piątek, 31 stycznia 2020

"Królowa niczego" Holly Black

"Królowa niczego" Holly Black, Tyt. oryg. The Queen of Nothing, Wyd. Jaguar, Str. 360 

"Wiem, że w przeszłości prosiłem cię o kłamstwa, nawet w tym samym pokoju, ale błagam, teraz mnie nie okłamuj." 

Wszystko stanęło na głowie przez finał poprzedniego tomu a dziś nadszedł czas, by poznać ostateczne losy bohaterów. Tylko czy na pewno jesteśmy przygotowani na to co nadchodzi?

Polubiłam się z książkami Holly Black właśnie przy serii Okrutny książę. Okazało się, że pierwszy tom wciągnął mnie na całego a drugi całkowicie rozbroił zaskakującym zakończeniem. Nie mogłam więc doczekać się obiecanego, mocnego finału tej trylogii, który na szczęście nadszedł szybciej niż sądziłam. W swojej fantastycznej historii Black zawarła wszystko co istotne: wielką przygodę, sporą dawkę niebezpieczeństwa, trochę magii, cudownych bohaterów oraz idealnie oddający ducha tej historii subtelny humor. 

Trzecia część to przede wszystkim akcja, która pędzi na złamanie karku. Nagle wszystko nabiera tempa, w towarzystwie nowych wątków pojawiają się te rozpoczęte już wcześniej a wszystko dąży do spójnego finału i konkretnego wyjaśnienia. Strony praktycznie przerzucają się same i nie ma miejsca na złapanie oddechu - ponownie wkraczamy do mrocznego, okrutnego świata w którym dobra zabawa to nic w porównaniu z prawdziwym niebezpieczeństwem. Chociaż czasami odnosiłam wrażenie, że autorka traktowała losy niektórych bohaterów z przymrużeniem oka to nigdy nie balansowała na granicy wiarygodności - wszystko było zawsze szczere i wiarygodne a jedynie potraktowane lekko, by do trudnych wydarzeń dopuścić odrobinę lekkości i zabawy. A tych ciężkich chwil jest naprawdę sporo, ponieważ autorka zamyka wątki, wyjaśnia relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami i nie rzadko zmusza główną bohaterkę do podejmowania ciężkich decyzji. 

Jude Duarte została wygnana, jednak splot wydarzeń szybko ponownie kieruje ją ku dworowi. Trudno jej się odnaleźć pośród ludzi, gdy elfie rodzeństwo nie pozwala zapomnieć o prawdziwym pochodzeniu. W dodatku Jude trudni się do na pewno mało przyziemnych spraw, zupełnie obcych zwykłym ludziom. Świat elfów otwiera ponownie drzwi przed dziewczyną, która musi stanąć w obliczu niełatwego zadania pomocy swojej siostrze bliźniaczce. kłopoty więc same lgną do głównej bohaterki a czytelnik ma samą przyjemność z śledzenia jej losów. Co zatem wydarzy się w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło? Jak potoczą się ostateczne losy Jude oraz jej przyjaciół? O tym musicie dowiedzieć się sami. 

Jeśli szukacie lektury, która oderwie Was na moment od ponurej rzeczywistości i zrelaksuje po ciężkim dniu - uważam, że ta historia będzie do tego idealna. W dodatku seria jest już zamknięta co zawsze jest dla mnie sporym plusem, ponieważ można czytać całość bez wyczekiwania na wydanie kolejnych tomów. Jednak to co wyróżnia ją na tle innych książek to oryginalność oraz to poczucie świeżości, które pozwala myśleć o niej jako i historii, która nigdy wcześniej nie wpadła żadnemu autorowi do głowy. Zaskakuje pomysłem, trzyma przy sobie świetną kreacją bohaterów a przy tym całą plejadą różnorodnych charakterów a także chwyta za serce wieloma, nie rzadko skrajnymi emocjami. 

"Królowa niczego" to zakończenie jakiego oczekiwałam. Holly Black stanęła na wysokości zadania kończąc losu ulubionych postaci w sposób niekoniecznie łatwy do przewidzenia. Zawsze pozostaje żal po tym, gdy zamkniemy ostatnią stronę serii, przy której dobrze się bawiliśmy jednak tutaj na pierwszym planie pojawia się przede wszystkim satysfakcja z tak dobrze poprowadzonej historii. Jeśli do tej pory historia Holly Black była Wam obca - mam nadzieję, że zdecydujecie się na przygodę, która jest tego warta.

czwartek, 30 stycznia 2020

"Nikomu nie powiem" Catherine McKenzie

"Nikomu nie powiem" Catherine McKenzie, Tyt. oryg. I'll Never Tell, Wyd. Niezwykłe, Str. 350

Drugi tom znakomitej powieści o problemach młodych ludzi, o tym, jak trauma i stres potrafią złamać najtwardsze charaktery. 

Powrócili do przeszłości, by zamknąć to co już przeminęło. Nie spodziewali się, że to wydarzenia sprzed lat decydują ile należy poświęcić im uwagi.

Lubicie ekscytujące thrillery psychologiczne od których trudno się oderwać? Jeśli tak, to "Nikomu nie powiem" jest lekturą po którą koniecznie musicie sięgnąć. Tym razem z zaskoczeniem przyznaję, że wszelkie slogany opisujące akurat tą książkę nie kłamią, ponieważ to jedna z tych lektur, która wciąga na całego, zaskakuje treścią, zmusza do myślenia i sprawia, że bohaterowie stają się nam bardzo bliscy. Catherine McKenzie stworzyła wiarygodny obraz rodziny zmagającej się z wielką tragedią wplątując w to bardzo smaczną zagadkę.

Akcja rozgrywa się współcześnie chociaż kluczowym punktem są wydarzenia sprzed lat. Chodzi bowiem o rodzinę MacAllisterów, która prowadziła cieszący się sławą letni obóz Camp Macaw na którego spadła klątwa tajemniczej śmierci jednej z obozowiczek. Co tak naprawdę stało się z Amandą nikt nie potrafił wyjaśnić, więc sprawę odłożono na drugi plan. Po dwudziestu latach, gdy rodzeństwo MacAllisterów ponownie spotkało się wspólnie, by omówić kwestie dziedziczenia pięknej posiadłości dowiedzieli się tylko jednego: kwestie majątku rozpatrzone zostaną dopiero, gdy wyjaśni się tajemnicza śmierć obozowiczki sprzed lat.

Plusem tej lektury jest jej powolna akcja. Zdziwieni? Również wolę dynamikę, szybkie zwroty i pęd, ale w tym przypadku przyznaję, że wszystko działoby się zbyt szybko. Powoli zatem, krok za krokiem, odkrywamy wszystkie karty, pobudzamy do działania szare komórki, łączymy znaki i tropy oraz pozornie nieważne (a jednak później kluczowe) wzmianki. Nie ma co się spieszyć, warto delektować się lekturą i podziwiać misternie skonstruowany profil psychologiczny tej powieści. Catherine McKenzie świetnie rozkłada na czynniki pierwsze to co dzieje się dookoła i z perspektywy różnych bohaterów prześwietla całą akcję.

Ile bohaterów, tyle tajemnic. Ile tajemnic, tyle przyjemności z czytania. Jeden brat, cztery siostry i dawny przyjaciel rodziny pojawiają się na spotkaniu, które rozpoczyna wstęp do ich głębokiej analizy. Powoli dowiadujemy się o demonach z jakimi się zmagają, wyłapujemy jaką rolę odegrali w wydarzeniach sprzed lat i obserwujemy jak to co było wpływa na to co jest teraz. Każdy ma więc wady, które odkrywa stopniowo lecz skrupulatnie co prowadzi nas nie tylko do dobrze skonstruowanego thrillera, ale otwiera jednocześnie mądrze poprowadzony, logiczny i wiarygodny wątek społeczno-obyczajowy. 

Ja, wielka fanka thrillerów i kryminałów, piszę: czytajcie a nie będziecie żałować! Ależ to smaczny i dobrze napisany kawał wartościowej literatury. "Nikomu nie powiem" rozgrywa się w malowniczym miejscu będącym jednocześnie klaustrofobiczną klatką dla tych, którzy boją się stawić czoła własnym demonom i stanowi niezapomnianą przygodę dla czytelnika. Historia zmusza do myślenia a finał zaskakuje na całego!

środa, 29 stycznia 2020

"Tylko bądź przy mnie" Laura Kneidl

"Tylko bądź przy mnie" Laura Kneidl, Tyt. oryg. Verliere mich. Nicht, Wyd. Jaguar, Str. 440

Drugi tom znakomitej powieści o problemach młodych ludzi, o tym, jak trauma i stres potrafią złamać najtwardsze charaktery. 

Marzyła tylko o spokoju i poczuciu bezpieczeństwa. Otrzymała zderzenie z rzeczywistością, która nie pozwoliła jej złapać oddechu.

Laura Kneidl to odkrycie tamtego roku, czyli autorka, która podbiła moje serce pierwszym tomem serii Jednak mnie kochaj. Szukając dobrej, mądrze napisanej i zaskakującej lektury zdecydowałam się po raz kolejny sięgnąć po niemiecką prozę, która już wielokrotnie utwierdziła mnie w fakcie, że tamtejsi autorzy potrafią pisać jak mało kto. Nie zawiodłam się a wręcz utonęłam w morzu emocji jakie zaserwowała mi Kneidl i po bardziej niż ekscytującym finale nie mogłam doczekać się kontynuacji. 

"Tylko bądź przy mnie" odpowiada na wiele pytań zadanych w poprzednim tomie, więc odradzam czytanie bez znajomości tego co było wcześniej. Raz, że ominie Was naprawdę piękna historia a dwa, że jest to cykl jak na razie dedykowany wciąż tym samym bohaterom, więc warto być na bieżąco. W historii wyczuwa się od początku charakterystyczną nutę New Adult, ale to także opowieść romantyczna, społeczna i obyczajowa, ponieważ autorka sięga po wiele aktualnych tematów i w przejmujący sposób pisze otwarcie o tym co nęka głównych bohaterów.

