piątek, 28 lutego 2014

"Żar nocy" Sylvia Day

Autor: Sylvia Day
Tytuł: Żar nocy
Tytuł oryginału: Heat of the Night
Wydawnictwo: Akurat
Liczba stron: 320

Seria "Strażnicy nocy" wzbudziła nie małe poruszenie w świecie czytelników swoim niecodziennym połączeniem erotyku i pogranicza fantasy. "Żar nocy" to kontynuacja części pierwszej ["Rozkosze nocy"], gdzie prym wiodą nowi bohaterowie i niecodzienne przygody.

"Connor był najlepszym przyjacielem Aidana, ale to jeszcze nie czyniło z niego superfaceta."
Stacey zawsze wiązała się z niewłaściwymi mężczyznami. Los nauczył ją, że w sprawach sercowych musi być nad wyraz ostrożna. Jako samotna matka nie może sobie pozwolić na przelotne romanse. Na co dzień pracuje w lecznicy dla zwierząt Lyssy (bohaterki tomu pierwszego). Kiedy na drodze Staycey pojawia się niesamowity kapitan Connor wszystko zaczyna się odmieniać. Jak potoczy się ich wspólna przygoda?

Główni bohaterowie tomu pierwszego ustępują miejsca nowym postaciom. Aidan i Lyssa ustępują miejsca Stacey i Connor'owi i choć ich przygoda nadal twa jest jedynie tłem dla nowych postaci. Wprowadzają do serii powiew świeżości i dawkę lekkiego humoru przez co atmosfera w czasie czytania jest luźna i niezobowiązująca. Niestety bywają momenty, że losy bohaterów stają się przewidywalne i schematyczne. Pomiędzy bohaterami, jak można się domyślić, nawiązuje się romans, który nie jest przesiąknięty mocnym erotyzmem tak jak w części pierwszej. Sceny erotyczne są bardziej stonowane i znacznie lepsze w przyswojeniu (choć dalej widać mocne pióro autorki).

"Wrota były piekłem [...]. O tym miejscu wszyscy Strażnicy pragnęli zapomnieć, ale było to niemożliwe."
"Żar nocy" jako kontynuacja "Rozkoszy nocy" jest według mnie bardziej dopracowana i lepsza pod każdym względem. Wzbudza w czytelniku większą ciekawość pobudzając jego zmysły. Książka sięga znacznie dalej i nie opiera się wyłącznie na motywie erotycznym. Tom pierwszy zapoczątkował połączenie erotyku z motywem fantastycznym, który sam w sobie jest motywem nietypowym (sięga pogranicza jawy i snu). Dodatkowo "Żar nocy" to dawka mitologii w czystej formie, która jest znacznie bardziej rozbudowana niż jej wcześniejsza poprzedniczka. Tło przygód bohaterów stanowią niezwykle wykreowane światy, o których czytałam z nie małym zainteresowaniem.

Dodatkowym atutem serii jest wspaniałe wydanie szaty graficznej. Książki przykuwają oko i zwracają na siebie uwagę subtelnością i delikatnością.Doskonale komponuje się z treścią, przez co przyjemność z czytania jest jeszcze większa.

"[...] patrzył na drogę i zastanawiał się nad swoją poczytalnością. Najwyraźniej poszła w diabły."
Przyznam się, że sięgając po kontynuację miałam obawy. Jak to często bywa dalsze części cyklu bywają cięższe i nie do końca dopracowane. W tym przypadku byłam mile zaskoczona. "Żar nocy" to niebanalna kontynuacja utrzymująca poziom pierwszej części. Dzięki różnorodnej tematyce każdy czytelnik znajdzie tu coś dla siebie. A co najważniejsze książkę czyta się szybko i lekko. Autorka doskonale wiedziała co chce przekazać i zawarła to w typowej formie, nie stworzyła opasłego tomu w którym należy dłużyć fabułę w nieskończoność. Całość przypieczętowana jest przyjaznym językiem, który idealnie pasuje do prowadzonej fabuły.

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu!
Kontynuacja serii wyszła znacznie lepiej niż część pierwsza, stąd rodzi się pytanie, czym zaskoczy nas autorka w dalszej twórczości? Miejmy nadzieję, że będzie to kolejna dawka jeszcze lepszej historii. A tymczasem odsyłam Was do "Strażników nocy", który jest znacznie lepszą serią aniżeli porównywalny z nią cykl Grey'a ["50 twarzy Greya" E.L. James].

Ocena: 4/6



Z serii "Rozkosze nocy":
1. "Rozkosze nocy",
2. "Żar nocy",

wtorek, 25 lutego 2014

# Stos 2/2014

Za nami połowa lutego, a moje książkowe życie rozwija się pełną parą. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam oczekiwać na listonosza. Zwłaszcza kiedy ma dla mnie takie cudeńka :)
A tymczasem przed Wami kolejny stos:

"Żar nocy" Sylvia Day,
"Stan zagrożenia" Erica Spindler,
"Śnieżka musi umrzeć" Nele Neuhaus,
"Muzyka gwiazd" Linda Gillard,
"Lucyna w opałach" Ela Abowicz,
"Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes,
"Czarownica" Philippa Gregory,
"Biała perła" Kate Furnivall,
"Schron" Andreas Franz,

Efekt wymian, własnych zakupów i kilku egzemplarzy recenzyjnych.

Znaleźliście coś dla siebie? A może coś polecacie? :)
Jestem ogromnie dumna z moich obecnych zdobyczy, bo każda pojedyncza książka zapowiada się niesamowicie!

