sobota, 31 sierpnia 2019

"Imperium ciszy" Christopher Ruocchio

"Imperium ciszy" Christopher Ruocchio, Tyt. oryg. Empire of Silence, Wyd. Rebis, Str. 724

Galaktyczny rozmach i genialna wizja bohatera-tyrana w kosmosie - pierwszy tom nowej serii science fiction "Pożeracz Słońc".

Dla ludzkości był bohaterem. Dla nich był diabłem. Zatracił się w ocenach zapominając kim jest tak naprawdę. Bohaterem-tyranem w kosmosie.

Znacie ten stna, kiedy patrzycie na jakąś książkę i po prostu wiecie, że musicie ją przeczytać? U mnie nie jest to zjawisko częste, więc kiedy się pojawia - zawsze się poddaje. Tak było z "Imperium ciszy" lekturą, która bardzo odbiega od książek które zazwyczaj czytam a jednak coś podpowiadało mi, że nie będę żałować wyboru. Sięgnęłam więc po pierwszym tom serii Christophera Ruocchio i mogę napisać tylko jedno - nie mogę doczekać się kontynuacji.

Klasyczna literatura science fiction rozbudowana dzięki widocznej sporej wyobraźni autora zabrała mnie w fascynującą podróż przez światy, których nigdy wcześniej nie poznałam. W rękach Ruocchio przestrzeń kosmiczna nabrała nowych, pełnowymiarowych kształtów, pojawiły się nieodkryte planety z w pełni wykreowanymi ich konstrukcjami. Autor nie zapomniał o niczym: stworzył nowe kultury, języki, religie oraz politykę a wszystko po to, by odrębne formy życia zachwycały swoją osobowością i zachęcały, by choć na chwilę spędzić czas w ich towarzystwie. Nie martwcie się - nie zgubicie się w tym wszystkim, ponieważ z pomocą przychodzi słowniczek zamieszczony na końcu historii.

To ambitna, bardzo dobrze napisana historia otrzymująca cechy swojego gatunku, którą chociaż czyta się wolniej niż powieści obyczajowe to ani jedna minuta nie została przeze mnie zmarnowana, gdy poświęcałam ją właśnie tej książce. Bawiłam się lepiej niż dobrze zagłębiając tajniki nowych gatunków oraz śledząc poczynania głównego bohatera, którego ścieżka rozwoju wcale nie była taka prosta. Hadrian płynnie i bardzo opisowo snuje swoją historię niczym wspomnienia, które wciąż są z nim obecne i zaskakuje doświadczeniami z którymi przyszło mu się mierzyć. Uciekał przed ojcem, znalazł się w złym miejscu, zdany na własne siły, był zmuszony walczyć na arenie jako gladiator. Nie spodziewał się, że przyjdzie mu walczyć w nadchodzącej wojnie.

Hadrian to niejednoznaczny bohater. Naiwny, zapatrzony w znane od dzieciństwa wartości nie potrafi sięgać po doświadczenia, które ma na wyciągnięcie ręki. Wydaje się przepełniony wadami a jednak przyciąga do siebie czytelnika niczym magnes. Byłam zachwycona mogąc zajrzeć w głąb jego umysłu i zrozumieć podejmowane decyzje, chociaż nie często je popierałam. I chociaż popełniał wiele błędów potrafił dostosować się do nowych sytuacji, w których się znajdował i właśnie dzięki temu zyskał moją szczerą sympatię.

"Imperium ciszy" to książka, która wymaga czasu. Angażuje czytelnika na całego, ale i nie wypuszcza go ze swoich objęć zbyt szybko. Czystą przyjemnością wydaje się przerzucanie kolejnych stron oraz poznawanie kolejnych doświadczeń głównego bohatera. To świetny przykład na to, że nie wolno uprzedzać się do gatunków czy do danej lektury nim nie zacznie się jej przydać. W przeciwnym wypadku może przejść nam koło nosa naprawdę dobra historia.

"Dopóki nie zajdzie słońce" Ewa Pirce

"Dopóki nie zajdzie słońce" Ewa Pirce, Wyd. Niezwykłe, Str. 434

"Klęczałem na mokrej, zimnej ziemi, czując ból i wstyd. Dziewczynki stały za mną, dygotały z zimna i smutku. Z nieba siąpił deszcz, odbijając się od lakierowanego drewna ciemnobrązowych trumien. Tonąłem w oceanie wyrzutów sumienia."

Śmiał się śmierci prosto w twarz, ryzykował i nie bał się niebezpieczeństwa. Do czasu, gdy zrozumiał co może nieodwołalnie stracić.

Chociaż książki Ewy Pirce odkryłam niedawno - bardzo szybko odnalazłam w nich siebie. To autorka, która doskonal odnalazła się w romansie obyczajowym nawiązując tylko do całej lawiny przeróżnych emocji, ale i ważnych, ponadczasowych tematów. Dzięki temu jej książki nie przemijają a pozostają w głowie na długo po skończonej lekturze. Nie inaczej było z "Dopóki nie zajdzie słońce" czyli niezwykle przejmującej powieści od której nie mogłam się oderwać.

To historia Samuela Remseya, mężczyzny którego życie zmieniło się nieodwracalnie. Jedna misja zrujnowała go ostatecznie, nie pozwoliła mu iść do przodu a przeszłość nieustannie ciągnęła w dół. Zatracił się we własnych demonach, pozwolił by alkohol i narkotyki przysłoniły mu świat. Zapomniał rodzinie a przecież to ona powinna być dla niego najważniejsza. Nie spodziewał się, że pewnego dnia spotka na swojej drodze dziewczynę, która odmieni wszystko. Tylko czy ona nauczy go kochać, jeśli sama nie wierzy w miłość?

Autorka kreuje fascynujących bohaterów. To nie pierwszy raz, kiedy od pierwszej strony przepadam w osach postaci, czuję się przepełniona ich emocjami a ich losy nie pozostają mi obojętne choćby na minutę. Samuel to silny mężczyzna, który w życiu przeszedł zdecydowanie zbyt wiele, więc narracja z jego strony bywała ciężka emocjonalnie. Jednak Jessica opowiadając swoją historie równoważyła jego tragedię i przeganiała burzowe chmury wprowadzając radość oraz poczucie, że nie wszystko jest przesądzone. Pasowali do siebie idealnie, wzajemnie się uzupełniając i dzięki doskonale przedstawionym profilom psychologicznym ujawniali swoje dobre i złe strony, by czytelnik mógł zrozumieć, że są ludźmi takimi samymi jak my a ich historia mogła mieć miejsce gdzieś w prawdziwym świecie.

Największym atutem tej powieści jest jej realność. Pirce skupia się na na detalach, dopracowuje wszystko co ma znaczenie a dzięki temu opowieść żyje na naszych oczach. Nie odnalazłam choćby jednego momentu przekłamania czy naciągania fikcji, za to z zapartym tchem śledziłam wydarzenia wierząc w każde przedstawione słowo. Miałam poczucie, że jestem niemym bohaterem powieści, że zostałam zaproszona w sam wir wydarzeń i wszelkie emocje uderzały we mnie ze zdwojoną siłą. A było ich pełno: od smutku i potężnych łez wzruszenia, które spotykały mnie podczas całej lektury kilkukrotnie po radosne momenty śmiania się w głos, gdy do głosu dopuszczano zadziorne dialogi bohaterów. Całość okazała się świetnie zrównoważona i w pełni przemyślana tworzą przejmującą oraz przepiękną historię przy której czas nie miał znaczenia.

"Dopóki nie zajdzie słońce" to powieść o wojnie, odkupieniu oraz poszukiwaniu siebie. Nawiązuje do miłości chociaż nie zapomina, że w życiu liczy się coś więcej. To jedna z tych książek przy których warto się zatrzymać i porozmyślać - nie tylko nad losami głównych bohaterów, ale o życiu. Tak ogólnie. Ewa Pirce po raz kolejny stworzyła cudowną opowieść pełną emocji udowadniając, że każdy zasługuje na drugą szansę.

Przedpremierowo: "Kusząca pomyłka" Vi Keeland

"Kusząca pomyłka" Vi Keeland, Tyt. oryg. Beautiful Mistake, Wyd. Kobiece, Str. 376
PREMIERA: 18 września 2019r.

"Połączenie między nami było tam od naszego pierwszego spotkania - iskra, którą moglibyśmy spróbować zgasić lub wydmuchać, aby ogarnąć płomień."

Pierwsze wrażenie może być mylące. I to bardzo. Przekonała się o tym główna bohaterka, która chciała tylko wesprzeć swoją przyjaciółkę. Okazało się jednak, że nie zawsze warto angażować się w cudze problemy.

Vi Keeland powraca a wraz z nią kolejna erotyczna przygoda idealnie wpasowująca się w kobiecą literaturę. W smacznym i zrównoważonym stylu autorka zabiera nas w sam środek rozgrywek między bohaterami, pokazuje kto i gdzie powinien zająć miejsce zapominając, że przecież jej postacie zawsze są niepokorne i mają swoje zdanie. Będzie zatem namiętnie, gorąco i zabawnie, czyli tak jak lubię najbardziej.

Rachel i Caine to dwa różne światy. Ona nie widzi w nim nic uroczego. On uwielbia polować. Niby bożyszcze seksu a jednak zajęte co trafnie zauważa Rachel podczas ich pierwszego (jakże nieudanego) spotkania w barze. Stanęła w obronie swojej przyjaciółki, którą podstępny Caine rozkochał w sobie i oszukał, zapominając dodać, że jest żonaty. Wykrzyczała na cały głos, przy światkach i zainteresowanych co o nim myśli, bynajmniej nie jak dama. A później zauważyła coś co zbiło ją z tropu. Caine to nie ten facet, to nie on był tym któremu powinna nawrzucać. W takim razie pozostaje jedno pytanie: co teraz?

Zabawa w towarzystwie tej dwójki jest przednia. Główna bohaterka to zdecydowany żywioł ognia, energiczna, pyskata, uwielbiająca sarkazm i nie bojąca się wyzwań a jednak spokojna i zdystansowana kiedy sytuacja tego wymaga. Z miejsca ją polubiłam trzymając jej stronę, chociaż urok Caina nie pozostawał mi obojętny. I choć mieli się więcej nie spotkać po tragicznym występie w barze, okazało się, że on jest jej profesorem a ona jego asystentką. Wspólna praca po wcześniejszych przeżyciach nie zapowiadała się najlepiej, ale Vi Keeland zawsze wie jak podsycić atmosferę, by ogień zawsze parzył.

