poniedziałek, 31 sierpnia 2020

"The Untouchables" J.J. McAvoy

 "The Untouchables" J.J. McAvoy, Tyt. oryg. The Untouchables, Wyd. Niezwykłe, Str. 415
 

Drugi tom serii, która zyskała miano "zupełnie innej historii mafijnej"!

 

Nadszedł czas, by poznać kontynuację losów bohaterów jakich nie spotkałam dotąd nigdzie indziej. Niebywała historia wciągnęła mnie na całego a finał pierwszego tomu od razu namówił mnie, by sięgnąć po kontynuację.

J.J. McAvoy serwuje nam historię mafijną, ale zdecydowanie robi uniki pomiędzy schematami. Jej historia jest oryginalna, dosadna, przepełniona w dużej mierze negatywnymi emocjami i naprawdę trudno stwierdzić kto w tej powieści jest dobry, a kto zły. Podobał mi się taki zabieg, pomieszanie w głowie czytelnikowi, ta cienka granica moralności napięta do granic możliwości.

Drugi tom jest ścisłą kontynuacją losów Melody i Liama, więc bez znajomości pierwszej części ani rusz. Autorka rozpoczyna swoją historię w niemalże tym samym miejscu co zakończyły się wcześniejsze wydarzenia co dobrze się stało, ponieważ w tym przypadku ciąg fabularny jest niezwykle ważny. W tej książce ciągle coś się dzieje, bohaterowie nie mają ani na moment wytchnienia od przeróżnych dramatów a to nakręca mroczny klimat i emocje, które w drugim tomie sięgają zenitu. Nie wiem jakim sposobem autorce udało się jeszcze wplątać w to wszystko sarkazm, ironię i poczucie humoru, ale udało się - i wypadło to rewelacyjnie!

Mam wrażenie, że drugi tom jest jeszcze lepszy. A może podsyciły to moje oczekiwania. Jednak bez wątpienia Melody i Liam pozostają tymi samymi dziwnymi, nietypowymi bohaterami, których aż strach się bać. Ona zdeterminowana by osiągnąć cel strzela do każdego kogo spotka na drodze (chyba jej nawet tego trochę zazdroszczę) a on natomiast wikła się w sieć własnych kłamstw i ich konsekwencji. Melody odkryła co poniektóre z jego sekretów i dziś musi mierzyć się z miłością połączoną z gniewem do swojego męża oraz nowo odkrytą rodziną. Jak sobie z tym poradzi? O tym musicie przekonać się sami, ale zapewniam, że w towarzystwie tych bohaterów na pewno nie będziecie się nudzić.

Są książki inne niż wszystkie i "The Untouchables" zdecydowanie do nich należy. Mogę jednak śmiało napisać, że ta historia ma w sobie to coś, co nie pozwala jej odłożyć aż do ostatniej strony. W dodatku J.J. McAvoy ponownie serwuje nam zaskakujący, pełen dramatów finał, który niewiele wyjaśnia i czekanie na trzecią część wydaje się być katorgą, ale jestem pewna, że autorka nam to w pełni wynagrodzi. Szukacie czegoś oryginalnego, niebanalnego, odchodzącego od schematów, z masą emocji na czele oraz bohaterami jakich świat nie widział? Oto seria dla Was! 

niedziela, 30 sierpnia 2020

"Nie wiesz wszystkiego" Marcel Moss

 "Nie wiesz wszystkiego" Marcel Moss, Wyd. Filia, Str. 384
 

Szokujący thriller dla fanów "Belfra" i "Hejtera".

 

Wiele pozytywnych głosów wokół powieści Marcela Mossa w końcu namówiło i mnie do jego najnowszej lektury. Wcześniej zawsze było coś innego do przeczytania z niekończącej się listy lektur do nadrobienia i choć książki tego autora ogromnie mnie kusiły dopiero dziś zdałam sobie sprawę, że niepotrzebnie tyle czekałam. 

Marcel Moss wie jak zaskoczyć. Zdecydowanie! Jeśli wszystkie jego historie są dokładnie takie jak "Nie wiesz wszystkiego" to koniecznie muszę nadrobić zaległości! Zupełnie nie spodziewałam się, że ta historia tak mnie wciągnie a jednak już po zaledwie kilku stronach przepadłam w całym tym zakręconym wirze opowieści pełnej nieoczekiwanych zwrotów akcji i z niesamowitym klimatem w tle.

Wszystko ma swój początek w szokującej wiadomości, która trafia do uczniów prestiżowego warszawskiego liceum. Dwójka uczniów nie żyje. Otylia miała do tego skłonności jako wyrzutek i niedoszła samobójczyni, ale dlaczego Alan? Najpopularniejszy uczeń i ceniony sportowiec? Tego nie wie nikt, ale prawda jest taka, że spotkali się na dachu opuszczonej hali i skoczyli. Wspólnie. Dlaczego? Prawda Was wszystkich zaskoczy.

A przynajmniej mnie wprawiła w osłupienie dzięki czemu wiem jedną bardzo ważną rzecz - Marcel Moss bardzo dobrze radzi sobie z prowadzeniem fabuły, która od początku miała sens i ustaloną z góry logikę. Nie ma przestojów w historii, nie ma nieracjonalnych wydarzeń czy niedokończonych scen. Jest za to niezwykle wciągająca historia pełna zawiłych zwrotów akcji, zaskoczeń i niedomówień aż w końcu mocny, szokujący i nieprzewidywalny finał. Kto by pomyślał, że tak niepozorna lektura o licealistach przerodzi się w rasowy thriller, który toruje sobie drogę ku najlepszym powieściom tego roku.

"Nie wiesz wszystkiego" to powieść, która wodzi czytelnika za nos. Ktoś zna prawdę i mimo opinii publicznej przebija się przez oskarżenia, by rozpocząć zabawę z tymi, którzy nie wierzą w samobójstwo uczniów. Autor fantastycznie przedstawił małą społeczność, która od razu wydała wyrok na Otylię tylko na podstawie pozorów. Jak tu więc nie denerwować się na ludzi, którzy są tak krótkowzroczni? Co przeżyłam podczas lektury to moje, ale przyznam, że emocji - tych dobrych i tych złych - nie brakowało za co jestem Marcelowi Moss niezwykle wdzięczna. 

sobota, 29 sierpnia 2020

"Zamiana" Beth O'Leary

 "Zamiana" Beth O'Leary, Tyt. oryg. The Switch, Wyd. Albatros, Str. 416

Leena jest za młoda, żeby utknąć w miejscu. Eileen jest za stara, żeby zaczynać od nowa. Na szczęście czeka je... ZAMIANA!


O "Współlokatorach" Beth O'Leary potrafię mówić same pozytywne słowa. To jedna z moich ulubionych powieści, więc z niecierpliwością czekałam na nową powieść autorki. Czy dorówna tej, która skradła mi serce?

"Zamiana" to ciepła, urocza, podnosząca na duchu opowieść o babci i jej wnuczce, które pewnego dnia postanowiły zamienić się rolami. Niemożliwe? A jednak! Pomysł fantastyczny, wykonanie jeszcze lepsze a cała historia tak wciągająca, że nie sposób się od niej oderwać. Utrzymana w tonie powieści obyczajowej opowiada o wydarzeniach, które bardzo łatwo możemy przełożyć na rzeczywiste życie. Może jest odrobinę zbyt słodka, ale jak dla mnie to tylko dodaje jej uroku.

Fabuła rozkręca się powoli, ale to pozwala nam na początku dokładnie poznać bohaterki. Cieszę się z takiego rozwiązania, ponieważ ogromnie polubiłam zarówno starszą panią (nawet troszkę bardziej) i jej wnuczkę, które miały w sobie to coś, charyzmę niezbędną dla bohaterów o których pamięta się nawet po zamknięciu ostatniej strony. Leena, młoda kobieta czuła, że tkwi w miejscu, natomiast Eileen marzyła o wielkiej przygodzie, której nie dane jej było zaznać za młodu. Zamieniają się więc mieszkaniami, jedna trafia do tętniącego życiem wielkiego miasta, druga na wieś, by trochę odpocząć. I to jest właśnie wstęp do pięknej opowieści.

Chociaż historia jest lekka to i tak bogata w wiele emocji. Aktualne problemy bohaterek oraz ich potrzeba zmiany szybko pozwalają czytelnikowi utożsamić się z ich opowieścią a przy tym nie być obojętnym na rozgrywające się wydarzenia. To co stanie się po zamianie mieszkań będzie kluczowe dla obu pań, ale i niezbędne - bo choć zmiany są trudne, czasami zdecydowanie potrzebne. 

Beth O'Leary opowiada o przyjaźni, rodzinie i miłości, ale sięga również po cięższe tematy takie jak samotność, poczucie stania w miejscu czy niewykorzystanej szansy. Liczyłam na dobrą lekturę a i tak czuję się miło zaskoczona kolejną rewelacyjną powieścią spod pióra tej autorki. To nie jest książka, która być może zmieni świat, nie ma w niej moralizatorstwa czy masy pouczeń, ale jest piękno życia, mnóstwo emocji i po prostu, słodka nadzieja na to, że będzie lepiej. "Zamiana" to jedna z lepszych książek jakie czytałam, mądra i dojrzała, przywołująca na usta szczery uśmiech i dająca nadzieję.

piątek, 28 sierpnia 2020

"Z zimną krwią" Tess Gerritsen

"Z zimną krwią" Tess Gerritsen, Tyt. oryg. Keeper of the Bride, Wyd. Harper Collins, Str. 240

 

To miał być najszczęśliwszy dzień w życiu Niny. Stało się inaczej.