Jeśli mieliście tą przyjemność poznać wcześniejsze losy Sage i Luki, wiecie jak dramatycznie skończył się pierwszy tom. Emocji było więcej niż mogłam się spodziewać. Autorka silnie mną wstrząsnęła i chociaż byłam zachwycona takim obrotem sprawy - trudno było mi się pogodzić z własnie takim finałem. Przyszedł jednak czas na tom drugi a wraz z nim jeszcze lepsza kreacja bohaterów, jeszcze więcej emocji, nowe motywy, głębsze wejście w poprzednie wątki i towarzysząca temu wszystkiemu wszechobecna wiarygodność będąca największym atutem dla tej serii.

Nie będę zdradzać wiele jeśli chodzi o fabułę, ponieważ popsuję Wam całą zabawę podczas czytania, ale zapewniam, że będzie do czego wracać po poprzednich wydarzeniach. Autorka ponownie wprowadziła nas do świata Sage, której problemy od razu stają się bliskie sercu czytelnika i zrozumiałe w każdym kroku walki z prywatnymi demonami tej dziewczyny. Kneidl świadomie ujęła wszelkie trudności jakie bohaterka spotykała na swojej drodze, pokazała jak wykonując krok do przodu czasami cofa się o trzy do tyłu i własnie to przekonało mnie najbardziej: ludzie podejście do tematu przesiąknięte jednocześnie całą masą przeróżnych emocji od łez wzruszenia po szczery śmiech.

Wiem, że czekacie najbardziej na wzmiankę o wątku romantycznym, ale napiszę tylko jedno: to było niesamowite! Mądrze poprowadzony, w pełni przemyślany wątek dostał skrzydeł i zachwycił mnie rozwojem wypadków. "Tylko bądź przy mnie" reprezentuje sobą zatem cały wachlarz umiejętności autorki i przekonuje, że w historiach o młodych dorosłych każdy z nas odnajdzie cząstkę siebie. Osobiście wciąż pozostaję pod urokiem tej książki i liczę, że kolejny tom pojawi się niebawem.

wtorek, 28 stycznia 2020

"Nieujarzmiona przeszłość" Tillie Cole

"Nieujarzmiona przeszłość" Tillie Cole, Tyt. oryg. Crux Untamed, Wyd. Editio, Str. 336

Tylko bezgraniczna miłość może uciszyć szepty przeszłości...

Mroczna i niepokojąca seria przedstawia kolejne przygody bohaterów. Czy i tym razem Tillie Cole przyspieszy bicie naszego serca? 

Wiele razy powtarzałam, ale chętnie zrobię to jeszcze raz: bardzo lubię książki tej autorki i trudno mi jednoznacznie ocenić, w którym wydaniu jej do twarzy. Gdy pisze słodko i uroczo, rozpływam się nad wszechobecną miłością chwytającą za serce. Gdy sięga po wulgarne tematy i nie boi się drastycznych scen - czytam o kolejnych wydarzeniach zapominając o otaczającej mnie rzeczywistości. Seria Kaci Hadesa to ta druga odsłona autorki, tylko dla dorosłych, ale jeśli nie straszne Wam są dramatyczne zwroty akcji ani silny dark romance - koniecznie przeczytajcie. 

Jeśli chodzi o samą chronologię to trudno mi powiedzieć czy odnajdziecie się w lekturze jeśli pominiecie wcześniejsze wydarzenia. Osobiście czytam wszystko od początku i uważam to za najrozsądniejsze rozwiązanie, ponieważ cała społeczność Hadesa jest przeogromna, wciąż przewijają się przez fabułę różni bohaterowie, więc trzeba nadążać za rozwojem wypadków i znać przeszłość czy teraźniejszość każdego z nich. To jednak nie powinien być kłopot dla tych, którzy lubią ten gatunek, bo chociaż tomów jest sporo to cała seria jest bardzo uzależniająca. 

Fabuła jest bardzo przejmująca, w każdym tomie zawsze na pierwszym planie pojawia się jakiś dramat, który przywołuje na pierwszy plan mnóstwo skrajnych emocji. Znana już wcześniej Elysia "Sia" Willis opowiada swoją historię po tym jak przeniosła się na farmę, gdy jej życiu zagrażało niebezpieczeństwo. Wychowywana przez matkę, w sekrecie przed ojcem, dziś musi radzić sobie zupełnie sama. Dlatego przez zaistniałą sytuację będzie już niebawem miała przy sobie dwóch ochroniarzy, jeden aż nazbyt chętny do pilnowania pięknej blondynki, drugi wycofany i zamknięty. I właśnie to on rozpali jej serce do czerwoności. 

Romans, sensacja, thriller i bezwzględność na pograniczy z prawdziwą brutalnością. W dodatku erotyk, który aż piecze w oczy. Oto połączenie, w którym zagustować może tylko pełnoletni miłośnik literatury. To nie jest łatwa książka, czasami jest okrutna, czasami podła i nawet ja czułam się już zmęczona tym wszystkim i trochę zdegustowana a jednak czytałam z wypiekami na twarzy i trudno mi argumentować skąd te skrajne emocje. Tillie Cole po prostu tak pisze, że historie żyją na naszych oczach, wciągają nas w sam środek przygody, której nie chce się opuszczać. 

"Nieujarzmiona przeszłość" jest historią szóstą w całym cyklu a jednak nic się w niej nie zmienia, poziom zachowany, bohaterowie znani, tylko zmieniający się rolami, emocje, niebezpieczeństwo, ostateczne rozgrywki. Jest na czym zawiesić oko i jest o czym czytać, ale uprzedzam po raz kolejny i ostatni - ta lektura jest jak jazda bez trzymanki i dedykowana tylko zagorzałym fanom mrocznego romansu. Nie mniej ze swojej strony - polecam.

poniedziałek, 27 stycznia 2020

Przedpremierowo: "Instytut" K.C. Archer

"Instytut" K.C. Archer, Tyt. oryg. School of psychics, Wyd. Uroboros, Str. 400 
PREMIERA: 29 stycznia 2020r.

Teddy przyjmuje niebezpieczną misję, która ostatecznie sprawi, że dziewczyna zacznie kwestionować wszystko – swoich wykładowców, rodzinę, a nawet samą siebie. 

A gdybyś potrafił zajrzeć w głąb ludzkiej duszy? Miałbyś odwagę ryzykować tak każdego dnia? 

Lubię nowe serie, chociaż mam problem z zapamiętaniem fabuły do wydania kolejnego tomu, więc zazwyczaj odkładam czytanie do czasu aż pojawi się finał, by móc zacząć czytać od początku do końca. Nie jest to wcale takie proste i czasami pokusa jest ogromna, więc czytam, zapominam i później wracam do wybranych fragmentów przed kontynuacją. W przypadku "Instytutu" decyzja była pewna - koniecznie muszę jak najszybciej zdecydować się na lekturę. 

Pierwszy tom cyklu School of psychics okładką przypomina historię sci-fi rozgrywaną w kosmosie. Przynajmniej ja miałam takie wrażenie, gdy pierwszy raz na nią spojrzałam. Dlatego wtedy powiedziałam sobie, że nie, że to nie dla mnie, nie lubię i nie chcę znowu wracać do kosmosu. Następnie przeczytałam zajawkę na odwrocie książki i już wiedziałam, że jestem w błędzie, ponieważ prawdopodobnie czeka na mnie fantastyka, ale w przyziemnym (o ile można to tak nazwać) wydaniu. To historia o zdolnościach, które wyróżniają bohaterów z tłumu, o sekretach, tajemnicach oraz intrygach. Opowieść, która absolutnie zmusza do przewracania kolejnych stron. 

Paranormalne zdolności Teddy Cannon pozwalają jej na to, by czytała w ludziach jak w otwartej księdze. Zbliża ją to do postaci medium, chociaż wydaje się, że dziewczyna jest w tym znacznie lepsza. Tylko, że te umiejętności ją przerastają przez co splot niefortunnych wypadków prowadzi ją wprost pod drzwi nietypowej instytucji. Delta Force jest konkurencyjna, bezwzględna i ściśle tajna, uczy jak posługiwać się telekinezą, telepatią i wszystkimi innymi zdolnościami, które typują zwykłych bohaterów na niezwykłych ludzi. Jednak chociaż z pozoru wydaje się być otwarta na uczniów to skrywa tajemnice, które odmienią Teddy na zawsze. 

Sporym plusem tej historii są bohaterowie. Silna bohaterka, choć początkowo trochę zagubiona sprawia, że z miejsca chce się ją lubić. Jest dojrzała, odważna i pewna swego a w akademii z łatwością nawiązuje nowe przyjaźnie, dzięki czemu poznajemy całą plejadę nowych bohaterów. Oni również okazali się postaciami pełnymi energii, zaskakującymi w przypadku zdolności oraz przyjaznymi jeśli chodzi o charakter. Czasami tylko zbyt mało było w nich emocji przez co w niektórych wypadkach bohaterowie wydawali się odrobinę zbyt płascy jak na dynamikę powieści. 

Teddy wprowadza nas do świata, który poznajemy z niekłamaną przyjemnością. Rządowy Instytut skrywa wiele tajemnic, coś kręci, coś kombinuje, wprowadza wiele podejrzanych postaci, więc fajnie się to wszystko śledzi, analizuje wskazówki i wyciąga wnioski, ponieważ otrzymujemy wystarczająco dużo szczegółów, by to wszystko rozumieć. Jedynie mogłabym przyczepić się do początku samej powieści, ponieważ rozwija się ona trochę mozolnie, pierwsze strony nie ciekawią tak jakby się tego chciało i należy wytrwać do drugiej połowy, która jest znacznie bardziej dynamiczna. 

