Tytuł: Tam, gdzie śpiewają drzewa
Tytuł oryginału: Donde los árboles cantan
Wydawnictwo: Dreams
Liczba stron: 400
Viana, córka księcia Rocagris, szczęśliwie zaręczona z Robianem z Castelmar, świętuje wraz z pozostałymi na królewskim zamku. Nikt nie spodziewa się, że przybywający na zamek Wilk, rycerz z gór przynosi straszną wieść - stepowi barbarzyńcy planują powstanie. Wszyscy szlachetni mężczyźni wyruszają by stawić czoła wrogom, jednak ich zapał zostaje szybko stłumiony. Znaczna część z nich ginie w pojedynku, a władzę przejmuje pozornie nieśmiertelny król barbarzyńców, Harak. Viana przez przypadek wywołuje szereg zdarzeń, które w konsekwencji zmuszają ją do ucieczki i ukrycia się, w tajemniczym Wielkim Lesie. Tam przyłącza się do rebeliantów, którzy wraz z nią podejmują się walki o odzyskanie Nortii. Jednak to wymaga poświęceń i poznanie tajemnicy Wielkiego Lasu. Viana wyrusza w drogę, by odnaleźć miejsce tam, gdzie śpiewają drzewa.
Historia Vainy jest ciekawa i na swój sposób intrygująca, chociaż zabrakło mi tych baśniowych momentów, których było jak na lekarstwo a w dodatku pojawiły się dopiero w drugiej części książki. Myślę jednak, że wyobrażenie śpiewających drzew, które autorka opisała w bardzo realistyczny i magiczny sposób rekompensuje stratę. Viana to bohaterka dynamiczna, która bardzo szybko z damy staje się banitką walczącą o własne przetrwanie. I chociaż początkowo idzie jej to z licznymi oporami to efekty są naprawdę zaskakujące. Zachowanie zimnej krwi w wielu momentach przychodzi jej niezwykle łatwo, ale za to brakuje jej cierpliwości. Dziewczyna dobrze sprawdziła się w roli wojowniczej bohaterki, chociaż w zaplanowany przez autorkę motyw miłosny również ładnie się wpasowała. Chociaż według mnie prym wiodła tutaj postać Uriego, który mógłby posłużyć za wzór dla wielu.
"Mówię o miłości - wyszeptała. - Kiedy kogoś
kochasz, czujesz coś tutaj - dodała, kładąc dłoń na sercu Uriego. - Tak
mocno, że wydaje ci się, że nie możesz oddychać. Tak intensywnie, że
pragniesz zawsze być z tą osobą i nigdy więcej nie chcesz się z nią
rozstać."
Fantastyczna szata graficzna jest wielkim atutem książki. Nie sposób, nie zauważyć, że to po części ona wprowadza w klimat książki, gdzie czytelnik czuje się jakby sam wędrował przez Wielki Las i szukał śpiewających drzew. Ponadto zaznaczenie rozdziałów i nietypowa forma ich tytułowania sprawiły, że książka nabrała postaci baśni z dzieciństwa. To znacznie podnosi rangę lektury i pozwala jej wspiąć się trochę wyżej w oczach czytelnika, ponieważ ja sama przypomniałam sobie wszystkie mojej dziecięce legendy, które wydane były właśnie w takiej formie. Zabrakło tylko kolorowych obrazków, ale myślę, że jakoś to wydawnictwu i autorce wybaczę (wcale nie chce mi się z tego powodu płakać!).
Tam gdzie zalety, są i minusy, dla wyrównania pozycji. Niestety, ale i tutaj dopatrzyłam się wad, których nie powinno być. Miałam wrażenie, że autorka nie wczuła się w swoją historię i miejscami opuszczała ją tylko po to, by prześlizgnąć się po danej scenie. Szczególnie widoczne było to w momentach scen drastycznych, co mnie osobiście przeraziło. Po pierwsze, skąd w baśniowym świecie takie sceny? Gdzie tutaj miejsce na obcinane głowy, wbijanie sztyletów, trucizny, i - o zgrozo! - gwałty? Owszem, to wszystko owiane było całą masą niedopowiedzeń, ale spójrzmy prawdzie w oczy, przecież każdy z nas wie, co autorka ma na myśli. W dodatku odniosłam wrażenie, że dla Pani Garcie zdanie "obciąć głowę sztyletem", równoważy się ze zdaniem "jak ładnie świeci słońce". Te wszystkie mankamenty nie pozwoliły mi zaangażować się w historię, tak jakbym tego chciała.
"Teraz sama musisz zdecydować [...] czy
będziesz dalej słuchaczem, czy wprost przeciwnie, wyruszysz na
poszukiwanie własnej historii."
"Tam, gdzie śpiewają drzewa" to bez wątpienia piękna, poruszająca i barwna historia, która może spokojnie zająć miejsce w rankingu lektur potrafiących skraść nie jedno serce. Mimo wad, które przewinęły się gdzieś pobocznie całkowicie rozumiem jej fenomen. Chociaż nie jestem oczarowana tak, jak się tego spodziewałam to cieszę się, że historia Vainy jest już mi znana. Poza tym uwierzcie mi - dla takiego zakończenia powieści jestem skłonna wybaczyć wszystkie wady, ponieważ zakończenie było właśnie takie jak powinno być, a może nawet lepsze. Pani Garcie otworzyła przed dorosłymi czytelnikami krainę z dziecięcych snów i pozwoliła na nowo przypomnieć sobie wszystkie te bajeczne chwile, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.
Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]