Tess Gerritsen powraca a właściwie wznowienie książki, którą być może ktoś z Was miał już możliwość poznać. Jeśli nie - oto macie pretekst, by sięgnąć po jej lekki kryminał, który na pewno umili wieczór po ciężkim dniu.

Typowo kobiecy kryminał, czyli więcej romansu niż samej akcji, ale ja nie mam nic przeciwko. To moja sprawdzona autorka, moje guilty pleasure wśród literatury (obym nie obraziła autorki, tego nie chcę absolutnie!), moja pewność po to co sięgam. Tak się jednak złożyło, że wcześniejszego wydania "Z zimną krwią" nie miałam okazji przeczytać, wiec cieszę się, że to właśnie ona trafiła w moje ręce.

Fabułę musicie potraktować z przymrużeniem oka, bo jest ona dość mocno przerysowana. Inaczej. Odrealniona jeśli patrzy się na to co przeżywa główna bohaterka. Autorka nieźle dała w kość biednej Ninie, którą nie dość, że porzucono przed ołtarzem to jeszcze co rusz zastawiano na nią pułapki w postaci bomb. Niezłe przeżycia, prawda? A jednak Nina dzielnie wychodzi cało z każdej opresji i stara się dowiedzieć kto i dlaczego próbuje ją zamordować. Nawet się z tego cieszę, ponieważ choć lubię rozlew krwi, to polubiłam główną bohaterkę i chętnie śledziłam te jej superbohaterskie zachowania.

Książka jest krótka, treść prosta a język lekki, więc czyta się ją w oka mgnieniu. Taka idealna historia do snu, trochę przesadzona, ale bardzo wciągająca, dynamiczna, intrygująca. Główną bohaterkę lubi się od razu a jej problemy nie są obojętne, szczególnie te miłosne. Dlatego z dystansem i przekonaniem, że nie jest to najwybitniejsza lektura, mimo wszystko, dla relaksu, odpoczynku, wyłączenia myśli i samej, czystej przyjemności "Z zimną krwią" - polecam.

"Starsza pani znika" Ethel Lina White

 "Starsza pani znika" Ethel Lina White, Tyt. oryg. The Wheel Spins, Wyd. MG, Str. 240

Podczas podróży pociągiem do Anglii z wakacji w górach bliżej nieokreślonego państwa na Bałkanach znika pasażerka.


Wystarczył mi jeden rzut oka na zapowiedź "Starsza pani znika", żeby wiedzieć, że to lektura dla mnie. Intrygujący opis obiecywał historię pełną wrażeń i zapewniam, właśnie taka była!

Mam nadzieję, że nie odstraszy Was data powstania powieści, ponieważ celujemy w rok 1936. Wiem, że wielu powie, że to już przestarzały temat, że takie książki nic nie wnoszą, ale ta lektura jest świetnym przykładem na to, że dawno powieści są równie wartościowe co współczesne, o ile nie lepsze, nie mądrzejsze, bardziej dopracowane i pisane z serca. "Starsza pani znika" stylem nie przypomina powieści pisanej w XX wieku, wręcz przeciwnie, śmiało może konkurować z nowymi książkami, ponieważ czyta się ją szybko, przyjemnie i z pełnym zrozumieniem tekstu.

To typowy kryminał, w którym nie ma zbyt wielu zwrotów akcji, ale ładnie przebija się przez wszystko wątek psychologiczny. Autorka subtelnie miesza w głowie czytelnika, stawia przed nim wyzwania, pobudza do działania jego szare komórki. Otrzymujemy małe, ale za to umiejętnie nakreślone grono bohaterów z których każdy wydaje się podejrzany, choć wszyscy jednogłośnie próbują odciąć się od zagadki.

Iris Carr udaje się wraz z przyjaciółmi w podróż pociągiem, jednak trafia do przedziału w którym jest wyłącznie jedna osoba mówiąca po angielsku. Panna Winifred Froy jest uprzejma i gadatliwa, dlatego zwierza się otwarcie Iris i tym sposobem zacieśnia więź przyjaźni. Jednak Iris zasypia a po przebudzeniu Panny Froy już nigdzie nie ma. Wydaje się kobieta znikła bez śladu. Tylko dlaczego pozostali współpasażerowie twierdzą, że nigdy nie widzieli starszej pani?

Ależ to była uczta literacka! Fantastyczny styl, pomysł i dobre wykonanie zabrały mnie w przyjemną podróż, której wadą mogłaby być jedynie niewielka ilość stron. Klasyczny kryminał z wieloma wątkami pobocznymi pozwala zajrzeć w głąb różnych osobowości jadących pociągiem oraz stawia przed nami wiele wyzwań do pokonania. Doskonale bawiłam się podczas lektury i jestem zachwycona napięciem jakie wykreowała autorka.

"Starsza pani znika" to historia warta uwagi nie tylko przez fanów klasycznych kryminałów, ale i przez czytelników, którzy tęsknią za dobrymi, starszymi powieściami. To perełka będąca podstawą dla filmu nakręconego w roku 1938, który koniecznie muszę zobaczyć! Tymczasem serdecznie polecam Wam powieść Ethel Lina White, która wciąga na całego.

czwartek, 27 sierpnia 2020

"Zła wola" Jørn Lier Horst

"Zła wola" Jørn Lier Horst, Tyt. oryg. Illvilje, Wyd. Smak Słowa, Str. 420

Podwójny zabójca Tom Kerr zgadza się wskazać miejsce ukrycia zwłok swojej trzeciej ofiary.


Kto by się spodziewał, że doczekamy się już czternastego tomy kryminalnej, skandynawskiej serii Jørna Liera Horsta? Nie narzekam! O ile ciągnące się w nieskończoność cykle nie są moją mocną stroną, o tyle książki Horsta traktuję jako indywidualne lektury i zawsze chętnie sięgam po nie w ramach popołudniowego relaksu.

Lubię książki autora za jego lekki styl pisania. Wie jak zaciekawić czytelnika bez zbędnych opisów, chociaż i one pojawiają się w fabule. Są jednak pomyślane, mądrze przedstawione, tak, że czytelnik ma ochotę dowiedzieć się jeszcze więcej na temat poszczególnych faktów. To bardzo sobie cenię w podobnych historiach, nawet jeśli czasami uciekamy w strefy bardziej obyczajowe niż kryminalne.

Horst jednak szybko wraca na obrany przez siebie temat i w czternastym tomie swojej serii wprowadza nas w mocno intrygujące śledztwo. Na pierwszym planie pojawia się człowiek o wadliwej osobowości, podwójny morderca, który będzie współpracował z policją. Tom Kerr zgadza się wskazać miejsce, w którym ukrył zwłoki trzeciej ofiary, ale nic nie idzie po myśli prowadzących śledztwo. Zagadka się komplikuje, pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi a na domiar złego Kerr przepada bez wieści. Ktoś mu pomagał, pytanie tylko kto?

Ciekawa historia, lekkie choć dodające uroku zwroty akcji oraz dobrze nakreśleni bohaterowie. Nie nazwałabym kryminałów Horsta historiami z pazurem, ale nawet jeśli krew nie płynie z każdej strony to i tak miło się czyta, gdy autor wie o czym pisze i od początku ma pomysł na swoją opowieść, która w dodatku kończy się wartym czekania finałem. Zagłębiamy się w fabułę, próbujemy dowiedzieć się więcej na temat śmierci ofiar Kerra i szukamy samego mordercy, który bawi się z nami oraz policją w kotka i myszkę, śmieje się szczerze i pozostawia daleko w tyle. Byłam ciekawa kto okazał się jego pomocnikiem, ale i tak zaskoczyła mnie tożsamość tajemniczego bohatera.

Nie musicie zachować chronologii czytania serii, ja bynajmniej tego nie robię. Zabawa jest równie dobra jeśli lubicie lekkie, typowe kryminały w których akcja goni za mordercą. Jørn Lier Horst dobrze pisze i to bardzo sobie cenię a jego najnowsza książka wciąga od pierwszej strony. Skandynawski klimat zawsze będzie moim ulubionym i właśnie chyba on najbardziej trzyma mnie w gronie fanów autora.

"Mistral" Justyna Mietlicka

 "Mistral" Justyna Mietlicka, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 304

Fascynująca gra psychologiczna, w której nic nie jest oczywiste.


Powieść Justyny Mietlickiej przyciąga wzrok ładną okładką, która zachęciła mnie do sięgnięcia po lekturę. Czy wnętrze okazało się równie intrygujące?

Akcja powieści skupia się na zaledwie kilku dniach, więc tempo nie jest zbyt szybkie. Autorka skupia się na szczegółach, opisuje detale, zagłębia się w opisy. Czuć czasami przestoje w fabule, gdzie historia jest bardziej przegadana niż być powinna, ale nie było to szczególnie złe, ponieważ wszystko opierało się na tym, by jak najdosadniej wejść do głowy bohaterów i zrozumieć ich decyzje. W takiej sytuacji pośpiech właściwie był nie wskazany, choć przyznaję, że wolałabym troszkę szybsze tempo.