Odnośnie tematu:
Wymiany na LC to chyba najlepsza możliwość w zdobywaniu nowych (używanych) książek. Jak wiadomo każdy ma inny gust czytelniczy i dla jednego świetna powieść dla drugiego będzie kompletną porażką. Dlatego po co upychać niechciane książki gdzieś na dnie półki, skoro można wymienić się na inną powieść? Korzystają obie strony, a książki zyskują drugie życie. Ja sama uwielbiam wymiany książkowe nie tylko za nowe zdobycze, ale za całą masę znajomości, które się w tym czasie nawiązuje :)

A Wy, co  myślicie o książkowych wymianach?

sobota, 22 lutego 2014

"Lucyna w opałach" Ela Abowicz

Autor: Ela Abowicz 
Tytuł: Lucyna w opałach
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 245

Lubicie książki, które pozwolą się Wam z relaksować po ciężkim dniu? Szukacie czegoś lekkiego i niezobowiązującego? W takim razie Lucyna czeka właśnie na Was!

"Coś mi się wydaję, że ta moja aspiryna musiała być mocno przeterminowana."
Lucyna to samotna matka, szalona dziennikarka i córka mieszkająca drzwi w drzwi z matką i jej psem. Na dokładkę można dorzucić brata mieszkającego w tym samy mieszkaniu na przeciwko. Gdy Lucyna zostaje szefową działu kultury na jej barki spada cała masa obowiązków. I choć jest przekonana, że życie obdarowało ją nie małym prezentem nie radzi sobie z wszystkimi zadaniami i nie zawsze udaje się jej wykonać wszystko na czas. Ale przecież to nie koniec świata, prawda? Dziwnym trafem los się od niej odwraca i zaczyna uciekać, jak tylko szybko może. Syn nieudacznik, ledwo przechodzi z klasy do klasy, praca pali się w rękach, tylko nie ma kto jej ugasić i... Zielonooki przystojniak, to mieszanka wybuchowa. Szczególnie w rękach Lucyny.

"Lucyna w opałach" to lekka powieść przyjemna w formie i treści.  Znaczna część przygód bohaterki opiera się na jej pracy w wydawnictwie i przedstawia subiektywne podejście do wszystkiego co ją tam otacza. Lucyna bez skrępowania przekazuje czytelnikowi swoje postrzeżenia, których na głos w życiu nie odważyłaby się wymówić. Dodatkowo chętnie dzieli się z czytelnikiem swoimi spostrzeżeniami odnośnie obecnych sytuacji czy relacji w rodzinie. Lucyna chętnie i otwarcie mówi o swoim synu nieudaczniku, którego ciągle wyciąga z kłopotów, bądź o mamie, która zaczyna znikać w parku z przyjaciółkami i nie tylko..., czy bracie mającym na oku niezłą, tajemniczą dziewczynę. Bohaterka bez skrępowania przedstawia swoje życie takim jakie jest i nadaje swoim wypowiedziom humorystyczny ton w gawędziarskim stylu.

Z okładki można wyczytać, że książka miała być swoistego rodzaju porównaniem do przygód słynnej Bridżit Dżons. Na szczęście nie zauważyłam zbyt dużego powiązania z filmem, który mnie osobiście potwornie nudził. Nie doszukałam się w czasie czytania tej nudzącej nuty, która dłuży fabułę w nieskończoność. Bohaterka nijak nie przypomina mi Bridżit i na całe szczęście. Lucyna to żywiołowa kobieta, która potrafi znaleźć jasny punkt w najczarniejszej sytuacji i choć ma chwile zwątpienia stara się brnąć na przód z głową (a raczej nosem) do góry. Brakowało mi jedynie momentów z tajemniczym zielonookim mężczyzną. Przyznam, że liczyłam na więcej, a w tym przypadku dostałam mniej.

"-Chciałbym coś o takim zapachu, którego prawie nie ma, ale jednak jest."
Rzadko sięgam po książki polskich autorów, ale kiedy już się odważę oczekuję czegoś naprawdę dobrego. Po książkach z humorem oczekuję naprawdę wielkiej dawki dobrej zabawy i chcąc nie chcąc pod lupę biorę porównanie tego typu dzieł ze wspaniałymi dziełami pani Joanny Chmielewskiej, która potrafiła rozbawić jednym zdaniem. "Lucyna w opałach" nie uwolniła ze mnie tyle śmiechu ile podejrzewałam. Miałam czasami wrażenie, że humor w książce jest wymuszony a postacie przerysowane, ale to wrażenie szybko się ulatniało. Mimo to śmiech w danych momentach ustąpił miejsca tylko uśmiechowi.

Jeśli szukacie książki lekkiej, szybkiej i przyjemnej to przygody Lucyny na pewno przypadną Wam do gustu. Książka idealnie nadaje się na chwile odpoczynku po ciężkim dniu i zapewni dobrą zabawę w czasie czytania.

 Ocena: 4/6 - [powieść w jednym tomie]

Serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania Wydawnictwu!

środa, 19 lutego 2014

"Schron" Andreas Franz

Autor: Andreas Franz
Tytuł: Schron
Tytuł oryginału: das Verlies
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 446
PREMIERA: 19 luty 2014r.

Andreas Franz był wszechstronnie uzdolnionym człowiekiem, który kochał pisanie ponad wszystkie wykonywane przez siebie zadania. Jego pasja pozwoliła mu osiągnąć sukces, dzięki serii nietuzinkowych kryminałów z uroczą komisarz Julią Durant w roli głównej.

"[...] możecie sobie krzyczeć, ile tylko macie ochotę. Nikt was nie usłyszy[...]"
Rolf Lura to właściciel niezwykle cenionego i ekskluzywnego salonu samochodowego tylko dla wybranych. Pewnego dnia niespodziewanie znika bez śladu, a utrzymywane dotychczas w tajemnicy sekrety wychodzą na światło dzienne dzięki komisarz Julii Durant, która przejęła śledztwo. Na jaw wychodzi mroczna strona Rolfa, który znęcał się brutalnie nad własną żoną i wykazywał niezwykle sadystyczne skłonności skierowane nie tylko ku żonie, ale i kochankom. Mimo to, to wcale nie koniec niespodzianek - żona Rolfa także miała kochanka, który niespodziewanie znika wraz z nią zaraz po rozpoczęciu śledztwa...

