodziennych bohaterów, którzy żyli do tej pory dniem codziennym i nieszczególnie przejmowali się sprawami wymagającymi uwagi. Jednak, gdy pewnego dnia kryzys w branży funeralnej daje się im we znaki, wszyscy muszą się zjednoczyć, połączyć siły i wkroczyć do akcji. Czy uda im się odwrócić od siebie pecha i nieszczęście?

Bohaterowie tej powieści to godni pożałowania osobnicy, którzy wzdychają za lepszym życiem, ale zupełnie nic w tym kierunku nie robią. A jednak są przy tym sympatyczni i nie ukrywam: ogromnie ich polubiłam. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, poszkodowany przez los i przy tym bardzo nieszczęśliwy. Autorka wyposażyła bohaterów w niepowtarzalne i trochę wyolbrzymione cechy charakteru, tak by ustrzec nosa maruderom i wiecznym nieszczęśnikom. Przygnębiony autor romansów, córka hipochondryczka, chory lekarz i zapatrzona w siebie żona. Jak tu nie zwariować? I przede wszystkim: jak im nie współczuć? W swojej formie i zachowaniu są jednak przede wszystkim zabawni i z miejsca przeciągają czytelnika na swoją stronę.

Temat tej książki, to jak sami widzicie - nie taka łatwa sprawa. Kto by pomyślał, że kryzys w branży pogrzebowej może wyrządzić tyle szkód? A jednak, bohaterowie stają przed trudnym wyzwaniem, w którym na swój pokręcony sposób próbują sobie poradzić a czytelnik ze wszystkich sił kibicuje im w tych nieporadnych działaniach. Nie jest to może historia, która wciąga na całego, ale przyjemny styl autorki rekompensuje chwilowe momenty postoju w fabule. To przede wszystkim powieść obyczajowa z domieszką czarnej komedii, gdzie typowe sceny z życia mają swój karykaturalny wydźwięk i pokazują, że każde - nawet te z pozoru nierozwiązywalne - problemy, można obejść i sprawić, że zła passa w końcu się od nas odwrócić. Bo w końcu działając razem, nawet w takim nieporadnym zespole można więcej - prawda?

"Trudno, kładę jej rękę na kolanie. Najwyżej stracę zęby."

Książka Pani Kariny to doskonały przykład tego, że absurdalny temat może w gruncie rzeczy okazać się doskonałą zabawą. Fabuła z przymrożeniem oka rozbraja czytelnika prawdą na temat otaczającej nas rzeczywistości. Smutek, żal, przygnębienie? Nie z tą książką! Tutaj każde słowo to przyjemność, a opowieść - błyskotliwa i napisana z humorem - jest jak wymarzony lek na chandrę.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

środa, 9 marca 2016

"Co? Jak? Narysować" + "Fantastyczne konstrukcje"

"Co? Jak? Narysować" E.G. Lutz, Wyd. Egmont, Str. 192

Rysowanie zawsze było moim ulubionym zajęciem. Niestety brak talentu sprowadzał mnie na ziemię i uparcie przypominał, że żaden ze mnie Picasso. Nie przeszkadzało mi to jednak w tworzeniu co raz to nowszych dzieł sztuki. Na szczęście, po wielu latach, w kocu dostałam w swoje ręce książkę znacznie ułatwiającą start młodym artystom.




"Co? Jak? Narysować"
to prosty poradnik uczący od podstaw rysować kształty, linie i kreski tak, by w końcowym rezultacie doprowadzić do powstania wartego uwagi obrazka.
Przyznaję otwarcie, że pierwszym moim pytaniem było: "ciekawe czy to naprawdę tak działa?". Sami wiecie - talent talentem, ale stworzyć takie dzieło wcale proste nie jest. Nie martwcie się! Ja podołałam i wiele z podanych szkiców w jakieś 2/3 było podobnych do moich rysunków ;) 

Czy polecam? Bardzo! To doskonała zabawa, wyostrzenie oka i poprawienie ręki. A przede wszystkim: nauczenie się czegoś nowego! 