Czy to debiut? Nie wiem, chociaż wszystko na to wskazuje. Opowieść jest interesująca, świat przedstawiony zaskakuje na każdym kroku i chociaż pojawiło się kilka niedociągnięć bardzo chętnie poznam kontynuację losów bohaterów. "Instytut" ma w sobie spory potencjał, który być może okaże się jeszcze lepiej poprowadzony w dalszych częściach, jednak już teraz mogę napisać, że warto zdecydować się na wkroczenie do szkoły dla władających nadnaturalnymi zdolnościami.

niedziela, 26 stycznia 2020

"Obok ciebie" Anna Kasiuk

"Obok ciebie" Anna Kasiuk, Wyd. Czwarta Strona, Str. 360 

"Wystarczy zmienić perspektywę, a wszystko, na co patrzysz, zaczyna wyglądać zupełnie inaczej".

Życie lubi płatać figle o czym boleśnie przekonała się bohaterka najnowszej powieści Anny Kasiuk. Czy uda się jej pokonać przeciwności? 

Powieść obyczajowa nie jest mi obca, wręcz przyznam, że to jeden z najczęściej wybieranych przeze mnie gatunków. Dlatego książki Anny Kasiuk znam nie od dziś, chociaż patrząc z perspektywy czasu - jedne były lepsze, drugie gorsze. "Obok ciebie" to tuż po "Ciebie szukam" historia z serii Oczami kobiet i to widać na pierwszy rzut oka. Jednocześnie obie te lektury plasują się na najwyższej pozycji w dorobku autorki, są przejmujące, niezwykle emocjonalne i tak wspaniałe, że serdecznie polecam je każdej kobiecie jako manifest walki z przeznaczeniem. W dodatku każdą z historii możecie czytać oddzielnie i niezależnie, ponieważ nie są ze sobą połączone. 

Podoba mi się życie przebijające się z tej książki. Sądzę, że gdyby to mężczyzna po nią sięgnął, pewnie narzekałby na wszechobecną kobiecą siłę przebijającą z każdego słowa czy gestu, ale cóż - to książka od kobiety dla kobiet, więc nie ma co się dziwić. Ze swojego punktu widzenia jestem bardzo zadowolona z takiego podejścia, ponieważ czuję, że ktoś mnie zna, rozumie i odpowiada na moje literackie potrzeby. Z rosnącym zaciekawieniem śledziłam losy Izabeli, kibicowałam jej w drodze do celu i chociaż przyznam, że z jej losami trudno było mi się utożsamić, ponieważ nie przeszłam przez to co ona, to jednak gdzieś te emocje tak silnie we mnie uderzały, że wielokrotnie czułam wszystko na własnej skórze. 

Życie tej kobiety początkowo przypominało sielankę. Izabela wiodła spokojne życie u boku męża, z trójką dzieci i dobrą pracą pielęgniarki. Jednak praca w szpitalu ani tym bardziej mąż chirurg nie obronili jej przed złymi wynikami i jednoznaczną diagnozą. Dlatego kobieta postanowiła zmienić swoje życie, odmienić to wszystko co do tej pory zbudowała, by w końcu zawalczyć tylko o siebie. Zapisała się do klubu salsy, poznała wielkie namiętności i zrozumiała co tak naprawdę w niej drzemie. 

Autorka bardzo trafnie nakreśliła sylwetkę Izy. Z jednej strony mamy kobietę wytrąconą z równowagi, wystraszoną, niepewną swojej przyszłości, z drugiej widzimy jak rodzi się w niej duch walki, jak odradza się na nowo i zmienia na naszych oczach. Wspaniale było obserwować całą tą zmianę mimo trudnych warunków i zrozumieć, że to co znane i dobre nie zawsze musi być pewne. Okazało się, że można żyć inaczej, że można weryfikować swoje plany oraz zmieniać je na potrzeby chwili i wychodzimy na tym lepiej niż myśleliśmy. Autorka zatem w subtelny sposób uczy nas życia na nowo i to uważam za wspaniałą lekcję. 

"Obok ciebie" to lektura mówiąca o tym jak trudno żyć w zgodzie z samym sobą, gdy pojawia się strach przed śmiercią i odrzuceniem. Piękna historia z wartościową lekcją, która urzekła mnie od początku do końca. Wspaniale bawiłam się śledząc losu głównej bohaterki, chociaż przyznam, że nie rzadko bliska byłam głębokiego wzruszenia. Łzy jednak się nie pojawiły co nie oznacza, że nie przeżywałam mocno całej tej tragedii. Dlatego wszystkim kobietom - serdecznie polecam.

sobota, 25 stycznia 2020

"Mroczne jezioro" Sarah Bailey

"Mroczne jezioro" Sarah Bailey, Tyt. oryg. The Dark Lake, Wyd. Editio, Str. 456

Położone w górach, nad brzegiem jeziora małe miasteczko ma wiele uroku. Ludzie się tu znają i wiedzą o sobie wszystko.

Tajemnice sprzed lat ponownie upominają się o uwagę, gdy na pierwszym planie pojawia się tajemnicze morderstwo. Czy młoda policjantka odważy się spojrzeć im w oczy? 

Nie trzeba mnie długo przekonywać do kryminału, szczególnie gdy akcja rozgrywa się w małej miejscowości. Wiadomo, że wtedy pojawia się wiele tajemnic, niedomówień i dziwnych bohaterów mających swoje za uszami. Szybko więc sięgnęłam po "Mroczne jezioro", pierwszy tom serii od Sarah Bailey i chociaż liczyłam na większą dynamikę to całość wypadła naprawdę dobrze. 

Akcja rozgrywa się współcześnie, chociaż czasy nie są istotne dla tej fabuły. Może poza przeszłością, która bardzo szybko zacznie tutaj odgrywać kluczową rolę. Sęk jednak w tym, że niewiele wiemy o tym co wydarzyło się kiedyś i poznajemy fakty jedynie w momencie, gdy policjantka zaangażowana w rozwiązanie zagadki zgodzi się je nam ujawnić. A Gemma Woodstock wcale nie jest tym za kogo się podaje, ponieważ nie przyznała się do znajomości z ofiarą i to nie jedyna tajemnica jaka jej towarzyszy. 

Lekki styl, dobrze przedstawione miejsca i społeczeństwo, które żyje w małym miasteczku budują klimat, któremu trudno się oprzeć. A rzecz przecież rozgrywa się wokół zabójstwa i pościgu za aktualnie nieuchwytnym mordercą. Rosalind Ryan, młoda nauczycielka zamordowana i porzucona w rzece budzi wiele wątpliwości. Dlaczego akurat ta piękność padła ofiarą zbrodni? I skąd otaczające ją płatki róż? Ludzie milczą, nie chcą zdradzać nic poza tym co już wiadomo i źle patrzą na Gemmę, która uparcie dąży do odkrycia prawdy z każdym dniem czując na sobie rosnące niebezpieczeństwo. 

To nie jest kryminał, który gna na złamanie karku, ale nie ma w nim też zbyt wiele przestojów. Wolałabym trochę więcej dynamiki i zwrotów akcji, ale ogólnie nie było źle i nie pamiętam, żebym nudziła się podczas czytania. Wszystko za sprawą tajemnic i rosnącej niepewności, którą autorka potrafiła umiejętnie zaznaczyć. Bohaterowie również nie wydawali się papierowi czy niedopracowani a całość miała ogólny błysk, tylko zabrakło mi takiego pazura, silniejszego akcentu łączącego wszystkie sekrety. Sporym plusem jest też poczucie, że chociaż połowy się domyślamy to i tak niczego nie wiemy, ponieważ wszystko co nas otacza jest niejednoznaczne kryjąc podwójną tożsamość. 

Podsumowując: cieszę się, że zdecydowałam się na lekturę "Mrocznego jeziora" i liczę, że kontynuacja pojawi się niedługo. To taka idealna propozycja na leniwe popołudnie, kiedy chcemy dać wytchnienie ciału, ale żeby umysł pracował na wysokich obrotach. Autorka wie co robi i podoba mi się jej styl, dlatego - poproszę więcej! Wielki plus za klimat, bohaterów i zagadkę a te niewielkie niedociągnięcia puśćmy na razie w niepamięć.

piątek, 24 stycznia 2020

"Poranki o zapachu kawy" Malwina Ferenz

"Poranki o zapachu kawy" Malwina Ferenz, Wyd. Czwarta Strona, Str. 344 

"Wszyscy jesteśmy chodzącymi powodami czegoś tam. Wszyscy składamy się z opowieści. Jesteśmy mozaiką rożnych historii. Nosimy je w sobie, one wpływają na nasze decyzje, kierują życiem" 

Oto miejsce, w którym każdy znajdzie wytchnienie i pocieszenie. Niepozorna kawiarnia otwiera dusze przed każdym nieznajomym i niesie ukojenie. 

Pierwszy raz usłyszałam o powieści Malwiny Ferenz już jakiś czas temu, ale dopiero seria Neon Cafe skusiła mnie do czytania. Może to za sprawą subtelnej choć bardzo rzucającej się w oko okładki, może uroczej treści - co by to nie było ta lekka jak piórko historia obyczajowa niesie ze sobą wiele mądrych słów, rozgrzewających serce losów bohaterów oraz nadziei, że gdzieś tam faktycznie czeka na nas takie serdeczne miejsce. Autorka kontynuuje swoją opowieść już przez trzy tomy, które wydają się utrzymywać równy poziom i nie zwalniają tempa. 

Wrocław to miasto, które znam osobiście i które jest mi ogromnie bliskie, więc chętnie poznałam je oczami autorki. W dodatku bardzo łatwo było mi wyobrazić sobie gdzie restauracja Neon Cafe miałaby swoje miejsce i ogólnie utożsamić z tym wszystkim, na własnej skórze odczuwając realność i oddanie detali. To niewątpliwie duży plus dla tej lektury, ponieważ czytając czułam jak i mnie przyciąga ten urok i poczucie bezpieczeństwa, ta subtelność kawiarni i swoboda z jaką bohaterowie zachodząc tam wyjawiali to co leży im na sercu. Autorka świetnie się spisała rozkładając na czynniki pierwsze ludzkie oczekiwania i potrzebę akceptacji co widoczne jest jak na dłoni akurat w przypadku tej fabuły. 