Cenię kryminały za możliwość gimnastyki umysłowej w czasie czytania. Największą zabawę zawsze sprawia mi podążanie tropem przestępców i próba rozszyfrowania ich postępowania. Jednak niezwykle ważna jest także postać osoby prowadzącej śledztwo, która chcąc nie chcąc przewija się przez całą fabułę, jako ta która rozpoczyna i kończy śledztwo. W przypadku "Schronu" mamy do czynienia z komisarza Julią Durant, która świetnie sobie radzi i nie daje się zwieść mordercy. Drąży temat do samego końca, choć wszyscy pozostali uważają temat za zamknięty. Mimo świetnej kreacji Julii mnie nie przekonała postawa bohaterki, która w śledztwie opiera się głównie na własnej intuicji (a nie ukrywajmy, to jest mało realistyczne i prawdopodobne). Za jej pozytywne cechy za to można zdecydowanie uważać upór i niezwykłą determinację.

"Starali się [...] unikać rozmów o ojcu, choć jedno wiedziało, o czym myśli drugie."
"Schron" odchodzi od konwencji typowego kryminałów i prezentuje przed czytelnikiem zupełnie inne spojrzenie na sprawę. W prawdzie głównym motywem jest morderstwo, co przemawia na korzyść kryminału, jednak to nie ono stanowi główny temat fabuły. Na plan pierwszy wysuwa się psychologiczna analiza głównego bohatera, która mnie osobiście całkowicie pochłonęła. Złożoność postaci mordercy jest niesamowicie dobrze wykreowana i całkowicie przekonująca. Niezwykle dobrze ukazana jest także zawiłość jego postępowania i wyrachowanie. Bohater kryje wewnątrz siebie nie jedną, dwie a całą masę postaw, w których przebiera zależnie od okazji. Przyznam, że czytałam lepsze kryminały, ale złożoność bohatera tutaj bardzo podnosi poprzeczkę.

Lubię sięgać po literaturę niemiecką, ze względu na realistyczność opisów i bohaterów. "Schron" jest tego świetnym przykładem. Opisane techniki dochodzeniowe są niezwykle realistyczne. Im dalej zagłębiałam się w fabułę, tym bardziej przekonywałam się do książki. Nie spotkałam się z naciąganymi i wyolbrzymionymi opisami, za to dostałam świetnie poprowadzone śledztwo, któremu mogłam się przyglądać "od kuchni". Polecam wszystkim, fanom kryminałów i miłośnikom dobrej literatury, bo książka powinna znaleźć uznanie u każdego.

Ocena: 4/6 - [powieść jednotomowa]/cykl z komisarz Julią Durant

Serdecznie dziękuję za możliwość przeczytania!

poniedziałek, 17 lutego 2014

"Cień i kość" Leigh Bardugo

Autor:
Tytuł: Cień i kość
Tytuł oryginału: Shadow and Bone
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Liczba stron: 377

Oczarowana okładką i wieloma pozytywnymi recenzjami sama zamarzyłam odkryć tajemnicę książki. Uwielbiam zaglądać do lektur przepełnionych magią rosyjskich klimatów. Bałam się, że tutaj może mnie spotkać rozczarowanie. Od dnia premiery książka była dla mnie pewną zagadką ze względu na zapowiadający się, nietypowy temat. Obawy jednak okazały się całkowicie nie słuszne.

"[...] chłopiec i dziewczynka ukrywali się w nieużywanych pokojach majątku, wystawiali sztuki dla publiczności złożonej z myszy i robili co mogli, by się rozgrzać."
Alina i Mal nie znają swoich rodziców, mieszkają w sierocińcu i po za sobą nie mają nikogo na kim mogli by polegać. Są najlepszymi przyjaciółmi i razem nie boją się stawić czoła niczemu. Jednak ta z pozoru sielanka szybko mija, tak jak czas, którego nie da się zatrzymać. Z biegiem czasu ich drogi zaczynają się rozchodzić, kiedy przydzielani zostają do różnych prac. Alina nigdy w niczym nie była dobra, w przeciwieństwie do Mala, który potrafił wszystko. Kiedy pułk, z którym podróżują przez Fałdę zostaje zaatakowany dziewczyna broni przyjaciela zasłaniając go własnym ciałem. I uwalnia moc, która drzemała wewnątrz niej głęboko uśpiona... Choć wygrywa z mrocznymi potworami musi stawić czoła całej masie problemów, które wynikną z faktu posiadanych przez nią mocy. Zostaje siłą oderwana od wszystkiego co było jej bliskie trafia na dwór królewski, gdzie poznaje życie griszaickiej elity i prawdę, która może ją zabić...

Największym zaskoczeniem była dla mnie kreacja bohaterów. Nie często zdarza się, że główni bohaterowie przechodzą przemianę w czasie trwania powieści jednocześnie. "Cień i kość" stawia na pierwszym planie trójkę głównych bohaterów różniących się od siebie  pod wieloma aspektami, a których łączą ze sobą poszczególne relacje. Każdy z bohaterów zmienia się w czasie trwania powieści i to bynajmniej nie w jednym kierunku. A co najważniejsze, postacie pozytywne postępują niezwykle racjonalnie i nie maja problemów z podjęciem decyzji, jak to często bywa i co niezwykle denerwuje. Z kolei czarne charaktery są takie jak być powinny - czarne uczynki i czarne dusze. Tym samym zakochałam się w bohaterach i kibicowałam im do samego końca. Żyłam ich przygodami i rozterkami. I jedno jest pewne - nie zapomnę ich nigdy.