Lekkość i poczucie humoru, sarkazm, cięte riposty, dialogi przy których uśmiech sam wkrada się na usta. Bohaterowie, którym warto poświęcić całą swoją uwagę. Płomienny romans, który nie zapowiadał aż takich emocji. To tylko jedne z wielu pozytywnych cech tej powieści, która pozwala na monet zapomnieć o ponurej rzeczywistości i zatracić się w miłosnych uniesieniach. Nie jest to może historia odkrywcza, bazuje na pewnych schematach i ma charakter typowego erotyku, ale to nie zmienia sprawy, że całość wypada lepiej niż dobrze na tle pozostałych książek tego gatunku.

Podsumowując - drogie panie, czytajcie! "Kusząca pomyłka" to książka słodka i urocza, chociaż miejscami także łobuzerska. Bardzo przyjemnie jest spędzić czas w gronie dwójki bohaterów, oglądać ich przepychanki i zastanawiać się w którą stronę podążą. Dużo jest przy tym dobrej zabawy i jeszcze więcej gwarantowanych emocji. Cieszę się, że dałam się po raz kolejny namówić na książkę spod pióra Vi Keeland i wiem na pewno, że to nie jest moje ostatnie spotkanie z tą autorką.

piątek, 30 sierpnia 2019

"Wkręceni" Steve Cavanagh

"Wkręceni" Steve Cavanagh, Tyt. oryg. Twisted, Wyd. Albatros, Str. 416

"Zanim przeczytasz tę książkę, musisz wiedzieć trzy rzeczy:

Po pierwsze, szuka mnie policja, żeby oskarżyć o morderstwo.
Po drugie, nikt nie wie, kim jestem. Ani jak to zrobiłem.
Po trzecie, jeśli odkryjesz moją tożsamość, będziesz następną ofiarą."

Nie powinieneś czytać tej książki, jeśli boisz się odkryć prawdę. Nie powinieneś zagłębiać się w śledztwo, jeśli nie masz odwagi dowiedzieć się kim jest morderca.

Steve Cavanagh to ceniony pisarz kryminałów, który dziś wychodzi do czytelnika z zupełnie nową, adekwatną do tytułu - zakręconą propozycją. To książka na którą czekało wielu fanów gatunku, porządnie napisana, zaskakująca, wstrząsająca i tak mocno wykorzystująca motyw psychologiczny, że do samego końca nie jest pewne kto jest kim i co tak naprawdę się wydarzyło. A podczas całej lektury dzieje się naprawdę wiele, możecie mi wierzyć.

Nie mogę nawiązać zbyt wiele do fabuły, ponieważ największą przyjemnością jest odkrywanie jej tajników. To jedna z tych historii w których im mniej wiemy tym lepiej się bawimy. Odkrywanie kolejnych faktów, podążanie za dowodami i typowanie potencjalnego sprawcy to podstawowy motyw w fabule, gdzie morderca otwarcie drwi sobie z przeciwnika. Kim jest zatem JT LeBeau? Cenionym pisarzem, którego tożsamości nie zna nawet jego wydawca. Wielu próbowało go odkryć, ale nikomu się nie udało. Sławę zdobył dzięki potężnym zwrotom akcji w swoich powieściach oraz tajemnicy, która go otaczała. Pewna kobieta uważała, że to jej mąż kryje się pod pseudonimem. W końcu ukrywał przed nią tyle tajemnic. Tylko czy prawda jest aż tak prosta?

Co to za historia! Co to za fabuła! Pomysł, wykonanie, zwroty w akcji, tempo, bohaterowie - można wymieniać w nieskończoność wielkie zalety tej powieści. Autor przyłożył się jak nikt do swojej najnowszej powieści i tchnął ducha oryginalności w gatunek, który ostatnio tak chętnie wybierają czytelnicy. Fani Cavanagh zapewne wiedzą, że pisze on serię z Eddiem Flynnem jako głównym bohaterem łączącym wydarzenia, ale chociaż pojawia się on także na moment i w tej powieści - jest to zdecydowanie pojedynczy, odrębny tom, który nie ma żadnego nawiązania do wcześniejszych książek tego autora.

Wkraczając do świata JT LeBeau wszystko jest możliwe. Pojawia się szok oraz niedowierzanie doprawione niesamowitym klimatem. Nie można przestać się zachwycać, nie można także powstrzymać się przed typowaniem potencjalnego sprawcy. Jednak tak w całej fabule jest tak dużo zakrętów i niedomówień, że każdy trop wymyka nam się z rąk już po minucie. To za sprawą licznych narratorów, którzy mieszają nam w głowach, początkowo spowolnionej akcji, która z każdą kolejną minutą rozpędza się do niemożliwej prędkości. Każdy element w tej książce ma swoje miejsce, wszystko ma znaczenie, dlatego miejcie oczy otwarte i nie pozwólcie się zwieść!

To spotęgowana forma zabawy po nitce do kłębka, zaskakujący rollercoaster zdarzeń i postaci. "Wkręceni" jako powieść kryminalna wprowadza nowy odłam gatunku i pobudza szare komórki do intensywniejszego myślenia. Czas spędzony przy tej książce to niesamowita, niezapomniana, pełna wrażeń zabawa, która zadowoli każdego - nie tylko fana gatunku. To pierwsza tak zaskakująca i pomysłowa książka z jaką się spotkałam, a przecież mam za sobą wiele kryminałów. Wstrzymajcie więc oddech... rozpoczyna się rozgrywka, której szybko nie zapomnicie.

czwartek, 29 sierpnia 2019

"Weź głęboki wdech" Kasia Bulicz-Kasprzak

"Weź głęboki wdech" Kasia Bulicz-Kasprzak, Wyd. Edipresse, Str. 328

"Mama Kaczka z baśni Andersena zalecała swoim dzieciom patrzenie na zielone, bo to dobre dla oczu. Zieleń koi nie tylko oczy, ale i duszę. A to było coś, czego bardzo potrzebowałam."

Natura kontra człowieka, życie z kimś kontra osamotnienie. Czy główna bohaterka odnajdzie siłę, by stawić czoła światu, który ją przeraża? 

Bardzo lubię powieści Kasi Bulicz-Kasprzak. Zaczęło się od najbardziej pogodnej książki jaką w życiu czytałam, czyli "Nalewka zapomnienia" a później już przeczytałam wszystko co tylko wyszło spod jej pióra. Za każdym razem potrafię odnaleźć się w fabule dzięki wiarygodnym opisom, wspaniałym miejscom i ludziom, czyli mogę zdecydowanie zapewnić Was, że kreacja bohaterów - nie ważne czy są to ci poboczni, główni czy drugoplanowi - zawsze jest na najwyższym poziomie. Nie inaczej było przy powieści "Weź głęboki wdech", w której autorka po raz kolejny udowodniła na co ją stać.

Michalina to postać, która prowadzi nas przez całą fabułę. Na niej skupiamy się od samego początku a warto przyjrzeć się jej dokładnie, ponieważ ma swoje mocne i słabe strony jak każdy wiarygodny człowieka. Jest sympatyczna i łatwo ją polubić, jednak zdecydowanie woli samotność wśród roślin niż kontakt z innymi ludźmi. Typ samotnika, który nie szuka wrażeń, docenia to co ma i powoli pnie się po szczeblach kariery w Instytucie Botaniki, w którym pracuje. Pewnego dnia poznaje Filipa, nowego pracownika i postanawia zaryzykować. Zdaje sobie sprawę, że ta znajomość ma szansę przerodzić się w coś więcej. Tylko wtedy ginie przełożony Michaliny, profesor Potoczkiewicz i akcja zupełnie zmienia bieg.

Trochę romansu, trochę powieści obyczajowej oraz szczypta kryminalnej zagrywki i mamy przepis na bardzo wciągającą historię. Opisowym choć lekkim i przyjemnym językiem autorka prowadzi nas przez ludzką psychikę, pozwala przypatrzeć się z bliska każdej z postaci i ocenić samodzielnie kto jest ofiarą a kto przestępcą. Sprawy jednak nie ułatwiają liczne zakręty w historii i zwroty akcji, które podsycają gęstą atmosferę dzięki czemu całość wypada naprawdę pomysłowo i aż trudno oderwać się od rozgrywanych wydarzeń.

Warto spojrzeć na życie Michaliny z dystansu, ponieważ autorka nie ułatwiła jej startu. Dziewczyna okazałą się stronić od ludzi nie bez powodu. W domu mama od zawsze zamiast oparcia była jej całkowitym przeciwieństwem a siostra udowadniała tylko jak skrajnie bohaterka różni się od swojej rodziny. I chociaż wszystko wskazywałby na to, że aktualne wydarzenia przytłoczą ją ostatecznie - dzieje się inaczej. Michalina na naszych oczach nabiera kształtów i z nieśmiałej dziewczyny dynamicznie zmienia się w bohaterkę, która rozwiązuje bądź co bądź niebezpieczną zagadkę.

"Weź głęboki wdech" to dużo emocji, życiowych spraw oraz wydarzeń przy których czas ucieka trochę zbyt szybko. Strach równoważy subtelne poczucie humoru a zawiść ludzką - dobre serce Michaliny. Miło zatem jest spędzi czas w towarzystwie tej bohaterki a Kasia Bulicz-Kasprzak po raz kolejny udowadnia jak dobrze czuje się w powieściach obyczajowych. Pozostaje więc ostatnie pytanie - gdzie podziewa się morderca?

"Więcej niż on" Jay McLean

"Więcej niż on" Jay McLean, Tyt. oryg. More than him, Wyd. Kobiece, Str. 352

"Wziąłeś moje koszmary i zamieniłeś je w sny."

Trudna miłość, nie łatwe doświadczenia, emocje nie pozwalające spokojnie żyć. Czy dwójka zagubionych bohaterów znajdzie w końcu wspólne porozumienie?

