czwartek, 31 sierpnia 2017

"Przeszłość" Tessa Hadley

"Przeszłość" Tessa Hadley, Tyt. oryg. The Past, Wyd. W.A.B, Str. 352

"Czytanie przynosiło pociechę, kiedy z góry wiedziało się o wszystko, co się wydarzy."

Szukacie książki idealnej do duetu z kubkiem gorącej herbaty? Powieści pełnej emocji, przejmującej, która wciąga i zapada w pamięć? Z subtelnym klimatem niepewności, rodzinnymi sekretami i pod złudnymi pozorami Tessa Hadley nakreśliła historię rodziny, która nigdy nie spodziewała się, że jej prawdziwe oblicze ujrzy światło dnia. 

Zazwyczaj nie czytam historii, których fabuła prowadzona jest w powolny, delikatny sposób ukazujący na pierwszym planie poszczególne szczegóły. Także w przypadku tej książki miałam obiekcje czy to na pewno książka dla mnie, ale postanowiłam zaryzykować, bo przeczytałam kiedyś, że autorka potrafi wzbudzić w czytelniku wiele emocji. Nie mogę oprzeć się takim stwierdzeniom, bo niezależnie od tempa akcji muszę czuć, że bohaterowie są mi w pewien sposób bliscy a ich życie odbija się w mojej głowie w postaci mnóstwa uczuć. 

Historia opowiada o rodzinie, której życie nie potoczyło się zgodnie z ich oczekiwaniami. Autorka pokazała tragiczny w swojej odsłonie obraz teraźniejszości, która okrutnie upomniała się o obietnice z przeszłości. Rodzeństwo w spotkaniu po latach postanawia spędzić wspólnie urlop na angielskiej wsi. Tylko rodzina ma wstęp do odziedziczonego po dziadku domku. Wraz z nimi pojawiają się wspomnienia, bolesne obrazy z przeszłości, które wpływają na rodzeństwo w równym stopniu co na czytelnika: czułam na własnej skórze gęstniejącą ze strony na stronę atmosferę, wiszące w powietrzu emocje i z niemałym zaciekawieniem śledziłam rozwój wydarzeń.

Autorka zaskoczyła mnie pomysłem na historię. Niby nic, zwykła lektura na lato, w której na pierwszy rzut oka nic się nie dzieje - a jednak ciekawi i aż sama się prosi by kontynuować lekturę w nadziei na szybkie rozwiązanie rodzinnych rozterek. To przykład książki, w której nie akcja się liczy a targające bohaterami emocje. Gdybym była mniej uważnym czytelnikiem mogłabym odłożyć lekturę i nigdy do niej nie wracać: kierując się pozorami widziałabym tylko proste wydarzenia i nieciekawą fabułę. A jednak to bohaterowie nadają tej książce wyrazistości - intrygujący, zawieszeni między obecnymi wydarzeniami a wspomnieniami z przeszłości, wykreowani przez autorkę w niezwykle rzeczywisty, namacalny sposób. To dzięki czwórce rodzeństwa książka zmienia swoje oblicze z prostej lektury w skomplikowany obraz rodzinnych problemów. A one zawsze kuszą najbardziej.

Lubię kiedy książki pozytywnie mnie zaskakują, dlatego Tessa Hadley zdobywa moje uznanie. Dobrze napisana, przemyślana historia rodziny w której mroki przeszłości wysuwają się na pierwszy plan i mieszają w głowie czytelnika. Można na chwilę zapomnieć o całym świecie, gdy podobna historia wkracza do naszego czytelniczego świata. Polecam - fanom historii obyczajowych i rodzinnych tragedii, tym którzy nie boją się powolnej fabuły i otwartym na nowe, nietypowe historie.

środa, 30 sierpnia 2017

"Dzień czwarty" Sarah Lotz

"Dzień czwarty" Sarah Lotz, Tyt. oryg. Day Four, Wyd. Akurat, Str. 416

"Jeśli zrobią to prawidłowo, po prostu znikną bez śladu."

Wycieczkowiec "Piękny Marzyciel" czwartego dnia swojego rejsu obarcza pasażerów awarią na środku Oceanu Atlantyckiego. Załoga traci kontakt ze światem zewnętrznym i wydaje się, że nikt nie może w tej sprawie pomóc. A co najgorsze - pasażerowie statku mają swoje demony. W tej sytuacji całą uwagę skupia na sobie Celine del Ray, kobieta podająca się za medium, której zachowanie budzi mnóstwo pytań. Jej asystentka, Madeleine Gardner zaczyna drążyć temat i próbuje działać na własną rękę. Tylko czy kobieta jest w stanie odwrócić bieg wydarzeń czy tylko wszystko pogorszy?

Po spektakularnej fabule książki "Troje" nadszedł czas na "Dzień czwarty" - historię, która według mnie jest jeszcze lepsza. Z tego co zdołałam zauważyć obie historie interpretowane są jako seria, ale nie uważam, by trzeba było je ze sobą łączyć. Owszem, w "Dniu czwartym" zaznajomiony ze wcześniejszą książką czytelnik odnajdzie mniej lub bardziej sugestywne łączenia, ale śmiało można czytać te dwie książki oddzielnie i nikt na tym nie straci. Najnowsza książka Lotz nie jest również podobna do poprzedniczki pod względem narracji - nie ma tego mieszania stylów i przekładania form, tutaj jest to bardziej ustabilizowane, z niemal w pełni utrzymaną formą standardowej narracji fabularnej.

Fabuła skusi czytelnika, który lubi klimat tajemnicy, niepewności i nawet subtelną dawkę grozy. Autorka tworząc literacki misz-masz pokusiła się wpleść do fabuły wszystko co możliwe, by utrzymać poziom poprzedniej historii i na nowo wzbudzić w czytelniku całą masę pytań. Na pierwszy rzut oka dałam się porwać złudnej opinii, że tym razem rozgryzienie zagadki okaże się znacznie łatwiejsze. Jednak nic nie jest w tej książce takie, na jakie wygląda. Narracja rozdysponowana na kilku członków wycieczkowca miesza czytelnikowi w głowie, bo każdy ma coś do powiedzenia, ale sam czytelnik nie jest do końca pewien czy to faktycznie prawda, czy jedynie wymysł osoby, która nie do końca rozumie całą sytuację. 

Nie chcę porównywać tej lektury do "Troje", bo chociaż obie historie oczarowały mnie w równym stopniu, to uważam że powinny być widziane z perspektywy dwóch różnych książek. Są połączenia, które owszem, wskazują na zażyłość tych dwóch lektur, ale "Dzień czwarty" ma inną zagadkę w tle i to nadaje lekturze odrębność. Tutaj, w obliczu konkretnego zagrożenia pasażerowie statku gromadzą się wokół jednej osoby, która utrzymując status medium rośnie w oczach poszkodowanych do rangi tego, kto wyprowadzi ich z sytuacji grozy. W podświadomości czytelnika od razu rodzi się pytanie, czy to możliwe, by w obliczu realnego zagrożenia ludzie skierowali swoją uwagę w stronę paranormalnych działań, ale Sarah Lotz tak skrupulatnie manipuluje fabułą, że rozwiązanie wydarzeń w pełni satysfakcjonuje.

Uwielbiam takie książki: intrygujące, błyskotliwe, jedyne w swoim rodzaju. To kolejna lektura Sarah Lotz przy której absolutnie nie można się nudzić! Uważam, że czytelnicy potrzebują takich świeżości, oddechu od schematów i powielanych motywów, bo "Dzień czwarty" to świeżynka w świecie kryminałów, thrillerów czy książek grozy. Czyta się jednym tchem a fabuła angażuje wszystkie zmysły. Naprawdę szczerze polecam!

wtorek, 29 sierpnia 2017

ZAPOWIEDŹ: "Królik w lunaparku" Michał Biarda pod Patronatem ThievingBooks

"Królik w lunaparku" Michał Biarda, Wyd. Novae Res


PATRONAT: ThievingBooks
PREMIERA: 6 września 2017r.

Jak rozpoznać granicę między snem a wspomnieniem?

Współczesna Warszawa. Troje nieznajomych. Jedna okraszona nutką fantastyki historia, która splata ich losy i wywraca ich życia do góry nogami. Student, licealistka i taksówkarz w średnim wieku mimowolnie znajdują się w centrum wydarzeń, którym bieg nadaje tajemniczy Królik. Czy w obliczu grożącego niebezpieczeństwa wszystkim uda się zachować zimną krew i zdrowe zmysły?

„Królik w lunaparku” to debiutancka powieść Michała Biardy – kochającego książki trzydziestolatka, który na co dzień pisze… programy komputerowe. To właśnie ścisły umysł autora pozwolił stworzyć tę wielowątkową historię, w której już na początku dowiadujemy się „kto?”, ale dopiero na końcu – „jak?” i „dlaczego?”.

Recenzja oraz konkurs (zapraszam do śledzenia FanPage bloga, gdzie pojawi się konkurs) bliżej premiery.

Brzmi intrygująco? To jedna z tych książek, które należy samemu przeczytać, bo opinie innych nie oddadzą jej uroku! :)

niedziela, 27 sierpnia 2017

"Sowiecki książę" Elvira Baryakina

"Sowiecki książę" Elvira Baryakina, Tyt. oryg. Knyaz Sovetskii, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 560

"- Nie mogę wybierać, komu mam się podobać, a komu nie. I nic na to nie poradzę."

Elvira Baryakina napisała fascynującą serię - trochę przyciężki klimat rosyjski i miłość pełna skomplikowanych niepowodzeń stworzyły obraz trudnych czasów. I chociaż nie jest to lektura wybitna, to przyznaję, że mimo wszystko seria jest naprawdę dobra, bo będąc już po lekturze trzeciego tomu wciąż mam w głowie pełny obraz przygód Klim Rogowa.

Bohater miota się pośród własnych uczuć i decyzji niemal od pierwszego tomu. Przed czytelnikiem maluje się obraz silnego, choć nie do końca zdecydowanego mężczyzny, który nie potrafi odnaleźć szczęścia w miłości. Także teraz zamiast odnaleźć spokój i stabilizację wyrusza do Rosji Sowieckiej w poszukiwaniu żony. To krok w nieznane, bo mężczyzna doskonale zdaje sobie sprawę, że jako biały emigrant dla władzy bolszewickiej jest najgorszym wrogiem. Także jego ukochana nie jest spokojnym punktem na tle burzliwych wydarzeń, , bo służby bezpieczeństwa mają na nią oko.

Trudno jednoznacznie określić gatunek tej historii. Powieść obyczajowa miesza się tutaj z silnym motywem historii miłosnej i burzliwych wydarzeń historycznych. Zaskoczyło mnie ujęcie uczucia, które do tej pory było czymś magicznym i wyjątkowym. A w książce Baryakiny to obraz drogi przez mękę i nieszczęśliwej relacji, która wciąż zderza się z twardym murem rzeczywistości. Klim z wielkim uporem walczy o swoją ukochaną, a jednak zdaje sobie sprawę, że czasami wszystko to zmierza w bardzo złym kierunku.