Na początku wydaje się, że trzymamy w rękach zwykłą powieść obyczajową. Niewiele się dzieje, bohaterowie zmagają się z jakimiś przyziemnymi sprawami, ogólnie nie ma wielu zaskoczeń. Jednak im dalej w historię tym więcej zakrętów i niedomówień się pojawia. Nagle coś zwyczajnego zmienia się w opowieść niebywałą, bardziej psychologiczną, zawiłą, zmuszającą do myślenia. Z perspektywy czasu widzę, że było to wszystko trochę przekombinowane, ale podczas czytania dałam się wciągnąć w sieć zarzuconą przez autorkę i przerzucałam kolejne strony czekając na to jak wszystko ostatecznie się rozegra.

Skupmy się więc na fabule. Rita i Hubert wiodą spokojne życie, z pozoru są szczęśliwym małżeństwem i realizują się w tym co kochają. On oddaje się pracy, ona sztuce. Jednak pewnego dnia coś się psuje pomiędzy nimi i gdy Hubert oznajmia, że musi wyjechać służbowo do Marsylii, Rita decyduje się pojechać wraz z nim. I to będzie zdecydowany przełom dla powieści, ponieważ w nowym miejscu, pod wpływem doświadczeń i poznanych tam ludzi powoli, bez pośpiechu będą wychodzić na jaw sekrety małżonków. 

Hubert i Rita to ciekawi bohaterowie, ale jeśli mam być szczera, to nie zżyłam się z nimi jakoś specjalnie. Zabrakło mi w nich głębszych emocji, prawdy nadającej im jakieś charyzmy. Ich problemy były ciekawe, sekrety dodały powieści odpowiedniego smaku, ale trudno było mi ocenić kto jest w tej historii dobry a kto zły.

"Mistral" to historia wielowymiarowa, ciekawa, ale wymagająca jeszcze trochę podszlifowania, abym mogła nazwać ją wyróżniającą się na tle innych. Spędziłam miły czas w jej towarzystwie i jestem ciekawa jak potoczy się dalsza kariera autorki, ale ogólnie wybór książki pozostawiam Wam. Skusicie się?

środa, 26 sierpnia 2020

"Małe Licho i lato z diabłem" Marta Kisiel

"Małe Licho i lato z diabłem"
Marta Kisiel, Wyd. Wilga, Str. 304

Bo w życiu najważniejsze jest dobre serce, a nie liczba rogów na łeb kwadratowy!

Ah ta Marta Kisiel, kto by się spodziewał, że kryje w swoim dorobku tak wartościową serię? Z jakiegoś niezrozumiałego powodu odkryłam ją po czasie, ale na szczęście szybko nadrobiłam zaległości i wiem, że do wszystkich tomów serii jeszcze nie jeden raz powrócę. 

Fabuła opowiada o dalszych losach bohaterów, których poznaliśmy we wcześniejszych tomach. Bożek, absolwent trzeciej klasy, wraz z Małym Licho wyruszają na wakacje. Sam środek lasu zwiastuje Prawdziwą Wielka Przygodę, ale nikt nie spodziewa się jaka naprawdę ona będzie. Pojawią się nowi bohaterowie i cała masa przeciwności, które młodziutki główny bohater będzie musiał pokonać, mając u swojego boku - oczywiście - niezastąpionych przyjaciół.

Po trzecim tomie tej serii, mogę napisać tylko jedno. Oryginalna! I na pewno bardzo wartościowa. Marta Kisiel dedykuje ją młodym czytelnikom, ale tak naprawdę każdy się w niej odnajdzie, każdy na swój sposób zinterpretuje dialogi oraz perypetie bohaterów. W fabule kryje się drugie dno co bardzo mi się podoba, podobnie jak bogaty zasób słów w sam raz dla młodszego odbiorcy. Każdy z tych książek więc wyciągnie nie tylko wspaniałą przygodę, niezapomnianą historię, ale i sporą lekcję. 

Lekka, zabawna, bardzo pomysłowa książka, która u każdego wywoła na twarzy ogromny uśmiech. Zaskakuje trafnymi dialogami, zatrzymuje przy sobie wyjątkową definicją przyjaźni. "Małe Licho i lato z diabłem" to już trzeci tom serii, którą ogromnie Wam polecam. Bez względu na wiek!

"Kochaj albo jedź" Penny Reid

"Kochaj albo jedź" Penny Reid, Tyt. oryg. Truth or Beard, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 512


Jessica odkrywa, że pociąga ją nie mężczyzna, w którym kochała się jako nastolatka, ale jego brat bliźniak. On jednak ma własne plany.


Intrygujący opis, piękna okładka i zapowiedź serii, której zadaniem będzie zdobyć wiele miłośniczek romantycznych historii. Jak można się temu oprzeć?

Z przyjemnością sięgnęłam po "Kochaj albo jedź", mając nadzieję na dobrą historię z ciekawymi bohaterami i wartymi uwagi wątkami. Niekoniecznie wiedziałam czego się ostatecznie spodziewać, ale celowałam w romantyczne tony i nie przeliczyłam się, choć autorka dodała coś jeszcze - nutę niebezpieczeństwa oraz lekki wątek kryminalny.

O co chodzi z tymi brodaczami? Nigdy nie przyciągała mnie do siebie broda, ale autorka tak opisuje swoich bohaterów, których cechą charakterystyczną jest właśnie ów zarost na twarzy, że aż chciałoby się powiedzieć, że to naprawdę musi być seksowne! Duane oraz Beau, dwaj bracia bliźniacy, których poznajemy w pierwszym tomie różnią się od siebie jak woda i ogień, ale łączy ich jakiś element męskości, coś co przyciąga do nich czytelniczki i przyspiesza bicie serca. Muszę przyznać, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z kreacją męskich bohaterów, na których opiera się cała seria i już nie mogę doczekać się kolejnych tomów oraz nowych brodaczy. Podoba mi się też to, że postacie męskie nie są w tej książce schematyczne - mogłam liczyć na Duane i jego kreatywność, ponieważ nigdy nie wiedziałam w jaką aferę znowu się wplącze. A Beau? On był cudowny, do ściskania, do kochania!

Skupiając się jednak na tu i teraz otrzymujemy na początku romans z trójkątem miłosnym. Jessica od zawsze kochała się w Beau, spokojnym, miłym i uczynnym, ale z wiekiem zrozumiała, że to Duane jednak ją pociąga. On jednak był niebezpieczny, mrukliwy, arogancki. W dodatku wplątał się w aferę kryminalną a ojciec Jess jest szeryfem. Jak to pogodzić? Okazuje się, że można a z tak dynamicznej i pomysłowej akcji wychodzi kawał dobrej historii. Mam jedynie zastrzeżenia co do kreacji Jessiki, która była dość schematyczna i mało ciekawa przez co moja uwaga skupiła się w niemal całej mierze na męskich postaciach.

Dużo emocji, wrażeń i garść zaskoczeń sprawiają, że "Kochaj albo jedź" chce się czytać od początku do końca. Sympatyczna lektura dla czytelniczek o romantycznej duszy, ale i tych, które lubią pazur w podobnych historiach. Penny Reid stworzyła nietuzinkową serię, która na pewno będzie cieszyła się dużą popularnością i ja również dołączam do jej fanów. Co będzie dalej? Sądzę, że tylko lepiej, ale na razie odsyłam Was do pierwszej części, która jest idealną, romantyczną, zwariowaną, miejscami zabawną, przepełnioną lawiną emocji historią w sam raz na lato. 

wtorek, 25 sierpnia 2020

"Cała prawda o miłości" Clare Pooley

"Cała prawda o miłości" Clare Pooley, Tyt. oryg. The Authenticity Project, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 440


Historia pewnego zeszytu, który połączy sześciu nieznajomych ludzi i odmieni ich życie...


Sięgając po powieść Clare Pooley miałam w głowie porównanie jej książki do "Czerwonego notesu", jednej z moich ukochanych lektur. Nie byłam pewna czy słusznie typuje, ale opis fabuły wskazywał na coś podobnego a ja postanowiłam przekonać się o tym osobiście.

Julian Jessop, mężczyzna o artystycznej duszy, robi krok w nieznane i serwuje nam lekcje życia. W zielonym notatniku zapisuje pytanie: „Wszyscy opowiadają kłamstwa na temat swojego życia. Co by się stało, gdybyś zamiast tego wyznał prawdę?” i pozostawia go w kawiarni. Ten jeden gest jest nie tylko wstępem do wielkiej przygody jaką przeżyłam dzięki powieści Pooley, ale i masą wartości, które pozostaną ze mną na długo.

Nie jest to co prawda historia podobna do "Czerwonego notesu" jak na początku sądziłam, ale emocjonalnie równie silna w przekazie, piękna i ponadczasowa. Wolne tempo akcji powoli pozwala nam przyjrzeć się  bliżej bohaterom oraz ich działaniom i o ile uwielbiam dynamiczne wydarzenia, o tyle przyznaję, że tutaj pośpiech wyrządziłby więcej szkody niż pożytku. 