Romantyczna seria w stylu New Adult to propozycja od Jay McLean, która w ostatnim czasie bardzo mnie urzekła. Trzeci już tom, czyli "Więcej niż on" to nawiązanie do drugiej części, czyli losów Amandy i Logana. Wiele dramatów, życiowych wyborów i źle podjętych decyzji zaważyło na ich związku wywołując w sercu czytelnika wielką emocjonalną burzę. Trudno nie zbliżyć się do tej historii mając duszę romantyczki, bo kto jak kto, ale Jay McLean potrafi oczarować słowem.

Aby w pełni zrozumieć losy Amandy i Logana należy cofnąć się do drugiego tomu, czyli "Więcej niż ona". To dwie ściśle ze sobą połączone książki, które tworzą kompletną całość. To co wydarzyło się wcześniej zaważyło na aktualnych wydarzeniach oraz konsekwencjach z którymi przyjdzie aktualnie zmierzyć się bohaterom. Logan wyjechał, próbując uporać się z tym, co się wydarzyło. Terapeuta polecił mu spisywać wszystkie targające nim emocje, by uchronić go przed zbliżającą się tragedią. On jednak wciąż nie może przeboleć, że naraził Amandę na całą tą tragedię.

Nie jest łatwo przyjąć na siebie ogrom tragedii z jaką przyszło zmierzyć się głównym bohaterom. To bardzo dobrze wykreowane postacie, wiarygodne i świadome każdego swojego ruchu, które bardzo szybko łapią kontakt z czytelnikiem. Osobiście bliżej było mi do Amandy, której kibicowałam z całych sił i której naprawdę trudno było otrząsnąć się z całej tej sytuacji. Najpierw płakała, próbowała zrozumieć dlaczego Logan postąpił tak a nie inaczej, ale później z pomocą rodziny i przyjaciół stanęła na nogi. Tak otwiera się kolejny wykreowany przez autorkę motyw: wspaniałe oddanie bliskości i zrozumienia ze strony najważniejszych osób wzrusza i motywuje do działania.

Jay McLean potrafi pisać z serca. Jej piękne historie to przede wszystkim dobry styl i piękny język, które odwołują się do całej masy przeróżnych emocji. Trudno oderwać się od lektury, trudno nie zaprzyjaźnić się z głównymi bohaterami i nie zastanawiać się nad tym jaki kolejny krok wykona Amanda, gdy ponownie spotka na swojej drodze Logana. "Więcej niż on" to kolejne udane spotkanie w romantycznym stylu z odwołaniem do wielu życiowych problemów.

Dużo się dzieje, dużo zachwyca i chociaż pojawiają się znane schematy - nie liczy się tu nic poza dobrą historią. Prosty język ustępuje miejsca wielkim tragediom i wzruszeniom chwytającym za serce. Akcja dynamicznie porusza się do przodu, fabuła nie zwalnia tempa a całość wypada wzorowo na tle innych powieści w tym gatunku.

środa, 28 sierpnia 2019

"Kara" Melissa Darwood

"Kara" Melissa Darwood, Wyd. Niezwykłe, Str. 280

"Najchętniej dałbym jej teraz klapsa za to, że tak na mnie działa. Ale to dobrze. To znaczy, że wracam do formy. Uśmiecham się do siebie. Nic i nikt mnie nie pokona."

Wielkie namiętności, nieplanowane uniesienia i los, który wszystko komplikuje. Czy przygody głównych bohaterów ponownie będą naznaczone mnóstwem emocji?

Melissa Darwood od dawna zajmuje uwagę czytelników, którym romans nie jest obojętny. Zaskakuje, kreuje ciekawych bohaterów i bazuje na różnych obliczach miłości. Autorka nie lubi monotonni, ucieka od tematów, które już wcześniej podejmowała w innych swoich książkach, więc warto bliżej przyjrzeć się jej twórczości. Osobiście mam za sobą kilka jej książek i miło wspominam "Luonto" chociaż seria Gordian również wydaje się ciekawa.

"Kara" to drugi tom serii, której fabuła łączy się ze sobą w ściśle określony sposób. Należy więc zachować ciąg chronologiczny i w pierwszej kolejności przeczytać tom startowy. Chodzi o związek dwójki bohaterów, o ich burzliwe losy oraz wydarzenia, które wydają się wynikać jedne z drugich. To lekka historia romantyczna, swobodnie poprowadzona, nawiązująca do emocji oraz przepełniona scenami erotycznymi - w końcu to w tym gatunku autorka postanowiła osadzić akcję swojej najnowsze serii. Czasami balansuje na krawędzi, sceny łóżkowe przypawają o zawrót głowy, a kiedy indziej są bardziej urocze i słodkie, jakby bohaterowie nie mogli ostatecznie zdecydować się na to co wolą.

Fabuła już od pierwszej strony wkracza w sam środek wydarzeń, które po dramatycznym i zaskakującym finale poprzedniej części zostawiły w głowie czytelnika mnóstwo pytań bez odpowiedzi. Chodzi o błędy, te popełnione i niewyjaśnione, których bohaterowie nie do końca rozumieją. Przyszło im się zmierzyć zatem z konsekwencjami, z trudnymi decyzjami oraz odbudową tego co wydawało się już prawie stracone. Nie mogę zdradzić zbyt wiele z fabuły jeśli chcecie obejść się bez spojlerów, więc po prostu zdecydujcie się na kontynuację, jeśli pierwsza część wzbudziła Wasz apetyt na więcej. Nie pożałujecie, ponieważ sądzę, że w drugiej części nie tylko dzieje się więcej, ale i wydarzenia są jakby ciekawsze.

Prosty język, lekka kreacja bohaterów oraz wiele scen przyprawiających o skrajne emocje to historia przy której śmiało można spędzić leniwe popołudnie. Gordian i Kira to para, która na pierwszy rzut oka nie wydaje się dobrana, ciągle pakują się w spektakularne dramaty i sami do końca nie wiedzą czego chcą. Budzą wątpliwość czy los powinien im sprzyjać, czy warto trzymać za nich kciuki, jednocześnie sprawiając, że czytelnik nie wyobraża sobie nikogo innego u ich boku.

Krótka, treściwa i ciekawie napisana kontynuacja to dużo nowych wątków, niepewności oraz różnych emocji. Zatrzymując się przy "Karze" do samego końca nie wiemy jak ostatecznie potoczą się losy głównych bohaterów. Sekrety, niedomówienia oraz nowe postacie, które otrzymają konkretną rolę w tej powieści wprowadzą potrzebne zamieszanie, by lektura nie nudziła a dostarczała potrzebnej rozrywki.

"Za głosem serca" Joanne MacGregor

"Za głosem serca" Joanne MacGregor, Tyt. oryg. Hushed, Wyd. Kobiece, Str. 336

"Łatwo jest iść jeśli wiadomo dokąd się zmierza."

Współczesna baśń, miłość jak z historii dla małych dziewczynek. Czy jest szansa, by zaistniała w prawdziwym życiu?

Pamiętacie uroczą historię z "Jej wysokość P.", czyli słodką powieść dla młodzieży z ładnie nakreślonym wątkiem romantycznym? Dziś autorka powraca z nową powieścią, która zaskakuje wykorzystanym motywem bajkowym. Nigdy nie byłam fanką Małej Syrenki, ale w takiej wersji zdecydowanie zyskuje w moich oczach. To przeniesienie disneyowskiej historii w sam środek rzeczywistości, która nas otacza udowadniając, że życie może mieć uroki prawdziwej baśni.

Osiemnastoletnia Romy Morgan, główna bohaterka, nie zdawała sobie sprawy, że już niebawem jej życie diametralnie się zmieni. Pewnego dnia ratuje życie hollywoodzkiemu gwiazdorowi Loganowi Rushowi a on w podzięce zatrudnia ją jako prywatną asystentkę. Tak Romy wkracza w sam środek planu filmowego, spełniając swoje wielkie marzenie. Niestety, już niebawem odkryje prawdę o tym środowisku, odkryje jego tajemnie i wszechobecne intrygi.

Zagubiona dziewczyna i książę z bajki, który nieoczekiwanie staje na jej drodze to idealny wstęp do wielkiej miłości. I faktycznie, autorka prowadzi nas prostu w ramiona wątku romantycznego, przekonując nas wiarygodnie, że pomiędzy Romy a Loganem pojawia się prawdziwe uczucie. Ona jest przesympatyczna, urocza i czasami trochę naiwna. On zdecydowanie zbyt pewny siebie, zapatrzony w złudny świat, który go otacza. Ale razem stanowią kompletną całość, połączenie o którym chce się czytać. Do czasu, gdy wychodzi na jaw wielki sekret mężczyzny, który MacGregor skrzętnie ukrywała przed czytelnikiem.

Dobrze wykreowani bohaterowie to jedno, ładne połączenie podjętych wątków - drugie. Z jednej strony mamy rodzące się uczucie, z drugiej inne istotne dla prawdziwego świata kwestie. Romy, aktywnie zaangażowana w obronę środowiska, swoją postawą przypomina nam o połowie morskim i bezwzględności ludzi. I chociaż nie był to szczególnie ważny motyw w całej fabule to idealnie połączył fakty udowadniając, że życie to życie: chociaż są w nim elementy baśniowe, to by wywalczyć szczęśliwe zakończenie trzeba się porządnie napracować.

"Za głosem serca" to kolejna ciekawa propozycja od Joanne MacGregor. Autorka nie zapomina, by do prostej historii wpleść istotne motywy zbliżając czytelnika do fabuły. Bohaterowie są przesympatyczni, akcja swobodnie porusza się do przodu a sama miłosna historia - mimo przeciwności - potrafi poruszyć. Oto książka idealna na leniwe popołudnie, do poczytania w czasie wolnym i zrelaksowania się przy losach bohaterów. A jeśli wątek ochrony środowiska nie jest Wam obcy: wyciągniecie z tego wszystkiego jeszcze dodatkową lekcję.

wtorek, 27 sierpnia 2019

"Tylko dla dorosłych" Nina Majewska-Brown

"Tylko dla dorosłych" Nina Majewska-Brown, Wyd. Burda Książki, Str. 320

Miłość, namiętność i gorsety – ta historia przyprawi cię o szybsze bicie serca. I nie tylko!

Często słyszy się przestrogę: uważaj o czym marzysz. Marzenia bowiem spełniają się po swojemu. Czy jesteśmy więc gotowi na wszystko co się z tym wiąże?

