Tytuł: Ostatni pasażer
Tytuł oryginału: El ultimo pasajero
Wydawnictwo: Muza
Liczba stron: 478
Z ogromną przyjemnością sięgam po horrory z nadzieją, że któryś mnie w końcu porządnie wystraszy. Do tej pory udało się to wyłącznie "Lśnieniu" Kinga, chociaż książek z tego gatunku przeczytałam całe stosy. Dlatego kiedy pojawiła się okazja przeczytania "Ostatniego pasażera" Loureiro okrzykniętego hiszpańskim Stephenem Kingiem nie mogłam z niej nie skorzystać. Skuszona okładką, która wydawała się wołać do mnie: "chodź, zajrzyj do mojego wnętrza, wystraszę Cię na śmierć" z ochotą zabrałam się do studiowania lektury.
"Uzewnętrzniły się najgorsze strony ludzkiej duszy, bez przeszkód, poza kontrolą."
Historia Kate Kilroy nie należy do tych łatwych. Jej ukochany mąż zginął potrącony przej pijanego kierowcę zaledwie miesiąc temu. Aby oderwać się od rozpaczy i zająć czymś głowę Kate decyduje się napisać reportaż, który pierwotnie miał wyjść spod ręki jej męża, Roberta. Historia do opisania wydaje się niezwykle skomplikowana, bowiem sięga aż do roku 1939 i dotyczy statku widmo - ogromnego liniowca "Valkierie" dryfującego samotnie na morzu bez załogi i pasażerów. Jedynie przygotowane, jeszcze ciepłe posiłki świadczą o tym, że na pokładzie musieli znajdować się ludzie. Samotny liniowiec odkrywa załoga węglowca "Pass of Ballaster" i doświadcza na pokładzie "Valkirie" niesamowitych rzeczy. Uciekając w popłochu ze statku widmo jeden z marynarzy dostrzega żydowskie dziecko owinięte w tałes, choć dałby sobie uciąć rękę, że wcześniej go tam nie było. I co takiego samotne, żydowskie niemowlę robi samo na pokładzie niemieckiego statku? Młoda dziennikarka podejmuje się próby wyjaśnienia tajemnicy statku widma, czy jej się uda?
Jak na fankę mocniejszych akcji przystało, już przy słowach "historia statku widma" naszykowałam się na książkę pełną przerażających scen. Chociaż liczyłam się z tym, że jak w każdym prostym horrorze wstęp nie będzie jakoś szczególnie emocjonujący. I właśnie z takim nastawieniem zabrałam się do pierwszych stron książki, którą rozpoczyna długi na prawie pięćdziesiąt stron prolog opisujący wydarzenia roku 1939. Im dalej czytałam, im głębiej zanurzałam się w głąb "Valkirie" wraz z marynarzami, tym mniej paznokci do obgryzania mi zostało. Co za historia! Nigdy w życiu nie spotkałam się z prologiem, który zmroził mi krew w żyłach jeszcze nawet nie zaczynając swojej opowieści! Zachwycając się wstępem wywołującym dreszcze przerażenia, tak silne, że odłożyłam książkę by wyczekiwać bezpieczeństwa w świetle dnia nie zdawałam sobie sprawy, że to dopiero początek straszenia. Dlatego poczułam się mile zaskoczona, kiedy cała lektura okazała się przepełniona niesamowicie realistycznymi scenami z duchami (a nie jakimiś bajkowymi potworami!) w roli głównej.
"Najprostsze wyjaśnienie jest najbardziej prawdopodobne [...]"
Jednak nawet najstraszniejsza historia byłaby niczym bez wiarygodnych bohaterów. Kate Kilroy wydaje się stworzona do roli, jaką powierzył jej autor. Od samego początku zjednała sobie moją sympatię we wszystkich swoich działaniach. Bałam się, że dla wyrównania strasznych scen autor pokusi się o młodą, mało ambitną dziennikarkę, która sama nie wie czego chce. Na szczęście Kate to dziewczyna z pazurem, próbująca każde zjawisko przyjąć w sposób racjonalny. Podobnie jest z pozostałymi bohaterami, którzy znają swoje miejsce w książce. I chociaż to horror, pojawia się minimalny wątek romantyczny, który dodał lekkiego klimatu książce. Byłam zachwycona scenami, w których pojawiał się mąż Kate i trochę żałuję, że autor poświęcił im tak mało miejsca, chociaż wiem, że w dobrym horrorze to nie przystoi.