"Fantastyczne konstrukcje" Steve McDonald, Wyd. Egmont, Str. 60

Ostatnio Sztukoterapia to moda, która zapanowała nie tylko w świecie samych czytelników. Ja również dałam się wciągnąć na całego i uwielbiam każdy egzemplarz wypełniać kolorami.




"Fantastyczne konstrukcje" to propozycja wszelakich konstrukcji pochodzących z każdego miejsca na ziemi. Możecie kolorować do woli - elementów jest mnóstwo, tak jak i dobrej zabawy. A gdybyście nie byli pewni co dany obrazek przedstawia - jest przypis, który informuje o każdej konstrukcji. Dacie się namówić? Odstresowanie gwarantowane!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Egmont.

wtorek, 8 marca 2016

"Ezotero. Moje przeznaczenie" Agnieszka Tomczyszyn

"Ezotero. Moje przeznaczenie" Agnieszka Tomczyszyn, Wyd. MG, Str. 333

"Kiedy człowiek znajduje się pomiędzy słońcem a mgłą spowijającą górę Brocken, ma szansę doświadczyć niecodziennego zjawiska [...]"

Lubię czytelnicze eksperymenty. A jeszcze bardziej lubię piękne, przyciągające oko okładki. Więc sami powiedzcie, kiedy ma się okazję - jak tu się nie skusić?

Agnieszkę Tomczyszyn poznałam przy książce "Ezotero. Córka wiatru", która okazała się ciekawa, ale gdzieś wciąż wyczuwałam niedopracowanie fabuły. Dlatego przy kolejnym Ezotreo trochę obawiałam się, że autorka może popełnić te same błędy i zamiast się rozwijać - pozostać na stałym poziomie. Teraz, po skończonej lekturze, wydaje mi się, że moje wahania były niepotrzebne, ponieważ pani Agnieszka dopiero rozgryza pisarski świat, ale widać, że uczy się na swoich błędach. Bardzo podoba mi się kwiecisty styl pisania autorki, bardzo obrazowy, sympatyczny i z miejsca przenoszący do świata rozgrywanych wydarzeń. Odniosłam wrażenie, że Ezotero nie tyle jest powieścią co baśnią, która przypomina czasy dzieciństwa.

Góra Brocken to dom Poli, która od dzieciństwa ma do czynienia z magią i nie boi się pogłębiać jej zakamarków. Nie zna jednak współczesnego świata zwykłych ludzi, więc gdy pewnego dnia trafia w nieznane sobie miejsce, musi szybko odnaleźć się w nowej sytuacji. Jednak tutaj, wśród ludzi ciepłych i życzliwych odnajduje emocje, których na próżno było szukać na górze Brocken.

Pola to bohaterka, która prowadzi czytelnika przez swoją opowieść z precyzją i dbałością o szczegóły. Mimo, że fabuła jest spokojna, stonowana i bez większych uniesień, to nie odczułam momentów nudy. Wręcz przeciwnie, ta książka pozwoliła mi się zrelaksować, odpocząć i uciec myślami do zagadkowego i niecodziennego świata. Dziewczyna nie boi się nieznanego, ryzykuje, ale dzięki temu może coś zyskać - chociażby miłość, która mogła jej przejść obok nosa, gdyby nie niefortunny zbieg okoliczności. Bohaterka trafia do nowego świata, poznaje życie ludzi i zafascynowana tym wszystkim zmaga się z dziwnymi snami i nieznanymi do tej pory emocjami. Przy tym wszystkim poznaje znaczenie rodziny, która w tej książce ma kluczowy wydźwięk.

"Stracone pokolenie... Mają zdecydowanie za dużo romantyzmu we krwi."