Nostalgiczna, chwytająca za serce, podnosząca na duchu opowieść powoli przedstawia czytelnikowi bogatą paletę osobowości. Julian zapoczątkował coś pięknego: jego pozostawiony zeszyt nakłonił Monikę, właścicielką kawiarni, by ta dodała od siebie kilka słów. Następnie podrzuciła notes do winiarni nieopodal i tak rozpoczęła się machina napędowa, która zbliżała do siebie bohaterów, pozwalała im więcej dowiedzieć się na swój temat i skupiała ich wszystkich w klimatycznej kawiarni. Wydawać by się mogło, że taki prosty czyn nic nie wskóra a jednak bohaterowie odnaleźli przyjaciół, miłość czy przede wszystkim samych siebie. Wszystko to zostało napisane pięknym, bogatym w emocje stylem autorki, która równie często wzruszała co przywoływała na mojej twarzy uśmiech.

"Cała prawda o miłości" trafia na listę moich ulubionych powieści tego roku. Uwielbiam takie pouczające książki, których celem jednak nie jest nauczenie czegoś czytelnika a po prostu otworzenie mu oczu na otaczający go świat. Jednak to co najlepsze w tej powieści to jej niepodważalny urok oraz plejada przeróżnych bohaterów. Koniecznie musicie dać jej szansę!

poniedziałek, 24 sierpnia 2020

"Pałac w Moczarowiskach" Jacek Skowroński, Maria Ulatowska

 "Pałac w Moczarowiskach" Jacek Skowroński, Maria Ulatowska, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 496


Zapraszamy do Pałacu w Moczarowiskach, najdziwniejszego na świecie miejsca, gdzie wszystko może się wydarzyć.


Wiele dobrego słyszałam na temat duetu Jacka Skowrońskiego i Marii Ulatowskiej, ale do tej pory nie miałam okazji bliżej przyjrzeć się ich książkom. Na szczęście dla mnie ich najnowsze dzieło znalazło się na mojej półce i mogłam nadrobić zaległości, które okazały się strzałem w dziesiątkę jeśli chodzi o wybór lektury na lato.

Tytułowy Pałac w Moczarowiskach to bardzo oryginalne miejsce. Piękne, malownicze widoki, spokój, cisza, poczucie bezpieczeństwa. I przynależność, choć pozbawiona sensu, ponieważ nikt do końca nie wie jak dostać się do gruby gości hotelu. Hrabia Sęp-Moczarowski wpuszcza tylko wybranych kierując się pokrętną logiką. W ten oto sposób poznajemy plejadę barwnych bohaterów oraz ich zaskakujące historie, które na każdego z nas wpłyną inaczej.

To powieść obyczajowa, choć nie zabraknie w niej wątku romantycznego. Lekka, choć wciągająca czytelnika na kilka wartościowych godzin, ponieważ zabierając się za lekturę nie sądziłam, że przepadnę w niej tak mocno, że nie odłożę jej aż do zamknięcia ostatniej strony. Zatrzymało mnie wiele pozytywnych aspektów: styl autorów, emocje, barwne widoki oraz intrygujący Pałac, ale to co cenię najbardziej to bohaterowie. 

Pośród grona bogatych i zapatrzonych w siebie wyłania się Magda, oszukana cicha myszka, Julian - typowy oszust a także Nika podająca się za chłopca czy pani Leokadia, która widzi wszystko. Co oni robią w hotelu? Dlaczego właśnie dla nich hrabia udostępnił miejsce? Odpowiedź na pytanie znajdziecie w fabule, ale polecam przede wszystkim skupić się na samych charakterach, ponieważ każdego z nich wyróżnia inna historia, inne doświadczenia a przy tym sporo emocji. Nie jestem w stanie powiedzieć kogo polubiłam najbardziej (Leokadia chyba będzie faworytem) i bardzo doceniam to jak obce sobie, różne od siebie osoby połączyła nić porozumienia, przyjaźni czy nawet głębszego uczucia. 

Jacek Skowroński i Maria Ulatowska napisali piękną powieść. "Pałac w Moczarowiskach" to historia o ludziach takich jak my, szczera, emocjonalna, zaskakująca. Przyciąga do siebie wiarygodnością, zatrzymuje przy sobie wciągającą fabułą. Cieszę się, że odkryłam nowy duet piszący tak piękne opowieści, napisane z humorem, dystansem do siebie oraz prawdą o życiu.

niedziela, 23 sierpnia 2020

"Małe Licho i anioł z kamienia" Marta Kisiel

"Małe Licho i anioł z kamienia"
Marta Kisiel, Wyd. Wilga, Str. 304

"- A wujek Konrad mówi, że wyskakujesz jak pryszcz na czubku nosa - wypalił Bożek. - Znienacka i boleśnie. 
- Ach, Kondziu... - Widmo otarło zieloną łzę wzruszenia. - Nikt nie wyrazi mnie całego metaforą równie trafnie co on!"

Po wyjątkowej lekturze pierwszego tomu serii Marty Kisiel od razu zdecydowałam się na kontynuację, którą na szczęście miałam pod ręką. Ponownie wkroczyłam do wspaniałego świata Niebożątka i pełna zachwytu śledziłam nowe przygody ulubionych bohaterów.

Bożek to chłopiec zwykle niezwykły. Jego opowieść jest jedyna w swoim rodzaju, wyjątkowa i ponadczasowa a przy tym piekielnie emocjonująca. Koniecznie musicie zachować chronologię czytania serii, ponieważ nie jest ona szczególnie skomplikowana i żal byłoby nie poznać całości zgodnie z zamysłem autorki. To lektura dla dużych i małych, czytelników w każdym wieku, których zauroczy główny bohater i oczaruje opowieść tak niezwykła, że na pierwszy rzut oka niemożliwa.

A jednak. Chyba nigdy nie czytałam tak inteligentnej, uroczej, zabawnej i pełnej życia opowieści. Śmiałam się w głos podczas lektury i zapisywałam co rusz nowe cytaty, ponieważ Marta Kisiel pięknie opisuje otaczającą bohaterów rzeczywistość oraz dba o to, by dialogi były sensowne i błyskotliwe. Autorka udowadnia na przykładzie wspaniale wykreowanych bohaterów, że odmienność nie jest zła, ba! jest nawet lepsza, ponieważ wyróżnia z tłumu, nadaje charyzmy i od razu dowartościowuje. Jestem pod wielkim urokiem dalszych losów bohaterów, towarzyszących im niespodzianek oraz zawrotnych przygód (dostosowanych do młodego odbiorcy, pamiętajcie) i cieszę się jak dziecko, że odkryłam tak sympatyczną, bogatą w lekcje, serię.

"Małe Licho i anioł z kamienia" to kontynuacja dorównująca swojej poprzedniczce, która zabiera nas na szalony wieczór zakończony kwarantanną oraz na sam skraj tajemniczego lasu. Jedyne czego żałuję to fakt, że książki w tej serii czyta się zdecydowanie zbyt szybko. Jak dla mnie ta historia mogłaby nie mieć końca, więc od razu zabieram się za trzeci tom.

"Pięć lat z życia Dannie Kohan" Rebecca Serle

 

"Pięć lat z życia Dannie Kohan" Rebecca Serle, Tyt. oryg. In Five Years, Wyd. Czwarta Strona, Str. 320


Pięć minut. Tyle potrzeba, by zakochać się w tej historii.


Skusiła mnie okładka, przyznaję otwarcie. Pierwszy rzut oka i już zakochałam się w tej książce. Dlatego z wielkim zapałem zabrałam się za lekturę licząc, że dorówna lub nawet przebije piękną szatę graficzną. Co zatem otrzymałam? I czy było to zgodne z moimi oczekiwaniami?

Na wstępie muszę zaznaczyć, że to nie jest historia dla każdego. Sądzę, że książka Serle zyska tyle samo zwolenników co przeciwników, ponieważ jest bardzo oryginalna i inna niż wszystkie. Autorka ma swój własny styl, trzeba się do niego przyzwyczaić przez kilka pierwszych stron a w dodatku buduje bohaterów, którzy wydają się troszkę mało plastyczni i na pierwszy rzut oka bez emocji. Jest tutaj jednak drugie dno, możliwość czytania między wierszami, pobudzenie własnej wyobraźni i zrozumienie podejścia głównej bohaterki. Przyznaję, że mi osobiście ta historia bardzo się podobała właśnie przez tą jej inność.

To opowieść o tytułowej Dannie Kohan, która żyje według ściśle ustalonego planu. Wie, ile zajmuje jej poranne wyszykowanie się do pracy, ile powinien trwać idealny związek a kiedy czas na ślub. Ma idealne życie, choć zaplanowane co do minuty. Jednak pewnego dnia wszystko się zmienia, a Dannie budzi się pięć lat później, jak gdyby nigdy nic. Wówczas cały jej plan wywraca się do góry nogami a przyszłość wcale nie jest taka, jaka miała być.

Przyznaję, że pomysł jest bardzo ciekawy. Rok 2020 to konkretna lista zadań i celów głównej bohaterki, natomiast 2025 to już kompletny chaos. Na początku przyszłość wydaje się być tylko nietypowym snem w jaki zapada główna bohaterka, ale nawet po przebudzeniu coś się nie zgadza. Wiem, że Dannie może denerwować tym swoim stylem życia, brakiem luzu, marną namiastką autentyczności, ale ja kupuję jej kreację, wręcz bardzo mi się ona podobała - była świetnym kontrastem dla życia, które ma własne plany. Dopracowałabym jedynie postacie drugoplanowe, ponieważ żadna z nich nie okazała się dla mnie szczególnie głęboka.