Powieść autorki niesie ze sobą wiele pytań na które nie zawsze otrzymywałam odpowiedź. To chyba w tym wszystkim najlepsze - sama musiałam zdecydować czy poczynania głównego bohatera mają sens oraz siłę przebicia. Chociaż Klim jako bohater miał swoje wzloty i upadki to polubiłam jego postać, podobnie jak charakter Niny obecnie przebywającej w nieprzyjemnym miejscu pośród nieprzychylnych działań państwa sowieckiego. Kobieta zdana na samą siebie musi walczyć o przetrwanie a nie jest to wcale takie łatwe kiedy kryzys gospodarczy zmusza wszystkich do działań nie związanych z zasadami lojalności i człowieczeństwa.

Chociaż książka w obszerny sposób ukazuje działania Rosyjskie z najmniej przyjaznych czasów, to wcale nie nudzi. Obrazowy styl autorki i jej dążenie do dopracowania każdego szczegółu sprawiły, że całość nabiera mocnego oraz realnego wydźwięku. Uważam, że Elvira Baryakina doskonale poradziła sobie z tłem historycznym, które nie jeden raz przysłaniało sceny związane z Klimem i Niną. Mnóstwo kłębiących się uczuć, emocji od których nie sposób się oderwać i realnych wydarzeń nadało tej książce sensu. I - co najważniejsze - by uciec od banalności scen autorka postawiła na nieoczekiwane zwroty akcji i zaskakujące rozwiązania dzięki czemu od trzeciej części po prostu nie mogłam się oderwać. "Sowiecki książę" trzyma poziom i przede wszystkim intryguje bardziej niż można by przypuszczać. To dobrze napisana seria o miłości w czasach, gdy nie miała ona prawa bytu.

sobota, 26 sierpnia 2017

"Tańcząc z delfinami" Bonnie Leon

"Tańcząc z delfinami" Bonnie Leon, Tyt. oryg. To Dance with Dolphins, Wyd. Dreams, Str. 477

"Dlaczego oni wszyscy musieli tak bardzo walczyć?"

Bywa tak, że jedna książka zupełnie niespodziewanie wzbudza mnóstwo pytań nawet po skończonej lekturze. Decydując się na lekturę tej książki liczyłam na dobrą, letnią historię, a otrzymałam coś znacznie lepszego: wartościową historię z przesłaniem, który na długo nie wychodzi z głowy.

Fabuła na pierwszy rzut oka nie przypomina specjalnie wciągającej historii - przyjaciele decydują się podjąć wyzwanie realizacji swoich marzeń. Czy nie było już podobnych książek? Na pewno, ale nie biła z nich taka determinacja i siła w dążeniu do celu. Autorka w fantastyczny sposób podkreśliła siłę wspólnego działania i wspólnego motywowania. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że przyjaźń w tej książce nabrała innego znaczenia: najpierw bohaterowie pojawili się przede mną jako zwykli znajomi, ale z biegiem fabuły zawiązywała się pomiędzy nimi nić porozumienia, która wciągała także samego czytelnika. 

Jedynie czego żałuję, to narracji w trzeciej osobie, bo uważam, że oddanie sprawy w ręce głównej bohaterki Claire Murray byłoby lepszym posunięciem. Dziewczyna ma dwadzieścia dwa lata i cierpi na tajemniczą chorobę, która kieruje jej wyborami w życiu. Wraz z nią w fabule pojawiają się inni błyskotliwi i niezwykle charyzmatyczni członkowie grupy wsparcia dla osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych. Poznałam wiecznie narzekającego Toma, hipiskę Willow i maniakalną Taylor. Muszę oddać autorce, że potrafi nakreślić sylwetki bohaterów w sposób realny i indywidualny, bo każda z tych postaci naznaczyła się w mojej pamięci inną cechą a wszystkich polubiłam w równym stopniu. To oni nadali tej książce uroku i życia - bez nich byłaby jedynie prostą historią bez głębszego znaczenia.

Wiadomo, że gdy w podróż wyrusza czwórka znajomych zaczną się kłopoty szybciej niż zdążą zamrugać. To utarty już motyw w podobnych książkach i nie zaskoczyło mnie, gdy bohaterowie planując podróż przez całe Stany, aby popływać z delfinami na Florydzie już pierwszego dnia natykają się na Seana - autostopowicza, który szybko zostaje zaangażowany w rozwiązanie ich problemu. Tylko, że chłopak nie chce przywiązywać się do chorych podróżników. Jednak czy to on o tym decyduje, czy podstępny los, który pcha ich w objęcia niezapomnianej, wspólnej przygody? 

Bonnie Leon rewelacyjnie pokazała wspólną relację nieznanych sobie osób, które w szybkim czasie zaczynają tworzyć grupę realizującą wspólne marzenia. Autorka w jednej, niezobowiązującej książce przekazała czytelnikowi siłę ludzkiej determinacji i wspólne dążenie do realizacji tego samego marzenia. Przez fabułę przewinęło się mnóstwo emocji, które wpłynęły na mnie w mniej lub bardziej angażującym stopniu, ale wyłapałam także najważniejsze przesłanie tej lektury - warto żyć pełnią życia, by móc czuć się w pełni szczęśliwym. To niesamowita, pełna przygód książka o sile przyjaźni, wiary i determinacji. Niezapomniana podróż z motywem drogi, który w książkach po prostu uwielbiam. "Tańcząc z delfinami" zapada na długo w pamięci.

piątek, 25 sierpnia 2017

PRZEDPREMIEROWO: "Pod skórą" Agata Czykierda-Grabowska

"Pod skórą" Agata Czykierda-Grabowska, Wyd. BM Design, Str. 307
PREMIERA: 13 września 2017r.

"To, co wczoraj się zdarzyło, było błędem, ale z chęcią popełniłbym go raz jeszcze."

Agata Czykierda-Grabowska zasłynęła z książek mocno bazujących na nurcie New Adult. Pierwsza książka autorki "Kiedy na mnie patrzysz" zatrzymała przy sobie wiele czytelników poszukujących emocjonalnych wrażeń i wraz z kolejną swoją książką autorka zaczęła udowadniać, że jak mało kto potrafi przelać na papier prawdziwe emocje angażujące miłość i nadzieję, od których nie można się oderwać.

Śledząc rozwój twórczości autorki od samego początku cieszę się, że kolejna jej książka zaczyna podbijać serca czytelników. "Pod skórą" to kolejna charakterystyczna dla twórczości tej pani książka - po brzegi przepełniona emocjami, gdzie najpierw pokazują się uczucia, a dopiero później bohaterowie czy same wydarzenia. Nie zrozumcie mnie źle, wszystko to jest odpowiednio dopracowane i przemyślane, ale tak spójnie ze sobą połączone, że nie trzeba wiele by zaangażować się w fabułę i pozwolić porwać rozgrywanym wydarzeniom.

Autorka pisze z lekkością i swobodą godną pozazdroszczenia. Po raz kolejny mam wrażenie, że słowa, które przelewa na papier swoich książek przychodzą jej z łatwością. Chociaż styl jest prosty a język nie przywołuje na myśl kwiecistych wymysłów co poniektórych autorów, sama fabuła idealnie buduje lawinę emocji, która w finale spada na czytelnika w nieoczekiwanym splocie wydarzeń. To dobre posunięcie, bo dzięki temu mogłam zaangażować się wyłącznie w historię bohaterów a jak wiadomo gatunek na podstawie którego pracuje autorka sam w sobie jest wymagający pod względem emocji i zaangażowania.

Patrząc z perspektywy całej lektury jestem pod wrażeniem nie tylko historii, która w bardzo prosty sposób pokazała mi, że nie trzeba daleko sięgać i wymyślać mało wiarygodnych wydarzeń by napisać książkę intrygującą i przede wszystkim realną, ale i bohaterów, których serdecznie polubiłam. To nie pierwszy raz kiedy perypetie miłosne głównych postaci stworzonych przez autorkę mocno zapadają mi w pamięć, ale tym razem mogę śmiało napisać, że Oskar i Ada przysłonili Oliwię i Dominika z "Jak powietrze", którzy do tej pory byli moją ulubioną dwójką. Tutaj Oskar przedstawia się jako wycofany chłopak z mroczną przeszłością, o której nie potrafi przestać myśleć. Wyjechał z Polski by uciec od wspomnień i zarobić na własną działalność, ale wrócił by pomóc matce. Nie spodziewał się, że przeszłość uderzy w niego z siłą pocisku, gdy podejmując niezobowiązująca pracę spotkał Adę - dziewczynę, o którą obwiniał za swoją obecną sytuację. Przypadek czy złośliwość losu? Trudno stwierdzić jednoznacznie, bo chociaż spotkanie było chwilowe, okazało się że to nie koniec wspólnych spotkań. I tak oto brnąć w niezdrową relację ze swoim największym wrogiem Oskar zaczyna przewartościowywać swoje życie i dostrzegać, że to co postrzegał kiedyś za oczywiste wcale nie jest takie proste.

Nie ukrywam, że bardzo lubię powieści Agaty Czykierdy-Grabowskiej i także jej najnowsza powieść wzbudziła u mnie same pozytywne emocje. "Pod skórą" pokazuje uroki prawdziwego życia i zbyt szybko podjęte decyzje. Czasami wystarczy na moment cofnąć się kilka kroków w tył, by móc ruszyć z kopyta do przodu i nie oglądać się na przeszłość. Okazuje się, że można napisać prostą i tak naprawdę niekoniecznie skomplikowaną historię miłosną, a jednak przepełnioną po brzegi emocjami i wartościami o których pamięta się przez długi czas. Zaangażowałam się całą sobą w historię Oskara i Ady, i do ostatniej strony trzymałam za nich kciuki. Po raz kolejny autorka pokazała, że obok jej książek nie powinno przechodzić się obojętnie.

Książkę możecie kupić wyłącznie na stronie księgarni NiePrzeczytane.pl

środa, 23 sierpnia 2017

"Ostatni Pielgrzym" Gard Sveen

"Ostatni Pielgrzym" Gard Sveen, Tyt. oryg. Den siste pilegrimen, Wyd. Media Rodzina, Str. 544

"- Jak masz właściwie na imię? - powtórzyła. [...]
- Pielgrzym. Po prostu Pielgrzym."

Gdy biorę do ręki skandynawski kryminał wiem, że będzie dobry lub bardzo dobry. Innej możliwości nie biorę pod uwagę, bo nawet gdy treść jest słaba, zawsze książkę ratuje niezapomniany klimat. "Ostatni pielgrzym" miał być właśnie taką historią - kryminałem z krwi i kości, który jest jedyny w swoim rodzaju, a tym większe miałam wobec tej książki oczekiwania, że nie sama ją wybrałam a dotarła do mnie z polecenia. 