Wiele dobrego słyszałam o twórczości Niny Majewskiej-Brown, ale wcześniej nie miałam okazji bliżej przyjrzeć się jej książkom. Jednak "Tylko dla dorosłych" zaciekawiła mnie podjętym tematem. Kto bowiem nie chciałby przenieść się do przeszłości i spróbować żyć w czasach, które już nie powrócą? Wyzwanie jest tak samo ciekawe jak dobrze przedstawione przez autorkę, dzięki czemu jej książka to zbiór zabawnych sytuacji, romantycznych chwil oraz życiowych refleksji.

Wszystko wydawało się bardzo typowe. Życie Klary nie przypominało bajki, ale nie był też złe. Wspaniałe przyjaciółki, stabilna praca, zbliżające się okrągłe urodziny i matka, która wciąż próbowała ją swatać. Wszystko zmieniło się z dniem wyjazdu do SPA i urodzinowym prezentem. Lekcja tańca na rurze zmieniła się bowiem w wielką lekcję... życia, gdy Klara obudziła się w 1881 roku po upadku. Wówczas jej nowe życie okazało się bardzo zbliżone do tego, które wiodła w rzeczywistości. Tylko jest jakby trochę lepiej traktowana, ma mniej kompleksów i zdecydowanie więcej adoratorów.

Pomysł króluje w tej powieści i zdecydowanie przemawia na jej korzyść. Zwykła rzeczywistość głównej bohaterki ustępuje miejsca szaleństwom podczas urodzinowego wypadu aż w końcu prowadzi do skoku w czasie. Pojawiają się więc nowe tradycje, nieznane zasady, inne wartości moralne oraz gorsety, które przywołują Klarę do porządku i nie pozwalają zbyt długo zastanawiać się co dzieje się dookoła niej. Autorka w ciekawy sposób uchwyciła zmianę Klary na jej korzyść - otworzyła się, stała odważniejsza, nie zważała na trudy nowej sytuacji wykorzystując przede wszystkim jej korzyści. Okazała się zupełnie inna niż ta kobieta poznana na początku - lepsza, waleczniejsza, taka z której warto czerpać przykład.

Jednak to nie tylko powieść o metamorfozie, ale i o miłości. Nie łatwiej, spotykającej na swojej drodze wielkie przeciwności, ale dodającej energii. Klara bowiem odżywa w nowej rzeczywistości, dawne czasy zdecydowanie jej służą i pozwalają, by czarujący Konstanty skradł jej serce. Jednak matka zdecydowanie stawia na bogatego wdowca, nie jest przychylnie nastawiona do nowego wybranka swojej córki a skandal wisi w powietrzu. Pojawiają się zatem pytania: czy miłość przetrwa przeciwności? Czy pokona odległość czasową? Mogę Was zapewnić, że rozwiązanie tej historii jest równie ciekawe co wszystkie podjęte w powieści wątki i zaskoczenie w finale na pewno nie okaże się banalne.

"Tylko dla dorosłych" to przyjemna lektura, w której nic nie jest oczywiste. Zabawna, figlarna, miejscami zaskakująca. Jedna z tych powieści obyczajowo-romantycznych, przy której czas nie ma znaczenia a strony przerzucane są odrobinę zbyt szybko. Nie spodziewałam się, że tak dobrze będę bawiła się podczas lektury, ale autorka zapewniła mi tyle atrakcji, że z przyjemnością sięgnę po kolejne jej książki. Jesteście zatem gotowi wkroczyć na nieznane tory i przenieść się wraz z Klarą do romantycznej przeszłości?

"Nowa laleczka" Ker Dukey, K. Webster

"Nowa laleczka" Ker Dukey, K. Webster, Tyt. oryg. Pretty New Doll, Wyd. Niezwykłe, Str. 250

"Biegnij, Laleczko, biegnij, biegnij szybciej. Biegnij prosto w moje otwarte ramiona."

Miłość jeszcze nigdy nie była tak niebezpieczna. Zafascynowany uczuciem drapieżnik ponownie wybrał się na polowanie. Czy uda mu się wygrać z ofiarą?

Ostatnio odkryty duet autorski Ker Dukey oraz K. Webster to fascynujące połączenie dwóch autorek, którym nie straszne są wyzwania ani oryginalność. Stworzyły serię inną niż wszystkie, wciągającą na całego i przemawiającą niemal do każdego: fana mocnych wrażeń, miłośnika romansu oraz poszukiwacza niebanalnych kreacji bohaterów. Dziś autorki powracają z kontynuacją czyli trzecim już tomem w serii Laleczki

Ostatnio odetchnęli z ulgą. Byli pewni, że to co najgorsze już za nimi. Pokonali potwora, otworzyli przed sobą drzwi na świat bez niebezpieczeństw. Jade i Dillon zbudowali sobie nowe życie, pozwolili na moment żyć złudzeniami. Jednak Benny powrócił i okazał się jeszcze mroczniejszy niż do tej pory. Potrzebuje kolejnego morderstwa, by odzyskać pewność siebie. Tylko czy tak potężny mrok jest w stanie owładnąć człowieka i nie rozproszyć się pod naporem emocji? W końcu nawet Benny nie może być obojętny na miłość, która wciąż puka do jego drzwi.

Nie jestem w stanie jednoznaczne określić gatunku w jakim plasuje się ta seria. Romans? Owszem, jest obecny, ale nie jest to ścisły kierunek w którym podąża fabuła. Kryminał? Jest niebezpieczeństwo i bezwzględny przeciwnik, ale czy na pewno? Zatem powieść psychologiczna, bez dwóch zdań, ponieważ wpływa na psychikę czytelnika, wstrząsa, zaskakuje, zmusza do myślenia, chwytania za serce podczas lektury i rozkładania na czynniki pierwsze decyzji oraz myśli bohaterów, by zrozumieć czym kierowali się w danym momencie. I ja taką formę kupuję w pełni, ponieważ faktycznie podczas czytania czułam się bardziej niż zaangażowana w fabułę.

Trzecia część to także zdecydowanie więcej nowych bohaterów. Chociaż stron jest niewiele, ponieważ mniej niż trzysta, to jednak pojawiło się wystarczająco dużo pobocznych oraz drugoplanowych bohaterów, których chętnie poznałam. Autorki po raz kolejny przyłożyły dużą wagę, by każda z postaci otrzymała oryginalny zestaw cech osobowości, by uciekać od schematów oraz ciekawić od początku do końca. Jedni wydają się niezrównoważeni psychicznie, inny logiczni i poukładani, ale wszyscy budują kompletną całość od której trudno się oderwać. 

"Nowa laleczka" to balansowanie na granicy szaleństwa. Dobra kontynuacja niczym nie odbiega od reszty. Jeśli lubicie takie nietypowe projekty i całkowicie pokręcony romans z całą masą niebezpiecznych zagrywek - zaryzykujcie. Ostrzegam! To nie jest książka dla każdego. Musicie uzbroić się w potężną dawkę mocnych nerwów, wziąć głęboki oddech i wskoczyć do tej mrocznej otchłani, w której wszystko jest możliwe. Osobiście nie żałuję swojej decyzji i cieszę się, że moja przygoda z duetem autorek wciąż trwa.

poniedziałek, 26 sierpnia 2019

"Telefon o północy" Tess Gerritsen

"Telefon o północy" Tess Gerritsen, Tyt. oryg. Call After Midnight, Wyd. HarperCollins, Str. 256

"Człowiek bez duszy nie potrzebuje miłości, a jednocześnie może okazać się przydatny."

Czasami to co szczęśliwie zbudowane wydaje się jedynie ułudą. Czy faktycznie szczerość naszego życia zależy od prawdomówności innych?

Kryminał, sensacja, thriller czy powieść obyczajowa - oto zbiór gatunków, na które składa się "Telefon o północy". Tess Gerritsen po raz kolejny zabrała mnie w wir przygody przypominającej samo życie, gdzie potknięcia głównych bohaterów to coś oczywistego a problemy wydają się błahe jedynie na pierwszy rzut oka. Akcja się zagęszcza, atmosfera przesiąka niebezpieczeństwem a bohaterowie uparcie dążą do celu, by uchwycić prawdziwego sprawcę.

Telefon, który wyrwał Sarah z jej snu nie był typowym połączeniem z pracującym do późna mężem. To złe wieści, które wywróciły świat kobiety do góry nogami. Pracownik Departamentu Stanu, Nick O’Hara informuje ją, że Geoffrey zginął w pożarze hotelu w Berlinie. Jak to możliwe? Sarah nie daje się zwieść i uparcie twierdzi, że śmierć jej męża nie jest prawdą. Rozpoczyna prywatne śledztwo do którego wciąga Nicka. Razem odkrywają szereg zaskoczeń, ściągając na siebie prawdziwe niebezpieczeństwo.

Czy Geoffrey naprawdę zginął w pożarze? To podstawowe pytanie przewija się przez niemal całą fabułę, by w finale całkowicie zaskoczyć czytelnika. Nic nie jest tutaj oczywiste, nic nie może być pewne, gdy do głosu zostają dopuszczone polityczne zagrywki i policyjne pominięcia. Gerritsen z pomysłem zakręciła fabułą, stworzyła kilka licznych zaułków i zmusiła swoich bohaterów by przemierzyli Europę w poszukiwaniu prawdy. Dzięki temu akcja nie zwalniała ani na moment a kolejno odkrywane fakty powoli tworzyły całą układankę.

Kryminalny romans to sympatyczna propozycja na leniwe popołudnie. W atmosferze strachu rodzi się uczucie a bohaterowie zbliżają się do siebie i odkrywają, że łączy ich coś więcej poza zwykłym śledztwem. Sarah jest zagubiona, nie wie już w co wierzyć, czuje że ktoś ją oszukuje a kolejne informacje na temat jej męża udowadniają, że tak naprawdę nigdy go nie znała. Próbuje więc zbudować na nowo wszystko to co tak doszczętnie runęło w dół a czytelnik z przyjemnością towarzyszy jej w tej przygodzie.

Książki Tess Gerritsen są bardzo lekkie. Nie oczekujcie po nich wielkich wybuchów czy pędzącej na złamanie karku akcji, ale też nie odbierajcie sobie przyjemności z czytania rezygnując z lektury. To kobiece romanse idealne na leniwe popołudnie a "Telefon o północy" niczym nie odbiega od pozostałych książek autorki. Wydaje się, że samo życie pisze scenariusze dla tej fabuły a sympatia do bohaterów przychodzi sama. Dlatego dla tych, którzy poszukują czegoś niezobowiązującego choć przyjemnego - polecam.