"Nie denerwowałam się ani się nie bałam. W ogóle nic już nie czułam."
Książka była i będzie dla mnie zagadką, ale w jak najbardziej pozytywnym sensie. Po przeczytaniu ostatniej strony i odłożeniu lektury cały następny dzień zastanawiałam się jak to możliwe, że książka, która nie grzeszy wartką akcją tak bardzo mnie oczarowała. Stety niestety tak właśnie jest - akcja książki moim zdaniem kompletnie się nie rozwija, nie brnie na przód tak jakby się można było tego spodziewać. Liczyłam na zapierające dech wydarzenia, które porwą mnie w wir akcji. Nic z tych rzeczy. Owszem akcja jest i to nie byle jaka, ale jednotorowa i praktycznie pozbawiona wątków pobocznych. A mimo to jestem zachwycona wszystkim co mnie otaczało w czasie czytania i nie oddałabym tego za nic. Jestem zachwycona takim właśnie stylem i sposobem poprowadzenia fabuły. To wszystko stanowi wyłącznie tło dla bohaterów, którzy są największym atutem książki.

Na chwilę obecną boję się jedynie kontynuacji, jako że mamy tutaj do czynienia z trylogią. Moim zdaniem "Cień i kość" mogłabym się zamknąć w jednym tomie. A gdyby miała tysiąc stron i więcej tylko bym się ucieszyła. O historii Aliny mogłabym czytać w nieskończoność, a Mal w podwojonej, potrojonej ilości byłby czystą rozkoszą!

"-Już dobrze- on szepcze w ciemność. - Już dobrze.
Ona chce mu wierzyć, ale boi się zamknąć oczy."
O tej lekturze mogłabym pisać godzinami, dzielić się odczuciami z nią związanymi i zachwycać się tym, jak często wracam do niej pamięcią, jak nie mogłam się od niej oderwać i jak bardzo mnie oczarowała. A mimo to nie oddam tego wszystkiego co we mnie siedzi. Wszystko to można poczuć tylko na własnej skórze.
"Cień i kość" to książka, która mnie totalnie oczarowała pod każdym względem. Bohaterowie, klimat, styl autorki - wszystko to sprawiło, że zakochałam się w tej lekturze i zawsze już będę do niej wracać jako do najlepszej książki w mojej biblioteczce. Ciężko było mi wrócić do rzeczywistości po całych godzinach spędzonych na jak najwolniejszym czytaniu, które miało przeciągnąć możliwość delektowania się tą wspaniałą przygodą w nieskończoność. Autorka moje serce już podbiła, a jak będzie Wami? Polecam Wam gorąco książkę, która przenosi w świat o którym nie można zapomnieć!

 Ocena: 6/6

W serii Trylogia Grisza:
1. "Cień i kość",
2. "Siege and Storm",
3. "Ruin and Rising",

piątek, 14 lutego 2014

"Błękitny zamek" Lucy Maud Montgomery

Autor:
Tytuł: Błękitny zamek
Tytuł oryginału: The Blue Castle
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Liczba stron: 160 

„Nadzieja czyni nas niewolnikiem, rozpacz – wolnym człowiekiem.”
Od zawsze lubię sięgać po stare książki z biblioteczki mojej mamy. Wiem, że za każdym razem kiedy sięgnę po jakąkolwiek pozycję nigdy mnie nie zawiedzie. Starsze książki potrafią oczarować każdego, a co najważniejsze bark w nich schematów, które tak często są teraz powielane.

Valancy uchodzi w rodzinie za osobę pozbawioną osobowości. Tylko w swoim wymarzonym świecie może otwierać się i żyć tak jak chce. Miejsce do którego wędruje w marzeniach nazywa Błękitnym Zamkiem. Tylko to miejsce pomaga jej na chwilę wytchnienia od przytyków ze strony krewnych, którzy otwarcie drwią z jej osoby. Wszystko się zmienia, kiedy dziewczyna dowiaduje się, iż pozostał jej zaledwie rok życia. Wówczas postanawia zacząć żyć pełnią życia i otworzyć drzwi Błękitnego Zamku. Zaczyna od pokazania swojej prawdziwej osobowości matce i ciotce. A następnie wyprowadza się z rodzinnej posiadłości, czym zaskakuje wszystkich i rzuca się w wir przygody..

Autorkę zapewne każdy z Was zna i ceni za wspaniałą serię przygód Ani z Zielonego Wzgórza. Tak jak rezolutna Ania, której dusza wzlatywała każdego dnia ku obłokom, by marzyć, tak i bohaterka "Błękitnego zamku" ma cechy typowe dla postaci wykreowanych przez autorkę. Nie mniej ta wspaniałą kreacja urozmaiciła całą fabułę, do której wraca się z sentymentem.

„Wiecie czego wam najbardziej brak? - powiedziała ze współczuciem - nie umiecie się wcale śmiać.”
W książce głównym motywem jest przemiana Valancy. Dziewczyna żyje z dnia na dzień pośród monotonni i braku ciekawych zajęć. Żyje pod dyktandem rodziny i nie sprzeciwia się zarówno wymownym spojrzeniom, rzucanym zdaniom przepełnionym ironią czy zwykłym brakiem zainteresowania krewnych jej osobą. Pod wpływem choroby bohaterka zmienia się nie do poznania i w tedy akcja zaczyna nabierać koloru. Pojawiają się niesamowite docinki ze strony Valancy, przy których zaśmiewałam się do rozpuku, skierowane do matki i ciotki. Pojawiają się sceny pełne niewymuszonego humoru. Bohaterka podejmuje decyzję, która zmienia jej życie i wyprowadza się z domu ku oburzeniu pozostałych mieszkańców. Po tym wszystkim zaczyna się seria niecodziennych zdarzeń, których Valancy w żaden sposób nie przemyślała.
"Błękitny zamek" to lekka i przyjemna lektura, która zawiera wątki dość łatwe do przewidzenia, choć bywały momenty, w których czułam się mile zaskoczona. Towarzyszący przez całą lekturę humor nie jest wymuszony, a swobodny ton lektury zachęca czytelnika do dalszej przygody. Tak naprawdę o tej książce nie można napisać dużo. To króciutka historia, która oczaruje każdego, ale głębszy opis zdradziłby zbyt wiele. Sami musicie się przekonać jak cenna jest ta niepozorna lektura, pełna wielkiego romantyzmu i cudownych legend.