Przyznaję - otrzymałam wszystko to, co oczekiwałam od tej powieści i to w podwójnej dawce. Na historię Garda Sveena złożyło się mnóstwo pomniejszych pozytywów, które złożone w jedną całość zaowocowało doskonale przemyślaną historią. Już od pierwszych stron przypadł mi do gustu styl autora, który w plastyczny i jednocześnie dosadny sposób zaczął prezentować przede mną wszystkie niezbędne fakty. Lubię, gdy coś zostaje mi jasno przedstawione, ale bez bawienia się w zbędne szczegóły, których spokojnie mogę sama się domyślić czy wychwycić z fabuły a właśnie tak pracuje Sveen. 

Akcja rozgrywa się w Norwegii, gdzie policjanci pracują nad sprawą śmierci policjanta i biznesmena. Jego historia sięga daleko wstecz, gdy pracował podczas wojny w ruchu oporu. W dodatku wszystko łączy się z niedawnym śledztwem, który odkrył makabryczny, stary grób z trzema szkieletami. Pojawia się podstawowe pytanie: co łączy zamordowanego Carla z całą sprawą? Do akcji wkracza niezastąpiony Tommy Bergmann ze swoją ponadprzeciętną inteligencją, który z miejsca oczarowuje czytelnika i zdobywa jego uznanie. Jestem zachwycona kreacją tego bohatera, bo mimo jego błyskotliwości i precyzji w rozwiązywaniu trudnych zagadek przypomina zwykłego człowieka - nie podlega idealizacji, nie wyróżnia się właściwie na tle całej fabuły. Mogłam tym samym śledzić jego podróż w przeszłość opartą na współczesnych wydarzeniach bez żadnych uprzedzeń czy niechęci do głównego bohatera.

Historia okazała się idealną lekturą dla mnie. Nie tylko sam głównodowodzący w akcji zdobył moje uznanie, ponieważ także fabuła zasługuje na dużą uwagę. Prowadzona dwutorowa akcja wprowadza wątki z lat 40. kiedy to doszło do kluczowych dla śledztwa wydarzeń. To Tommy w swoich działaniach postanowił sięgnąć do przeszłości i chociaż pomysł okazał się trafiony - więcej mógł dowiedzieć się czytelnik, który wychwytał niezbędne informacje w rozdziałach z przeszłości. Uwielbiam takie skoki w czasie podczas rozgrywanych wydarzeń, bo czuję się jakbym była w dwóch miejscach na raz. Nie myślcie jednak, że to wszystko jest jednocześnie proste do poskładania. Autor postanowił pokusić czytelnika kilkoma ślepymi zaułkami, wprowadzić go w świat pełen intryg i nieoczekiwanych zwrotów akcji, gdzie finał zupełnie nie jest możliwy do wcześniejszego odkrycia.

Przepadam za takimi historiami - mroczna perspektywa niemalże realnych wydarzeń, a na pewno niezwykle wiarygodnych przenosi mnie z miejsca do czasów, kiedy ludzkie okrucieństwo nie miało granic. Mocna, dosadna powieść z wartościowym przesłaniem w tle. "Ostatni Pielgrzym" idealnie oddaje klimat powieści skandynawskich i podnosi ich rangę - po takie książki warto sięgać i takie książki warto czytać.

wtorek, 22 sierpnia 2017

"Pochodnia w mroku" Sabaa Tahir

"Pochodnia w mroku" Sabaa Tahir, Tyt. oryg. A Torch Against the Night, Wyd. Akurat, Str. 512

"Każda udana misja to seria katastrof, którym udało się w porę zaradzić."

Pierwszy tom serii Sabaa Tahir pozytywnie mnie zaskoczył. Z fantastyką u mnie różnie bywa, nie zawsze przypada mi ona do gustu, ale kiedy już zaczytam się w jakiejś historii, nie mogę się od niej oderwać. Przyszło mi długo czekać na kontynuację, ale kiedy już "Pochodnia w mroku" wpadła w moje ręce od razu zabrałam się do lektury.

Muszę przyznać, że duży wpływ na wybór drugiego tomu miało na mnie zakończenie pierwszej części. Nie spodziewałam się takiego finału wydarzeń i ciągnęło mnie do poznania dalszych przygód bohaterów jak nigdy. Byłam ciekawa czy i tym razem autorka sprosta moim oczekiwaniom, ale nie spodziewałam się, że poradzi sobie z "Pochodnią w mroku" tak dobrze. Sabaa Tahir sprostała wymaganiom czytelników: poprawiła styl, zwiększyła liczbę wątków i wplątała w historię tak dużo emocji, ze nie sposób było nie przeżywać fabuły na własnej skórze. Uważam również - chociaż absolutnie nie mam nic do zarzucenia pierwszemu tomowi - że autorka lepiej poradziła sobie z dopracowaniem szczegółów. W najmniejszym detalu nakreśliła osobowości bohaterów, przybliżyła ich charaktery oraz umiejętności i podkreśliła wagę świata przedstawionego.

To co spodobało mi się najbardziej to podjęcie wątku w tym samym momencie, w którym zakończyły się wcześniejsze losy bohaterów. Uwielbiam poznawać na własnej skórze rozwiązanie tak emocjonujących finałów, więc wczytałam się w powieść już od pierwszych stron. Laia i Elias stanęli w kluczowym momencie swojego życia - musieli podjąć ostateczne decyzje, które miały umożliwić im osiągnięcie zamierzonego celu. Zdecydowali się uciec i zrobić wszystko by uratować brata Lai, tylko nie jest to takie łatwe gdy na karku czuje się oddech żołnierzy Komendantki. Towarzyszyłam im w tej drodze i trzymałam kciuki by wszystko potoczyło się po ich myśli, ale jak sami wiecie - bez potyczek  z losem nie byłoby dobrej historii.

Sama akacja zasługuje na uznanie za utrzymanie tempa, które nie gna na złamanie karku a mimo wszystko nie pozwala na złapanie oddechu. Idealnie wpasowuje się w uwagę czytelnika i kusi go dalszymi wydarzeniami, a jednak można przez chwilę podelektować się wątkami, bo kolejne nie wydają się namolne. Sam motyw romantyczny, który pojawił się gdzieś w tle pierwszego tomu także tutaj otrzymał chwilę uwagi i jest też fantastycznym przykładem pokazującym starania autorki by wszystko zrównoważyć - chociaż czuje się tą chemię pomiędzy dwójką bohaterów nie padają sobie w ramiona i nie zalewają czytelnika masą bezsensownych emocji. Uczucie pomiędzy nimi rośnie stopniowo i zdystansowanie - dzięki temu jest mocniejsze w przesłaniu i wiarygodne.

Musicie wiedzieć, że druga część tej serii to historia, która na każdym kroku wprowadza coś nowego. Zaskakuje, intryguje i naprawdę wciąga. A sami bohaterowie? Dorośli, zmądrzeli, zaczęli podejmować inne niż wcześniej decyzje. Przyznaję, że dawno żadna książka nie zaskoczyła mnie tak bardzo, choć przecież spodziewałam się dobre lektury. Dynamizm i akcja to główne atuty tej historii, ale inne pomniejsze motywy również wpływają na to, że "Pochodnia w mroku" stanowi dobra, kompletną całość. Nie pozostaje mi nic innego jak z niecierpliwością wypatrywać kolejnych tomów.

sobota, 19 sierpnia 2017

"Pięć minut Raisy" Agata Kołakowska

"Pięć minut Raisy" Agata Kołakowska, Wyd. Prószyński i Sk-a, Str. 520

"– To zrozumiałe. Proszę nam opowiedzieć, jak się żyje z takim pechem?
– Dość przewidywalnie. – Raisa wzruszyła ramionami.
– Przewidywalnie? Czy spodziewała się pani zatonięcia statku, katastrofy pociągu i ataku w muzeum?
– Oczywiście, że nie. Nie jestem przecież jasnowidzem. Po prostu wraz z upływem czasu przyzwyczaiłam się, że właściwie zawsze coś mi się przydarza."

Dawno temu było dla mnie nie do pomyślenia żebym zdecydowała się na lekturę polskiego autora.  Uprzedzona bez konkretnych powodów do podobnych historii zamykałam się na wszystko co było mi proponowane. Dzisiaj wiem, że to była jedna z moich najmniej rozsądnych decyzji, bo ominęło mnie mnóstwo dobrych książek. Jedną z autorek, które przekonały mnie do naszych książek byłą właśnie Agata Kołakowska, która doskonale wpasowała się w mój gust czytelniczy. Jej pozytywnie zakręcone historie ("Igraszki z losem" czy "Kolejny rozdział") wzbudziły mój szczery uśmiech i to nie jeden raz.

"Pięć minut Raisy" to historia oparta na motywach powieści obyczajowej. Raisa Hedwig - główna bohaterka powieści to osoba z charyzmą, której nie można niczego odmówić. Skupia na sobie całą uwagę czytelnika i kusi niepewnością swoich kolejnych decyzji. Co zaskakujące, Raisa według raportu WHO i Human Resources Institute, została ogłoszona najbardziej pechową osobą na świecie. Brzmi intrygująco? Jest tak w rzeczywistości, bo pomysł na kreację bohaterki jest nie byle jaki. Kto by pomyślał, że na bazie zwykłej cechy charakteru można zbudować całą fabułę? Autorka miała pomysł inny niż wszystkie znane mi do tej pory i wykorzystała go w sposób fantastyczny - stworzyła bohaterkę, której nie sposób nie lubić.

Starsza pani nie jest zaskoczona nadanym jej tytułem, ale ciekawi ją szum medialny, który pojawił się wokół jej osoby. Fabuła oparta na perypetiach Raisy właściwie nie zbacza z tematu i nie pokazuje innych pobocznych motywów, ale nie jest to konieczne, ponieważ główny wątek jest naprawdę intrygujący. Na spotkanie z pechową bohaterką zmierza Magda, dziennikarka stacji NTV, która zrobi wszystko by być na miejscu przed konkurencją. Jej zaciętość mocno konkuruje z charakterem Raisy, ale dzięki temu książka jest jeszcze ciekawsza - kontrast między pokoleniowy oraz skrajność charakterów nadają historii kolorytu. 