Manel Loureiro potrafi jak mało kto stopniować napięcie, po czym zdecydowanym ruchem dokłada czytelnikowi przyspieszone bicie serca. Jestem zachwycona "Ostatnim pasażerem" od początku do końca. Już dawno żaden horror nie przysporzył mi tylu fantastycznie emocjonujących chwil! I gdyby nie to, że właśnie staram się przekonać samą siebie, że w żadnym ciemnym zakamarku nie czyha na mnie podstępne widmo mogłabym zabrać się za szukanie następnego emocjonującego horroru. Dzięki Panu Loureiro wiem, że byłoby to poszukiwania na próżno, bo jestem przekonana, że żadna książka nie wystraszy mnie tak porządnie jak zrobiła to ta niepozorna lektura. Ogromnie dziękuję, bo bałam się, że to już nigdy nie nastąpi!
"Jest tutaj coś złego. Mrocznego, wygłodniałego i złego."
Ocena: 5/6 - [powieść jednotomowa]
Za możliwość przeczytania ogromnie dziękuję Wydawnictwu Muza.
Nie czytuję horrorów, ale skoro mówisz, że ten jest dobry i trzyma w napięciu, to może zrobię wyjątek dla tej książki :)
OdpowiedzUsuńOch, niestety książka nie jest dla mnie. Nie czytam horrorów niestety, wystrzegam się ich jak ognia :P Ale recenzję przeczytałam z przyjemnością :)
OdpowiedzUsuńTeż poszukuję emocjonującego horroru, więc bardzo się cieszę, że właśnie ta powieść spełnia wszystkie kryteria gatunku. Mam ją już u siebie, więc niedługo zacznę czytać :)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam czytać horrory. Kiedyś mój blog był poświęcony tylko literaturze grozy i dopiero później przekwalifikowałam go na inne gatunki.
OdpowiedzUsuńWprawdzie dawno nie czytałam już żadnego horroru, gdyż mało który potrafi mnie porządnie nastraszyć, ale skoro twoim zdaniem ''Ostatni pasażer'' daje niezłe emocje, to ja chyba się na niego jednak skuszę.
"Ostatni pasażer" daje niezłego kopa, więc naprawdę warto przeczytać tą książkę ;d
UsuńW takim razie już rozpoczynam ''polowanie'' :)
UsuńBędę właśnie zabierać się za tę lekturę niebawem. Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na Twoje ważenia już po ;)
UsuńJako wielka fanka Stephena Kinga czuję się naprawdę zachęcona tym porównaniem, a takze samą fabułą. Książkę musze sobie zapisac, aby nie zapomnieć o niej.
OdpowiedzUsuńPotrafisz zachęcać, nie ma co. Nawet mnie! Tę, która panicznie boi się takich historii, ale często sięga po nie, spragniona wielu emocji i tego specyficznego dreszczyku wywoływanego podobnymi opowieściami. Zapisuję tytuł, w wolnej chwili rozejrzę się za powieścią.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to jest najlepsze w horrorach, chociaż się piekielnie boisz to chcesz więcej i więcej ;d
UsuńHorrory czytam raczej rzadko, ale na ten z chęcią się skuszę, gdyż po raz kolejny spotykam bardzo przychylną recenzję :-)
OdpowiedzUsuńHmm i koljena dobra recenzja, a ja i tak się boję ;) Nie mogłabym po tym spać ;)
OdpowiedzUsuńMam u siebie :D Czeka w kolejce i bardzo pozytywnie się nastawiam!
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że wszyscy już przeczytali tą książkę - oprócz mnie...
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę dobry horror... Miło słyszeć, bo brakuje tego rodzaju książek;) I może autorowi uda się przełamać moją niechęć do hiszpańskojęzycznych pisarzy;)
OdpowiedzUsuńTo takie głupie,ale u mnie z horrorami jest tak, że w końcu jakiś zaczynam (bardzo rzadko), czytam i trzęsę się ze strachu nawet w najmniej strasznych momentach, chcę skończyć, wiem,że powinnam skończyć!,ale i tak czytam dalej. A później nie śpię przez miesiąc rozglądając się uważnie po pokoju, jakbym miała znaleźć tam coś strasznego i żałuję, że czytałam/oglądałam. Dlatego muszę się zastanowić!
OdpowiedzUsuńMnie jakoś horrory nie straszą :D W sumie ten wydaje się całkiem, całkiem, niezła tematyka, więc może...:)
OdpowiedzUsuńOceniamy tę książkę podobnie :) Widać, że mamy podobny gust czytelniczy :)
OdpowiedzUsuńJa właśnie takich dobrych horrorów poszukuję ;)
Horrorów jeszcze nigdy nie czytałam, a oglądać ich panicznie się boję. :D Zastanawiam się, czy i książki wywołają u mnie strach. Powyższą na pewno przeczytam, by to sprawdzić. :D
OdpowiedzUsuńHorrorów raczej nie czytam, ale dla tej książki zrobię wyjątek - wyjątkowo mnie kusi :)
OdpowiedzUsuń