„Jeśli potrafisz spędzić z kimś pół godziny w zupełnym milczeniu i nie czuć przy tym wcale skrępowania, ty i osoba ta możecie zostać przyjaciółmi.”
Miałam tą możliwość przeczytania pierwszego wydania, niepełnego i ze spolszczonymi imionami. Pochodzące z roku 1988. Z pożółkłymi, wypadającymi kartkami. Z historią.i to wydanie na zawsze będzie mi bliskie, ze względu na wspaniałą historię, którą mi przekazało. Mimo to cieszę się, że wyszło odnowione wydanie. Dzięki temu książka trafi do szerszego grona odbiorców, a uwierzcie mi - warto po nią sięgnąć. 

Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]

środa, 12 lutego 2014

"Doktor Sen" Stephen King

Autor: Stephen King
Tytuł: Doktor Sen
Tytuł oryginału: Doctor Sleep
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 650

„[...] przeszłość określa teraźniejszość.”
Wymieniając książki Kinga, które wywołują dreszcz przerażenia zawsze zaczynam od "Lśnienia". Zawsze z przyjemnością wspominam wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi w czasie jej czytania i długo po skończeniu lektury. Kiedy pojawiła się możliwość poznania dalszych losów Danny'ego od razu wiedziałam, że muszę z niej skorzystać.

Dan dorósł i cho stara się poskładać swoje życie w jedną całość, marnie mu to idzie. Wspomnienia z Panoramy nie dają mu spokoju i choć część potworów zamknął w skrytce umieszczonej w najgłębszym miejscu swego umysłu nie zdołał się do końca otrząsnąć. Jasność, którą został obdarzony wraz z narodzinami nie pomaga mu w normalnym życiu. Przez to Dan sięga po alkohol i niegdyś tak jak jego ojciec zatapia w nim swoje smutki i problemy. A przecież obiecał sobie, że nigdy nie stanie się taki jak on... Któregoś dnia w kolejnej tułaczce z miejsca do miejsca trafia do miasteczka, które w niedalekiej przyszłości stanie się przełomem w jego życiu - zerwie z alkoholem i najmie się do pracy w hospicjum, gdzie okrzyknięty zostanie mianem Doktora Sen.
W dniu zerwania Dana z nałogiem, kilkadziesiąt kilometrów dalej rodzi się śliczna dziewczynka - Abra. I choć oboje są dla siebie obcymi ludźmi zaczyna ich łączyć więź, która z biegiem czasu tylko zyska na sile..
Nikt z nich nawet nie przypuszcza, ze gdzieś w świecie jest grupa staruszków nazywana Prawdziwym Węzłem i bynajmniej daleko im do prawdziwych ludzi. Wcale nie żywią się prawdziwym jedzeniem...

Nim rozpocznie się walka na śmierć i życie historia cofa się do roku po wydarzeniach z Panoramy. Przypominamy sobie historię Dana i jego rodziców a następnie wędrujemy do czasów w których bohater dorasta i staje oko w oko z brutalną rzeczywistością.
Choć książka ukazała się w wiele lat po publikacji "Lśnienia" nie spotkałam się z denerwującym powrotem do wspomnień, którego zadaniem jest przypomnienie zapominalskiemu czytelnikowi poprzednich wydarzeń. Wszystko przebiegło w naturalny sposób, Dan przypominał sobie wydarzenia z czasów pobytu w Panoramie, w momencie jakiegoś wydarzenia zbliżonego do czasów jego dzieciństwa. Nie było nieskończenie długich powrotów do wydarzeń z pierwszej części, a mimo to szybko przypomniałam sobie całą historię przygód w Panoramie.

„Bo jeśli samobójstwo jest jedynym rozwiązaniem, możesz przynajmniej wybrać broń, z jakiej zginiesz.”
Książka podzielona jest na części, części na rozdziały, a rozdziały na podrozdziały. Jednak tak naprawdę książka podzielona jest na dwie historie, które podążając za fabułą zaczynają się ze sobą łączyć. Na pierwszy plan wysuwają się poczynania Danny'ego, który zmaga się z alkoholowym nałogiem i stara się powrócić do dawnej formy, choć to potwornie trudne. Równocześnie pojawia się historia Abry, która przychodzi na świat w dniu ostatecznego zerwania Danny'ego z alkoholem. Choć różnica wieku jest znaczna, a bohaterowie nie mają o sobie pojęcia zaczynają czuć między sobą wewnętrzne powiązanie. Dziewczynka nie jest zwykłym dziceckiem, wręcz przeciwnie - jaśnieje bardziej niż sam Dan. Z biegiem czasu łącząca ich więź rośnie i zbliża ich do siebie jeszcze bardziej.
Po drugiej stronie muru stoi historia Prawdziwego Węzła. To grupa staruszków i osób w nie młodym wieku, która podąża w starych camperach przed siebie w poszukiwaniu pożywienia. Niestety nie interesuje ich zwykłe jedzenie, wolą coś znacznie smaczniejszego - jaśniejące dzieci, którym zadawany jest niemiłosierny ból.
Choć obie historie znajdują się początkowo po różnych stronach barykady wszystko dąży ku połączeniu, które nie może skończyć się dobrze.