Magda otrzymując możliwość przeprowadzenia wywiadu na wyłączność nawet nie wie, że cała historia odmieni jej życie. Ma swoje powody by dociec dlaczego jedno zdarzenie w życiu Raisy zmienia jej postrzeganie. Do tej pory widziana była oczami dziennikarki oraz samego czytelnika jako ofiara zdarzeń losowych, jednak czy to faktycznie prawda? Jak się okazuje autorka w zakasujący i niezwykle obrazowy sposób ukazała życiowe perypetie w sposób barwny i warty uwagi. Książka, chociaż na pierwszy rzut oka wydająca się prostą historią, zmienia swoje oblicze ze strony na stronę. Niesie radość, szczęście i poczucie niepewności do tego czy los faktycznie rządzi się swoimi prawami. Jedno jest pewne - w rękach tej autorki każda książka jest udaną przygodą. Według mnie "Pięć minut Raisy" to historia jakich potrzebujemy - lekka i przyjemna, a jednak z nie do końca nakreślonym przesłaniem, którego odkrycie należy wyłącznie do czytelnika. Napisana z pomysłem i dopracowana do samego końca.

czwartek, 17 sierpnia 2017

"Imperium burz" Sarah J. Maas

"Imperium burz" Sarah J. Maas, Tyt. oryg. Empire of Storms, Wyd. Uroboros, Str. 864

"Ten świat zostanie ocalony i przebudowany przez marzycieli."

Dawno nie czekałam na żadna książkę tak bardzo, jak na "Imperium Burz". Dawniej nie do pomyślenia było dla mnie tak mocno integrować się ze światem fantastycznym. Jednak poznałam twórczość Maas i wszystko obróciło się do góy nogami. Według mnie seria Szklany Tron to jedna z lepszych, o ile nie najlepsza seria fantasy.

Według mnie właśnie tak powinno się pisać książki - z pomysłem na fabułę, która zwala z nóg mimo piątego już tomu, jeszcze bogatszego w strony od pozostałych części. Sarah J. Maas zachwyciła mnie swoją nieograniczoną wyobraźnią, która powołała do życia nieprzeciętną główną bohaterkę, nieprawdopodobny świat przedstawiony oraz dynamizm, bez którego to wszystko nie miałoby sensu. Piąty tom to nic innego jak fenomenalne kontynuowanie wszystkiego co zostało zapoczątkowane w "Szklanym Tronie" i być może moje uwielbienie do serii nie pozwala mi obiektywnie spojrzeć na książkę, ale uważam, że pozbawiona jest ona wad.

Ten kto zdecyduje się na lekturę tej serii przepadnie bez końca. Wiem to z własnego doświadczenia, bo gdyby nie fakt, że ktoś podsunął mi pierwszy tom pod nos, zapewne przeszłabym obok książki Maas nie rzuciwszy na nią okiem. Ale przeczytałam część pierwszą, po niej drugą i dziś jestem już po lekturze piątego tomu i wciąż mi mało. Nie potrafię nawet oddać słów w których mogłabym zawrzeć całą głębię i realność świata do którego zaprasza mnie raz za razem autorka - tętniących życiem miejsc, bohaterów których kocha się całym sercem i wydarzeń wywołujących w sercu czytelnika prawdziwą emocjonalną burzę. Myślę, że po części zasługą tych wszystkich uczuć jest stopniowanie napięcia dalszych wydarzeń. Rozdziały podzielone na wątki przydzielone poszczególnym wydarzeniom nieubłaganie podążają w kierunku wspólnego połączenia, jednak nie wiadomo co wydarzy się po drodze i jaki kierunek w końcu wybierze fabuła. Bo musicie się przygotować do tego, że Maas jest rewelacyjna w zaskakiwaniu, wodzeniu za nos, zmienianiu koncepcji fabuły i wszystko to - nie inaczej! - przemyślane i wykreowane z głową. 

Jestem przekonana, że nie zakochałabym się w tej serii gdyby nie bohaterowie. Niemal na każdym kroku pojawiają się wydarzenia, które mają kolosalne znaczenie dla ich przyszłości a ja mogę jedynie nerwowo śledzić przebieg wydarzeń i trzymać kciuki by wszystko przebiegło po ich myśli. A nie jest to takie łatwe, bo świat w jakim przyszło im żyć jest brutalny, krwawy i właściwie pozbawiony zasad, więc to oni muszą ustanowić dla siebie reguły. Na tak bogatą fabularnie serię sami możecie się domyślać, że postaci w książce jest całe grono: uwielbiam Doriana, Chaola i Manon, nie mogę zapomnieć też o fantastycznie przedstawionej postaci Rowana. Jednak spoiwem łączącym fabułę z realnym światem jest Aelin - żywa, dynamiczna, zmienna niczym pogoda dziewczyna o stu twarzach. A przy tym niezwykle charyzmatyczna i hipnotyzująca zarazem, jak magnes który przyciąga do siebie na siłę, ale czytelnik za nic nie ma ochoty tracić jej postaci z oczu.

Zaskakujące zwroty akcji, płynna dynamika przejść motywów i bohaterowie - "Imperium Burz" nie traci niczego w stosunku do poprzednich tomów. Właściwie mam wrażenie, że z książki na książkę ta powieść oddycha, żyje, nabiera kształtów i dojrzewa przez co staje się co raz lepsza. Jestem pod wrażeniem pełnej historii i oddzielnie samego zakończenia, które wydaje się idealnym wstępem dla kolejnego tomu. Mam nadzieję, że przygoda z Aelin potrwa jeszcze długo, bo warto kontynuować coś co na to w pełni zasługuje.

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Megaksiazki.pl

https://www.megaksiazki.pl/

wtorek, 15 sierpnia 2017

"Maraton do szczęścia" Marta Radomska

"Maraton do szczęścia" Marta Radomska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 456

"Przytomność umysłu wróciła mi we właściwej chwili [...]."

Lubię, gdy w książce coś się dzieje. Nie musi to być fabuła gnająca na złamanie karku, ale liczy się akcja - dynamiczna, ciekawa i wprowadzająca nowych bohaterów. Zauważyłam, że wiele naszych rodzimych książek z gatunku powieści obyczajowej subtelnie nawiązującej do kryminału  ma w sobie właśnie takie cechy. Odnalazłam się w tym gatunku za sprawą serii Kalina w malinach Joanny Szarańskiej i szukam podobnych lektur. Tak trafiłam na "Maraton do szczęścia", bardzo sympatyczną lekturę w której ciągle coś się dzieje.

Dużym plusem jest główna bohaterka. Kobieta zwykła i nieskomplikowana, a jednak co rusz pakująca się w kłopoty. Aleksandra ma trzydzieści lat i pracuje jako instruktorka fitness. Pozornie poukładane życie jednak zaczyna się komplikować w dniu pojawienia się tajemniczego mężczyzny, który niesie ze sobą całą masę problemów. Jak to zwykle bywa w podobnych historiach - bohaterka nie zamierza siedzieć spokojnie z założonymi rękami i przyglądać się z boku całej sytuacji. Angażuje się we wszystkie niezaplanowane przedsięwzięcia i chociaż nie ma przekonania do podstępnego losu - powoli i właściwie na początku wbrew sobie dostrzega, że takie życie pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji nie jest wcale takie złe.

Nie można odmówić tej historii pomysłowości. To podstawowy plus, który wznosi ją trochę ponad przeciętność, ponieważ na każdym kroku akcja płata czytelnikowi całkiem ciekawe figle. To trochę zaskakujące, ponieważ fabuła sama w sobie jest prosta i niekoniecznie skomplikowana, ale życiowe nieszczęścia i perypetie głównej bohaterki przyciągają wzrok. To właśnie lubię w podobnych historiach - realność scen, zwykłych bohaterów z którymi w szybki sposób można się utożsamić. Czytając o losach Aleksandry czułam się szczerze zainteresowana jej problemami, szczególnie że na horyzoncie pojawiły się także rozterki miłosne. Nie jestem jednak do końca przekonana co do samego pomysłu rozwiniecie postaci tajemniczego mężczyzny. Może nie o samego Łukasza chodzi, który jest w Polsce od zaledwie kilku tygodni a już miesza w życiu głównej bohaterki, ale o samą aurę tajemniczości. Według mnie była ona zbyt słaba, nie dopracowana tak by zachwycić, ale jednak czuło się w tle pewną dozę niepewności związaną z jego osobą, więc nie mogę napisać, że jest to minus.

Przypadł mi do gustu styl autorki - Marta Radomska piszę o życiu jak doświadczony autor, a niewielu początkujących pisarzy to potrafi. Jej postacie są szczere i ujmujące a ich losy ciekawią od samego początku. Być może nie wszystkie perypetie Aleksandy były dla mnie szczególnie istotne, bo kilka z nich po prostu wyrzuciłabym z fabuły, ale doceniam autorkę za pomysłowość. Pozwoliła popuścić swojej wyobraźni wodzę fantazji i dzięki temu pokazała, że życie wcale nie musi być nudne i monotonne.

"Maraton do szczęścia" to lekka lektura idealna dla czytelników szukających wytchnienia i relaksu. Nie zobowiązuje a jednak wciąga na tyle, że losy bohaterki stają się dla nas ważne. W końcu tam gdzie pojawia się miłość są też emocje, a emocje to najważniejszy czynnik każdej dobrej historii. Jednak nie mogę zapominać, że to również książka kryminalna choć motyw ten okazała się bardzo subtelny. Swobodnie wprowadził do fabuły kilka mocniejszych scen by nadać akcji delikatnego kontrastu. Podczas lektury nie nudziłam się ani chwili - mam nadzieję, że autorka nie poprzestanie na tej książce, bo bardzo chętnie sięgnę po jej kolejne publikacje.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

"Nocny film" Marisha Pessl

"Nocny film" Marisha Pessl, Tyt. oryg. Night Film, Wyd. Albatros, Str. 768

"Ludzie nie mają pojęcia, jak łatwo zmienić swoje życie. Wystarczy wsiąść w autobus."

Gdy ofiarą psychopatycznego mordercy pada córka filmowego geniusza rozpoczyna się wyścig ze śmiercią. Stwierdzono, że Ashley popełniła samobójstwo, jednak nieliczone dowody nie wskazywały na to by dziewczyna sama odebrała sobie życie. Dziennikarz Scotta McGrath nie wierząc policji decyduje się poprowadzić śledztwo na własną rękę. Jednak sekrety, które zaczyna odkrywać przytłaczają go do granic możliwości.

Zaskakującym motywem przewodnim jest chory geniusz Stanislasa Cordovy, wspominanego wcześniej ojca zamordowanej dziewczyny. To od niego wszystko się rozpoczyna, bo żyjąc w społeczności po części czczącej diabła i lubieżnie zatracającej się w obrządkach czarnej magii sam nakręca machinę niepotrzebnych wierzeń. Bohater tworzy zaskakujące, przerażające produkcje, które mrożą krew w żyłach. Fantazja tego człowieka nie ma granic a dzięki temu historia oparta została na fantastycznym klimacie tajemnicy, budzącym nieokreślony lęk w czytelniku.