"Pięć lat z życia Dannie Kohan" to niespieszna historia kobiety za bardzo zapatrzonej w własne wybory. I wcale nie jest to lekka opowieść! Przewija się przez nią wiele emocji, w tym sporo negatywnych, ponieważ Dannie boi się przyznać sama przed sobą, że nie pragnie takiego życia jakie sama dla siebie stworzyła. Nie brakuje tutaj wrażeń, w tym intrygującego zwrotu akcji w finale oraz wartości przyjaźni. Wybór pozostawiam Wam, ja jednak jestem z lektury bardzo zadowolona.

sobota, 22 sierpnia 2020

"Boss of Me" Tia Louise

"Boss of Me" Tia Louise, Tyt. oryg. Boss of Me, Wyd. Niezwykłe, Str. 237


Jej nowy szef jest arogancki, wredny, złośliwy i... seksowny jak cholera.


Okładka sugeruje typowy erotyk, autorka nieznana a opis schematyczny. Pierwsze wrażenie nie wypada zbyt korzystnie. Jak zatem powieść Tii Louise prezentuje się wewnątrz?

Na początku nie byłam przekonana i gdyby nie liczne pozytywne, zagraniczne komentarze, pewnie przeszłabym obok niej obojętnie. Niestety nie jestem fanką romansów biurowych, które po prostu już mi się przejadły i nie wnoszą niczego odkrywczego. Jednak książka Louise ma w sobie urok i - to muszę jej oddać - wewnętrzny pazur co wyróżnia ją na tle innych. Nie jest to historia odkrywcza, ale napisana lekko i z humorem przez co czyta się ją zaskakująco przyjemnie.

Raquel zatrudnia się w nowej firmie i staje przed wielkim wyzwaniem. Nowy szef oprócz tego, że jest nieziemsko przystojny, jest także arogancki i zbyt pewny siebie. Uprzykrza pierwszy dzień dziewczyny niewybrednymi komentarzami i nie wydaje się, by na tym miał skończyć. Siostra ostrzegała ją, by ta się nie zakochiwała i na początku nawet tak było. Jednak Raquel dostrzegła, że w oczach jej szefa kryje się coś więcej, jakiś mrok, który postanowiła odkryć.

Żałuję, że zachowano oryginalną okładkę, ponieważ nie wydaje mi się, by przyciągnęła ona wiele czytelniczek. A szkoda, bo historia jest w sam raz na upalne dni. O ile mnie podobne historie już dawno nie przekonują do siebie i po prostu nudzą, o tyle w towarzystwie Raquel spędziłam kilka sympatycznych godzin. Książkę czyta się w oka mgnieniu, docinki bohaterów są zabawne a oni sami może i nie są szczególnie wiarygodni, ale absolutnie nie zniechęcają do siebie.

To sympatyczna, kobieca historia z wieloma pikantnymi momentami, która rozładowuje napięcie i przywołuje na twarzy szeroki uśmiech. Jest schematyczna i nie wprowadza co prawda niczego nowego a jednak spędziłam z nią miłe chwile i cieszę się, że jednak dałam jej szansę. Pikantne sceny przeplatają zabawne dialogi oraz pojawia się kilka ważnych motywów co ładnie komponuje się z całą historią, utrzymaną w dynamicznym stylu.

"Boss of me" musicie potraktować z przymrużeniem oka, ale jeśli już zdecydujecie się na lekturę - nie będziecie żałować. Wiem, że okładka nie jest szczególnie urocza, ale skrywa znacznie lepsze wnętrze. Szukałam lekkiej powieści na leniwe popołudnie i absolutnie się nie zawiodłam! Z zaskoczeniem nawet stwierdzam, że na kilka dni po zamknięciu ostatniej strony wciąż co jakiś czas przywołuję w myślach losy bohaterów. Liczę, że autorka jeszcze nie raz mnie zaskoczy i z przyjemnością sięgnę po inne jej powieści gdy tylko zostaną wydane.

piątek, 21 sierpnia 2020

"Tylko szeptem" Robert Kornacki, Lidia Liszewska

 

"Tylko szeptem" Robert Kornacki, Lidia Liszewska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 343

Porywająca opowieść o uczuciach tak niezwykłych, że mówi się o nich tylko szeptem.

 

Na pewno każdy z Was ma autorów po których książki sięga w ciemno. Na pewno każdy z Was doskonale wówczas wie na co liczyć. Znam to uczucie doskonale, ponieważ od dawna Robert Kornacki i Lidia Liszewska umilają mi czas swoimi niebanalnymi książkami.

Ten duet zna się na rzeczy. Mam również wrażenie, że połączenie kobiecej wrażliwości oraz męskiego spojrzenia na niektóre sprawy też się dobrze odbija w ich prozie, szczególnie gdy mowa o wiarygodności bohaterów czy faktów. Ich najnowsza książka to romans obyczajowy dokładnie w stylu tej dwójki - otwarty na życiowe doświadczenia, lekki choć nie pozbawiony trudnych tematów oraz, co najważniejsze, piekielnie emocjonalny.

Cieszę się, że to pierwszy tom w serii, ponieważ mogę liczyć na więcej (i zdecydowanie tego oczekuję!). Wstęp okazał się intrygujący i warty każdej przeczytanej strony, choć czuję, że nie zostało jeszcze wiele powiedziane. Zatem czeka nas emocjonalna podróż w głąb problemów głównych bohaterów z którymi bez problemu możemy się utożsamić, choć sądzę, że lepiej całą historię odbiorą starsi czytelniczy przez wzgląd na dorosłych bohaterów. Ja osobiście cieszę się, że nie jest to kolejna młodzieżowa seria tylko historia o konkretnych ludziach w wieku, gdzie ma się już jakieś doświadczenia na karku, ponieważ to dodaje wiarygodności.

Fabuła opowiada o losach Edyty, kobiety uczuciowej, otwartej na życie, choć niechętnej na zmiany. Kocha swoje książki, dzieci i życie jakie wiedzie. Pewnego dnia spotyka jednak młodszego od siebie Jacka, miłośnika słonej wody oraz rybackiego kutra. To jedno spotkanie odmieni ich życie, ponieważ postanowią zaryzykować i dać szansę rodzącemu się uczuciu. Co z tego wyniknie? Na pewno mnóstwo emocji, wzloty i upadki oraz przeciwności, którym będą musieli stawić czoła.

Klimatyczna, nastrojowa, z malowniczymi widokami w tle opowieść tego duetu otwiera piękny cykl. Pozostaje tylko wypatrywać kolejnych części a ja zapewniam, że Robert Kornacki oraz Lidia Liszewska po raz kolejny stanęli na wysokości zadania. "Tylko szeptem" ma w sobie mnóstwo uroku, który koniecznie musicie poznać.

czwartek, 20 sierpnia 2020

"The Guarded Heart" Blair LeBlanc

"The Guarded Heart"
Blair LeBlanc, Tyt. oryg. The Guarded Heart, Wyd. Niezwykłe, Str. 302

Znienawidził ją, jeszcze zanim ją poznał.

Literatura romantyczna nauczyła nas, że od nienawiści do miłości jest zaledwie jeden krok. I wszystkie romantyczki wiedzą, że taki motyw jest właśnie najlepszy, ponieważ zazwyczaj towarzyszy mu ogrom emocji.

Po lekturę sięgnęłam z radością, ponieważ uwielbiam takie lekkie, romantyczne historie w upalne dni. Miałam nadzieję więc na dużo zawrotnych momentów w fabule, emocji i ciekawych bohaterów. Nie przeliczyłam się. Blair LeBlanc charakteryzuje lekkie pióro oraz umiejętność kreowania sympatycznych bohaterów, dzięki czemu jej historia wciągnęła mnie na kilka nieprzerwanych godzin.

Fabuła opiera się na historii mężczyzny, który próbuje podejść córkę polityka, by zemścić się na swoim wrogu. Cassian ma trzydzieści lat i jest zdeterminowany, by rozkochać w sobie zaledwie dziewiętnastoletnią Rain. Problem polega jednak na tym, że ona nie lubi, gdy ktoś nią manipuluje, ponieważ sama ma wiele podstępnych działań w zanadrzu. I tak mniej więcej wygląda ich opowieść - wyścig kota i myszy, gonienie króliczka czy jak macie ochotę to nazwać. Ogólnie pomysł jest dobry, akcja dynamiczna i przez to bardzo miło patrzy się na próby zdobycia zamierzonego celu przez obu bohaterów.

Trudno powiedzieć mi kogo polubiłam bardziej. Myślę, że to Rain zyskuje w moich oczach, ponieważ jak na młody wiek okazałą się niesłychanie dojrzała i błyskotliwa. Rzadko kiedy zdarzają się bohaterki, których zachowanie nie doprowadza mnie na skraj rozpaczy a tutaj pojawiła się miła niespodzianka - dziewczyna nie tylko wiedziała co chce, ale wciąż dążyła, by to osiągnąć. Jednak Cassin również miał swoje pięć minut, przez co nie mogę odmówić mu uroku. Niby niebezpieczny, tajemniczy, skrywający mroczny sekret a jednak w pewnych momentach niesłychanie prawdziwy, przepełniony emocjami. Pomiędzy tą dwójką bardzo szybko narodziła się wiarygodna chemia, która napędzała dalsze ich decyzje oraz działania, więc wszystko było podsycone głębokimi uczuciami i chyba właśnie dlatego tak dobrze mi się tą powieść czytało.

