"Tańcząc z delfinami" Bonnie Leon, Tyt. oryg. To Dance with Dolphins, Wyd. Dreams, Str. 477
"Dlaczego oni wszyscy musieli tak bardzo walczyć?"
Bywa tak, że jedna książka zupełnie niespodziewanie wzbudza mnóstwo pytań nawet po skończonej lekturze. Decydując się na lekturę tej książki liczyłam na dobrą, letnią historię, a otrzymałam coś znacznie lepszego: wartościową historię z przesłaniem, który na długo nie wychodzi z głowy.
Fabuła na pierwszy rzut oka nie przypomina specjalnie wciągającej historii - przyjaciele decydują się podjąć wyzwanie realizacji swoich marzeń. Czy nie było już podobnych książek? Na pewno, ale nie biła z nich taka determinacja i siła w dążeniu do celu. Autorka w fantastyczny sposób podkreśliła siłę wspólnego działania i wspólnego motywowania. Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że przyjaźń w tej książce nabrała innego znaczenia: najpierw bohaterowie pojawili się przede mną jako zwykli znajomi, ale z biegiem fabuły zawiązywała się pomiędzy nimi nić porozumienia, która wciągała także samego czytelnika.
Jedynie czego żałuję, to narracji w trzeciej osobie, bo uważam, że oddanie sprawy w ręce głównej bohaterki Claire Murray byłoby lepszym posunięciem. Dziewczyna ma dwadzieścia dwa lata i cierpi na tajemniczą chorobę, która kieruje jej wyborami w życiu. Wraz z nią w fabule pojawiają się inni błyskotliwi i niezwykle charyzmatyczni członkowie grupy wsparcia dla osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych. Poznałam wiecznie narzekającego Toma, hipiskę Willow i maniakalną Taylor. Muszę oddać autorce, że potrafi nakreślić sylwetki bohaterów w sposób realny i indywidualny, bo każda z tych postaci naznaczyła się w mojej pamięci inną cechą a wszystkich polubiłam w równym stopniu. To oni nadali tej książce uroku i życia - bez nich byłaby jedynie prostą historią bez głębszego znaczenia.
Wiadomo, że gdy w podróż wyrusza czwórka znajomych zaczną się kłopoty szybciej niż zdążą zamrugać. To utarty już motyw w podobnych książkach i nie zaskoczyło mnie, gdy bohaterowie planując podróż przez całe Stany, aby popływać z delfinami na Florydzie już pierwszego dnia natykają się na Seana - autostopowicza, który szybko zostaje zaangażowany w rozwiązanie ich problemu. Tylko, że chłopak nie chce przywiązywać się do chorych podróżników. Jednak czy to on o tym decyduje, czy podstępny los, który pcha ich w objęcia niezapomnianej, wspólnej przygody?
Bonnie Leon rewelacyjnie pokazała wspólną relację nieznanych sobie osób, które w szybkim czasie zaczynają tworzyć grupę realizującą wspólne marzenia. Autorka w jednej, niezobowiązującej książce przekazała czytelnikowi siłę ludzkiej determinacji i wspólne dążenie do realizacji tego samego marzenia. Przez fabułę przewinęło się mnóstwo emocji, które wpłynęły na mnie w mniej lub bardziej angażującym stopniu, ale wyłapałam także najważniejsze przesłanie tej lektury - warto żyć pełnią życia, by móc czuć się w pełni szczęśliwym. To niesamowita, pełna przygód książka o sile przyjaźni, wiary i determinacji. Niezapomniana podróż z motywem drogi, który w książkach po prostu uwielbiam. "Tańcząc z delfinami" zapada na długo w pamięci.
Ludzka determinacja potrafi zdziałać cuda!
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty uwielbiam motyw drogi poruszany w literaturze, gdyż często niesie ze sobą wiele przemyśleń i refleksji. Takich książek, jak powyższy tytuł obecnie mi trzeba, ze względu na moje negatywne nastawienie do życia. Mam nadzieję, ze "Tańcząc z delfinami" poruszy coś we mnie i zmotywuję do działania.
OdpowiedzUsuńSam tytuł już mnie zainteresował :) To moje małe marzenie popływać z delfinami :)
OdpowiedzUsuńWarto przeczytać, choc taka podróż dla mnie jest prawie niemożliwa, więc trudno mi byłoby się utożsamiać z bohaterami. Ale można przeczytać, czemu nie!?
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, chętnie przeczytam, bo już tytuł przyciąga uwagę.
OdpowiedzUsuńBędę musiała się za nią rozejrzeć;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie trochę szkoda tej narracji. Niemniej nie stanowi to dla mnie dużej przeszkody przy poznaniu tej powieści.
OdpowiedzUsuń