"Grzechy Sevina" Penelope Ward

"Grzechy Sevina" Penelope Ward, Tyt. oryg. Sins of Sevin, Wyd. Editio, Str. 304

W przypadku Sevina religijna rodzina i staranne, pobożne wychowanie nie wystarczyły. Chłopak był grzesznikiem.

Miłość wbrew wszystkiemu, uczucia mimo zakazu. Czy można kochać tego, kogo kochać nigdy się nie powinno? Dlaczego los zawsze otwarcie się z nas śmieje?

Myślę: autorka czująca się jak ryba w wodzie jeśli chodzi o romanse, widzę: Penelope Ward. Tak, ta autorka wie jak poruszyć serca wielu romantyczek, chociaż często ucieka się do podstępnych sztuczek i zamiast słodkich opowieści buduje klimaty rodem z prawdziwego erotyka. Balansuje na krawędzi, ale nie aż tak by można było jej zarzucić niesmak. Wręcz przeciwnie! Doskonale wie co robi i zawsze miło zaskakuje mnie swoją kolejną propozycją.

Oto historia Sevina, chłopaka który urodził się w nie odpowiedniej dla siebie rodzinie. Pobożność w wychowaniu i wszechobecna religia nie pomogły mu pozostać na dobrej drodze. Sypiał z kim spał, nie patrzył na dobre maniery i wyrywał kobiety z ich przekonań, by sypiały z nim pomimo bycia w związku. Nie miał wyrzutów sumienia a przynajmniej nie na tyle, by zmienić swoje życie. Do czasu, gdy poznał swoją kandydatkę na żonę. Urocza i skromna Elle chciała poczekać do ślubu nim straci swój cenny skarb a Sevin wbrew sobie zgodził się jej w tym pomóc. Później natomiast poznał jej siostrę i poznał smak prawdziwej - zakazanej miłości.

Trójkąt miłosny w nowej historii od Penelope Ward? I tak, i nie. Chociaż Elle jest słodka i urocza, kradnie trochę uwagi czytelnika i ma swoje miejsce w historii to chemia pomiędzy Sevinem oraz Evangeline odgrywa kluczową rolę. Ta dwójka nie powinna czuć do siebie niczego poza ewentualną przyjaźnią, ale jak można oprzeć się takiej dziewczynie? Nawet ja ogromnie ją polubiłam, za jej temperament, sposób bycia czy zamiłowanie do motoryzacji. Evangelineod samego początku była prawdziwa, nie udawała kogoś kim nie jest w przeciwieństwie do Sevina, który wciąż szukał swojego miejsca w świecie.  

Zaskoczyło mnie jak wiele emocji kryje się pod tym niepozornym romansem. To nie tylko historia o niespełnionej miłości, ale także o odnajdywaniu siebie, o trudnych decyzjach i walce o ukochanych. Śmiałam się wraz z bohaterami, ale i płakałam nad ich losem - wzruszenia gwarantowane przede wszystkim przez silne emocje i dobry styl autorki. Wszystko jest tutaj niezwykle prawdziwe: zaczynając od bohaterów, poprzez wydarzenia na ich wyborach kończąc. Nie można zatem oderwać się od lektury, która dostarcza mnóstwa wrażeń i jedyne co pozostaje to trzymać kciuki za to, by ktokolwiek odnalazł szczęście w całym tym wielkim dramacie.

"Grzechy Sevina" to bardzo zaskakująca powieść. Niepozorna, wskazująca na schematyczny romans a jednak wyjątkowa i warta każdego przeczytanego słowa. Myślę, że to jedna z lepszych o ile nie najlepsza książka w dorobku Penelope Ward. To mądra, w pełni przemyślana powieść, która udowadnia, że nie dążenie do szczęśliwego zakończenia jest istotną kwestią a odnalezienie zrozumienia oraz wybaczenia.

niedziela, 25 sierpnia 2019

"Proś o wybaczenie" Melinda Leigh

"Proś o wybaczenie" Melinda Leigh, Tyt. oryg. Say You're Sorry, Wyd. Editio, Str. 320

"Nie marnuj nawet sekundy na myślenie, że bycie szczęśliwą byłoby jakiegoś rodzaju zdradą wobec mnie. Żyj. Śmiej się. Kochaj. Nie hamuj się."

Przeszłość w której jest zdecydowanie za dużo mroku. Niepewna teraźniejszość, która stawia wiele znaków zapytania. Morderstwo, które zaskakuje wszystkich.

"Proś o wybaczenie" otwiera serię z Morgan Dane w roli głównej bohaterki a Melinda Leigh dowodzi, że damskie kryminały też są w cenie. Z nutą powieści obyczajowej w tle, z romansem na drugim planie oraz zagadką kryminalną jako głównym wątkiem autorka prowadzi nas przez sympatyczną historię w której nic nie jest takie oczywiste. Ten misz-masz gatunkowy wydaje się w pełni przemyślaną fabułą przy której warto się zatrzymać i poznać losy głównej bohaterki.

Morgan Dane przeszła wiele. Jej mąż zginął w Iraku a ona jeszcze niedawno nie potrafiła poradzić sobie z jego śmiercią. Ma jednak u boku trzy córeczki dla których musi być silna. Przeprowadza się zatem do rodzinnego miasta i podejmuje nową pracę, by odbudować życie na nowo. Nie spodziewa się, że już niebawem małym miasteczkiem Scarlet Falls wstrząśnie prawdziwa tragedia.

Tragedia, która staje się głównym motywem powieści wydaje się osobista dla Morgan. Ginie bowiem młoda kobieta, Tessa Palmer, opiekunka jej dzieci. Policja aresztuje chłopaka zmarłej pod zarzutem morderstwa, ale czy ten młody człowiek który bawił się z dziećmi Morgan faktycznie byłby zdolny do takiego okrucieństwa? Kobieta wciela się zatem w rolę adwokata podejrzanego i podejmuje własne śledztwo w tej sprawie. Z Lancem u boku, dawnym przyjacielem sprzed lat podejmuje kolejne wyzwania i odkrywa nowe fakty. Ryzykuje sprowadzając na siebie niebezpieczeństwo a dzięki temu akcja się zagęszcza i dopełnia klimatu małego miasteczka, które nie chce zdradzić swoich sekretów.

Chociaż powieść od początku wydaje się lekka to czyta się ją z dużą przyjemnością. Autorka na podstawie zbrodni pojawiającej się w pierwszej części podejmuje ważne tematy w tle - o ofierze i jej lękach, o napiętnowaniu za czyny innych osób, braku akceptacji, zamykaniu oczu na czyjś ból. Są także dramaty wewnętrzne głównych bohaterów, prywatne rozterki Morgan czy próby nawiązywania nowej miłości w obawie o to czy nie zapomni swojego męża. Śmiało można zatem zbliżyć się do postaci, które mają w sobie wiele uroku i które zostały wykreowane w bardzo dobry sposób. Szczególnie Morgan - jako ta silna i niezależna kobieta, która stawia czoło przeciwnościom i nigdy się nie cofa.

Podoba mi się propozycja nowej serii kryminalnej i mam nadzieję, że Melinda Leigh nie osiądzie na laurach a każda jej kolejna książka będzie jeszcze lepsza. "Proś o wybaczenie" to dobrze napisany kryminał z odwołaniem do prawdziwego życia, z licznym zagadkami oraz zaułkami do których chce się zaglądać. Dobrze utrzymana dynamika i wykorzystany pomysł sprawiają, że pierwszy tom pozostawia niedosyt na więcej a historia Morgan nie jest obojętna. Kto zatem jest prawdziwym mordercą? Do kogo zaprowadzi trop? Przekonajcie się sami.

"Anioł z Auschwitz" Eoin Dempsey

"Anioł z Auschwitz" Eoin Dempsey, Tyt. oryg. Finding Rebecca, Wyd. Niezwykłe, Str. 300

"Teraz mogę uczciwie powiedzieć, że żal mi ludzi, którzy mordowali w obozach. Ale nie nienawidzę ich, już nie. Nienawiść odeszła."

Piekło na ziemi rozdzieliło dwójkę zakochanych w sobie bohaterów. Czy odnajdą się w tragedii, która ich spotkała? Czy ich miłość okaże się wystarczająco silna, by pokonać śmierć?

"Biała róża, czarny las" od Eoin Dempsey to jedna z ciekawszych powieści obozowych jakie miałam okazję przeczytać. Mimo niewielkiej liczby stron powieść tego autora ujęła mnie za serce i idąc za ciosem zdecydowałam się na "Anioła z Auschwitz". Liczyłam na kolejną dawkę emocji i niezapomnianą historię, ale nie spodziewałam się, że to będzie powieść jeszcze lepsza i bardziej dopracowana. Nie wiem czy słowo "piękna" to odpowiednie określenie historii związanej z tą tematyką, ale to słowo jako pierwsze przychodzi mi na myśl, gdy wspominam lekturę powyższej powieści.

Fabuła początkowo przypomina powieść obyczajową. Historia dwójki zakochanych w sobie osób, które rozdzielała raz za razem ponura rzeczywistość. Losy Christophera i Rebekki nie były łatwe, ale obydwoje wiedzieli, że nie pozwolą się rozdzielić. Jej narzeczony i surowi rodzice robili wszystko, by zakończyć ten absurdalny związek. Nie spodziewali się, że niebawem na ich wyspę wkroczą naziści i wywiozą Rebeccę na kontynent. Christopher deportowany do Niemiec wkracza w szeregi SS by odnaleźć swoją ukochaną. Tylko czy uda mu się ją odnaleźć w morzu niezidentyfikowanych ciał przepływających przez Auschwitz?