Zanim zabrałam się do lektury, po przeczytaniu opisu zaczęłam zastanawiać się w jakim gatunku tak naprawdę bazuje ta powieść. Okazało się, że swoje inspiracje czerpie z kryminału, thrillera i powieści grozy, która w przypadku tej książki wiedzie prym. Oparte na życiowych wydarzeniach sceny wymieszane zostały ze zjawiskami paranormalnymi, których istnienie wydaje się niemożliwe do wytłumaczenia. Niepewność wisząca w powietrzu i brak odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania doprowadzają czytelnika do szaleństwa, gdy ten stara się pojąć sens tego co go otacza. Jednak nie udałoby się to bez warsztatu autorki, którym bez wątpienia może się pochwalić. Realizm scen, wartość płynąca z przytaczanych przez bohaterów słów czy pełnowymiarowi bohaterowie przybliżają naturalność wykreowanego świata i jednocześnie potęgują absurdalne działanie sił nadprzyrodzonych. To doskonałe posunięcie, bo dzięki temu poddałam się fabule i pozwoliłam wyprowadzać się wielokrotnie w ślepe zaułki, gdy nie mogłam powstrzymać się od wymyślania kolejnych możliwych rozwojów fabuły.

Powieść to wizualnie potężna książka, która liczy sobie sporą ilość stron. Dzięki temu nie tylko jest w niej mnóstwo wydarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale także bohaterów - mniej lub bardziej istotnych dla śledztwa. Scott na swojej drodze spotyka mnóstwo barwnych postaci, ale każda z nich wyróżnia się dopracowaniem i własnym bagażem cech charakteru. Bardzo sobie cenię autorów, którzy w tak drobiazgowy sposób prowadzą swoją fabułę: poświęcają uwagę wszystkiemu co ważne, by stworzyć jedną, kompletną całość. 

"Nocny film" mogę również śmiało zakwalifikować jako powieść psychologiczną. Mocno bazowała na moim stanie umysłu, gdy mieszała mi w głowie i doprowadzała niemal na skraj załamania. Przyznaję, że nie tylko dla bohaterów kolejno odkrywane tajemnice były wstrząsające - ja sama nie mogłam wyjść z podziwu jak łatwo można zmanipulować czytelnika. Przygotujcie się na doskonały klimat grozy, który nie ustępuje do ostatniej strony oraz na zgubną logikę, która w stanie zagrożenia traci poczucie równowagi. To książka, która szokuje, intryguje i wciąga w samo centrum nieoczekiwanych wydarzeń. Tutaj rzeczywistość z fikcją zatraca własne granice. "Nocny film"  to historia jedyna w swoim rodzaju!

sobota, 12 sierpnia 2017

"Zostań ze mną" Anna Karpińska

"Zostań ze mną" Anna Karpińska, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 448

"Współczułam jej. Ja już dowiedziałam się, skąd się wzięłam, ona miała to przed sobą."

Po lekturze "Odnajdę się" byłam pozytywnie zaskoczona twórczością autorki. Zamknęłam jednak tą historię w jednym tomie myśląc, że już wszystko zostało powiedziane. Dlatego, gdy dowiedziałam się o kontynuacji miałam pewne obawy - z jednej strony jedna z lepszych książek doczekała się drugiego tomu, z drugiej: czy nie okaże się on niepotrzebny? Pełna sceptycyzmu rozpoczęłam lekturę i okazało się, że niepotrzebnie się obawiałam. Autorka utrzymała drugą część serii Księgarnia pod Flisakiem na poziomie równym części startowej.

To co urzekło mnie w tej serii to duża emocjonalność rozgrywanych wydarzeń. Zagłębiając się w fabułę nie miałam najmniejszego problemu z rozpoznawaniem i klasyfikowaniem pozytywnych oraz negatywnych emocji. Śmiało mogłam przyglądać się bohaterom i dostrzegać targające nimi niepewności. Innymi słowy: żyłam życiem tych, którzy znaleźli się na kartach tej powieści. Bardzo sobie cenię podobne zbiegi, bo jeśli mogę zaangażować się w książkę całą sobą, wiem że czas jej poświęcony nie jest stracony.

Historia dotyka problemów rodzinnych, właściwie mogłabym napisać ponadczasowych, gdzie główna bohaterka na linii relacji matki z córką próbuje odbudować utracone i zaprzepaszczone szanse na macierzyństwo. Bożena niemal czterdzieści lat temu oddała do adopcji Dagmarę. Dziś obie kobiety próbują się do siebie na nowo zbliżyć, ale nie jest to takie proste. Obce sobie przez tyle lat nie mogą odnaleźć się w nowych rolach, szczególnie, że każda z nich poukładała sobie życie na swój sposób. Targające ich problemy i dylematy dnia codziennego przeplatają się zatem z próbą zrozumienia, pojednania i wybaczenia, ale czy faktycznie jest to takie proste? Autorka w fantastyczny sposób pokazała jak wielkie jest to wyzwanie dla obu bohaterek i za sprawą siedzących w ich głowach sprzeczności oraz targających ich emocji ukazuje krok po kroku zawiłą relację odpuszczania demonów przeszłości.

Bożena jest poważnie chora. Dagmara stawia na nogi przejętą w spadku księgarnię. Obie próbują zrozumieć siebie nawzajem. Jednak skrywany w głębi serca ból wciąż się odzywa. "Zostań ze mną" to wyboista droga, podczas której wszystko może się wydarzyć. Zaangażowałam się w życie obu bohaterek i kibicowałam im podczas tej wędrówki jednak wciąż miałam przejmujące wrażenie, że nic w tej sprawie nie mogę zrobić. Autorka pozostawiła kobietom wybór ostatecznej decyzji i mogłam jedynie w skupieniu śledzić rozwój wydarzeń. A chociaż fabuła sama w sobie nei jest skomplikowana dotyka wartych uwagi tematów: nie tylko odkupienia, ale i rodzinnych problemów, poszukiwania własnego indywidualizmy czy samorealizacja. To ponadczasowe motywy, których odzwierciedlenie możemy znaleźć w prawdziwym życiu, a w powieściach obyczajowych właśnie o to chodzi.

Cieszę się, że autorka zdecydowała się na kontynuację serii. Chociaż początkowo byłam sceptycznie nastawiona na ten pomysł teraz mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec. Dobrze było wrócić do Bożeny i Dagmary oraz na nowo zaangażować się w ich skomplikowaną relację. Bo chociaż motyw przewodni tej książki jest trudny i poważny - sama historia lekka i przejmująca. Jak się okazuje polscy autorzy wciąż zaskakują.

piątek, 11 sierpnia 2017

"Widzę Cię" Clare Mackintosh

"Widzę Cię" Clare Mackintosh, Tyt. oryg. I see you, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 536

"Wiem, co sobie myślisz. Zastanawiasz się, jak mogę ze sobą żyć. Jak mogę spojrzeć na siebie w lustrze, wiedząc, co spotyka te kobiety."

Kusi mnie wizja thrillera psychologicznego, który zdaniem zapowiedzi ma przenikać czytelnikowi głęboko do umysłu i nieźle w nim namieszać. Lubię gdy coś się dzieje, spowija mnie gęsta sieć niepewności i nie mam pewności co do tego, co czeka mnie na kolejnej stronie. Clare Mackintosh w najnowszej powieści udało się połączyć to wszystko w całkiem zgrabnie poprowadzoną fabułę.

Zaczęło się niewinnie, jak to w podobnych historiach często bywa. Główna bohaterka, Zoe zauważyła swoje zdjęcie w gazecie, w sekcji ogłoszeń. Decyduje się odnaleźć tego, kto umieścił jej zdjęcie bez żadnego uprzedzenia. Jednak nie ma w nikim sojusznika, bo rodzina utrzymuje, że to tylko ktoś łudząco podobny do Zoe. Następnego dnia w gazecie pojawia się zdjęcie innej kobiety, a kolejnego - jeszcze innej. Wszystkie padają ofiarą przestępstwa. Czy to czysty przypadek?

Zoe to intrygująca postać. Autorka postanowiła osadzić ją w roli narratora powieści i dzięki czemu wszelkie towarzyszące jej emocje a w tym: niepewność, strach i wielka determinacja malują się przed czytelnikiem w rzeczywistych barwach. Kobieta decyduje się pójść tropem niepewnej tajemnicy, w której ktoś z dużą śmiałością manipuluje jej danymi osobowymi. Podświadomie dąży do rozwiązania zagadki, jednak w natłoku wydarzeń dookoła niej widziałam jak miota się od zdarzenia do zdarzenia nie pewna czy wybrała słuszny kierunek. Dzięki temu wydała mi się ludzka, prosta, zwyczajna - jak każda z nas, co z łatwością umożliwiło mi utożsamienie się z jej postacią, chociaż nigdy nie miałam do czynienia z podobnym tematem.

Autorka pracowała w policji kryminalnej, więc doskonale wie jak ugryźć temat by ten okazał się wciągający i warty kontynuowania. Fabuła faktycznie intryguje od samego początku i dałam się wciągnąć w wir wydarzeń. To przede wszystkim zasługa stylu autorki - lekkiego, niezobowiązującego, a jednak podejmującego tam zaskakujący temat, że nie sposób się oderwać od rozgrywanych wydarzeń. Śledząc poczynania Zoe i jej próbę odnalezienia się w niecodziennej sytuacji sama próbowałam dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi, ale wcale nie było to takie łatwe. Autorka przede wszystkim zabazowała na mojej podświadomości, podsyłała mi różne pomysły na rozwiązanie sytuacji. 

"Widzę Cię" to przemyślany, dobrze napisany thriller psychologiczny, który wprowadza stopniowane napięcie i nie pozwala oderwać się od powieści do ostatniej strony. Nie jest to historia porywająca, nie przyspiesza bicia serca a akcja nie gna na złamanie karku. To nie tego typu powieść. Tutaj wszystko ma swoje miejsce i swój czas, a swoboda z jaką opowiedziana jest historia mocno konkuruje z rozwiązaniem wydarzeń i klimatem niepewności. Bardzo dobrze bawiłam się w czasie czytania tej książki i nie żałuję żadnej poświęconej jej chwili. Mam nadzieję, że autorka postanowi kontynuować swoją literacką karierę, bo kryje się w niej spory potencjał.

czwartek, 10 sierpnia 2017

"Czekam na ciebie" Lisa Scottoline

"Czekam na ciebie" Lisa Scottoline, Tyt. oryg. Most Wanted, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 502

"Moja żona być może nosi dziecko seryjnego mordercy."

Nie jest tajemnicą, że Lisa Scottoline pisze piękne powieści o prawdziwym życiu. Wyjątkowa lektura "Cicho sza" czy "Spójrz mi w oczy" do dziś są jednymi z powieści po które sięgam na nowo. Autorka w swoim dorobku ma wiele takich książek, które zadowolą nawet najbardziej opornego przed emocjami czytelnika.

Nie mogłam się zatem oprzeć lekturze jej najnowszej powieści, szczególnie, że opis na okładce sugerował, że także tym razem nie zabraknie całej masy emocji. Postanowiłam na własnej skórze sprawdzić czy "Czekam na ciebie" także mnie oczaruje i zabrałam się do lektury późną nocą, gdy już praktycznie nie miałam sił by czytać. Ale ze strony na stronę lektura stawała się co raz bardziej zaskakująca i wciągała mnie do swojej fabuły kusząc intrygującym rozwiązaniem. Poddałam się wszystkim obietnicą wychwytywanym pomiędzy słowami tekstu i zarwałam dla tej powieści noc - ale wierzcie mi na słowo. Było warto.