Nie jest to lektura, która wywróci Wasz świat do góry nogami czy wyciągnie konkretne wnioski z życia. To prosty, nieskomplikowany romans przy którym spędza się po prostu miłe chwile. Blair LeBlanc napisała przyjemną, pełną emocji historię, którą doceniam przede wszystkim za kreację bohaterów i nie ma znaczenia, że w gruncie rzeczy jest to dość schematyczna historia - spędziłam przy niej jedno słoneczne popołudnie i mam ochotę na więcej książek pióra tej autorki.

środa, 19 sierpnia 2020

"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" Marta Kisiel

"Małe Licho i tajemnica Niebożątka"
Marta Kisiel, Wyd. Wilga, Str. 304

"- Tęskniłem za tobą - zabulgotał czule glut, nie przestając kleić się do Konrada. - Ja również, ale czy mógłbyś...no wiesz... trochę ogarnąć cielesność...? Bo mi ciekniesz za kołnierz."

Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie miałam przyjemności sięgnąć po wyjątkową serię Marty Kisiel, ale dziś z dumą nadrabiam zaległości i delektuję się tą wyjątkową opowieścią.

Autorka składa na ręce czytelnika powieść pierwotnie dedykowaną młodszym odbiorcom. I to faktycznie widać - prosta fabuła, sympatyczni bohaterowie, niewiele komplikacji. Jednak nie jest to historia tylko. Nie dla młodego, nie dla dorosłego, tylko lektura zdecydowanie dla każdego, kto zdecyduje się dać jej szansę. A warto to zrobić, ponieważ otrzymujemy piękną, ponadczasową historię pełną konkretnych wartości, która bawi do łez, wzrusza i pozostaje w pamięci na długo po skończonej lekturze.

Czytałam tą powieść, śmiałam się sama do siebie i zachwycałam wyjątkowym pomysłem autorki. Przedstawiła mi ona Bożka (lub też tytułowe Niebożątko), który mieszkał w starym domu na uboczu i wiódł niesamowite życie. Ukochana mama, anioł stróż, demon pod łóżkiem...To wszystko brzmi niezwykle do momentu, gdy Bożek będzie musiał wyjść poza wysokie ogrodzenie i poznać świat. Wraz z nim udajemy się więc na tą wyjątkowa przygodę, poznajemy wspaniałych przyjaciół, którzy różnią się charakterem i zachwycają kreacją a sama fabuła, choć prosta, bogata jest w przepiękne cytaty i zatrzymuje przy sobie czytelnika na długi czas.

"Małe Licho i tajemnica Niebożątka" to książka, którą czyta się w oka mgnieniu. Strony przerzucają się same i absolutnie nie ma znaczenia wiek czytelnika! Każdy z nas doceni tą powieść na swój sposób, ponieważ wartości w niej zawarte uderzają w czytającego indywidualnie, ale własnie to sprawia, że jest książką jedyną w swoim rodzaju.

"Przebudzenie" Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Przebudzenie"
Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 272

Bohaterowie Łatwopalnych powracają w jeszcze bardziej emocjonującej opowieści. Agnieszka Lingas-Łoniewska dostarcza czytelnikom ekscytującej mieszanki romantycznych wzruszeń i dynamicznych zwrotów akcji.

Szukacie lekkiego romansu na wakacyjny wyjazd? A może właśnie zaczynacie urlop i nie marzycie o niczym innym jak o pełnej wzlotów i upadków historii ulubionych bohaterów? Dobrze się składa! Wznowiona seria Łatwopalni Agnieszki Lingas-Łoniewskiej może okazać się idealnym wyborem.

"Przebudzenie" to ścisła kontynuacja wydarzeń poznanych w "Łatwopalnych", więc polecam zaopatrzyć się we wszystkie części nim zaczniecie lekturę. To romans choć dużo w tej serii także prozy życia, z którą przyjdzie się zmierzyć bohaterom. Okazało się bowiem, że demony przeszłości powróciły ze zdwojoną siłą.

Monika znalazła się w trudnej dla siebie sytuacji. Na szczęście wspiera ją matka, która wreszcie w nią uwierzyła, były chłopak oraz wspaniała przyjaciółka, która jednocześnie zmaga się ze swoimi problemami. Wszystkich tych bohaterów mieliśmy okazję poznać w pierwszym tomie serii, więc dodam tylko, że nie stracili na swojej kreacji i każdy z nich warty jest chwili uwagi. A co z Jarkiem? On wciąż nie do końca wie czego chce i próbuje poskładać swoje życie w jedną całość.

Fabuła drugiego tomu dorównuje poprzedniczce. Otrzymujemy historię przede wszystkim opowiadającą o prozie życia, problemach z jakimi przychodzi nam zmagać się każdego dnia oraz marzeniach, do realizacji których próbujemy dążyć. Monika prowadzi nas przez swoją opowieść nie żałując emocji, a nawet pojawia się kilka negatywnych uczuć takich jak silna nienawiść. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ponieważ o dalszych losach bohaterów musicie dowiedzieć się sami, mogę jednak zapewnić, że jeśli spodobał się Wam tom pierwszy to druga część na pewno nie rozczłonowuje.

"Przebudzenie" utrzymuje poziom poprzedniczki choć sądzę, że mniej jest tutaj romansu a więcej codzienności. Podobała mi się taka forma, chętnie śledziłam losy bohaterów, gdy ci zmagali się z kolejnymi niepowodzeniami. Autorka zapewniła nam przewrotną fabułę, w której wszystko może się wydarzyć i bardzo intrygującą zakończyła wszystkie podjęte wcześniej wątki.

wtorek, 18 sierpnia 2020

"Obrońca nocy" Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Obrońca nocy"
Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 352

Pierwsza powieść fantastyczna Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Tym razem Dilerka Emocji zabierze swoje czytelniczki do słynnego Miasta Aniołów. Miasta, które nigdy nie śpi.

Agnieszka Lingas-Łoniewska i powieść fantasy? Na początku byłam temu przeciwna. Przeczytałam jednak, że to wznowienie książki wydanej już wcześniej, która zebrała sporo pozytywnych opinii. Postanowiłam więc zaryzykować i przyznam, że było warto.

Komiksowa okładka od razu przyciąga wzrok. Pierwsze pytanie, które pada, jest więc oczywiste: czy to będzie stereotypowa powieść jak z gatunku sugerowanego przez okładkę? I tak, i nie. Mamy tutaj złoczyńcę, mamy superbohatera, ale mamy też przewrotność wydarzeń, silny wątek romantyczny oraz życiowe problemy. Innymi słowy: autorka wypadła w takiej odsłonie lepiej (moim zdaniem) niż w typowych dla siebie romansach.

Książkę czyta się bardzo szybko. Fabuła dynamicznie podąża do przodu, bohaterów lubi się już od pierwszej strony, więc z przyjemnością śledzi się ich perypetie a całość jest w pełni dopracowana i zaskakująca. Bardzo dobrze odnalazłam się w centrum wydarzeń i z zaskoczeniem zauważyłam, że nie chcę, by ta historia zbyt szybko się skończyła.

Nie będę Was oszukiwać - ta książka jest dość mocno przerysowana i trzeba traktować ją z przymrużeniem oka. Pamiętajcie jednak, że jest to nowa odsłona autorki, więc nie postrzegajcie "Obrońcy nocy" na podstawie innych jej książek - to komiksowa, pełna walki ze złem i romantycznych uniesień opowieść w której wszystko jest możliwe. Otrzymujemy jedną, silną, niezależną główną bohaterką a do niej dwóch różnych mężczyzn, którzy odegrają w jej życiu kluczową rolę. Melisa Mallory będzie musiała nie tylko wygrać starcie z przeciwnikiem, ale odpowiedzieć swojemu sercu, którego z mężczyzn wybiera a to nie będzie wcale takie łatwe.

"Obrońca nocy" to kawał lekkiej, dobrze napisanej historii. To idealny wybór jeśli szukacie książki niezobowiązującej, ale wciągającej, z dobrze wykreowanymi bohaterami. Nowa odsłona autorki podoba mi się znacznie bardziej niż jej romantyczne historie, choć oczywiście zawsze chętnie sięgam po wszystkie jej książki. Mam nadzieję, że komiksowa okładka skusi Was do lektury, bo jest ona zdecydowanie warta chwili uwagi.

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

"Daj nam jeszcze szansę" Sylwia Trojanowska

"Daj nam jeszcze szansę"
Sylwia Trojanowska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 373

Zwyczajny dzień, trzy osoby i jedna chwila, która zmieni ich życie na zawsze.

"Powiedz mi jak będzie" Sylwii Trojanowskiej mocno zapadła mi w pamięć. To była piękna, przejmująca lektura chwytająca za serce. Cieszę się więc, że powstał ciąg dalszy, a może właśnie coś zupełnie nowego, ponieważ w podobnej scenerii, ale z nowymi bohaterami przywitała mnie kontynuacja w postaci "Daj nam jeszcze szansę".

Ponownie witamy na pierwszym planie trójkę niezwiązanych ze sobą bohaterów, których losy ze strony na stronę zaczynają się ze sobą łączyć, by w finale wszyscy w końcu mogli się spotkać. Zamysł jest świetny, ale wykonanie jeszcze lepsze. Może to wszystko na pierwszy rzut oka brzmi banalnie, ale autorka tak mądrze, życiowo i wiarygodnie poprowadziła wydarzenia, że przez całą fabułę nie można przewidzieć jak to się wszystko zakończy.