Trudno zakwalifikować tą powieść do konkretnego gatunku literackiego. Mamy tutaj fantastyczną opowieść przepełnioną magią, powieść obyczajową przekazującą wartość rodziny, przyjaźni i siłę jednej osoby. Jest też wątek miłosny, który chociaż subtelny, daje do myślenia. A ten nietypowy misz-masz wpływa na czytelnika. "Ezotero. Moje przeznaczenie" to książka jakby osobna a jednak w pewien sposób nawiązująca do "Ezotero. Córka wiatru" poprzez pewne wątki. Więc jeśli pierwsza powieść autorki przypadła Wam do gustu i ta powinnam się Wam spodobać. A jeśli dopiero macie ochotę rozpocząć przygodę z autorką - możecie śmiało wybrać właśnie nowe Ezotero.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG.

poniedziałek, 7 marca 2016

Przedpremierowo: "Vernon Subutex t.1" Virginie Despentes

"Vernon Subutex t.1" Virginie Despentes, Tyt. oryg. Vernon Subutex, Wyd. Otwarte, Str. 376
PREMIERA: 21 marca 2016r.

"Vernon żył teraz w świecie, w którym nawet gdyby Ian MacKaye z Minor Threat zaczął palić crack, nie byłoby już Jeana-No, żeby to skomentować."
Podobno "Vernon Subutex" to najlepsza powieść francuska 2015 roku, a sami wiecie jak takie hasła działają na moli książkowych. Czy można się nie skusić na taką zapowiedź? Nie można.

Vernon Subutex to bohater, który patrzy na świat w intensywnym sensie, poszukuje sensu istnienia i znaczenia symboli, które odnajduje na swojej życiowej drodze. Pewnego dnia zostaje wyrzucony na bruk i ma przy sobie wyłącznie jedną walizkę. Z nią wyrusza w podróż, by odnaleźć miejsce, w którym w końcu będzie mógł się zadomowić. Vernon to bohater, który nie przypadnie do gustu każdemu. Jest specyficzny i na swój sposób pokręcony, czasami próbuje być filozofem a jeszcze kiedy indziej zwykłym, nieskomplikowanym człowiekiem. Kryje w sobie wiele rożnych osobowości, a wychodzą one na jaw zależnie od sytuacji.

Główny bohater szukając dachu nad głową wędruje od rodziny do rodziny, przypominając sobie o najdalszych krewnych. Nie pomija przy tym swoich byłych kobiet i zupełnie przypadkowych osób. Przez cały czas przy tym nie rozstaje się ze swoją walizką, która z czasem zaczyna budzić spore zainteresowanie. A osobowość bohatera jest taka, że z miejsca przyciąga uwagę, więc jeśli ten zachowuje się niecodziennie można łatwo zauważyć, że skrywa pewien sekret. Jaki? Ten tajnik fabuły musicie odkryć sami.

"Eliminacja bliźniego to złota reguła gry, którą wyssali przez smoczek. I jak dziś od nich wymagać, by przyznali, że to niegodziwość?"

Przy wędrówce Vernona czytelnik podróżuje przez współczesny Paryż, który odzwierciedla współczesne zachowania społeczności. Autorka prowadzi przez świat bogatych i biednych, którzy przejawiają skrajne poglądy polityczne i religijne oraz te, na które zazwyczaj nie zwracamy uwagi. To fantastyczny i wciągający obraz prawdy na temat ludzkiej natury, która czasami mroczna i bezwzględna szokuje swoimi postępkami. To świat, jakiego jeszcze nie znaliście, choć tak naprawdę właśnie w nim żyjecie. Oto cała prawda o ludzkości, która zebrana w jednym miejscu swoją osobą prezentuje wszystkie typowe i nietypowe postawy - a warto je wszystkie poznać i przemyśleć ich nastawienie wobec świata.

"Vernon Subutex" to naprawdę dobra lektura. Dobra, przez duże D. Trochę pokręcona, odrobinę przerysowana, ale przy tym intensywna w przekazie i niezwykle prawdziwa. W jakim świecie obecnie funkcjonujemy? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w pierwszym tomie powieści Despentes. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

niedziela, 6 marca 2016

"Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" Estelle Maskame

"Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" Estelle Maskame, Tyt. oryg. Did I Mention I Need You?, Wyd. Feeria, Str. 360

Są książki do których się wraca. Są serie o których się nie zapomina. Nic nie wskazywało na to, że cykl Dimily okaże się historią, o której nie będę mogła przestać myśleć. A jednak - Estelle Maskame totalnie skradła moje serce.