Trudno jest mi pisać o tej serii, ponieważ niewiele mogę zdradzić. To jedna z tych książek, która potęguje przyjemność, gdy samemu poznaje się losy bohaterów. A jest ich sporo, ponieważ na pierwszym planie pojawia się wielu nam podobnych, którzy mają swoje słabsze lub gorsze momenty w życiu a jednak jakoś sobie radzą, motywując tym czytelnika do działania, zachwycając go słodyczą lub rozpaczą swoich wyznań, czasami bawiąc, kiedy indziej wzruszając. Każdy jest tutaj inny a jednak połączony miejscem w którym wszystko ma swój początek. 

Lekkość, swoboda i duża doza wiarygodności. Tak prezentuje się najnowsza powieść Malwiny Ferenz, którą polecam przede wszystkim fanom powieści obyczajowych. Jeśli lubicie czytać o troskach dnia codziennego i poznawać problemy innych ludzi - oto lektura idealna dla Was. Ale tak naprawdę nie ma znaczenia jaki gatunek literacki preferujcie, ponieważ wystarczy dać szansę tej serii, by zrozumieć ile w niej uniwersalności i ludzkiego podejścia do życia. 

"Poranki o zapachu kawy" to idealny tytuł dla tej powieści. Wyobraźcie sobie, że wchodzicie rano do ulubionej cukierni, w której prezentują się przepyszne słodkości a w tle unosi się aromat kawy. Do tego dołączyłabym lekturę Malwiny Ferenz i mogłabym tak spędzić cały dzień. Piękna, głęboka, poruszająca lektura otwarta dla każdego czytelnika.

środa, 22 stycznia 2020

"Królestwo Mostu" Danielle L. Jensen

"Królestwo Mostu" Danielle L. Jensen, Tyt. oryg. The Bridge Kingdom, Wyd. Galeria Książki, Str. 400

A gdybyście zakochali się w tej jednej osobie, którą przysięgaliście zniszczyć?

Przyrzeczenie dla ocalenia ludu, oddanie się w ręce wroga dla zawarcia pokoju. Czy faktycznie to poświecenie będzie warte swojej ceny? 

Są takie książki, które czyta się dla samej przyjemności poznawania kolejnych wydarzeń i bez wątpienia "Królestwo Mostu" należy do takich historii. Danielle L. Jensen i jej twórczość znam nie od dziś, ponieważ miałam tą przyjemność zachwycać się serią "Trylogia klątwy" czy pierwszym tomem "Mroczne wybrzeża", ale z perspektywy czasu widzę w jak dobrym kierunku podąża kariera tej pisarki - każda kolejna historia jest znacznie lepsza od swojej poprzedniczki i chociaż jeszcze do niedawna sądziłam, że to własnie "Mroczne wybrzeża" będą tą najlepszą to dziś już wiem, że otrzymały godnego rywala. 

Dobrze skonstruowana, ciekawie poprowadzona historia fantastyczna przede wszystkim imponuje światem przedstawionym. Autorka mocno zaangażowała się w stworzenie wiarygodnych zasad, wartości ludu czy działań podejmowanych przez królestwa na tle imponujących zamkowych komnat czy rozległych lasów otaczających pałacowe tereny. Z przyjemnością chłonęłam wcale nie tak liczne opisy, które oddawały w punkt potrzebny przy tej przygodzie klimat i skupiałam się na losach głównych bohaterów, których najpierw poznajemy jako postacie zupełnie odmienne niż te widziane na samym końcu. 

Lare i Arena połączyło przyrzeczenie złączenia zwaśnionych ludów, zapewnienie pokoju i zakończenie konfliktu. Jednak nie to było prawdziwym celem dziewczyny. Przybyła tutaj bowiem nie po to, by wychodzić za władcę a osłabić jego rządy oraz całe Królestwo Mostu. I to naprawdę imponuje. Lara jest waleczna, zdeterminowana i bardzo inteligentna za co całą zasługę przypisuję Danielle L. Jensen, która wie jak wykreować bohaterów tak, by ich postacie były rzeczywiste choć cele nieoczywiste do samego końca. Tym sposobem stworzyła wspaniałą bohaterkę oraz bohatera, który dorównuje jej charyzmą. Aren nie jest bowiem tym za kogo bierzemy go na samym początku i wcale nie wydaje się tak straszny jak sądzono. Walczy o to co jego, nie dla siebie samego a dla poddanych i to w oczach czytelnika maluje go jako kogoś ludzkiego, pełnego sprzecznych emocji, z sercem na dłoni. Polubiłam tą dwójkę ogromnie i już nie mogę doczekać się poznania ich dalszych losów. 

Czytając o losach tej dwójki czułam się wystawiona na ciosy ze strony wielu emocji. Wszystko przez to, że dość mocno zaangażowałam się w historię a ona wcale nie należy do kolorowych. Chociaż jest tutaj uczucie, które rodzi się powoli i wydaje się, że zmierza w dobrą stronę to jednocześnie wydaje się być konfliktem interesów. W końcu chodziło o wyzwolenie ludu a nie bratanie się z wrogiem. Tylko nie jest to wszystko takie zero jedynkowe o czym przekonacie się sięgając po tą powieść do czego naprawdę mocno Was zachęcam. 

Już nie słodko-gorzkie New Adult a pełnowymiarowa historia dla starszego czytelnika, czyli oto Danielle L. Jensen w bardzo dojrzałym wydaniu. Zachwyca wszystko dookoła i właściwie trudno wytknąć tej historii jakieś mankamenty. "Królestwo Mostu" ma wiele stron, wiele motywów i niesie ze sobą wiele obietnic spełnionych w kolejnych tomach, ale już dziś mogę Was zapewnić, że jestem oczarowana tą lekturą i uważam, że w pełni zasługuje na wszelkie słowa uznania. Ciężko się od niej oderwać a po zamknięciu ostatniej strony pozostaje żal, że finał nadszedł zdecydowanie zbyt szybko.

poniedziałek, 20 stycznia 2020

"Córka królowej oceanu" Tricia Levenseller

"Córka królowej oceanu" Tricia Levenseller, Tyt. oryg. Daughter of the Siren Queen, Wyd. Filia, Str. 336

"Ponieważ mnie kochasz, uświadamiam sobie, ale nie wypowiadam tego na głos. Właśnie dlatego. To wyjątkowa relacja - potężniejsza niż wszystko inne. Najbardziej ludzka emocja. Ona jest przyczyną."

Niebezpieczeństwo czyha na nas w każdej postaci. Zazwyczaj pojawia się nieoczekiwanie, zbuntowane i pewne swego. Bywa też tak, że obraca się przeciwko oprawcom i wtedy zmienia całkowicie bieg wydarzeń.

Tricia Levenseller powraca a wraz z nią "Córka królowej oceanu". Lubicie powieści o piratach? Ja bardzo! Uważam, że to zdecydowanie zaniedbany motyw w powieściach a przecież potencjał drzemie w nim ogromny i wystarczy tylko pokusić się o napisanie historii w tym temacie a oryginalność przyjdzie sama. Żałuję, że niewielu autorów jeszcze potrafi odważyć się na morskie przygody, ale na razie tą stratę z nawiązką rekompensuje mi seria Levenseller, w której pierwszy tom ogromnie przypadł mi do gustu. Czy zatem kontynuacja dorównała poziomem poprzedniczce?  

Nad tą odpowiedzią musiałabym się chwilę zastanowić. Drugą część przeczytałam również z wielkim zaciekawieniem i chętnie zagłębiłam się w przygody głównej bohaterki, ale czegoś mi zabrakło. Jakiegoś kluczowego detalu, może jakiejś jednej konkretnej emocji - czegoś co podniosłoby poprzeczkę zamiast opuszczać ją o jeden szczebel. Nie mówię, że drugi tom jest zły, co to to nie! Czyta się z rosnącą ekscytacją, morze dookoła buduje swój klimat a bohaterowie zaskakują swoimi wyborami. Tylko tego jednego przytupu mi zabrakło, tej siły pierwszego tomu, by powiedzieć że kontynuacja jest kompletna.

Jeśli nie znacie wcześniejszych losów Alosy, najpierw odsyłam Was do nadrobienia zaległości. To dwie ściśle powiązane ze sobą historie, więc ciąg chronologiczny jest tutaj obowiązkowy. Zapewniam Was jednak, że jeśli przygodowa fantastyka nie jest Wam obca - ta historia na pewno przypadnie Wam do gustu. Osobiście jestem zachwycona dynamiczną akcją, zaskakującymi zwrotami w historii, niebezpieczeństwem związanym z zawodem Pirata czy przemyślanie poprowadzoną historią, która trzyma w napięciu od początku do końca. Myślę, że to przede wszystkim zasługa głównej bohaterki, która mocną ręką rządzi nie tylko fabułą, ale i przejmuje rządy nad wcześniejszymi oprawcami.

Alosa nie jest już więziona. Teraz wszystko się odwróciło i to ona rozdaje karty. W dodatku udało jej się wykonać zadanie i fragment mapy prowadzącej do legendarnego skarbu jest już w jej rękach. Pojmała własnych oprawców i nie może doczekać się gdy Vordan w końcu stanie przed obliczem sprawiedliwości jej ojca. Niestety dziewczyna nie spodziewa się, że już niebawem dowie się o tajemnicy, która wszystko zmieni. Przyjdzie jej wyruszyć w kolejną podróż i stanąć w obliczu kolejnego zagrożenia, by w końcu dowiedzieć się prawdy o sobie.