W ten sposób poznajemy Martę, która przez swój błąd zrujnowała małżeństwo. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś spotka ją szczęście. Kamilę, niezależną kobietę, która wciąż myśli o pewnym mężczyźnie. Co prawda skupia się przede wszystkim na karierze, ale czy tylko ona liczy się w życiu? Aż w końcu Olgierda, który przejął rodzinną firmę i skupił się na rodzinie. Ale czy właśnie tego chciał w życiu? Trójka różnych bohaterów zabiera nas w sam środek podróży w głąb własnych pragnień i oczekiwań, otwiera przed nami pytania na które nie udziela konkretnych odpowiedzi i pozwala, by na przykładzie bohaterów czytelnik sam podjął osądy i wyrobił sobie zdanie.

Piękna historia o życiu i problemach jakie spotykamy na swojej drodze. Fabuła dynamiczna, pełna emocji, nie zwalniająca tempa choćby na moment. Sylwia Trojanowska nie po raz pierwszy stawia swoich bohaterów w trudnych sytuacjach, ale tym sposobem ofiarowuje swoim czytelnikom wartościową lekcję życia. Marta, Olgierd i Kamila będą musieli podjąć trudne decyzje, które zaważą na szczęściu i ich rodzinach, ale pozwolą im w końcu odetchnąć pełną piersią. Jak więc potoczą się ich losy? O tym musicie przekonać się sami!

"Daj nam jeszcze szansę" to książka przy której można zapomnieć o otaczającym nas świecie. Piękna, dojrzała, wartościowa. Sylwia Trojanowska dołącza do autorów z których zdecydowanie możemy być dumni a ich książki polecać każdemu dookoła. Życie mamy jedno, pamiętajcie, więc nigdy nie jest za późno, by dokonać w nim zmian.

niedziela, 16 sierpnia 2020

"W deszczu" Anna Dąbrowska

"W deszczu"
Anna Dąbrowska, Wyd. Novae Res, Str. 342

Historia miłosna opowiedziana kroplami deszczu.

Miłośnikom powieści kobiecych oraz fanom obyczajówek Anny Dąbrowskiej raczej nie muszę przedstawiać, ale jeśli jeszcze jakimś cudem nie słyszeliście o tej autorce to koniecznie polecam nadrobić zaległości. "W deszczu" będzie ku temu pretekstem idealnym.

Powieść prosta, romantyczno-obyczajowa, ale przy tym bardzo wciągająca i idealna na leniwe popołudnie. Osobiście takie książki najbardziej lubię po ciężkim dniu, dla relaksu i odcięcia się od świata, ale to jedna z tych historii, która sprawdzi się w każdym miejscu i czasie - jest po prostu dobrze napisana a losy bohaterów nieustannie intrygują.

Muzyka i silne emocje zawsze idą ze sobą w parze. Nawet po wielu latach. Przekonał się o tym Aleks, perkusista znanego zespołu, który po latach wrócił w rodzinne strony, by wyrównać rachunki z przeszłością i zapomnieć o tym co było. Tylko jak uciec od niespełnionej miłości, która tak nagle wymknęła mu się z rąk? I co jeśli na jego drodze pojawi się kobieta, która odmieni bieg jego wydarzeń?

Fabuła nie niesie ze sobą wielu motywów, ale to co sobą prezentuje wystarczy, by zaciekawić czytelnika. Autorka snuje piękną, pełną emocji opowieść o zagubionych bohaterach, którym błędy z przeszłości nie pozawalają normalnie żyć. Anna Dobrowska ma piękny, plastyczny styl, jej historia jest obrazowa, w pełni wiarygodna i pełna życiowych mądrości co dopełnia dzieła i sprawia, że bez problemu możemy wyobrazić sobie podobną historię gdzieś w prawdziwym życiu.

Miłość jest tutaj podstawą dla fabuły, jednak nie taka prosta, pełna cukierkowych kolorów, ale skomplikowana, rzucająca wyzwania, nie pozwalająca na chwilę wytchnienia. Losy bohaterów ani na moment nie były mi obojętne i choć Aleks zdobył moją sympatię to dziewczyna, która pojawiła się w jego życiu również okazała się warta poznania. Kim jest? Jaką niesie ze sobą historię? O tym przekonajcie się sami! "W deszczu" to powieść dla każdej romantyczki, pięknie napisana, poruszająca, budząca wiele emocji. Mnie urzekła i po raz kolejny udowodniła, że Anna Dąbrowska wyróżnia się wielkim talentem. 

"Dzień, w którym powrócił" Penelope Ward

"Dzień, w którym powrócił" Penelope Ward, Tyt. oryg. The Day He Came Back, Wyd. Editio, Str. 344


Dawno temu Gavin bardzo kochał Raven, a ona uważała go za najważniejszego mężczyznę w życiu.


Nie od dziś wiadomo, że Penelope Ward potrafi zaskoczyć czytelnika. Jej książki są pełne emocji, wyjątkowych bohaterów oraz życiowych doświadczeń. Najnowsza powieść autorki jest doskonałym przykładem jej talentu, ponieważ "Dzień, w którym powrócił" porywa od pierwszej strony.

Idealna na leniwe, letnie popołudnie historia zakazanej miłości ma w sobie coś takiego, że nie można odłożyć ją nim nie przeczytamy ostatnie strony. W twórczości Ward co prawda nie ma oryginalności i otrzymujemy historię podobną do tych, które już znamy, ale nie jest to dla niej wada - wręcz przeciwnie! Mniej więcej wiedząc co mnie czeka sięgnęłam po powieść z przyjemnością i ani jeden moment nie okazał się dla mnie rozczarowujący.

Fabuła powieści ma swoje źródło w przeszłości, gdy Gavin i Raven byli młodzi. Zakochali się w sobie miłością wielką i nieprzerwaną, tą pierwszą, naiwną, młodzieńczą. Jednak dzieliło ich wszystko, w tym status społeczny na który odwoływała się matka chłopaka. On więc zniknął zostawiając ją ze złamanym sercem a ona po latach wróciła do tego domu, by zająć się jedynym człowiekiem, który okazał jej życzliwość. Czy słusznie? O tym miała przekonać się już niebawem.

Są takie historie przy których czas się zatrzymuje i ta zdecydowanie do nich należy. Wybór Gavina pozostawił wiele do życzenia i na początku nie był on moją ulubioną postacią. Zbliżyłam się do Raven (która swoją drogą też podejmowała czasami dziwne decyzje) i kibicowałam jej w odnalezieniu siebie. Jednak, gdy Gavin powrócił wszystko się zmieniło. Nagle przedstawił wydarzenia ze swojego punktu widzenia i spojrzałam na niego zupełnie inaczej. Podobało mi się to, że obydwoje popełniali błędy, byli ludzcy, nie pozbawieni wad, przez co ich historia wydawała się prawdziwa i szczera.

To historia o miłości, która ma wiele twarzy. O płomiennym uczuciu, rozczarowaniu oraz potrzebie akceptacji. Ward snuje opowieść o zagubionych bohaterach, którzy dokonali złych wyborów a także o podziałach klasowych, majątku, wartości rodziny. "Dzień, w którym powrócił" to lektura, której czytanie sprawiło mi ogromną przyjemność i myślę, że śmiało mogę uznać ją za najlepszą tej autorki.

sobota, 15 sierpnia 2020

"Łatwopalni" Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Łatwopalni"
Agnieszka Lingas-Łoniewska, Wyd. Burda Książki, Str. 304

Agnieszka Lingas-Łoniewska opowiada o miłości, która przychodzi w najmniej spodziewanym momencie, nawet do tych, którzy już przestali jej szukać.

Wznowienie serii autorki to strzał w dziesiątkę. Szczególnie dla tych, którzy wcześniej nie mieli okazji poznać bliżej jej twórczości. Piękne okładki przyciągają wzrok a fabuła zatrzymuje przy sobie na dłużej.

Jeśli mam być szczera to nie jestem szczególną fanką prozy Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Inaczej - lubię jej książki, zawsze chętnie po nie sięgam, ale nie zaliczam je do grona moich ulubionych polskich autorek. To nie jest jednak tak, że nie doceniam jej opowieści, czego przykładem może być właśnie seria Łatwopalni, za którą zabrałam się od razu, gdy do mnie dotarła. Jeśli szukam czegoś lekkiego, romantycznego i życiowego - wiem gdzie szukać.

O czym jest fabuła? O lekarzu z duszą artysty, który ucieka przed demonami przeszłości. Jarosław Minc wsiadł na swój motor i wyruszył w podróż. Polska stała się dla niego krainą do odkrycia, miejscem gdzie można się ukryć. Nigdzie więc nie zagrzewa miejsca i żyje tylko dniem dzisiejszym. Takiego dokonał wyboru, ponieważ sądzi, że nie zasługuje na szczęście. Mężczyzna poznaję Monikę, gdy decyduje się wynająć od niej pokój. Nie spodziewa się, że ta prosta kobieta, która wiedzie monotonne życie, wywróci jego świat do góry nogami.