Miłość wystawiona na próbę to jeden z tych motywów, który mocno chwyta za serce. Szczególnie w czasach aktualnych dla bohaterów. Mocny temat, dramatyczne wydarzenia oraz trudne do zniesienia sceny zmieniły tą powieść w obraz wielu skrajnych emocji, które targały mną przez cały czas czytania. Strach, oddanie, niepewność, smutek czy nadzieja kiełkowały na moich oczach, by zostać przepędzone przez ponurą obojętność pojawiającą się na twarzach dowodzących. Zapomniano o ludziach, wyzbyto się człowieczeństwa i sztukowano niczym zwierzęta ludzi wystawionych na pewną śmierć. Jak zatem nie drżeć na myśl o tym co może spotkać Christophera ukrywającego się za podwójną tożsamością czy nie płakać nad losem Rebekki? Wszystko w tej powieści m swoje kluczowe miejsce, wszystko kryje w sobie wartości o których nie można zapomnieć.

To poruszająca powieść, bez dwóch zdań. Nie trzeba wielkiej liczby stron, by w prostych słowach ująć to co najważniejsze. Obozowe realia nigdy nie były łatwe, ale Dempsey daje nam nadzieję, że być może w tym wszystkim byli ludzie o dobrym sercu. Tacy, którzy kochali i pomagali tym, którzy stracili już nadzieję. Autor wykreował bohaterów, których los nie pozostaje nam obojętny a ich emocje odbijają się także w nas - to silna mieszanka prawdy, nadziei i możliwe odkupienia w losach Niemca, który nie upodobnił się do swoich towarzyszy.

"Anioł z Auschwitz" to głos rozsądku, słowa malowane emocjami. Nie parzmy z góry na całość, oceniajmy czyny danego człowieka. Losy wielkiej miłości, piekło na ziemi i ogromna odwaga to główne motywy tej przejmującej i pięknej powieści. Daje nadzieję, zmusza do myślenia oraz przede wszystkim wywołuje potężne wzruszenie. Prawda kryjąca się za fikcją otwiera oczy i ukazuje ogrom tragedii, która miała miejsce wcale nie tak dawno temu.

sobota, 24 sierpnia 2019

"Rozdroża" Augusta Docher

"Rozdroża" Augusta Docher, Wyd. Editio, Str. 376

"Prawda potrafi zabić, zadać śmierć, taką, że nie ma szans na zmartwychwstanie."

Miłość naznaczona piętnem braku zrozumienia. Trudne czasy, które nie pozwalają żyć w pełni. Czy zatem bohaterowie odnajdą wspólną drogę i zakochają się w miłości?

Do tej pory jedynie ze słyszenia miałam kontakt z książkami Augusty Docher. Postanowiłam jednak dać szansę autorce i odkryć jej talent w najnowszej powieści, która jednocześnie ogromnie mnie zaintrygowała. Uwielbiam powieści klasyczne a "Dziwne losy Jane Eyre" na których bazowała autorka w "Rozdrożach" to jedna z moich najważniejszych lektur. Starałam się jednak jak najbardziej obiektywnie spojrzeć na pierwszy tom serii fanfiction, ale przyznaję że nie do końca przekonuje mnie ten projekt.

Sądzę, że to co dobre i ponadczasowe nie powinno być ponawiane. W sieci krąży wiele głosów, że to profanacja, herezja, bezczelność na znak promocji i większego rozgłosu, ale trudno się z tym nie zgodzić. Jest w tym pewien przekąs, ponieważ obawiam się, że wielu czytelników zdecyduje się na książkę Augusty Docher, ale nie sięgnie po lekturę Charlotte Bronte. A szkoda, bo chociaż autorka narzuca znanym bohaterom trochę inną rolę, inne słowa i czyny ( a w tym nowe zakończenie) to odbiega w pełni od klimatu i wartości jakimi kierowała się Bronte. Nie jest to jednak zła historia, ma swoje plusy i minusy, na pewno przekona do siebie wielu fanów współczesnego romansu, ja jednak pozostanę wierna pierwowzorowi.

Fabuła jest prosta. Jane Eye wyjeżdża do Thornfield Hall, pozostawiając za sobą Nowy Jork. Pod okiem właściciela dworu, sir Edwarda Fairfaxa Rochestera, dziewczyna podejmuje się pracy jako guwernantka jego córki - Adelki. Jednak wydaje się odbiegać od innych znanych Edwardowi kobiet. Jest odważna i silna a jej niezależność imponuje mu od samego początku. Ich światy wydają się różna i niezależne od siebie a jednak z czasem rodzi się uczucie, którego nikt nie potrafi przeoczyć. Tylko czy nie doprowadzi ono do tragedii?

Muszę przyznać, że lekkie pióro autorki i jej dobra ręka do kreowania ciekawych bohaterów sprawiła, że bardzo szybko przeczytałam powieść. Mimo tego, że kręciłam nosem na wydarzenia to nie uznaję tej książki za złej. Liczne motywy nie skupiają się wyłącznie na wątku romantycznym a zataczają koło opisując losy wielu bohaterów - w tym także tych pobocznych. Dzieje się zatem wiele, można porozmyślać nad tym co kierowało bohaterami w danej sytuacji a z czasem sensacja wydaje się gonić sensację.

Jeśli zatem lubicie romanse i nie przeszkadza Wam przeniesienie klasyki na współczesne czasy - zaryzykujcie. "Rozdroża" mnie osobiście w pełni do siebie nie przekonały, ale nie mówię serii kategorycznego nie. Więcej - chętnie sięgnę po kolejne części i zobaczę czy odnajdę się w fabule. Tymczasem wybór pozostawiam Wam i chętnie przeczytam Wasze opinie o tej książce. Kto wie, może akurat współczesna wersja namówi Was na lekturę pierwowzoru?

piątek, 23 sierpnia 2019

"Płatki na wietrze" Virginia Cleo Andrews

"Płatki na wietrze" Virginia Cleo Andrews, Tyt. oryg. Petals on the Wind, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 520

"Sekret szczęścia polega na przebaczaniu i zapominaniu."

Nie trzeba wiele, by poruszyć serce najtwardszego czytelnika. Wystarczy lektura, która przypomina, że miłość nigdy nie pyta o zdanie.

Moja miłość do książek V.C. Andrews nie maleje. Pierwsze spotkanie właśnie z serią Kwiaty na poddaszu odbyło się wiele lat temu i do tej pory zdążyłam przeczytać wszystkie lektury spod pióra tej autorki. Niektórzy powiedzą, że jest w jej książkach pewna monotonia, że powiela tematy, czasami nudzi tworząc telenowelę. A ja powiem: to właśnie jej urok i uwielbiam tą melodramatyczność wydarzeń oraz postaci. Owszem, musicie lubić sag rodzinne, by odnaleźć się w fabule, ale jeśli ten gatunek to jeden z najczęściej przez Was wybieranych - koniecznie dajcie Andrews szansę.

Charakterystyczny styl autorki to przyłożenie do kreacji bohaterów, postawienie nacisku na zakręcone relacje rodzinne oraz masa przeróżnych, często skrajnych emocji. Wszystko to składa się na pełną wrażeń opowieść o losach ludzi podobnych do nas, którzy czasami rzuceni w zupełnie nowe dla siebie środowisko poznają różnice między warstwami społecznymi. Nie inaczej jest w "Płatkach na wietrze", gdzie poza podstawowym tematem zakazanej miłości pojawia się motyw wielkich marzeń zderzonych z ponurą rzeczywistością a także bogactwo i bieda które dzieli cienka granica.

Wciąż jednak chodzi o miłość, tą wielką i narodzoną w złym miejscu, złym czasie oraz do nieodpowiedniego człowieka. Nie powinni się kochać a jednak wspólna tragedia połączyła ich w sposób, którego nigdy się nie spodziewali. Druga część losów rodzeństwa Dollangangerów opowiada o życiu po opuszczeniu strychu, gdy Carrie, Chris i Cathy trafiają pod opiekę doktora Sheffielda. Tam próbują sobie radzić z traumą i wspomnieniami a demony przeszłości wciąż nie potrafią ich opuścić. Czy zemsta, którą obrała sobie Cathy za cel zminimalizuje poniesione straty?

Każdy z bohaterów tej powieści jest inny, każdemu warto przyjrzeć się bliżej, ponieważ autorka buduje zawiłe portrety psychologiczne. Jednak łącząca ich tragedia w pewien sposób także ich do siebie upodabnia. Polubiłam każdego z osobna, chociaż Cathy budziła we mnie najwięcej emocji, ale i Chris nie pozostawał mi obojętny. Widziałam jak ciężko jest odbudować Carrie radość z życia i jak nadszarpnięte poczucie bezpieczeństwa wpływa na jej teraźniejszość. Ich losy były trudne, ich życie dramatyczne a jednak czerpałam inspirację z prób, by postawić swoje życie na nogi.

Długo mogłabym pisać o zaletach serii Kwiaty na poddaszu, długo zachwalałabym fabułę, historię, pomysł i wykonanie. Mam jednak nadzieję, że sami zdecydujecie się sięgnąć po lekturę i odkryć cały jej urok. "Płatki na wietrze" to lektura ściśle połączona z pierwszym tomem, więc zachowajcie chronologię, ale gwarantuję Wam, że emocje zawsze będą na najwyższym poziomie. Wyjątkowa, ponadczasowa, wzruszająca powieść, którą bardzo Wam polecam.

"Słodki Romeo" Tillie Cole

"Słodki Romeo" Tillie Cole, Tyt. oryg. Sweet Rome, Wyd. Editio, Str. 400

"To niesamowite jak głośny dźwięk ciszy może nieubłaganie na ciebie krzyczeć, przypominając, że jesteś zdany na samego siebie."

Dwa światy, jedna miłość, mnóstwo przeciwności. Czy można uciec od problemów i odnaleźć w końcu upragnione szczęście?

Tillie Cole bardzo szybko wkroczyła do świata miłośników romansów i zajęła jedno z kluczowych miejsc dla autorów wartych uwagi. Jej drapieżne historie i słodkie opowieści kryją w sobie nie tylko wiele uroku, ale i emocji obok których ciężko przejść mi obojętnie. Nie wiem którą wersję Cole lubię najbardziej, ponieważ przy każdej nowej książce wydaje mi się, że to właśnie ta najbardziej ulubiona, dlatego zachęcam do sięgnięcia po wszystkie książki autorki nie pomijając oczywiście uroczej serii Słodki dom.