Trochę miłości, trochę niebezpieczeństwa oraz przeciwności, ale przede wszystkim wielka przygoda to kontynuacja, przy której warto się zatrzymać. Alosa jak na dzielną bohaterkę przystało prowadzi nas ku kolejnym wyzwaniom i wielką przyjemnością jest towarzyszenie jej w tej podróży. Tricia Levenseller mimo potknięć jeśli chodzi o emocjonalność historii wciąż proponuje nam interesującą książkę, więc "Córka królowej oceanu" to historia nie tylko dla tych, którym pierwszy tom przypadł do gustu, ale i idealna historia z kategorii książki dla młodzieży - dla każdego!

sobota, 18 stycznia 2020

"Chłopiec pochłania wszechświat" Trent Dalton

"Chłopiec pochłania wszechświat" Trent Dalton, Tyt. oryg. Boy Swallows Universe, Wyd. HarperCollins, Str. 480

Ta pełna oryginalności i uroku historia, osadzona w Australii lat 80. XX wieku, stanowi wielowymiarową opowieść o braterstwie, prawdziwej miłości i nieprawdopodobnej przyjaźni.

Kiedy rzeczywistość okazuje się inna niż wszyscy zakładali - pozostaje jedynie się dostosować. Lub walczyć, o siebie, o szczęście, o własne miejsce.

Trent dalton podarował czytelnikom swoją debiutancką powieść, która zachwyciła wielu poza granicami. Dziś dotarła i do nas, więc z przyjemnością sięgnęłam po tak dobrze rekomendowaną lekturę. Lubię wyzwania, powiewy świeżości i oryginalność, więc nie było mowy żebym zrezygnowała z jak najszybszego poznania tej historii, ale to co w niej otrzymałam i tak mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się tak mądrej, głębokiej i poruszającej opowieści o prawdziwym życiu oraz wiarygodnych bohaterach.

Pierwsze co rzuca się w oczy to początkowa normalność tej historii. Wszyscy mówią o dramacie i trudnym dzieciństwie a my widzimy radosnego, pełnego energii chłopca, który kocha swoją rodzinę. Gdzie zatem te problemy, smutki i bezwzględność świata? Odpowiedź przychodzi dopiero z biegiem fabuły, gdy poznajemy głębiej nastoletniego Eliego oraz jego rodzinę. Faktycznie pojawiają się wtedy oznaki niezdrowego środowiska, w którym dorasta dwunastolatek, ale co najdziwniejsze on nie wydaje się tym przejęty. Wręcz przeciwnie. To dziecko zachwyca odwagą wobec przeciwności losu, wielką miłością jaką obdarza swoją pokiereszowaną rodzinę oraz pewnością swego w dążeniu do realizacji założonych w tak młodym wieku marzeń. Dalton wykazał się wielką klasą kreując tak świadomego a przy tym niezwykle wiarygodnego młodego bohatera, którego bez problemu każdy, nawet a może przede wszystkim dorosły, mógłby sobie postawić za wzór.

Eli jest centralnym punktem tej powieści, ale warto zwrócić uwagę na wszystkich bohaterów. W tej książce każdy odgrywa konkretną rolę, jest mentorem, wyznacznikiem pewnych zasad czy po prostu pełnowymiarową postacią, której poznania historii nie można się oprzeć. Chłopiec bowiem mieszka w pozornie normalnej rodzinie, która skrywa wiele sekretów zaczynając od jego brata Gusa, który przez trudne doświadczenia zdecydował się pozostać niemową, przez rodziców handlujących narkotykami po opiekunkę w roli pełnoprawnego przestępcy. Brzmi niesamowicie, prawda? Tak jest, ponieważ to wyjątkowa książka. Jest w niej tyle brudu, nieszczęścia i oczywistości a jednak główny bohater tryska energią, uśmiech nie schodzi mu z ust a humor wydaje się przeganiać wszelkie troski.

Dalton otwiera przed czytelnikiem tunel w czasoprzestrzeni zapraszając nas do powrotu ku przeszłości. Lata 80. w jego powieści to wszystko co przeszłe a jednak ówczesne zasady i wartości moralne nie wydają się wcale inne niż te, które mamy obecnie. Klimat za to ładnie komponuje się z przygodami młodego bohatera, ważne przesłanie wyłowi ten, kto lubi czytać między wierszami a wielowymiarowa plejada przeróżnych bohaterów na pewno nie pozwoli nikomu nudzić się podczas lektury.

To wyjątkowa powieść pod każdym względem. Wcale nie dziwią mnie wszechobecne głosy podziwu, ponieważ Trent Dalton zadebiutował w pięknym stylu. Pozostaje mi jedynie życzyć sobie i Wam, by nie spoczął na laurach i zaserwował nam jeszcze nie jedną tak smaczną, mądrą i świeżą lekturę. Tymczasem mam nadzieję, że "Chłopiec pochłania wszechświat" nie stanie się Wam obojętny i zdecydujecie się poznać losy młodego Eliego. Gwarantuję - nie zapomnicie tej powieści przez długi czas, będziecie mieli ochotę do niej wrócić jeszcze po latach a głos rozsądku kryjący się gdzieś na drugim planie być może odmieni Wasze postrzeganie świata.

środa, 15 stycznia 2020

Przedpremierowo: "Ktoś kogo znamy" Shari Lapena

"Ktoś kogo znamy" Shari Lapena, Tyt. oryg. Someone We Know, Wyd. Zysk i S-ka
PREMIERA: 29 stycznia 2020r.

Bardzo trudno jest mi napisać ten list. 
Mam nadzieję, że zanadto nas nie znienawidzicie… 
Ostatnio, kiedy nie było państwa na miejscu, mój syn włamał się do waszego domu…

Kiedy Twoje głęboko skrywane sekrety nie mogą być bezpieczne wiesz, że nadszedł czas by zacząć się bać. Jak zatem się przed tym uchronić? I czy to w ogóle możliwe?

Shari Lapena powraca a wraz z nią lektura obowiązkowa nie tylko dla wszystkich fanów autorki, ale przede wszystkim miłośnikom budujących napięcie thrillerów. Sama należę do grona tych czytelników, którzy lubią trochę pogłówkować podczas czytania, łączyć fakty, zdarzenia i podejrzewać wszystkich bohaterów naokoło, więc z przyjemnością sięgam po kolejne nowości od tej autorki. Lapena w swoim kolejnym dziele buduje tajemnicę, która piętrzy się strachem w pobliskiej okolicy i podejrzenie padające na niemal każdego sprawia, że krąg podejrzanych wydaje się morderczą machiną nie do pokonania.

Małe miasteczko, zbrodnia, ludzie którzy obawiają się o swój los. Zaczęło się stosunkowo niewinnie, od kogoś kto włamywał się do domów i mieszkań, przeszukiwał komputery i wyciągał z nich prywatne tajemnice mieszkańców. Każdy wiedział, że niedługo to wszystko wyjdzie na światło dnia i nie będą mogli już tego naprawić. Dlatego zaczęli się bać mimo tajemniczych listów z przeprosinami. Kto je wysyłał? I w czyim imieniu przepraszał? Dlaczego nie zatrzymał sprawcy? Pojawia się wiele pytań bez odpowiedzi, ale kiedy ktoś morduje kobietę również będącą ofiarą włamania - na miasteczko spada mgła niekłamanego przerażenia.

Bardzo dobra historia, przemyślanie napisana i zmuszająca do myślenia niemal na każdej stronie. Autorka pozwala poddać w wątpliwość niemal wszystkie fakty, które nam prezentuje, dzięki czemu wchodzimy w wir akcji niczym detektywi poszukujący tajemniczego mordercy i śmiało możemy czuć się jak główni bohaterowie fabuły. Dopracowanie detali oraz w pełni wykorzystany pomysł na nietypową historię sprawiają, że historia wydaje się aż nazbyt realna co przyprawiało mnie o dreszcz przerażenia, gdy myślałam sobie, że to wszystko mogłoby wydarzyć się równie dobrze w miejscu gdzie mieszkam.

Wiarygodność akcji i kolejnych motywów to nic w porównaniu z klimatem, który autorce udał się rewelacyjnie. Aura tajemnicy, tożsamość włamywacza czy ten strach wydobywający się z okradzionych z sekretów domów budują napięcie nie do wytrzymania, sprawiają że do samego końca nie można przewidzieć akcji a świadome i pełnowymiarowe kreacje bohaterów tylko dodają temu wszystkiemu konkretnych rysów. Czytając czułam się w pełni uczestnikiem wszystkich tych wydarzeń i nie mogłam odłożyć lektury do ostatniej strony zastanawiając się co będzie dalej. Połączenie wątku kryminalnego z mocnym odbiciem psychologicznej analizy wypadło w tym przypadku lepiej niż dobrze.

"Ktoś kogo znamy" to książka przy której śmiało można odciąć się od rzeczywistości. Mała społeczność, cień podejrzenia i wszechobecne tajemnice to połączenie pełne emocji i zaskoczeń, które swoje ujście znalazły w przemyślanym finale. Cieszę się, że autorka nie zwalnia tempa i po raz kolejny prezentuje thriller z pazurem. Doskonale bawiłam się podczas czytania i jedyne czego żałuję to fakt, że cała historia już dobiegła końca.

wtorek, 14 stycznia 2020

"Druga strona" Kim Holden

"Druga strona" Kim Holden, Tyt. oryg. The Other Side, Wyd. Filia, Str. 408 

Każda historia ma dwie strony. Pierwszą, przedstawioną światu. I tę drugą. Prawdziwą. Tę, która ma znaczenie.

Marzenia zderzyły się z ponurą rzeczywistością, kiedy przyszło im walczyć o własne szczęście. Czy odnajdą zrozumienie w świecie niechętnie nastawionym do outsiderów?

Kim Holden powraca a wraz z nią moja nadzieja na kolejną udaną powieść. Mało jest autorek, którym ufam bezgranicznie, ale po wspaniałym i niepowtarzalnym "Promyczku" zawsze z przyjemnością sięgam po kolejne propozycje tej autorki i wiem, że mnie nie zawiedzie. Tym razem moje oczekiwania okazały się nawet mniejsze niż to co ostatecznie dostałam, ponieważ Holden postawiła przede mną piekielnie emocjonalną i życiową powieść od której po prostu nie mogłam się oderwać.