Historia Dana i Abry całkowicie mnie przekonała. Doskonale wykreowana postać dziewczynki wykazującej podobne zdolności do bohatera to strzał w dziesiątkę. Z zapartym tchem czytałam wszystkie wzmianki o niej i przyznam, że nie raz przeszył mnie dreszcz przerażenia przy opisie jej poczynań. Niestety tego nie mogę powiedzieć o kreacji Prawdziwego Węzła. Kiedy pojawiała się ich historia zaczynałam się nudzić i tylko czekałam aż na nowo będę mogła zaznajomić się z losami Abry i Dana. Nie mogę napisać, że Prawdziwy Węzeł był źle wykreowany - nie, on był po prostu mało wiarygodny. Z jednej strony stoi dziewczynka o nadnaturalnych zdolnościach, której zachowania budzą nie mały lęk i przerażenie, a z drugiej grupa ludzi bez skrupułów i zahamowań, ale z mało wiarygodnym wizerunkiem.

Stephen King znany jest ze swoich powieści jednotomowych, za wyjątkiem serii "Mrocznej wieży", która składa się z ośmiu powieści i różni się od powszechnych dzieł autora. Pokuszenie się o wydanie kontynuacji jednego z najsłynniejszych dzieł było nie lada wyzwaniem. Osobiście uważam, mimo początkowych obaw jakie miałam wobec wydawania drugiego tomu książki, która moim zdaniem powinna zakończyć tak jak się zakończyła, kontynuacja udała się doskonale.

„Przychodzi taki dzień gdy do człowieka dociera, że dalsza tułaczka nie ma sensu. Że dokądkolwiek idziesz, zabierasz ze sobą siebie.”
Podsumowując, dostałam znacznie więcej niż oczekiwałam od kontynuacji. Mimo opasłego tomiska fabuła w żaden sposób się nie dłuży, a kiedy już zbliżałam się do ostatnich stron zaczynałam żałować, że wszystko tak szybko się skończyło. W tym wszystkim dużym atutem jest też fakt, że do kontynuacji "Lśnienia" może podejść każdy, nawet czytelnik, który nie zapoznał się z pierwszą częścią. Stephen King i tym razem nie zawiódł fanów przygotowując swoją książkę dla każdego, w sprytny sposób przemycając wspomnienia z pierwszego tomu do części drugiej a tym samym tworząc nową historię będącą zarazem kontynuacją. Mistrz nigdy nie zawodzi!

Ocena: 5/6

W serii "Lśnienie":
1. "Lśnienie" [Recenzja],
2. "Doktor Sen",

sobota, 8 lutego 2014

"Zatruty tron" Celine Kiernan

Autor: Celine Kiernan
Tytuł: Zatruty tron
Tytuł oryginału: The Poison Throne
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Liczba stron: 424

Spotkaliście się kiedyś z książką, która zbiera same pochlebne recenzje? Im więcej o niej czytacie, tym bardziej sami chcecie zobaczyć w czym tkwi fenomen tejże lektury. Trylogia Moorehawke należy do książek tego typu, a co w niej takiego szczególnego? Zdecydowanie oryginalność.

„- Dlaczego tak trudno nam słuchać, gdy ludzie mówią o nas dobre rzeczy? - wyszeptał.”
Wynter Moorehawke to córka Lorcana, Obrońcy Tronu okrzykniętego najlepszym cieślą wszech czasów. Kiedy oboje wyruszają w stronę Krainy Północy nie podejrzewają, że po ich powrocie będą na nich czekać kolosalne zmiany. Powrót do ojczyzny okazał się cięższy niż można było przypuszczać. Wynter wraz z ojcem powracają do królestwa ogarniętego chaosem i całą gamą gruntownych zmian. Duchy nie mają już prawa głosu, a zwykli ludzie doznają najcięższych tortury. A to wszystko z ręki króla, który zmienił się nie do poznania... Jakie będą tego konsekwencje?

W czym tkwi wyjątkowość? Na sukces książki składają się dwa najważniejsze czynniki: fabuła i bohaterowie.
Pod nogi bohaterów los nieustannie rzuca kłody i nie pozwala na chwilę wytchnienia. W takim przypadku znaczna część bohaterów innym powieści już dawno przeżywałaby wewnętrzne rozterki czy dalej podążać ku walce i szukać wyjścia z sytuacji, czy po prostu się poddać. Tutaj bohaterowie to pełnokrwiste postacie, które wiedzą czego chcą i nie pozwalają sobie na wątpliwości. To istotna cecha "Zatrutego tronu" - bohaterowie nie użalają się nad sobą, a wielka siła ducha i niewyobrażalna odwaga kierują ich ku wygranej. Główna bohaterka ma zaledwie piętnaście lat i już musi stawić czoła okrutnej rzeczywistości, a mimo to nie poddaje się i wytrwale brnie na przód drwiąc sobie z okrutnego losu. Chociaż jest po części dzieckiem, musi zrozumieć, że nie czas na zabawę a starcie oko w oko z brutalna rzeczywistością.

„Miała wrażenie, że świat stanął na głowie, a ona bezskutecznie usiłuje utrzymać w nim równowagę. Co takiego się stało, że koty nie odpowiadają na grzeczne powitania, a duchy boją się zamienić kilka słów z przyjacielem?”
Na równi z niezwykle barwnymi postaciami stoi fabuła. Akcja niestety nie porywa przy pierwszych stronach i zniecierpliwiony czytelnik może nie dotrwać nawet do połowy lektury, ale uwierzcie mi - warto poczekać. Fabuła krąży wokół walki o tron rodu Moorehawke i sięga czasów średniowiecznej Europy. Jak to bywało w tych czasach trudne decyzje bohaterki wiązać się będą z knowaniami przeciwko królowi i zasadzkom mającym na celu objęcie władzy przez pobocznych bohaterów. Wbrew wszystkiemu - powolnej fabule i tematyce na oko wydającej się nudnym wątkiem - książka momentalnie wciąga. 
Jeśli chodzi o mnie - czuję się totalnie oczarowana zarówno bohaterami jak i akcją, która całkowicie do mnie przemawia i chociaż ma swoje małe wady już nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła sięgnąć po kolejne części.