"Słodki Romeo" to ścisła kontynuacja losów bohaterów z poprzedniej części, ale co ważne historia się zapętla i śmiało możecie czytać niezależnie od chronologii. To te same wydarzenia, ale przedstawione z dwóch różnych perspektyw. Wcześniej do głosu została dopuszczona Molly a dziś Romeo opowiada o swoich trudach i doświadczeniach przez które przyszło mu przejść. I muszę przyznać, że bardzo odpowiada mi historia widziana oczami Romea - to jeden z tych bohaterów, który na pierwszy rzut oka wydaje się silny i niezależny, ale w głębi jest niezwykle uczuciowy i wrażliwy. Autorka we wspaniały sposób dopełniła dzieła tworząc coś znanego w zupełnie nowy sposób.

Molly Shakespeare i Romeo Prince nie mieli łatwiej drogi do pokonania. Chociaż ich miłość była wielka to przeciwności - jeszcze większe. Pochodzili z różnych światów, nic nie wskazywało by mogli zbudować wspólną przyszłość. Ona była zamknięta w sobie, niepewna i nieśmiała. On świadomy każdego swojego ruchu przystojniak ze szkolnej ligi. Molly w pierwszym tomie dokładnie opowiedziała nam jak to się zaczęło i czym się kierowała w decyzjach oraz przy pokonywaniu demonów przeszłości. Teraz Romeo wziął w swoje ręce uzupełnienie luk i odtworzył historię, której wcześniej nie znaliśmy.

W pierwszym tomie było słodko i uroczo na wzór tego jaka była Molly. Teraz jednak do głosu dopuszczono brutalność i negatywne emocje, których Romeo oszczędził swojej ukochanej. Jeszcze mocniej polubiłam go za to, gdy tylko dowiedziałam się jak wiele skrywał, by nie zranić dziewczyny. Okazało się, że nieszczere intencje w życiu tego chłopaka odegrały kluczową rolę a rodzice kierujący się własnymi decyzjami skrzywdzili go bardziej niż przypuszczałam. 

Ponownie stanęłam twarzą w twarz z masą przeróżnych emocji i poznałam historię pełnowymiarowych bohaterów. "Słodki Romeo" to książka, bez której fabuła pierwszego tomu nie byłaby kompletna a zarazem odrębna powieść zmuszająca do myślenia i piekielnie wzruszająca. W końcu pojawia się prawda, ponieważ Romeo niczego nie zataja i tak dopełnia się przejmująca historia o miłości, która spotkała na swojej drodze wiele cierpienia. 

czwartek, 22 sierpnia 2019

"Czarna loteria" Tess Gerritsen

"Czarna loteria" Tess Gerritsen, Tyt. oryg. Under the Knife, Wyd. HarperCollins, Str. 288

"Pamiętaj, to że nie mówię, wcale nie znaczy, że nie kocham."

Zbyt łatwe oskarżenie pozwoliło niepostrzeżenie wymknąć się mordercy. Czy ponownie zaatakuje? Czy odważy się zaryzykować?

Lubię kryminały i to bardzo. To jeden z najczęściej wybieranych przeze mnie gatunków mimo tego, że uwielbiam eksperymentować i żadna książka nie jest mi straszna. Najczęściej wybieram ciężkie, mroczne historie w których mrok miesza się z dużą porcją krwi, ale są też chwile, gdy potrzebuję czegoś lekkiego - przyjemnego choć niekoniecznie zobowiązującego. Sięgam wówczas po Ericę Spindler lub właśnie Tess Gerritsen, te dwie autorki piszą fantastyczne kryminały czy thrillery w formie bardziej kobiecej, ale to nie odejmuje ich powieściom uroku.

W przypadku "Czarnej loterii" mamy do czynienia z kryminałem medycznym. Akcja w dużej mierze rozgrywa się w szpitalu, w którym popełniono brodnię. Początkowo łatwo wytypować podejrzanego, ale gdy dochodzi do drugiego morderstwa a poszlaki nie są jasne atmosfera się zagęszcza i nic nie jest takie pewne. Przyznaję, że chociaż stron jest niewiele to z każdą kolejno przerzuconą ciężko było mi oderwać się od rozgrywanych wydarzeń, bo kto jak kto, ale Gerritsen potrafi fantastycznie budować napięcie i zaskakiwać, gdy zajdzie taka potrzeba.

Cała wina za śmierć młodej pielęgniarki, która miała przejść tylko prosty zabieg, spada na Kate Chesne. Anestezjolog zostaje oskarżona o błąd w sztuce medycznej  a wynajęty przez rodzinę adwokat David Ransom nie ma wątpliwości co do popełnionego czynu. Nie spodziewa się jednak kolejnego morderstwa, którego ofiarą pada kolejna pielęgniarka. Dlaczego właśnie ona? I czy tym razem także zawiniła Kate? David nie jest już wcale taki pewny swoich podejrzeń i krok po kroku zagłębia się w śledztwo, które wielokrotnie go zaskoczy.

Plusem książek autorki jest kreacja bohaterów. To nie są wygórowane sylwetki superbohaterów ratujących świat a ludzie tacy jak my. Kate niewinnie oskarżona pragnie zrobić wszystko, by udowodnić swoją rację a David początkowo sam nie wie jak rozwiązać sprawę. Są wiarygodni w tym wszystkim, ponieważ popełniają błędy, uczą się na nich i wyciągają konsekwencje pokazując, że tylko starania pozwolą osiągnąć jakiś efekt. Bardo polubiłam ich historię i z przyjemnością śledziłam przebieg wydarzeń, które prowadziły mnie nie tylko do odnalezienia mordercy, ale i poznania prawdziwego uczucia.

Podsumowując, przy "Czarnej loterii" warto się zatrzymać, ponieważ to książka przy której czas zwalnia na moment. Dobrze napisana, pomysłowa oraz zaskakująca zapewnia sporo dobrej zabawy. Nie musicie lubić gatunku, by zdecydować się na powieść: jest w tutaj równie dużo pościgu za nieuchwytnym mordercą co obyczajowych problemów. Dlatego na leniwe popołudnie to jedna z najlepszych propozycji.

"Jednak mnie kochaj" Laura Kneidl

"Jednak mnie kochaj" Laura Kneidl, Tyt. oryg. Berühre mich. Nicht, Wyd. Jaguar, Str. 480

"W takim razie muszę panią rozczarować. Intymność między dwojgiem ludzi nigdy nie jest perfekcyjna, zwłaszcza gdy się nie ma doświadczenia."

Trudne doświadczenia, odbudowane życie i miłość, która zawsze wszystko komplikuje. Czy i tym razem uda się dojść do porozumienia między sercem a rozumem?

Oto powieść młodzieżowa, mocno bazująca na nurcie New Adult, emocjonalna i nawiązująca do wartościowych doświadczeń. Długo czekałam na premierę tej książki a gdy tylko pojawiła się na mojej półce - od razu zabrałam się za lekturę. Przepiękna okładka, kusząca treść i wspaniałe pióro Laury Kneidl złożyły się na historię, która chwyta za serce i która nie pozwala o sobie zapomnieć nawet na długo po zamknięciu ostatniej strony. 

To złożony, bogaty w życiowe doświadczenia i wielowarstwowy obraz bohaterów takich jak my. Niezwykle prosto przyszło mi utożsamienie się z główną bohaterką i czerpanie z jej losów prywatnej inspiracji. Jej życie odbiegało od mojego, ale rozumiałam wszelkie dramaty, które stąpały za nią niczym cień oraz próbę odbudowania tego co stracone. Żyłam życiem Sage, chwytałam się każdej możliwej nadziei na to, by dziewczyna znalazła szczęście i nawet nie zdawałam sobie sprawy, kiedy tak mocno zaangażowałam się w powieść. Autorka przeszła samą siebie kreując charyzmatycznych bohaterów, włożyła wiele wysiłku w to, by byli wiarygodni od początku do końca i dzięki temu Sage, Luca czy April szybko stali się moimi wiernymi towarzyszami tej przygody.

Zaczęło się banalnie, niemal można by przez to pomyśleć, że otrzymujemy kolejną banalną historię. Ale to tylko pozory, które bardzo szybko rozwiewają się wraz z biegiem fabuły. Sage, młoda dziewczyna po wielu trudnych życiowych doświadczeniach przyjeżdża na studia do Melview w Nevadzie by zacząć wszystko od nowa. A początek nie będzie łatwy, ponieważ nie ma pieniędzy, przyjaciół ani nawet dachu nad głową. Dlatego śpi w samochodzie i próbuje powoli stanąć na nogi. Na szczęście niedługo przyjdzie jej czekać na przyjaciółkę w postaci przebojowej April i jej brata, Luca który skradnie serce dziewczyny. Tylko czy miłość to naprawdę dobre rozwiązanie w jej sytuacji?

Autorka powoli odkrywa karty prawdy o głównych bohaterach. Sage łatwo zrozumieć, ona nie kryje się ze swoimi emocjami, chociaż dramaty z którym musiała się zmierzyć wyjaśniają się powoli. Więcej zachodu jest z Lucą, który nie otwiera się tak łatwo. Najpierw postrzegany jako wielki podrywacz okazuje się chłopakiem z bogatym wnętrzem. Wielką przyjemnością było dla mnie odkrywanie ich tajemnic oraz towarzyszenie w drodze ku zrozumieniu, gdy próbowali odbudować swoje życie. Jednak nie na podstawie miłości, owszem ona była, ale jedynie dla towarzystwa, pokazując, że chociaż uczucie jest piękne, to jednocześnie nie jest lekiem na zło prawdziwego życia. Kneidl prostym językiem z masą emocji porusza ważne wątki, nie boi się sięgać po przyziemne rozwiązania i zaskakuje głębią, która wyróżnia jej powieść na tle innych.

Przyznaję, że wciąż pozostaję pod urokiem "Jednak mnie kochaj". To jedna z tych powieści o których można napisać wiele dobrego, ale najlepszą decyzją będzie samemu sięgnąć po lekturę. Dojrzała, świadoma i pięknie napisana historia wzrusza oraz zaskakuje niemal na każdym kroku. Ogromnie cieszę się, że to dopiero początek serii, ponieważ mogę liczyć na kolejne historie, które zapadną mi w pamięć i dostarczą mnóstwa atrakcji. Tymczasem - nie czekajcie, nie zwlekajcie - czytajcie!

środa, 21 sierpnia 2019

"Kryształowe serca" Augusta Docher

"Kryształowe serca" Augusta Docher, Wyd. Novae Res, Str. 292

"Czas nie goi ran... nie zabliźnia ich. Czas jedynie pozwala nam przywyknąć do bólu po stracie."