"Tak to już jest z odległością: albo sprawia, że oddalasz się od kogoś, albo uświadamia ci, jak bardzo go potrzebujesz."

Wakacje w Santa Monica już dawno dobiegły końca a Eden i Tyler nie widzieli się od pamiętnych wydarzeń. Postanowili, że to co ich połączyło nie powinno mieć miejsca. Jednak przed nimi pojawia się wizja wspólnych tygodni w Nowym Jorku. Czy podczas wizyty w mieście, które nigdy nie cichnie odrodzą się wszystkie odsunięte w kąt emocje? I czy bohaterowie mają prawo do szczęścia mimo wyraźnych przeciwności losu?

Zazwyczaj to główne bohaterki podobnych powieści zaskarbiają sobie moją sympatię, ale w przypadku tej serii już nic mnie nie zdziwi. Moim faworytem w tej historii od początku do - mam taką nadzieję - samego końca będzie Tyler. Bohater zagubiony, pokiereszowany przez życie, zły i jednocześnie przy tym słodki na swój sposób: jak go nie polubić? Po raz kolejny jego postać wzbudziła we mnie masę sprzecznych emocji i Eden wylądowała przez to na drugim miejscu. Ona, jako bohaterka, czasami drażni swoją lekkomyślnością i brakiem wyrozumiałości, ale nie mogę powiedzieć, że jej nie polubiłam - przyznaję, że w drugim tomie okazała się bardziej dojrzalsza i przy tym: bystrzejsza.

Powieść prowadzi czytelnika przez intrygujący wątek romantyczny, który nie jest łatwy dla bohaterów. Eden i Tyler na nowo spotykają się tym razem w Nowym Jorku - barwnym miejscu pełnym atrakcji nie szczędzonych czytelnikowi. Eden mimo swoich gorących uczuć do Tylera nie może zapomnieć o chłopaku, który czeka na nią w domu i jak na złość jest również najlepszym przyjacielem jej obecnego obiektu westchnień. W dodatku do fabuły zawitali nowi bohaterowie: starzy przyjaciele i nie tak dawna dziewczyna Tylera. Więc jak sami się domyślacie - starć, łez, smutków i wielkiej irytacji połączonej z płomiennym uczuciem na pewno nie zabraknie. To przede wszystkim za sprawą wiarygodnych, wykreowanych z pomysłem postaci, które obdarzone ludzkimi cechami wprowadzają do lektury płynną i dynamiczną akcję.

"I nagle wszystko we mnie się rozpada. Moje serce przestaje bić. Płuca zapadają się w sobie. Krew rzednie. Gardło przeszywa ból – całe moje ciało staje się siedliskiem bólu. Głowę mam zbyt ciężką, a kolana uginają się pode mną."

Drugi tom kontynuacji przygód skomplikowanej miłości na nowo wprowadził mnie do świata pełnego emocji, które otaczały mnie z każdej możliwej strony. I za nic nie chciałam, żeby ta historia dobiegła końca. Lekki, swobodny i przy tym bardzo barwny styl autorki poprowadził przez powieść naprawdę bardzo emocjonalną w swojej zwykłej formie. W tej książce wszystko jest możliwe - smutek i szczęście, łzy i śmiech. Razem z bohaterami przeżywałam ich wzloty i upadki, na nowo kibicowałam im w momentach zwątpienia oraz wstrzymywałam dech, kiedy wszystko szło po ich myśli.

Ta książka po prostu zakrada się do umysłu czytelnika i sprawia, że historia płynie w jego żyłach. "Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?" to emocjonalna i niezwykle intensywna powieść z fascynującą historią. Wciągająca i hipnotyzująca. Dla mnie to kontynuacja na najwyższym poziomie. Właśnie takich książek mi potrzeba - gorąco polecam!