Dużym plusem jest połączenie świata mistycznego ze światem ludzi. Na równi żyją ze sobą Duchy i nawet koty mają swoje miejsce w królestwie. Przynajmniej w tych lepszych czasach, przed powrotem z Krainy Północy...

To książka, która podrzuca mi na myśl skojarzenie z dobrą wróżką. Wiem, że nigdy mnie nie zawiedzie i ilekroć będę do niej wracać zawsze będzie na mnie czekać wspaniała historia z nietypowymi bohaterami i całą masą przygód. To lektura z serii niezastąpionych i niezawodnych. W czasie choroby, wypoczynku czy formie relaksu czasami bywa tak, że sięgamy po sprawdzone, przeczytane książki, do których lubi się wracać. Prezentuję przed Wami książkę, która spełnia wszystkie te wymogi.Niesamowicie dobrze wykreowani bohaterowie, różniący się pod każdym względem i zjednujący sobie sympatię czytelników już od pierwszych stron czekają na Was, aby móc na nowo rozpocząć swoją przygodę!

Ocena: 5/6


W serii "Trylogia Moorehawke":
1. "Zatruty tron",
2. "Królestwo cieni",
3. "Zbuntowany książę",
Serdecznie dziękuję!

czwartek, 6 lutego 2014

"Bardziej niż wczoraj" Rina Frank

Autor: Rina Frank
Tytuł: Bardziej niż wczoraj
Tytuł oryginału: Chaiim Shevirim
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 280

Czasami mam ochotę krzyczeć. I bynajmniej nie ze względu na świetną powieść. Mam ochotę wyć do księżyca za zmarnowany potencjał - to nie żarty, to czysta prawda.

"Kocham Cię bardziej niż wczoraj i mniej niż jutro".
Rina to kobieta po rozwodzie, wychowująca dzieci choć właściwie są na tyle dorosłe, że wychowują się już same. Za to obecny partner Riny wiernie jej towarzyszy, jednocześnie starając się dogodzić kobiecie, która nie do końca wie czego chce i stawia na luźny związek pomiędzy dwiema dojrzałymi osobami. Jakow zdołał się już przyzwyczaić do częstych rozstań i powrotów. Kiedy u Riny zostaje wykryty nowotwór jej świat wywraca się do góry nogami. Operacja zapowiada się niezwykle ryzykownie i pozostawia nikłe szanse na przeżycie. Na jej drodze staje Erez, niesamowity chirurg, który ratuje życie Riny i dba o nią znacznie bardziej niż o innych pacjentów. Niestety rodzące się między nimi uczucie nie ma racji bytu - on ma nie tylko dzieci, ale i żonę. To jednak nie przeszkadza im w romansowaniu. Wkrótce jednak okazuje się, że nowo poznany książę z bajki, wcale księciem nie jest...

Motyw przemiany pod względem nagłej choroby już za mną i to w o wiele lepszej formie ("Błękitny zamek"). W przypadku "Bardziej niż wczoraj" to tytuł już od pierwszego wejrzenia zachęca czytelnika do dalszej kontynuacji przygody. W końcu kto z nas nie chciałby usłyszeć takiego wyznania? Tutaj niestety pozytywne relacje łączące mnie z książką się kończą. 

Bohaterka stoi przed bardzo trudnym wyborem. Może kontynuować leczenie i walczyć z chorobą, bądź porzucić wszystko na czym jej zależy i wykorzystać pozostałe dni życia jak tylko się da. Oczywiście nie dziwi, że wybiera drugą propozycję i stara się cieszyć życiem. Tyle tylko, ze bohaterką nie jest chora nastolatka a dorosła kobieta, która bierze odpowiedzialność za własne dzieci. To nie przeszkadza Rinie zapomnieć o całym świecie i rzucić się w wir poszukiwania przygód.

„Woda wdziera się tylko do dziurawej łodzi.”
Fabuła leci przez cała książkę na złamanie karku, a jednocześnie ciągnie się niemiłosiernie. Ciężko mi jednoznacznie określić co przeważa, ponieważ pozostają niedopowiedziane sprawy, na których rozwiązanie czekałam, aczkolwiek się nie doczekałam. Bohaterka robi jedno, przerywa i zaczyna następne i to co było pierwsze odchodzi w całkowitą niepamięć. W czasie lektury czułam się jak niechciany towarzysz, który tylko przeszkadza bohaterom w odgrywaniu ich marnych ról.

Nie lubię i staram się nie przerywać książki choćby się waliło i paliło. Jestem w stanie przeczytać książkę chociażby po to, aby poznać zakończenie jeśli nudzi mnie środkowa fabuła. Niestety "Bardziej niż wczoraj" to książka do reszty przewidywalna, do której skończenia nijak nie mogłam się przekonać. W połowie lektury przerwałam i zajrzałam na koniec, a jedyna myśl która od razu pojawiła się w mojej głowie brzmiała: "no tak, bo jakże by inaczej".

Niestety, ale wystawienie negatywnej opinii to jedyna rzecz, która mi pozostaje. Świetny temat, który można było dobrze poprowadzić zmarnował się w rękach autora i został wyposażony z słabych bohaterów i jeszcze słabszą fabułę. Ze swojej strony nie mogę polecić tej książki nikomu, bo byłabym niesprawiedliwa. Autor niestety nie popisał się w tym dziele i na zawsze zakończyłam przygodę z jego twórczością. Jeśli szukacie naprawdę niezobowiązującej lektury, która wyłącznie zabije czas - oto i ona. Ale jeśli chcecie coś głębszego, tutaj tego nie znajdziecie. 