Jedno spotkanie zmieniło się w największą tragedię jej życia. Czy główna bohaterka odnajdzie wyjście z tej niecodziennej sytuacji?

Augusta Docher czyli autorka poczytnych powieści obyczajowo-romantycznych to wciąż dla mnie mało odkryty temat. Więcej czytałam opinii na temat książek tej autorki niż przeczytałam jej lektur, więc postanowiłam nadrobić zaległości. Tak zdecydowałam się na "Kryształowe serca" - wznowienie jednej z najwyżej ocenianych propozycji od tej autorki.

Fabuła zapowiadała się bardzo ciekawie. Główna bohaterka, Fabiana, młoda studentka dorabiała sobie jako fotomodelka. Nie spodziewała się, że propozycja wyjazdu na Ukrainę odmieni jej życie nieodwracalnie. Nie zgodziła się, ponieważ nie chciała sama opuszczać kraju. Jednak nikt nie brał jej zdania pod uwagę. Uprowadzona, wystraszona i osamotniona trafia do luksusowej posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu a porywaczem okazuje się kazachski miliarder, jednooki gangster. Dziewczyna zrobi wszystko, by wyrwać się z tej sytuacji. Tylko czy na pewno jej się to uda?

Motyw porwania, wisząca w powietrzu tajemnica, sekrety do odkrycia oraz wątek romantyczny zbliżający się wielkimi krokami to główne wątki tej powieści. Właściwie nawet na moment autorka nie zbacza z drogi opowieści Fabiany, która powoli doszukuje się niespodzianek związanych z całym tym porwaniem oraz własnymi emocjami, które towarzyszą jej od czasu uprowadzenia. I chociaż fabuła poprowadzona jest nienagannie, ciekawi i płynnie przechodzi między tematami to czegoś mi w niej zabrakło, jakiegoś wybuchy emocji by ładnie zamknąć całość.

Plusem twórczości autorki jest lekkość pisania. Ciekawi bohaterowie kierowani są w realistyczne wydarzenia. Nie trudno było mi uwierzyć w proces związany z całym tym porwaniem, ba! Patrząc na historię z góry można dostrzec w niej pewien współczesny problem młodych dziewczyn, których ambicja i kariera nie zawsze prowadzi tam gdzie trzeba. Na przykładzie Fabiany autorka nakreśliła nie tylko interesującą historię romantyczną (tak, wraz z rozwojem fabuły pojawia się uczucie), ale i odwołała się do tajemnicy dodającej opowieści klimatu.

Spotkanie z "Kryształowe serca" uważam za udane. Dodałabym jedynie trochę więcej emocji, bo tych nie odczytałam w całej historii zbyt wiele. Jednak całość oceniam na plus, spędziłam miło czas przy lekturze i chętnie poznałam losy bohaterów. Jak zakończy się ta historia? Co takiego odkryje Fabiana? Polecam samemu odkryć odpowiedzi na te pytania w towarzystwie książki idealnej na lato.

wtorek, 20 sierpnia 2019

Przedpremierowo: "Skrzynia ofiarna" Stewart Martin

"Skrzynia ofiarna" Stewart Martin, Tyt. oryg. The Sacrifice Box, Wyd. YA!, Str. 400
PREMIERA: 18 września 2019r.

"Maszerując tam, Roxburgh zrozumiał, co znaczy strach. Nie zwykłe wzdrygnięcie się na niespodziewany odgłos, ale prawdziwy, pierwotny strach – przeżuwanie rozumu przez pożółkłe zęby instynktu."

Ich przysięga miała być trwała. Nikt nie miał prawa zerwać podjętej decyzji. Jednak los postanowił zmienić ich plany i wprowadzić chaos, którego nikt się nie spodziewał.

Lubię powieści młodzieżowe w których króluje solidna dawka mroku a Stewart Martin właśnie taką historię mi zaproponował. Właściwie nie wiedziałam czego konkretnie mogę spodziewać się po tej lekturze, ponieważ minimalistyczna okładka i lakoniczny opis niewiele mi mówiły. Odważyłam się jednak zaryzykować i nie żałuję swojego wyboru. Wręcz przeciwnie - znalazłam się w samym środku niebezpiecznej przygody, która wciągnęła mnie na kilka godzin. Połączenie historii dla młodzieży z mocnym klimatem thrillera okazało się w przypadku tej książki strzałem w dziesiątkę.

Wielką rolę odgrywa klimat, który stylizowany na przeszłe lata przypomina wszystko to co było wówczas dobre: skupia się na człowieku, nie na technologii. Zapominamy zatem o szybkim kontakcie, o łatwiejszym zdobywaniu informacji a posiłkujemy się jedynie samemu zebranymi dowodami i powolnym poszukiwaniem poszczególnych bohaterów. Zajrzyjmy zatem do roku 1982, gdzie upalne lato rozpoczyna zaskakującą i przerażającą historię a autor podsyca atmosferę niebezpieczeństwa od której nie można się oderwać.

Tajemnicza skrzynia, grupa przyjaciół i ofiara złożona pod wpływem chwili. Tak w dużym skrócie prezentuje się fabuła z wielkim potencjałem. W dodatku wykorzystanym! Wszystko rozwija się powoli, na początku czytelnik czuje się zagubiony i wie wyłącznie tyle ile zdradzą bohaterowie. Jednak im dalej w opowieść tym więcej tajemniczych faktów wychodzi na jaw i gdy bohaterowie po latach spotykają się na nowo wiedzą, że skrzynia została otwarta. Chociaż obiecali sobie, że nigdy do tego nie dojdzie. Nie spodziewają się, że uwolniono wówczas wielkie zło, które rozpoczęło polowanie.

Nie mogę zdradzić zbyt wiele, ponieważ samą przyjemnością jest odnajdywanie się w zawiłej fabule, która skrywa wiele. Wystarczy tylko poświęcić jej chwile czasu a dobra zabawa w mocnym klimacie dreszczowca na pewno Was nie ominie. Do tego oczywiście dochodzą bohaterowie - pełnowymiarowi, wiarygodni, wystylizowani na czasy w których żyją. Przypominają naszych przyjaciół, śmiało można utożsamić się z każdym z nich a odkrywanie ich tajemnic wydaje się czystą przyjemnością. Sep, Arkle, Mack, Lamb i Hadley połączeni przez więzi przyjaźni zaprosili mnie do swojej paczki i towarzyszyli do samego końca w grze pełnej strachu, zagrożenia, ale i humoru który doskonale radził sobie z napięciem.

Mam wrażenie, że "Skrzynia ofiarna" to niepozorna książka, która nie zwiastuje wybuchu jaki czeka na czytelnika wewnątrz. Dlatego musicie porzucić oczekiwania i z otwartym umysłem dać jej szansę. Jeśli thriller, młodzieżowy dramat czy masa zagadek nie są Wam obce - zaryzykujcie, śmiało. Osobiście jestem bardziej niż zadowolona z propozycji Stewarta Martina i liczę, że to nie koniec jego literackiej przygody. Jest lekko, przyjemnie i z wyzwaniem dlatego zdecydowanie polecam. 

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

"Upiorne opowieści po zmroku" Alvin Schwartz

"Upiorne opowieści po zmroku" Alvin Schwartz, Tyt. oryg. Scary Stories to Tell in the Dark, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 140

Kultowa antologia opowieści grozy, która stała się podstawą najbardziej oczekiwanego filmowego horroru roku.

Mrok, niebezpieczeństwo, strach. Co kryje się w ciemności? Czy po lekturze tej powieści odważymy się zamknąć oczy?

Niestety tak. Jeśli oczekujecie, że ta książka Wami wstrząśnie i przestraszy na całego - nie tym razem. Właśnie z takimi oczekiwaniami podeszłam do lektury, nawet stworzyłam sobie odpowiedni klimat czytając w nocy, przy przygaszonym świetle licząc, że trochę postraszę się przed pójściem spać. Nie udało się jednak, ponieważ propozycja od Alvina Schwartza to może ciekawe opowieści o niebezpiecznych zdarzeniach, ale na pewno nie straszne. A szkoda.

To zbiór opowiadań, czyli antologie mające nawiązanie do horroru. Klimat faktycznie jest, jednak nie ma szans na to, by odpowiednio się rozwinąć, ponieważ opowiadania są stanowczo zbyt krótkie. Historie liczą zaledwie kilka stron a zanim wkręciłam się w dane wydarzenia - już nadchodził koniec. Miało zatem być straszne: chodzące martwe ciała, masakra, śmierć depcząca po piętach, kości które nagle ożywają - w efekcie jednak tego strachu nie odczułam za grosz. Mogłoby to być ciekawe patrząc z perspektywy czasu na wszystkie opowieści, ale gdyby wydłużono je i to znacznie. Muszę jednak przyznać, że klimat robi swoje przywodząc na myśl spanie pod namiotem i opowiadanie z przyjaciółmi strasznych historii dla podbudowania napięcia.

Kilka rozdziałów zostało dopełnionych ilustracjami. Każdy z nich opowiada o innych motywach straszenia. Można zatem odnaleźć w tym pomysł na straszne opowieści przy ognisku ze znajomymi, by zbudować poczucie grozy i to chyba jedyny atut tej książki. Niby miało być śmiesznie w ostatnim rozdziale, gdzie historie miały bawić, niby strasznie w czterech poprzednich, gdzie duchy czy współczesne historie powinny mrozić krew w żyłach. Osobiście jednak nie odczułam żadnych emocji podczas lektury co niestety nie wpłynęło na jej korzyść.

Innymi słowy czuję się rozczarowana po lekturze "Upiorne opowieści po zmroku". Może zbyt wiele szumu pojawiło się wokół tego zbioru opowiadań, może ekranizacje podsyciła mój apetyt. Uwielbiam literaturę grozy, ale ta książka nie ma z nią nic wspólnego. Ot ciekawe historyjki, które kończą się zbyt szybko i w kluczowych momentach. Potencjał widać ogromny, ale niekoniecznie wykorzystany. Za to muszę pochwalić wydanie, ilustrację i oprawę, które wspaniale prezentują się na półce. Dlatego wybór pozostawiam Wam, może akurat do Was ten zbiór przemówi?