Seria Dimily:
Czy wspomniałam, że Cię kocham? | Czy wspomniałem, że Cię potrzebuję? 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.

sobota, 5 marca 2016

"Rebelianci" Kristen Simmons

"Rebelianci" Kristen Simmons, Tyt. oryg. Breaking Point, Wyd. Dolnośląskie, Str. 320

Są książki, od który nie można się oderwać. Bywają też lektury, które nie do końca przekonują nas do swojej treści. A czy istnieje takie połączenie, w którym mimo pozornego niedopracowania fabuła hipnotyzuje i przyciąga? Odpowiedź brzmi: tak. Taka jest seria Simmons - niby niepozorna, niby nieciekawa, ale przepadłam w pierwszym tomie bez reszty i wręcz nie mogłam się doczekać kontynuacji.

"Dojdziesz do tego, co jest najważniejsze. I coś z tym zrobisz."

Nie ma na świecie lepszego gatunku niż dystopia/antyutopia. W tych książkach mogę zaczytywać się każdego dnia i wciąż mi mało. Nigdy nie mogę się zdecydować czy lepszy jest fakt odkrywania nowych serii, czy zapoznawanie się z dalszymi losami bohaterów w lekturach, których początkowe tomy już za mną. Tak właśnie odkryłam serię Simmons, która niepozornym wyglądem może nie przyciągała mnie do siebie tak jak pozostałe lektury, ale przy zapoznaniu się z treścią książki uznałam, że trafiłam idealnie. Jedynym minusem pierwszego tomu była dla mnie główna bohaterka, która nie do końca wykazała się talentem logicznego myślenia, ale nadrabiała to wszystko odwagą. Kreacja Ember rozwinęła się, weszła na wyższy poziom i kiedy dziewczyna podejmuje decyzję walki o miejsce w świecie jej postać nabiera znaczenia, ale dalej w tle pojawia się jej nie do końca zrozumiały charakter.

Drugi tom przygód Ember i Chase'a to przeplatanie szybkiej akcji i rozterek miłosnych bohaterów. Nie ukrywam, że wątek miłosny wysuwa się na prowadzenie i przegania dystopijny świat na drugi plan, ale wybaczam - w takim przypadku nie mam nic przeciwko. Chase'a polubiłam z miejsca, to bohater silny, zdystansowany i przepełniony masą sprzecznych emocji. Na swoim koncie ma przewinienia o których chciałby zapomnieć a przeszłość przypomina o sobie na każdym kroku i mimo to potrafi pokazać jak wielką wagę ma dla niego miłość, i jak dziewczyna, która chociaż nieroztropna i lekkomyślna z dnia na dzień staje się całym jego światem.

Świat przedstawiony tej historii nie jest tak wyraźny jak w innych powieściach z tego gatunku, bo tutaj przede wszystkim króluje miłość - piękna i elektryzująca, choć nie pozbawiona wad. Ale gdy w międzyczasie rozterek głównych bohaterów mogłam zaobserwować walkę rebeliantów o zdobycie praw, które utracili miałam wrażenie, że jestem z bohaterami dokładnie tam, gdzie oni. Choć subtelnie - autorka nie zapomniała, że w takich historiach liczą się szczegóły. Pamiętajcie jednak, że to ciekawa i wciągająca, ale i prosta historia. Nie oczekujcie po niej wiele a na pewno się nie zawiedziecie. Owszem, gdzieś w tle wyczuwalne są schematy podobnych historii, przyłączenie się do rebeliantów i zmiana indywidualizmu na walkę w grupie. Ale jeśli coś jest dobre, to nawet w powtórce potrafi przyciągnąć uwagę. 

"Nie jestem już tylko cieniem. Nie jestem wspomnieniem."

"Rebelianci" skradli moją uwagę na kilka dobrych godzin podobnie jak pierwszy tom serii. W książce widać dobrą rękę autorki - psycholog, która zna się na ludziach i potrafi wiarygodnie przedstawić wszystko to co niezbędne do polubienia i zrozumienia bohaterów. Może nie jestem w tym przypadku do końca obiektywna, ale historia tak bardzo przypadła mi do gustu, że będę jej bronić i gorąco polecać - każdemu.

Seria Paragraf 5:
Paragraf 5 | Rebelianci

Za możliwość przeczytania dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.