Historia na początku wydaje się banalna - kobieta szuka spełnienia i marzy by zostać matką. To jej priorytet, który przyćmiewa inne myśli. Na początku dawało mi się to we znaki, bo Christine nie odzwierciedlała mojej osobowości. Trudno zatem było mi odnaleźć się na jej miejscu i zrozumieć plany jakie pojawiały się w jej głowie. Szczęśliwie zakochana darzyła męża prawdziwą miłością, ale ich dwójka była dla niej zdecydowanie zbyt ciasnym połączeniem. Dlatego kobieta decyduje się na bank spermy i w końcu zachodzi w wymarzoną ciążę. Jednak pewnego dnia dostrzega w ojcu swojego dziecka mordercę, który prawdopodobnie z zimną krwią zabił trzy pielęgniarki. Czy to prawda? I co najważniejsze - czy dziecko odziedziczy mordercze geny ojca?

Jak widzicie temat tej historii nie jest łatwy. Być może trochę wygórowany, bo przecież w prawdziwym życiu nie zdarzają się tak tragiczne rozwiązania, ale jednak chwytliwy i wciągający. Christine podążając tropem ojca swojego dziecka robi wszystko by dowiedzieć się prawdy o nim i przede wszystkim wyjaśnić tajemnicę morderstwa. Staje się to dla niej obsesją, która spędza jej sen z powiek a czytelnik z bijącym sercem śledzi jej zmagania, bo chociaż nie jest to bohaterka wyjątkowa, która każdego do siebie przekona to jej tragedia jest niezwykle wiarygodna i rozwiązanie całej sytuacji było dla mnie priorytetem. Nie przypuszczałam, że bohaterka o tak - nie oszukujmy się - płaskim charakterze zawojuje fabułą, gdy przyjdzie walczyć o jej nienarodzone dziecko.

Najnowsza powieść Scottoline to głęboka, poruszająca historia od której nie sposób się oderwać. Chociaż przygotowałam się na burzę emocji, nie przypuszczałam, że będzie ona tak wybuchowa. Uwielbiam gdy powieści obyczajowe zaskakują i zmieniają czytelnika - "Czekam na ciebie" to idealny tego przykład. Główna bohaterka rzuciła się w wir niezwykle niebezpiecznej przygody narażając życie swojego nienarodzonego dziecka i stawiając pod znakiem zapytania małżeństwo. Wszystko to dla mordercy, którego wina wciąż pozostawiała dla niej zagadką. Wszystko to połączone plastycznym i bardzo obrazowym stylem autorki nadało powieści pełnego wymiaru i zapewniło mi doskonałą przygodę. Naprawdę, naprawdę - powieść warta uwagi!

środa, 9 sierpnia 2017

"Ostatni pocałunek" Laurelin Paige

"Ostatni pocałunek" Laurelin Paige, Tyt. oryg. Last kiss, Wyd. Kobiece, Str. 490

"'Spojrzałam na mężczyznę, który trzymał ją w swoich ramionach. Który jeszcze przed chwilą był moim mężczyzną – teraz nie byłam już tego taka pewna."

Seria Laurelin Paige pozytywnie mnie zaskoczyła przy lekturze pierwszego tomu, bo nie spodziewałam się tak dobrze napisanej powieści erotycznej. Nie zrozumcie nie źle, w pewnym sensie cenię ten gatunek i jestem otwarta na nowe doświadczenia, jednak uważam, że książki tego typu bazują na mocno zakorzenionych, utartych schematach i rzadko kiedy dzieje się w nich coś wartościowego. Dlatego poczułam się mile zaskoczona lekturą "Pierwszego dotyku", szczególnie w momencie zakończenia, które naprawdę okazało się mocne. Zmusiło mnie też do sięgnięcia po kontynuację z przekonaniem, że czeka mnie równie ciekawa przygoda.

Autorka zdecydowała się rozpocząć akcję drugiego tomu dokładnie w miejscu zakończenia pierwszej części, co według mnie okazało się pomysłem naprawdę trafionym. Tak wiele skłębiło się w jednym miejscu emocji podczas ostatniego finału, że nie rozwiązanie ich w tym samym czasie nie byłoby już tak atrakcyjne. Do tej pory niewiele wiedziałam o twórczości Laurelin Paige, więc nie przygotowałam się za bardzo na emocjonalną przygodę. To przechyliło szalę na korzyść autorki, bo okazało się kolejnym pozytywnym zaskoczeniem stojącym po stronie serii. 

Muszę przyznać, że zaangażowałam się w życie bohaterów bardziej niż myślałam, a nie jestem fanką miłosnych trójkątów. Tutaj jednak nie wszystko jest takie oczywiste, bo chociaż miłość wisi w powietrzu jest też przyjaźń o toksycznym wydźwięku mocno konkurująca ze słabą osobowością głównej bohaterki. Nie byłam na początku przekonana do kreacji głównej bohaterki - Emily wydała mi się płaska i nieciekawa, mogłabym nawet napisać: nudna w swoim postanowieniu pozostania niezauważoną. Jednak ze strony na stronę zaczęłam dostrzegać w niej spokój, który hamował w niej życie i gdy zaczęła się rozkręcać - zmieniła się w dziewczynę nie do poznania. I kiedy zaczęło być naprawdę dobrze na scenę wkroczyła Amber, przyjaciółka Em. Przyjaźń między dziewczynami nie jest typowym przykładem relacji wzajemności. Amber to wyzyskiwaczka, manipulantka i egoistka, która namiesza w fabule jak się patrzy i wzburzy spokojne wody kochanków. 

Możecie pomyśleć co czuje porzucona kobieta i ta, która chociaż ma swojego ukochanego u boku nie widzi jego starań. Kiedy na scenę wkracza ta druga, skupiająca na sobie niemal całą uwagę wszystko zaczyna się komplikować. To właśnie jest motyw przewodni drugiego tomu serii Paige. Wrażliwość Emily zostaje wystawiona na wielką próbę, kiedy jej miłość i przyjaźń zaczynają chwiać się w posadach. Kto jest prawdziwy a kto tylko udaje? Jak dostrzec prawdę w rzeczywistości, która jak się okazuje wcale nie jest taka oczywista? Autorka po raz kolejny pokazuje, że nic nie jest tak oczywiste jak wydaje się na pierwszy rzut oka i warto zagłębić się w fabułę, by poznać odpowiedzi na wszystkie zadane pytania.

Cieszę się, że zdecydowałam się na lekturę pierwszego tomu, bo mogła ominąć mnie naprawdę zaskakująco dobra historia. Pełna emocji od których nie można się oderwać nie jest historią pozytywną, ale a to prawdziwą - do końca nie wiedziałam na co się przygotować i w którym kierunku ostatecznie skręci fabuła, bo jak się okazało Paige lubi trochę namieszać by nie robiło się zbyt nudno. Tych, którzy nie czytali pierwszego tomu - odsyłam do rozpoczęcia serii od samego początku, a tym którzy "Pierwszy dotyk" mają za sobą gwarantuję, że i tym razem nie będziecie się nudzić.

wtorek, 8 sierpnia 2017

"Pragnienie" Jo Nesbø

"Pragnienie" Jo Nesbø, Tyt. oryg. Tørst, Wyd. Dolnośląskie, Str. 464

"Szaleniec? Tępe durnie, wszyscy durnie co do jednego[…]. On miał dokładnie taką osobowość, jakiej pragnął. Bo skoro istnieje napój, czy jest coś przyjemniejszego, bardziej racjonalnego i normalnego niż odczuwanie pragnienia?"

W ścisłym gronie moich ulubionych pisarzy od dawna przejawia się nazwisko Nesbo - za jego talent, pomysł i fabuły od których nie sposób się oderwać. "Pragnienie" wciąż pozostawało w zasięgu mojego wzroku, ale niewiele było czasu by móc w końcu sięgnąć po lekturę. Jednak gdy nareszcie znalazłam chwilę by się zdecydować nic nie było w stanie oderwać mnie od lektury. 

Harry Hole powrócił po trzyletniej przerwie w najnowszej książce autora. Jo Nesbo długo kazał czekać swoim fanom na jedenasty tom serii, ale myślę, że się opłaciło, bo historia ani na moment nie zeszła z drogi wyznaczonej przez autora. Rozpoczęło się jak zawsze - z przytupem, gdy młoda kobieta po powrocie z randki internetowej pada ofiarą brutalnego morderstwa. Liczne ślady na jej ciele wskazują, że morderca doskonale bawił się podczas całego aktu co przypadło do gustu mediom - rozgłosiły sprawę na cały świat i przedstawiły tragedię według własnej interpretacji. By zapobiec kryzysowi i odnaleźć mordercę policja decyduje się na ostateczny krok: przywołać do służby ustatkowanego już Harry'ego, który nie ma ochoty na powrót. Jednak dawne nawyki dają o sobie znać. Czy zatem najlepszy z najlepszych odkryje zagadkę, która powiązana jest ze sprawą sprzed lat?

Zastanawiacie się na pewno, czy serię można czytać z podziałem na poszczególne tomy. Można. Sama rozpoczęłam przygodę z twórczością Nesbo bez zachowania chronologii wydania i nie narzekam. Jednak musicie mieć świadomość, że obecna fabuła "Pragnienia"w dość intensywny sposób nawiązuje do wydarzeń z "Policji" i chociaż bez znajomości poprzedniego tomu można również delektować się fabułą - w tym przypadku fanów odsyłam najpierw do wcześniejszej historii. Harry balansując na granicy walki o własną przyszłość oraz zamiłowania do gonitwy za mordercą decyduje się wrócić do sprawy. Czy słusznie? Zdecydowanie. Nikt inny nie odnalazłby się w tej roli tak dobrze i gdyby autor w jakimś nieoczekiwanym zabiegu literackim zdecydował się pociągnąć serię z innym bohaterem pierwszoplanowym - zdecydowanie nie byłoby to już to samo.

Chociaż od poprzedniej części minęło kilka lat Nesbo nie wyszedł z wprawy. Napisał powieść zaskakującą i niezwykle wciągającą. Oslo ponownie przyćmiło blaskiem tajemnicy i morderczych demonów przeszłości. Klimat norweskiego kryminału z precyzją działań kryminalnych ponownie powalił mnie na kolana - autor z dbałością o szczegóły nakreślił dogłębne portrety psychologiczne głównych bohaterów oraz podzielił akcję na poszczególne etapy, by pozwolić czytelnikowi zagłębić się w fabułę i w najmniej oczekiwanym momencie wstrzymać oddech z zaskoczenia. Nesbo po raz kolejny udowodnił, że kryminalna intryga nie ma dla niego tajemnic i operując znaczącym językiem oraz wielką wyobraźnią stworzył historię mordercy bez żadnych granic.