Cechą charakterystyczną twórczości autorki jest jej oddanie w stosunku do wiarygodności akcji, bohaterów czy świata przedstawionego. W każdej jej książce widzę przełożenie fabuły na prawdziwe życie i właśnie dzięki temu tak łatwo mogę utożsamić się z postaciami czy poczuć się uczestnikiem wydarzeń - wszystko jest tutaj szczere i prawdziwe, nawet trudne wydarzenia, przez co często zastanawiałam się czy gdzieś na świecie podobna historia nie miała już miejsca. "Druga strona" jest tego doskonałym przykładem, ponieważ w dziesiątkę oddaje trudy dorastania, współczesne problemy oraz indywidualny strach odnośnie przyszłości i dalszych perspektyw.

To opowieść o dwójce bohaterów, ale myślę że jest ona dedykowana bardziej w stronę Toby’ego. To on, siedemnastoletni, wycofany, zbuntowany chłopak stanowi centrum powieści wokół której rozgrywa się cała akcja. Nie ma nikogo z kim mógłby dzielić własne problemy a jest ich naprawdę sporo - nie tylko martwi się pieniędzmi, wyżywieniem i opłatami, ale wewnętrznymi demonami, które nie dają mu spokoju. Wszystko zmienia się z dniem pojawienia się Alice Eliot, która wprowadza się do tego samego budynku i dostrzega, że każdy, nawet Toby, ma drugą stronę. Odkrywa w chłopaku prawdę, ale czy to wystarczy, by faktycznie go ocalić?

Tak bardzo polubiłam głównych bohaterów, że nawet trudno jest mi to wyrazić. Alice zachwyciła mnie swoim podejściem do świata, swobodą bycia, lekkością i prostotą, a przecież i jej nie było łatwo. Potrafiła jednak przegonić czarne chmury wiszące nad jej głową i nauczyła mnie jak samemu sobie z tym radzić za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Nie inaczej było z Toby'm, którego początkowa gruboskórność wcale mnie nie odstraszyła. Wręcz przeciwnie, chętnie poznawałam kolejne fakty z jego mrocznego życia i trzymałam kciuki w nadziei, że z czasem będzie lepiej. Autorka stworzyła w pełni świadomych, wielowymiarowych bohaterów, których losy nawet przez moment nie pozostają nam obojętne.

"Druga strona" to nie jest książka o miłości, na pewno nie jako motyw główny. To odnajdywanie swojego prawdziwego oblicza, tego głęboko skrywanego wewnątrz siebie. To historia o przyjaźni, zrozumieniu i akceptacji. Dopiero na końcu o miłości a właściwie o uczuciu, które wyzwala i daje nadzieję. jestem zachwycona, wzruszona i poruszona głębią oraz wiarygodnością tej powieści, która po raz kolejny udowadnia wielki talent Kim Holden. Książki dla kobiet królują ostatnio w bestsellerach i nic dziwnego!

poniedziałek, 13 stycznia 2020

"Córka lasu" Juliet Marillier

"Córka lasu" Juliet Marillier, Tyt. oryg. Daughter of the Forest, Wyd. Papierowy Księżyc, Str. 648

Córka Lasu jest początkiem cyklu Siedmiorzecze, niepodobnego do żadnego innego: zawiera w sobie mieszankę historii i fantastyki, mitu i magii, legendy i miłości.

Niebezpieczny las, wielka przygoda i historia od której ciężko się oderwać. Czy pierwsza część cyklu okaże się tak dobra jak chwali zagranica? 

Pisałam o tym wiele razy, ale nic nie zaszkodzi, jeśli powtórzę raz jeszcze: uwielbiam reinterpretacje baśni, ten klimat bajkowej aury, tą niepewność jak dany autor postanowi odwzorować znaną historię. Dlatego nie miałam najmniejszych obaw sięgając po propozycję Juliet Marillier a wręcz zacierałam ręce na dobrą przygodę biorąc pod uwagę pozytywne zagraniczne opinie oraz pokaźną liczbę stron.

"Córka lasu" zabiera czytelnika w bardzo oryginalną podróż do samego środka średniowiecznej Irlandii. To tu z każdej strony wojna domaga się ofiar, nie cichną walki oraz problemy międzyludzkie czy społeczne lęki. Ta niepewność, ten strach wyczuwalne są od pierwszej strony napędzając fabułę i sprawiając, że sam czytelnik czuje się zagrożony, chociaż przecież powinien być bezpieczny w swoim domu. Autorka jednak doskonale wie jak przedstawić wszystkie emocje, jej język jest żywy i odważny a serce włożone w przestawienie uczuć, miejsc czy wspaniałą kreację bohaterów sprawia, że historia bardzo szybko zaczyna żyć w naszej wyobraźni pełnią życia.

Wszystko rozpoczyna się od Sorchy, najmłodszej córki Lorda Columa, właściciela rozległych terenów bronionych przez otaczające je lasy. Sorcha wraz z sześcioma braćmi żyje więc w zgodzie z naturą, rozwija swój uzdrowicielski talent i czuje się przepełniona miłością oraz poczuciem bezpieczeństwa. Jednak pewnego dnia ojciec dziewczyny rujnuje równowagę, którą zbudowali przez lata przyprowadzając do domu swoją nową żonę, piękną choć niezwykle okrutną Lady Oonagh. Jej prawdziwa natura szybko wychodzi na jaw, gdy kobieta zmienia sześciu braci Sorchy w łabędzie i tylko dziewczynie udaje się uciec. Od tego czasu rozpoczyna się walka z czasem i prawdziwym niebezpieczeństwem.

Brzmi intrygująco, prawda? Tak jest w rzeczywistości. Bardzo trudno było mi oderwać się od tej historii i powracać do codziennych obowiązków a i tak moje myśli wciąż uciekały do losów młodej bohaterki oraz jej starań, by odczarować ukochanych braci. Emocji było przy tym znacznie więcej niż podejrzewałam, cała powieść bardzo mocno na mnie wpłynęła i z przyjemnością zatopiłam się w tym magicznym klimacie, celtyckiej opowieści oraz wyjątkowej interpretacji baśni o książętach zaczarowanych w łabędzie. 

Wielu bohaterów a każdy z nich w pełni dopracowany i ludzki, dzielna bohaterka doświadczona przez życie oraz wspaniały klimat tej powieści sprawiają, że pierwszy tom cyklu Siedmiorzecze wypada rewelacyjnie. "Córka lasu" to nie tylko dobra propozycja dla fanów fantastyki, ale przede wszystkim dla tych, którzy szukają czegoś świeżego, oryginalnego i dobrze napisanego. Ja jestem urzeczona tą pozycją i mam nadzieję, że nie przyjdzie mi długo czekać na kolejne tomy.

sobota, 11 stycznia 2020

Przedpremierowo: "Milczenie" Tim Lebbon

"Milczenie" Tim Lebbon, Tyt. oryg. The Silence, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 368
PREMIERA: 21 stycznia 2020r.

 Kiedy każdy wydany odgłos może oznaczać śmierć…

Kiedy każde słowo może być dla nas śmiertelnym zagrożeniem, zastanawiamy się czy warto ryzykować. Jednak czy to nie słowa są dla nas siłą przeżycia?

Lubię sięgać po historie, które zapowiadają się na dobre thrillery, najlepiej mroczne i straszne, więc gdy pojawiła się propozycja od Toma Lebbona nie mogłam się oprzeć. Opis był na tyle lakoniczny, że niewiele mogłam z niego wywnioskować, ale jednocześnie na tyle kuszący, że liczyłam na dobrą lekturę. I chociaż została ona zakwalifikowana do kategorii horrorów a w rzeczywistości nie jest straszna nawet przez moment to lektura jest intrygująca i warto poświęcić jej wolny wieczór.

Autor stworzył historię, którą najprędzej przyporządkowałabym do gatunku apokaliptycznych wizji świata. Jest tu mnóstwo mroku, społeczeństwo narażone na bliżej niezidentyfikowane niebezpieczeństwo oraz brak zasad co pogarsza się wraz z biegiem fabuły. Czuć na karku ten dreszcz niepewności, to niepojęte zjawisko zagrażające bohaterom i chociaż nie byłam przerażona podczas lektury to jednocześnie wiele razy czułam się nieswojo i miałam ochotę oglądać się za siebie. Autor bez wątpienia na pewno poradził sobie świetnie z klimatem i przez to historia zyskała na wartości.

Wszystko rozgrywa się gdzieś we współczesnych czasach, przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Europa staje w obliczu zagrożenia uwolnionego z jaskiń. Do tej pory tajemnicze istoty żyły tam w absolutnej ciemności, więc wychodzą na światło dnia pozbawione wzroku. Potrafią jednak doskonale słyszeć, więc by uniknąć konfrontacji z bestiami należy milczeć. I właśnie tak próbują funkcjonować bohaterowie, w tym nastoletnia Ally, która straciła słuch w wypadku przez co doskonale wie jak to jest żyć bez dźwięków. Tylko czy jedna dziewczyna jest w stanie ocalić nie tylko swoją rodzinę, ale i społeczeństwo?

To zaskakująco wciągająca lektura. Mocna kiedy trzeba, interesująca w momentach wartkiej akcji. Wszystko wydaje się tu mieć swoje miejsce: od głównej bohaterki, która przypomina nas samych i równie często popełnia błędy co walczy z niebezpieczeństwem po rozsądnie poprowadzone wydarzenia mimo fantastycznego wydźwięku. Zabrałam się do lektury późnym wieczorem, kiedy nie miałam nic innego w planach i nawet nie wiem kiedy ją przeczytałam - tak szybko zagłębiłam się w temat, dwie narracje pozwoliły mi mocno zagłębić się w fabułę a sam temat mimo trudnych do zaakceptowania istot nie wydawał się wcale naciągany.