Spodobała mi się kreacja bohaterów. Bliższa okazała mi się Monika, która wiedziała, że świat nie ma dla niej żadnych niespodzianek i nie chciała więcej ich szukać. Nie mogę jednak powiedzieć, by Jarosław nie miał w sobie pewnego uroku. Jednak zdecydowanie najlepiej wypada ta dwójka w duecie, obydwoje są zagubieni, obydwoje nie wiedzą czego chcą a autorka umiejętnie pcha ich ku sobie budując romantyczną, życiową historię.

"Łatwopalni" to odkrywanie demonów przeszłości, stawianie im czoła i poszukiwanie własnego szczęścia. To lektura łatwa, lekka i przyjemna, choć kryjąca w sobie także sporo wartości. Dobrze poprowadzony motyw drogi wpływa na dynamikę kreacji bohaterów a romans choć nie jest przesłodzony to ma w sobie sporo uroku. Nie pozostaje mi nic innego jak sięgnąć po drugi tom.

piątek, 14 sierpnia 2020

"Smak nadziei" Sherryl Woods

"Smak nadziei"
Sherryl Woods, Tyt. oryg. Stealing Home, Wyd. HarperCollins, Str. 368

"Smak nadziei" to pierwsza część serii "Słodkie magnolie", na podstawie której powstał popularny serial platformy Netflix.

Nowe, serialowe wydanie pierwszego tomu serii Sherryl Wood przyciąga wzrok. Przyznam, że gdy czytałam jej książki na długo zanim pojawiła się wzmianka o serialu nigdy nie podejrzewałabym, że ktoś zdecyduje się to zekranizować. A okazało się, że to świetny pomysł!

Sherryl Woods ma na swoim koncie wiele książek. Nie są to spektakularne bestsellery, które zapadają  na długo w pamięci, ale mimo wszystko czyta się je z przyjemnością. To typowe kobiece czytadła, dużo w nich codziennych rozterek i miłosnych perypetii, historie utrzymane w obyczajowym stylu, idealne na podróż czy chwilę wytchnienia po ciężkim dniu.

Pierwszy tom serii opowiada o losach Maddie, która z pozoru wiedzie poukładane życie. Niestety już niebawem wszystko legnie w gruzach. Mąż porzuca ją dla kochanki z którą spodziewa się dziecka. Dzieci źle znoszą rozstanie rodziców. W dodatku Maddie musi znaleźć pracę choć przez całe życie zajmowała się wyłącznie domem. Czy wspólny interes, który zdecyduje się poprowadzić wraz z przyjaciółką będzie lekiem na wszystkie troski?

Ależ to urocza seria! Lekko napisana opowiada o nie łatwych decyzjach i kłodach rzucanych pod nogi przez codzienne życie. Nie jest to historia, która skłania do myślenia czy porusza konkretne wartości, ale na pewno wciąga od pierwsze strony w losy głównych bohaterek, których nie sposób nie polubić. Każda z trójki przyjaciółek jest inna, każda ma coś do powiedzenia i w kolejnych tomach możemy więcej dowiedzieć się o losach każdej z nich. Skupiając się jednak na tu i teraz widzimy jak trudy życia są powoli przeganiane przez prowadzenie salonu spa dla kobiet oraz nowego mężczyznę na horyzoncie. Zatem ciągle coś się dzieje!

Jeśli szukacie lekkiej historii na wolne popołudnie po ciężkim dniu, śmiało mogę Wam polecić "Smak nadziei". To fajna seria, napisana z pomysłem i lekkością, opowiada o czymś co znamy i rozumiemy. Nie wiem jak serial ma się do książek, ale już biegnę to przetestować. Mam nadzieję, że będzie równie dobry.

"Luca Vitiello" Cora Reilly

"Luca Vitiello"
Cora Reilly, Tyt. oryg. Luca Vitiello, Wyd. Niezwykłe, Str. 365

Bestsellerowa powieść Złączeni honorem z perspektywy Luki Vitiello!

Uwielbiam książki Cory Reilly i uważam, że jest najlepsze jeśli chodzi o wszystkie powstałe do tej pory serie mafijne. Ta autorka zdecydowanie wie jak ugryźć temat, by zaciekawić a w dodatku wprowadza całą masę emocji, które idealnie łączą się z dojrzałą kreacją bohaterów.

Pierwszy tom serii wspominam z nostalgią choć przecież nie minęło wcale dużo czasu od premiery. Miło było jednak wrócić do początku i lepiej zrozumieć jak to wszystko się zaczęło dzięki "Luca Vitello", czyli akcji ze "Złączonych honorem" w perspektywie Luki Vitiello.

Reilly pisze tak, że warto mieć pod ręką pozostałe tomy serii, ponieważ od razu ma się ochotę sięgnąć po ciąg dalszy. Widać, że doskonale wie w jakim kierunku pokierować fabułą, jak nakreślić sylwetki bohaterów i w którym momencie zadać odpowiedni cios, by czytelnik nie mógł wyjść z podziwu. Wydawać, by się mogło, że jej najnowsza książka nie będzie miała jednak efektu wow skoro wiemy już co się wydarzyło, ale z zaskoczeniem zobaczycie jak perspektywa bohatera potrafi zmienić przebieg wydarzeń.

Luca to wspaniały bohater, idealny do tego, by rozłożyć jego życie na czynniki pierwsze. Z jednej strony mamy zatrważającego mafiosa, mężczyznę, który nie cofnie się przed niczym. Z drugiej nagle widzimy małego chłopca, który stał się potworem przez próby ułożenia przez własnego ojca. Ciężka ręka, zastraszenia i trudy dojrzewania sprawiły, że Luca nie miał wyboru. Przyznam, że ta perspektywa bardzo zmieniła mój pogląd na temat bohatera i nie tylko lepiej go zrozumiałam, ale i sama dalsza fabuła wydała mi się przez to bardziej świadoma.

Gdy w życiu mężczyzny pojawiła się Aria, on najpierw widział w niej kobietę podstawioną przez ojca. To on znalazł dla niego żonę, to on pozwolił jej układać ją po swojemu. Cieszył się, że w końcu mieszkający w nim potwór wyjdzie na światło dnia i zniszczy niewinność dziewczyny. Los jednak chciał inaczej, miłość wzięła górę a emocje związane z tą przemianą idealnie nakreśliły wagę uczucia. Przyznam, że z zapartym tchem śledziłam wydarzenia z perspektywy głównego bohatera i ani przez moment nie miałam poczucie, że autorka odgrzewa to co już wcześniej napisała.

"Luca Vitiello" to mroczna książka, która dorównuje klimatem całej serii. Dorównuje jej także wykonaniem i poziomem, ponieważ ani na moment nie zwalnia tempa. Myślę, że Cora Reilly nie musi już nikomu udowadniać jak dobra jest w tym co robi. Niepokój miesza się z podążeniem, napięcie wisi w powietrzu a niebezpieczeństwo konkuruje z zakazanym uczuciem. Kto wygra? Kto wyjdzie z tej walki cało?

czwartek, 13 sierpnia 2020

"Złowrogie niebo" Alex Kava

"Złowrogie niebo"
Alex Kava, Tyt. oryg. Desperate Creed, Wyd. HarperCollins, Str. 352

Z prześladowcami na karku, Frankie spieszy na spotkanie z Maggie. Nie ma jednak pojęcia, że jedzie prosto w kierunku monstrualnego tornada szalejącego nad Alabamą.

Nowy, nie wydany jeszcze tom w serii Ryder Creed na pewno miło zaskoczy każdego fana powieści Alex Kava! Nie mogłam doczekać się lektury od dnia pierwszej zapowiedzi i z przyjemnością sięgnęłam po dalsze losy jednego z moich ulubionych bohaterów.

Alex Kava idzie w parze z Tess Gerritsen - obie panie uwielbiam za lekkość stylu, niespieszne historie, nawet trochę (bardzo?) romantyczne. To takie kobiece lektury w kryminalnym wydaniu w sam raz na leniwe popołudnie choć muszę przyznać, że Kava bardziej stawia na zakręcone fabuły i jej książki już bliższe są gatunkowi.

Nowa odsłona cyklu to kawał wciągającej historii! Zaczyna się niewinnie, od telefonu wykonanego zbyt wczesną porą. Frankie Russo nie podoba się, że jej młody współpracownik budzi ją o piątej rano wideorozmową. Przez to kobieta za późno dostrzega dwóch mężczyzn pojawiających się tuż za Taylerem. Dochodzi do morderstwa a Frankie nie tylko ich widziała - mordercy widzieli także ją. Czy to znaczy, że znajdą ją i również zabiją?

Ciekawa akcja, dobre tempo, wciągająca historia. Oczywiście w fabule nie mogło zabraknąć dwójki prowadzących śledztwo bohaterów, czyli Rydera Creeda oraz Maggie O’Dell. Pomagają Frankie wyjść cało z opresji, choć to nie będzie wcale łatwe, ponieważ kobieta jadąc na spotkanie z Maggie trafia w sam środek monstrualnego tornada szalejącego nad Alabamą. Jak pech to pech, prawda? Kava po raz kolejny serwuje nam pomysłową fabułę z dobrym finałem oraz bohaterami, których losy z przyjemnością poznajemy.

"Złowrogie niebo" to ciekawa kontynuacja serii, która najwyraźniej zmierza w nowym kierunku. Jakim? O tym musicie przekonać się sami, ale zapewniam, że przygoda z książkami Alex Kavy to dobry wybór. Przerażająca siła natury w konfrontacji z ludzką bezwzględnością na pewno przywoła dreszcz niepewności co do losów bohaterów.