"Pragnienie" to idealny przykład norweskiej powieści na najwyższym poziomie. Najnowszej książce autora absolutnie niczego nie brakuje - dynamiczna akcja, nieoczekiwane zwroty akcji i przede wszystkim Harry Hole. Przenika do krwi i wciąga na wiele długich godzin. Oto Jo Nesbo jakiego znam i kocham.

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

"Słońce też jest gwiazdą" Nicola Yoon

"Słońce też jest gwiazdą" Nicola Yoon, Tyt. oryg. The Sun is Also a Star, Wyd. Dolnośląskie, Str. 336

"- Nie wierzę w miłość.
- Miłość to nie religia - odpowiada. - Istnieje bez względu na to, czy w nią wierzysz, czy nie."

Natasza mieszka w Stanach od ósmego roku życia. Jednak nie tutaj są jej korzenie - jej rodzinny dom znajduje się na Jamajce. Nielegalny pobyt jej rodziny zostaje w końcu zdemaskowany a wszyscy - deportowani. Dziewczyna nie wierzy we własnego pecha, bo w jednym czasie przytrafiło się kilka tragedii jednocześnie - deportacja, zdrada jej chłopaka i porzucenie wiary w miłość. Czy może być jeszcze gorzej?

Autorka pokazała się przy pierwszej swojej powieści "Ponad wszystko" z bardzo pozytywnej strony. Także jej najnowsza powieść niesie ze sobą nie tylko dobrą historię, ale również nawiązuje do nie często przypominanych wartości, Natasha w dniu deportacji dowiaduje się, że istnieje ceń szansy na to, by zapobiec tragedii. Decyduje się skorzystać z rady prawnika i poznaje tam drugiego narratora powieści - Daniela, którego życie od początku do końca zostało zaplanowane przez jego rodziców. To jedna podstawowa zasada, która łączy głównych bohaterów: brak zdecydowania na to by przerwać nić rodzicielską i zacząć żyć w końcu własnym życiem. Nie mogę jednak napisać, że mam to za złe bohaterom. Wręcz przeciwnie! Bardzo łatwo przyszło mi zrozumienie ich emocji i podejścia do całej sytuacji dlatego z dużym zaciekawieniem śledziłam rozwój fabuły.

Gdybym mogła czytać w Waszych myślach na pewno wychwyciłabym jedno słowo: "Banał". Czy nie o tym pomyśleliście czytając o czym jest ta książka? Zupełnie niepotrzebnie, bo chociaż fabuła faktycznie opiera się na młodzieżowym wątku to jest w tej historii również delikatnie nakreślona głęboka myśl, która wznosi powieść Yoon na wyższy poziom. Bo historia tak naprawdę zaskakuje na każdym kroku. Zaczynając jednak od początku musicie wiedzieć, że akcja opiera się wyłącznie na jednym dniu - a jednak nie ma tutaj ani momentu nudy. Liczne wstawki między rozdziałami umożliwiają spojrzenie na fabułę z szerszej perspektywy i zachęcają nasze szare komórki do mylenia - by samemu zrozumieć jaka przyszłość czeka bohaterów. 

Swobodnie prowadzona fabuła pokazała mi, że pod postacią lekkiej akcji można ukryć naprawdę wartościowe przesłanie. Jednodniowa akcja, przypadkowe spotkanie i nowa znajomość to nic w porównaniu do kluczowych tematów tej historii - religijności, emigracji, rasizmowi i walce o przetrwanie w świecie, który robi wszystko by nam zaszkodzić. I chociaż wydaje się, że obrane tematy przytłoczą fabułę wcale tak nie jest - podobnie jak cudowna szata graficzna książka jest jednym wielkim pozytywem i nadzieją na lepsze jutro.

Dobrze wykreowani bohaterowie prowadzą czytelnika przez jeden bardzo wyjątkowy dzień. Po raz drugi Nicola Yoon pokazała, że potrafi napisać powieść młodzieżową z konkretnym przesłaniem, które bardzo łatwo można przełożyć na współczesne czasy. Jestem pod wrażeniem w jak sprytny sposób zmieszała ze sobą trudne tematy i lekkość samej historii. Bo nie jest to absolutnie książka ciężka czy wymagająca - wręcz przeciwnie! Jest nadzieją na lepsze jutro. Jesteście ciekawi jak jeden przypadek może odmienić czyjeś życie? Podejmiecie próbę zrozumienia przyszłości głównych bohaterów? Czeka Was niezwykle pomysłowe wyzwanie idealne na lato!

niedziela, 6 sierpnia 2017

"Jak pokochać freaka" Rebekah Crane

"Jak pokochać freaka" Rebekah Crane, Tyt. oryg. The odds of loving Grover Cleveland, Wyd. Feeria, Str. 296

"-Jedz.
-Czego nie kumasz w anoreksji, Z?"

Zander, główna bohaterka historii ma 16 lat i nie jest taka jak jej rówieśnicy. W kluczowym dla siebie oraz czytelnika momencie trafia do obozu dla trudniej młodzieży na którą skierowali ją jej rodzice. Tylko, że dziewczyna doskonale wie, że wcale tu nie pasuje. A jednak bez większego wyboru musi pogodzić się z obecną sytuacją. Dostrzega w tym pewien przekąs życia i muszę przyznać, że chociaż staram się już odchodzić od lektur z bohaterami w tak młodym wieku, to Zander pozytywnie mnie zaskoczyła. To znacznie dojrzalsza postać niż można byłoby przypuszczać, otwarta na świat i z głową pełną pomysłów dzięki czemu śledząc jej losy nie można się nudzić.

Historia na pierwszy rzut oka wydaje się typową powieścią dla młodzieży i właściwie nie jest to złe stwierdzenie. Jednak to nie jest ona oparta na typowych ramach tego gatunku - jest lekka, ze swobodnie prowadzoną fabułą i gronem ciekawych bohaterów, ale kryje w sobie też subtelną głębię. Chociaż Zander na początku uparcie twierdzi, że obozowe towarzystwo nie jest dla niej, bo to banda nieokrzesanych wariatów, jednak kolejne rozmowy zbliżają dziewczynę do nowych towarzyszy. Dostrzega w nich pokręconą wizję człowieka z własnymi zasadami i otwiera przed czytelnikiem feerię barwnych bohaterów: pokręconą współlokatorkę określającą siebie jako maniakalno-depresyjną anorektyczkę z chorobą dwubiegunową, chłopaka z tendencją do ciągłego nawiązywania do swojej schizofrenii czy patologicznym kłamcą. Tak poznałam Cassie, Grovera i Beka oraz wielu innych, ciekawych bohaterów, których charyzmatyczne osobowości skutecznie ściągały na siebie moją uwagę. 

To co najbardziej przyciągnęło moją uwagę to dobrze nakreślona nić przyjaźni rodząca się między bohaterami z niczego. Zaczynają od poziomu zero, kiedy to Zander stwierdza, że absolutnie nie będzie się z nimi integrować, jednak ze strony na stronę, wraz z rozwojem akcji widziałam jak zaciska się pomiędzy nimi nić porozumienia. Konkretne powody pojawienia się w ośrodku nie są ważne, gdy akcja nieustannie skupia uwagę na intrygujących bohaterach o zachwianych osobowościach.

Chociaż fabuła wydaje się mało intrygującym rozwojem wydarzeń, autorka postarała się o to, by nikogo nie nudzić swoją opowieścią. To postacie wiodą tutaj prym: najpierw intrygują swoimi osobowościami, później prawdziwymi opowieściami. Ale gdy spoglądałam w głąb fabuły dostrzegałam także lekki styl autorki, zupełnie niezobowiązujący a jednak przedstawiający prawdziwą, swobodnie kiełkującą przyjaźń. Widzę beztroskie kreowanie świata przedstawionego, może nawet nie do końca dopracowanego, ale mimo wszystko stanowiącego dobre tło dla rozgrywanych wydarzeń. I - co najważniejsze - zagłębiając się w rozgrywaną akcję mogę spokojnie ujrzeć próbę odbudowania własnej tożsamości na nowo, gdy świat przestaje przytłaczać a otwiera się przed bohaterami w sposób o którym nawet nie myśleli.

Delikatna i prosta a jednak wartościowa historia "Jak pokochać freaka" ma urok i dar przekonywania. Nie spodziewałam się, że ta lektura okaże się dla mnie tak pozytywnym zaskoczeniem, ale cieszę się jednocześnie, że pośród schematycznych powieści młodzieżowych odkryłam powieść, której warto przyjrzeć się z bliska. W piórze Crane tkwi talent i potencjał, który obecnie wykorzystała. Czuję jednak, że stać ją na więcej. Czym zaskoczy nas w najnowszej powieści i czy w ogóle postanowi nową książkę napisać? Mam nadzieję, bo obecnie wypadła w sposób jednoznacznie wskazujący na pomysłowość i talent.

sobota, 5 sierpnia 2017

"Kolonia" Tana French

"Kolonia" Tana French, Tyt. oryg. Broken Harbour, Wyd. Albatros, Str. 592

"Nieważne, skąd pochodzisz. Nie zmienisz tego, nie marnuj więc energii na rozmyślania. Ważne dokąd podążasz, a tym możesz kierować."

Zawsze z dużą przyjemnością sięgam po kryminały od autorów, których twórczość już wcześniej poznałam oraz - co najważniejsze - których książki mnie do siebie przekonały. Tana French nie jeden raz zwróciła na siebie moją uwagę a ostatnio przeczytałam "Zdążyć przed zmrokiem" i naprawdę dałam się wciągnąć. "Kolonia" to kolejny krok ku serii French - według mnie naprawdę udany.

Fabuła przywitała mnie klimatem tajemnicy, niepewności i moją ulubioną, delikatną nutą grozy. Uwielbiam gdy to wszystko miesza się ze sobą i stanowi kompatybilną całość - wówczas mogę oddać się w pełni rozgrywanym wydarzeniom, bo podłoże w postaci klimatu bez zarzutu stanowiło dla mnie stabilny grunt.  

Jeden dzień staje się tragicznym przełomem dla wielu ludzi. Odnaleziono zwłoki Patrick'a i jego dzieci - Emmy i Jack'a a jego żona i matka dzieci Jennifer walczy o życie, chociaż lekarze nie dają jej zbyt wysokich szans. W rozwiązanie zagadki angażuje się Mick Kennedy - detektyw, którego pewność siebie i doświadczenie już nie jeden razy zaprowadziły go ku wygranej z mordercą. Tylko czy i tym razem okaże się to takie proste? Broken Harbour to dla niego największe wyzwanie, bo w tym miejscu odradzają się wspomnienia: te szczęśliwe i te najbardziej dotkliwe. Kto wygra, przeszłość pełna bólu, morderca czy detektyw, który będzie musiał przejść trudną drogę ku wygranej?