Innymi słowy "Milczenie" to mocny thriller, który ma w sobie to coś. Była już podobna historia, w której bohaterowie nie mogli patrzeć, dziś nie mogą mówić i chociaż nie jest łatwo zaakceptować taką wizję potencjalnej przyszłości to same demoniczne stworki wydają się aż nazbyt żywe na kartach tej powieści i mi osobiście zaszły za skórę wystarczająco mocno, żebym nie miała odwagi nigdy spotkać ich w prawdziwym życiu. Tim Lebbon napisał ciekawą i przede wszystkim pomysłową lekturę, którą polecam miłośnikom mocnych wrażeń.

czwartek, 9 stycznia 2020

"Dwanaście żywotów Samuela Hawleya" Hannah Tinti

"Dwanaście żywotów Samuela Hawleya" Hannah Tinti, Tyt. oryg. Twelve Lives of Samuel Hawley, Wyd. Papierowy Księżyc, Str. 510

 Opowieść o cenie, jaką jesteśmy gotowi zapłacić, by chronić swoich najbliższych.

A gdyby Twoja córka domagała się poznania niebezpiecznej prawdy? Zgodziłbyś się, by przeprowadziła prywatne śledztwo?

Najbardziej lubię te thrillery czy kryminały, które wymykają się spod rąk policyjnych śledztw i rozgrywają się gdzieś w zwykłym świecie, w domu podobnych nam ludzi. Lubię razem z bohaterami odkrywać kolejne tajemnice, zagłębiać się w ich prywatne sprawy oraz czuć wraz z nimi ten szok z odkrycia prawdy. Dlatego nie mogłam oprzeć się lekturze Hannah Tinti, która tak dobrze się zapowiadała.

Historia chociaż dotyczy dorosłych bohaterów przede wszystkim skupia się na nastoletniej Loo, która powoli próbuje odkryć przeszłość swoich rodziców. Nie jest taka jak jej rówieśnicy, wciąż przeprowadza się z miejsca na miejsce i nigdzie nie czuje się jak w domu. Jej ojciec wciąż podróżuje, jakby przed czymś uciekał i dla dziewczyny wydaje się zaskakujące, że decyduje się na dłuższy pobyt w mieście, w którym dorastała jej matka. To właśnie w mieście Olympus, w stanie Massachusetts, Loo córka tytułowego Samuela Hawleya odkryje prawdę na temat tajemniczej śmierci swojej matki oraz udziału ojca w przeszłych zdarzeniach.

Muszę przyznać, że autorka bardzo mądrze poprowadziła swoją fabułę. Dobrze przedstawiła koczowniczy tryb życia głównych bohaterów, ciekawie oddała tajemniczą aurę otaczającą Samuela i idealnie odwzorowała dociekliwość młodej dziewczyny oraz nieustępliwość Loo w drodze ku odkryciu prawdy. A prawda ta okazała się bolesna, trudna i bardzo zaskakująca - w sam raz dopełniając historię pełną luk, nieoczekiwanych zwrotów akcji oraz szczerej brutalności, która w rekach rej autorki wydaje się czymś oczywistym. Zapewniam Was więc, że nie jest to zwykły kryminał a coś znacznie lepiej przemyślanego: połączenie dramatu, intrygującego wątku o miłości oraz thrillera z pazurem.

Wielowątkowość, dobrze dopracowana kreacja bohaterów oraz szczerość płynąca z historii i brak naciągania czy przekłamania sprawiły, że od początku do końca mogłam czerpać przyjemność z lektury. Hannah Tinti pozytywnie mnie zaskoczyła budując obraz głównego bohatera pełnego sprzeczności z przeszłością tak zakręconą, że nigdy nie wpadłabym na zaproponowane przez autorkę rozwiązanie. Czuję się jednak w pełni usatysfakcjonowana lekturą i mam nadzieję, że Wy również dacie się namówić.

Skąd dwanaście blizn po kulach na ciele tytułowego bohatera? Dlaczego Samuel wybrał życie od motelu do motelu i skazał swoją córkę na taki a nie inny los? O tym wszystkim dowiecie się sięgając po "Dwanaście żywotów Samuela Hawleya", odkrywczą i nietuzinkową lekturę, którą osobiście bardzo polecam. Zaskoczy Was spojrzenie autorki na świat oczami głównej postaci, wciągnie Was wir zagadki i zaimponuje zakończenie. Dla mnie ogromnym plusem pozostaje plastyczność stylu Tinti i mam nadzieję, że jeszcze nie jedna książka wyjdzie spod jej pióra.

wtorek, 7 stycznia 2020

"Następnym razem" Karolina Winiarska

"Następnym razem" Karolina Winiarska, Wyd. Szósty Zmysł, Str. 320

"Ale ja nie chcę zdobywać świata, chcę być dla kogoś całym światem."

Połączyło ich wspólne lato, rozdzieliło życie. Czy uda im się odbudować to co zapoczątkowali lata temu?

Lubię debiuty i nie boję się po nie sięgać, chociaż im więcej ich czytam tym bardziej czuję się uprzedzona do potencjalnie niedociągniętej treści. Może to już zbyt wiele przeczytanych książek wychodzi ze mnie w takich momentach, a może po prostu szukam co raz lepszych i lepszych historii, ale prawda była taka, że sięgając po pierwsza powieść Karoliny Winiarskiej miałam pewne obawy. Czy rozczarowałam się zatem po lekturze? Niekoniecznie, chociaż przyznaję, że czuję pewien niedosyt.

Sam zarys fabularny jest bardzo prosty i nie mam się do czego przyczepić. To opowieść dwójki bohaterów, których marzenia i pragnienia zderzyły się z ponurą rzeczywistością jak to często niestety bywa. Jako nastolatkowie poznali się na obozie we Włoszech, zakochali się w sobie i byli przekonani, że to wielka, spełniona miłość. Szybko jednak zweryfikowali swoje plany, gdy okazało się, że powrót do Polski rozdzieli ich na wiele lat. Spotkali się ze sobą ponownie jako dojrzali ludzie i gdy uczucie odrodziło się na nowo ich przygoda nabrała tempa. Ale czy można tak łatwo porzucić to co się zbudowało przez lata na rzecz przeszłości? No właśnie, to wcale takie pewne nie jest, więc bohaterka zaserwowała swoim bohaterom wzloty i upadki, które chętnie śledziłam, ponieważ tempo akcji było odpowiednie, ciągle coś się działo i nie mogę powiedzieć, by gdzieś do tej historii zakradła się nuda.

Inaczej jest z samymi emocjami. Czegoś mi zabrało, gdzieś rozmyła się ta wiarygodność a Olga i Michał częściej przypominali papierowe postacie niż pełnowymiarowych bohaterów. Szkoda, bo to w nich tkwił największy potencjał i to oni swoją osobą mieli przekonać mnie do wiarygodności swoich uczuć oraz samego pomysłu na związek. Niekoniecznie im się to udało, ponieważ chociaż śledziłam ich losy i nie miałam większej potrzeby odłożenia książki przed poznaniem finału, to ani przez moment nie poczułam tej obiecanej chemii między bohaterami, nie uroniłam łez wzruszenia nad ich losem ani nie zżyłam się z nimi jakoś szczególnie a szkoda.

Styl pisania autorki jest prosty, miejscami aż nazbyt prosty, opisy scen banalne a życie przedstawione w powieści stosunkowo schematyczne. Wiedziałam zatem czego się spodziewać oraz jak mniej więcej rozegra się powieść i nie byłam zaskoczona dość standardowym finałem. Innymi słowy: chociaż przeczytałam tą historię od deski do deski to nie wciągnęła mnie, nie przekonała do siebie i raczej nie poleciłabym jej tym, którzy tęsknią za prawdziwym, szczerym romansem, choć jak głosi zapowiedź na pewno będzie to lektura, która znajdzie swoje miejsce podczas leniwej niedzieli, w duecie z kubkiem gorącej herbaty.

Trochę uroku, trochę codzienności i mamy "Następnym razem". Oto prosta, nieskomplikowana lektura obyczajowo-romantyczna, która chociaż mnie nie kupiła być może Wam przypadnie do gustu. Autorki nie skreślam, chętnie zobaczę jej dalszy rozwój i to, w jaką stronę podąży jej literacka droga. Tymczasem nie odradzam, nie polecam a wybór powyższej książki pozostawiam Wam.

niedziela, 5 stycznia 2020

"Granica" Don Winslow

"Granica" Don Winslow, Tyt. oryg. The Border, Wyd. HarperCollins, Str. 878

Wojna przyszła do domu.

W tym świecie zło otrzymuje nowe oblicze a niebezpieczeństwo spotęgowaną siłę. W tej wojnie wydaje się, że każdy jest przegranym.

Lubicie grube książki? Ja bardzo! Jeśli fabuła jest wciągająca, bohaterowie dobrze wykreowani a akacja zrównoważona i mądrze poprowadzona mogłabym daną książkę czytać i czytać. Nie lubię, gdy dobra historia zbyt szybko się kończy, więc postanowiłam zaryzykować i sięgnąć po lekturę Dona Winslowa, która miała być trzecim tomem w obcej mi do tej pory serii, za to z pokaźną liczbą stron na koncie i obietnicą zaskakującego thrillera śledczego. Jeśli chodzi o zachowanie chronologii to nie odczułam jakiegoś ubytku wiedzy w czasie lektury a ana pewno przyjemnie spędziłam czas w towarzystwie lepszej opowieści niż zakładałam na początku.

To nie jest moja tematyka jeśli spojrzeć na to obiektywnie. Lubię kryminały i thrillery, jednak pościgi za mafiozami raczej rzadko pojawiają się w lekturach jakie czytam. Jednocześnie jestem wielką fanką wspaniałego "Ojca chrzestnego", więc przepełniona tymi skrajnymi emocjami sięgnęłam po lekturę i prawdę mówiąc nawet nie wiem kiedy tak się zaczytałam, że trudno było mi się oderwać. Zaciekawił mnie ten świat być może za sprawą mądrze poprowadzonej przez autora historii, ponieważ wszystko wydawało się wiarygodne i szczere a przy tym niezwykle niebezpieczne.