Ocena: 1/6 - [powieść jednotomowa]

poniedziałek, 3 lutego 2014

"Ogród cieni" Virginia Cleo Andrews

Autor: Virginia Cleo Andrews
Tytuł: Ogród cieni
Tytuł oryginału: Garden of Shadows
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 333

Każdy dom skrywa tajemnice. Bywa tak, że domownicy zrobią wszystko by sekrety nie ujrzały światłą dziennego. Tylko co jeśli zło posiadłości kiełkuje w rodzinie, która ją zamieszkuje?

"Położyłam się spać, myśląc o porcelanowych figurkach. Byłam jedną z nich."
Historia przenosi się w czasie na długo przed wydarzeniami z pierwszego tomu. Świat jeszcze nie wie, że gościć będzie zło i okrucieństwo w najwyższej formie. Przenosimy się do samego początku tego co w przyszłości okaże się potworem w czystej formie...

Pamiętacie rodzinę Foxworth'ów, ich historię i wiążące się z ty okrucieństwo? Przypominacie sobie dzieci zamknięte na poddaszu i skazane na zapomnienie? To wszystko było wynikiem wielu czynników, które skupione w złym miejscu i w złym czasie przejęły władzę nad jedną osobą, prowodyrem tej mrożącej krew w żyłach historii.
Olivia Winfield po stracie matki została tylko z ojcem, który nie okazywał jej zbyt wiele uczuć. Zamknięta w świecie książek i marzeń nieustannie wypatrywała mężczyzny, który porwie ją w ramiona i obdaruje całą miłością jaką w sobie posiada. Jednak kandydaci podsyłani przez ojca uciekali od Olivii wystraszeni jej nienaturalnym wzrostem i brakiem filigranowej figury.
Wszystko zmieniło się kiedy u progu mieszkania stanął przystojny Malcolm Foxworth i oczarował zarówno ojca jak i córkę. Nikt nie spodziewał się, że ten wspaniały młodzieniec poprosi o rękę właśnie Olivię. Oczarowana wyjątkowym szczęściem zgadza się na zamążpójście. Nie mogła przecież podejrzewać, że Malcolm okaże się aroganckim despotą, który doszczętnie zniszczy plany dziewczyny. Cała sytuacja ulegnie większemu pogorszeniu, gdy do posiadłości powróci ojciec Malcolma wraz z młodziutką małżonką...

"Poczułam się, jakbym była tylko gościem, nie zaś świeżo poślubioną żoną."
"Ogród cieni" doskonale ukazuje przemianę Olivii. Przy pierwszych stronach ciężko było mi uwierzyć, że historia dotyczy tej samej potwornej babki, która tak bezlitośnie obchodziła się z własnymi wnukami. Okazało się, że i ona miała swoje marzenia i nadzieje, a kiedy stało się pewne, że nigdy się nie spełnią Olivia z romantyczki zaczęła zmieniać się w potwora. Doskonale ukazana jest tutaj nieuchronna ewolucja zasianego zła.

Nie ma nic piękniejszego od warsztatu jakim operowała autorka. Do swoich książek przelała całą siebie i stworzyła coś, co trudno nazwać zwykłą książką. Kwiecisty, górnolotny język powieści to największy atut stojący na równi z fabułą. Czytając miałam ważenie, że pani Andrews znalazła sposób na sięgnięcie do nieosiągalnej półki z talentem literackim i wykorzystała to w stu procentach.
Podjęta fabuła niezawodnie trzyma się zamierzonego celu i co istotne nie zbacza z obranego kursu. Nie ma tutaj zbędnych opisów, które przedłużają fabułę. Owszem opisy są, ale dotyczą wyłącznie opisania posiadłości Foxworth Hall, która nie oszukujmy się, jest tutaj kluczowym bohaterem. Te opisy maja na celu ukazanie potworności miejsca kształtującego postawy bohaterów.  I wyszło to znakomicie, bo postacie są niezwykle barwne i pełnowymiarowe.

"Ogród cieni" to godne uwieńczenie serii i pokazanie źródła wszystkich potworności. Trudno mi określić, czy posiadłość Foxworth'ów była głównym czynnikiem całego zła, czy tylko jednym z czynników, ale jedno jest pewne - cienie kryjące się w każdym zakamarku nie pozostały biernymi obserwatorami.

"Zostałam najęta, tak jak się to robi ze służącą."
Cała seria poruszyła mnie do głębi i oczarowała pod każdym względem. Kiedy pojawiła się na rynku odnowiona i wydana w cudownej szacie graficznej zaintrygowała niecodziennym tematem spore grono czytelników. Do dziś seria zbiera przeróżne opinie i spotyka się z dużą niechęcią ze względu na kontrowersyjny temat. Wiem, że o gustach się nie dyskutuje i nie mogę wpływać na opinię Was wszystkich, ale proszę jedynie o podejście do tej serii bez uprzedzeń, zbędnych emocji i negatywnego nastawienia. Gwarantuję Wam, że czar i magia ukryta pomiędzy stronami tego niezastąpionego dzieła oczaruje Was równie mocno jak mnie. Musicie jej tylko na to pozwolić, dajcie jej szansę a na pewno nie zawiedzie.

Ocena:6/6

W serii: 
1. "Kwiaty na poddaszu", [RECENZJA]
2. "Płatki na wietrze", [RECENZJA]
 3. "A jeśli ciernie", [RECENZJA]
4. "Kto wiatr sieje", [RECENZJA] 
5. "Ogród cieni",
Recenzja bierze udział w akcji: Czytam literaturę amerykańską.