W powieściach autorki już po raz kolejny dostrzegłam duży i co najważniejsze wykorzystany potencjał. Miejsca, które kreuje, sceny czy bohaterowie nacechowane są prawdziwymi emocjami, wspomnieniami i sekretami. W tej historii autorka postawiła przede wszystkim na profile psychologiczne swoich bohaterów i chwała jej za to, bo postawiony na pierwszym planie Mick ze swoją pierwszoosobową narracją wprowadził mnie do konkretnego, rzeczowego świata a jednak nie bał się ujawniać uczuć płynących z jego wnętrza. Dzięki temu historia nabrała dla mnie znaczenia, gdy na własnej skórze mogłam przeżywać rozgrywane wydarzenia. Bohater jest fantastycznym przykładem osobowej skrajności - zawodowo jest mistrzem w rozwiązywaniu najtrudniejszych zagadek, jednak życie go przytłacza i kompletnie sobie z nim nie radzi. W głowie czytelnika pojawia się od razu pytanie czy ktoś tak rozchwiany słusznie otrzymuje możliwość rozwiązania tak przejmującej zagadki morderstwa. Jednak przy jego bliższym poznaniu zaczęłam rozumieć jego mądrość i uważam, że to jeden z lepiej wykreowanych detektywów podobnych serii. Autorka chociaż powołała w tej historii spore grono różnych charakterów to Mick'owi poświęciła największą uwagę i dzięki temu otrzymałam naprawdę godna uwagi psychologiczną analizę człowieka pełnego tajemnic.

"Kolonia" to sekrety na pierwszy rzut oka błahe, nic nie znaczące na tle innych tragedii. A jednak morderstwo budzi w czytelniku największe emocje. W połączeniu z tymi dwoma różnymi od siebie emocjami błądziłam na granicy uwielbienia i niepewności czy to historia z dobrym rozwinięciem. Jednak każda kolejna strona wciągała mnie do mrocznego świata nieoczekiwanych zwrotów akcji i głęboko skrywanych tajemnic, których uwolnienie niesie ze sobą ogromne konsekwencje. To się nazywa thriller na najwyższym poziomie. Polecam!

piątek, 4 sierpnia 2017

"Doskonała" Cecelia Ahern

"Doskonała" Cecelia Ahern, Tyt oryg. Perfect, Wyd. Akurat, Str. 480

"Jest osobą, którą wydaje Ci się, że powinieneś być, i osoba, którą naprawdę jesteś. Nie mam pewności, kim powinnam być, ale teraz wiem, kim jestem."

Cecelia Ahern w swoim literackim dorobku ma już mnóstwo historii obyczajowych - dobrych lub bardzo dobrych. Jednak pierwszy raz spotkałam się z antyutopią młodzieżową, która wyszła spod jej pióra. Pierwszy tom jej duologii dla młodzieży "Skaza" był dla mnie jednym, wielkim znakiem zapytania, ale okazało się, że lektura dostarczyła mi całej masy pozytywnych emocji. Nie spodziewałam się, że Ahern w nowym wydaniu wypadnie tak dobrze. Wielkim plusem była też świadomość zamknięcia serii w dwóch tomach - nie trzeba rozpisywać się w nieskończoność by zyskać uznanie czytelników i ich zaintrygować. "Doskonała" jako kontynuacja i zwieńczenie serii doskonale sobie z tym poradziła.

Autorka wykreowała świat przedstawiony na modłę współczesnego życia. Ukryła w swojej fabule niedoskonałości i ludzkie słabostki, które wytykane są palcami nie tylko w fabule. To naprawdę mądre posunięcie, bo zagłębiając się w rozgrywane wydarzenia zaczęłam dostrzegać powiązanie z realnym światem: także poza lekturą panują nieopisane zasady, które grupują ludzi na wartych uwagi i tych, którzy na niewiele się przydadzą. Ahern za sprawą swojego doświadczenia literackiego  ukazała patologię świata na zasadzie swojej serii i zrobiła to naprawdę dobrze - w mądry sposób nie tylko zaciekawiła czytelnika, ale również przekazała mu kilka wartych zapamiętania wartości.

W powieści władzę nad światem sprawuje Trybunał - to on nadaje miano Skaz tym, którzy nie są idealni. Główna bohaterka - Celestine North na własnej skórze przekonała się, jakie konsekwencje niesie ze sobą dobrowolne kategoryzowanie społeczeństwa. Okrzyknięta Naznaczoną musiała zmierzyć się z całym bólem związanym z wykluczeniem i odrzuceniem. A przecież do niedawna była zwykłą nastolatką cieszącą się życiem. To podoba mi się w tej lekturze najbardziej - wyrwanie bohaterki z jej świata prosto w paszczę potwora, który igra sobie z ludzkimi uczuciami. Nikt jednak nie spodziewał się, że Celestine okaże się godnym przeciwnikiem, który nie zamierza łatwo się poddawać. W jej umyśle bowiem zaczęły kiełkować wątpliwości co do działań Trybunału i w końcu zaczęła dostrzegać, że można otwarcie przekazywać swoje zdanie.

Cecelia Ahern pierwszym tomem swojej serii zaskoczyła pomysłem na fabułę i mocnym nawiązaniem do problemów współczesnego świata. Zaskoczyła mnie otwartością i szczerością wypowiedzi oraz tym, że w bardzo łatwy sposób mogłam przełożyć życie głównej bohaterki na obecne problemy społeczeństwa. Także kontynuacja okazała się nie tylko dobrym zwieńczeniem rozgrywanych wydarzeń, ale co najważniejsze - równie wartościowym przesłaniem. Nie bojąc się podjęcia trudnych tematów autorka pokazała jak wielką traumę budzą podobne działania w człowieku - zagubiona Celestine nie miała pojęcia jak odnaleźć się w nowej sytuacji i walczyła by wrócić do tego co było. Jednak "Doskonała" zmieniła jej podejście i tor myślenia całkowicie się obrócił, bowiem z zagubionej dziewczyny otrzymałam silną postać, która zaczęła stawiać pierwsze kroki w walce o swoje.

Dobrze napisana, przemyślana historia z morałem - "Doskonała" trzyma poziom swojej poprzedniczki i jednocześnie zamyka serię w wartym poznania stylu. Musicie jednak pamiętać, że Ahern ma swój lekki i trochę naiwny sposób patrzenia na niektóre wydarzenia, co widać w jej powieściach obyczajowych, ale co również odbiło się na tej powieści. Dystopia powinna być mocna i mroczna, ale tym razem nie takimi kategoriami podążałam. Jednak jak się okazało, także w nowym stylu można powołać do życia ten gatunek a ja się na to godzę - jestem pod wrażeniem emocji, swobody akcji i lekkości ukazania prawdy o człowieku. Mądra i zdecydowanie warta uwagi seria Ahern w nowym wydaniu.

czwartek, 3 sierpnia 2017

"Luonto" Melissa Darwood

"Luonto" Melissa Darwood, Tyt. oryg. Luonto, Wyd. Filia, Str. 320

"Wolę być z tobą, choć przez chwilę, w prawdziwym życiu, niż spędzić wieczność w kłamstwie."

Ten kto lubi powieść z wybuchową parą dwójki głównych bohaterów nie powinien się zastanawiać czy "Luonto" to lektura dla niego. Chloris i Gratus to postacie, które moim zdaniem zostały dobrane idealnie - przerzucanie się słownymi zaczepkami między tą dwójką osiągnęło najwyższy poziom w słownych przepychankach i dostarczyło mi mnóstwo pozytywnych emocji podczas lektury. Bo czy nie o to chodzi, by całą książkę czytać szczerze się przy tym uśmiechając, gdy na pierwszy planie pojawiali się główni bohaterowie?

Melissa Darwood nie jest mi obcą autorką. Czytałam jedną z jej książek, która prawdę mówiąc nieszczególnie przypadła mi do gustu, ale do jej najnowszego dzieła przyciągnęła mnie zapowiedź oryginalności i nietypowości. Lubię odkrywać nowe, nieznane obszary literatury, więc gdy tylko ktoś rzuci hasło "nietypowa, dziwna, zaskakująca" - postanawiam to sprawdzić na sobie. Tak też trafiłam do świata Luonto i nie żałuję.

Nie jest to jednak lektura dla każdego. To nietypowa propozycja młodzieżowej literatury, która najpierw trafia do głowy czytelnika, a dopiero później do jego serca. Wydaje mi się, że to jedna z tych publikacji, którą albo się uwielbia, albo od której trzyma się z daleka - przez jej nietypowość, indywidualną charyzmę i coś tak nieoczywistego, że w pewnym momencie zaczyna to fascynować. Chodzi o to, że takiej książki jeszcze nie było - trudnej, wymagającej trochę czasu by zrozumieć o co w niej chodzi, a jednak wciągającej i angażującej w fabułę z każdego możliwej strony. Bo choć na początku sama próbowałam się w tym wszystkim rozeznać polubiłam bohaterów, których nie chciałam opuszczać. A gdy już zrozumiałam cały sens akcji - widziałam, że to coś zdecydowanie w moim guście.

Autorka zagrała na moich emocjach w zupełnie nowy sposób. Nie tego się spodziewałam, ale jeśli się zastanowić - to naprawdę bardzo pomysłowe rozwiązanie. Najpierw dostałam powieść młodzieżową, później pojawił się motyw apokalipsy a tuż za nim, nowej krainy do której przeniesiono Chloris za sprawą latającego ptaka. A może chłopaka, który się w niego zmienił? Co jednak ma w z tym wspólnego treść przyrodnicza i... tu musimy się zatrzymać, bo gdybym zdradziła co będzie dalej, popsułabym całą satysfakcję z lektury. Musicie jednak wiedzieć, że im dalej w las, tym więcej drzew, a może jeśli mamy się już odnosić do lektury Darwood - tym więcej nietypowych pomysłów na fabułę i rozwiązanie odważne aczkolwiek bardzo pomysłowe. Jest w tej książce tak wiele sprzeczności i czegoś zupełnie nowego, że trudno powiedzieć czy jest to faktycznie dobre nie mając konkretnego punktu odniesienia. Osobiście z perspektywy znajomości całej lektury jestem pod jej wielkim wrażeniem i chciałabym by podobne pomysły pojawiały się częściej. To dobra propozycja książki dla młodzieży.

Zafascynowały mnie dialogi między bohaterami, zatrzymała treść a przekonało zakończenie. Mocne i zaskakujące. Tak w skrócie wygląda moja opinia na temat "Luonto". Uwielbiam takie nietypowe projekty i także tym razem się nie zawiodłam. To lektura jedyna w swoim rodzaju, pełna tajemnicy i ukrytych znaczeń, gdzie przez cały czas należy mieć wyostrzone zmysły by nic nam nie umknęło. Z tą książką nie da się nudzić. Jesteście gotowi na nieoczywiste? Polecam!