Przejdźmy jednak do fabuły, ponieważ nie jest ona wcale taka prosta jak się wydaje. Art Keller walczył na linii frontu przez czterdzieści lat. Jednak to nie była taka zwykła wojna, ponieważ wszystko skupiło się na działaniach Wojny Narkotykowej. Walczył o to, by pokonać ojca chrzestnego kartelu Sinaloi Adana Barrery, ale ta operacja nie skończyła się dobrze. W dodatku Art zorientował się, że pokonanie jednego niebezpiecznego przywódcy to nic w porównaniu do pojmania wielu jego naśladowców. Jego ukochany Meksyk stanął więc w obliczy prawdziwej tragedii i niebezpieczeństwa postanawiając, że nie cofnie się przed niczym dopóki nie wyzwoli go spod jarzma narkotykowej mafii.

Wbrew pozorom to nie jest książka dla ściśle określonego grona odbiorców. Jestem tego dobrym przykładem, ponieważ zazwyczaj wybieram inną tematykę a jednak podobało mi się to co czytam. Myślę, że złożyły się na to dwie rzeczy. Przede wszystkim przystępny, lekki styl autora, który bez problemu opisuje wszelkie wydarzenia, emocje czy miejsca a z drugiej wiele podjętych wątków: nie tylko ten narkotykowy, ale i społeczny, obyczajowy, międzyludzki czy indywidualny jak procesy dorastania, nie łatwe dzieciństwo oraz problemy w domu. Wszystko zatem łączy się w jedną przemyślanie skonstruowaną całość w której każdy znajdzie jakiś motyw dla siebie.

"Granica" to lektura, której nie musicie czytać przy zachowaniu chronologii chociaż pewnie dobrze byłoby poznać wcześniejsze losy bohatera. Nie żałuję, że zdecydowałam się na lekturę - wręcz przeciwnie! Odkryłam nową tematykę, która przypadła mi do gustu. W tej książce wiele się dzieje jak wskazuje spora liczba stron a mogę zapewnić Was, że żadna nie okazała się zbędnie przegadana. Jeśli więc szukacie czegoś na długie, leniwe wieczory - polecam. 

piątek, 3 stycznia 2020

"Boski gniew" Jennifer L. Armentrout

"Boski gniew" Jennifer L. Armentrout, Tyt. oryg. Deity, Wyd. Filia, Str. 464

Historia się powtarza, a ostatnio nie poszło zbyt dobrze…

Trudne decyzje, błędy depczące po piętach oraz kolejne wyzwania kierują życiem młodych bohaterów. Czy i tym razem uda im się stawić czoła wyzwaniom?

Myślę, że niewielu z Was muszę przedstawiać Jennifer L. Armentrout, ale tym którzy jakimś cudem jeszcze o niej nie słyszeli podpowiem, że to autorka która pisze cudowne powieści o miłości. Nie ma znaczenia czy decyduje się na New Adult, fantastykę czy dark romance - zawsze jest emocjonalnie, zaskakująco i tak, że po prostu nie sposób oderwać się od lektury. "Boski gniew" to trzeci już tom w serii Covenant, którą musicie poznać od początku, ale zapewniam Was, że warto tej historii poświęcić każdą wolną minutę. To fantastyka o bogach, o miłości i o trudnych wyborach przy której rzeczywistość na moment przestaje istnieć.

Jestem wielką fanką książek tej autorki, więc mogę nie być obiektywna, ale ta seria ma w sobie coś takiego, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zaopatrzyć się we wszystkie tomy od razu. Każda część charakteryzuje się przejmującą fabułą, ale to finały zawsze są najbardziej emocjonujące co i tym razem przyprawiło mnie o zawrót głowy i chęć natychmiastowego sięgnięcia po kolejną część. Akcja bowiem skupia się na nowych niebezpieczeństwach, wyzwaniach oraz decyzjach podejmowanych przez Alex a także na wątku romantycznym sięgającym niemal trójkąta miłosnego co idealnie dopełnia emocjonalność tej książki i sprawia, że naprawdę nie sposób wybrać ulubioną postać czy kibicować Sethowi albo Aidenowi - każdy z nich ma w sobie wystarczająco dużo charyzmy, by móc się w nim zakochać.

Wydarzenia z wcześniejszego tomu dają o sobie znać. Alexandria nie ma pojęcia co ją czeka i czy na pewno w spokoju dotrwa do swoich osiemnastych urodzin. Zakon wciąż ją ściga a Rada nie dowiedziała się o tym co dziewczyna zrobiła w Catskills, ale wydaje się, że to tylko kwestia czasu. Pojawiają się znaki na skórze zwiastujące przedwczesne przebudzenie a gniew bogów zbliża się nieubłaganie. W dodatku Alex nie wie, że już niedługo spadnie na nią informacja, która wszystko zmieni.

Wykorzystanie motywu z mitologicznymi bogami okazało się trafionym pomysłem. Jennifer L. Armentrout w każdej książce ujawnia nowe fakty, więc nie można narzekać na nudę a bogowi wydają się co raz groźniejsi i rządni wypełnienia przeznaczenia. Pojawia się zatem wiele różnych emocji - od strachu i niepewności po zaplątaną w to wszystko wspominaną już wcześniej miłość, która także namiesza. Jeden ukochany będzie bowiem oszukiwał od początku, drugi nie wyzna prawdy do końca choć zawsze będzie bronił Alex i nie cofnie się przed niczym. Pojawi się zatem wiele sytuacji przyspieszających bicie serca i rozdzierających je jednocześnie wyborów.

Autorka nie zwalnia tempa i serwuje nam kontynuację od której ciężko się oderwać. "Boski gniew" łączy ze sobą wszystko to co znane już do tej pory i dodaje coś od siebie, dzięki czemu historia jest barwna i wciągająca. Dużo w niej młodzieńczych rozterek, dużo trudnych decyzji i prób poszukiwania siebie, ale wszystko napisane jest z umiarem i pomysłem. Jennifer L. Armentrout ma w rękach talent, który świadomie wykorzystuje a ja już nie mogę doczekać się kontynuacji losów Alexandrii. Oto naprawdę warta poznania historia z kategorii książki dla młodzieży.

czwartek, 2 stycznia 2020

"Piękno miłości" Georgia Cates

"Piękno miłości" Georgia Cates, Tyt. oryg. Beauty from Love, Wyd. Niezwykłe, Str. 300

"Najpierw pokazałaś mi, czym jest piękno bólu. Później zrozumiałem, na czym polega piękno oddania. Teraz dzieje się coś nowego. Poznaję piękno miłości."

Trudna przeszłość powraca ze zdwojoną siłą, w momencie gdy szczęśliwa para myślała, że przeciwności już za nimi. Czy wspólnymi siłami uda im się pokonać kolejne problemy?

Polubiłam twórczość Georgii Cates, która pisze lekko, przyjemnie i tak jak każdy fan powieści romantyczno-obyczajowych lubi. Autorka nie zagłębia się w detale, nie bawi się zbędnymi opisami, nie sięga nawet po wiele motywów, prowadzi prostą historię o losach dwójki głównych bohaterów, którą czyta się chętnie a ich kolejne dramaty wprowadzają dawkę potrzebnych emocji. Warunek jest tylko jeden: koniecznie musicie zachować chronologię czytania, ponieważ cała seria opiera się na ciągu przyczynowo-skutkowym.

Od pierwszego tomu mamy przyjemność śledzić losy Laurelyn i Jacka Henry’ego a ten kto już ma dwie wcześniejsze części za sobą wie, że napotykali na swojej wspólnej drodze sporo trudności. Radzili sobie z tym jednak na własny sposób, mądrze podchodząc do wyborów i decyzji, nawet jeśli ja nie zawsze się z nimi zgadzałam. Dziś wydają się żyć w szczęśliwym związki, polegają na sobie i tryskają szczęściem, jednak ono jak to często bywa, bardzo szybko przypomina o swojej ulotności. Problemy Jacka ponownie stają na pierwszym planie i nie ma znaczenia, że on sam chciałby odsunąć od nich ukochaną.

To co przypadło mi do gustu to silna więź łącząca tych bohaterów. Autorka przedstawiła nam związek z krwi i kości, w którym dojrzali bohaterowie błądzą w próbie odnalezienia własnego szczęścia. Czasami się mylili, czasami błędnie decydowali, ale właśnie to sprawiało, że ich kreacja wydawała się prawdziwa i wiarygodna. Już od pierwszego tomu chemia pomiędzy Laurelyn i Jackiem była widoczna jak na dłoni i zachwycała czytelników chętnie skłaniającym się ku emocjonalnym romansom. W tym wszystkim pojawiło się dużo wrażeń oraz śmiechu przez łzy spychając przewidywalność gdzieś na drugi plan, więc śmiało mogę napisać, że ta seria warta jest uwagi.

Dobrze wykreowani bohaterowie, ciekawa fabuła i niebanalne zwroty w akcji, w powieści która przede wszystkim skupia się na wątku miłosnym zawsze cieszą. Zastanawiałam się czy faktycznie trzeci tom potrzebny jest w tej serii, którą śmiało można by zamknąć w dylogii, ale znając już całość uważam, że Cates mądrze wybrnęła i spójnie poprowadziła swoją historię jako całość. Fani na pewno będą zadowoleni z finału tak jak ja jestem zadowolona z lektury wszystkich trzech części.

Dobrze się bawiłam podczas czytania i żałuję trochę, że to już koniec. "Piękno miłości" to słodko-gorzka historia o miłości przy której nie trudno o całą masę sprzecznych emocji. Kibicowałam bohaterom od samego początku i chociaż poddawałam wiele razy w wątpliwość potencjalne szczęśliwe zakończenie - jestem zadowolona z finału jaki otrzymałam. Jak więc rozegrały się losy Laurelyn i Jacka? O tym musicie przekonać się już sami.