środa, 30 listopada 2016

"Brud" Piotr C.

"Brud" Piotr C., Wyd. Novae Res, Str. 250

"Jak upadniesz, trzeba chwilę poleżeć. Zebrać siły. I iść dalej."

Nie czytałam wcześniejszych książek autora, ale czytałam sporo opinii i zdecydowałam się na krok w nieznane - zaryzykowałam poznanie najnowszej książki autora i na własnej skórze chciałam przekonać się czy faktycznie zasługuje on na tak wiele pozytywnych opinii.

Podeszłam bardzo sceptycznie do tej historii, bo przede wszystkim to pierwszy raz, kiedy uległam presji innych czytelników i zdecydowałam się na lekturę książki, która właściwie nigdy nie była moim priorytetem. Z tyłu głowy miałam też te mniej pochlebne opinie i już sama nie wiedziałam jak zrobić, by ocenić tą powieść obiektywnie.  Wiec zaczęłam czytać. I wiecie co? Cieszę się, że zaryzykowałam, choć książka wywarła na mnie pozytywne i negatywne uczucia jednocześnie.

Nie odnajduję się w tym gatunku, więc rzadko sięgam po podobne historie. "Brud" to książka, która z przytupem wchodzi w świat literatury - jest w niej wszechobecny cynizm głównego bohatera, który sam nie wie co począć ze swoim życiem. Relu na pierwszy rzut oka ma wszystko o czym marzy szary obywatel - piękną żonę, masę pieniędzy, sławę i chwałę, ale wciąż szuka czegoś, co pozwoli mu zaznać spokoju. Zmienia się przez to w marudę, choć bardzo inteligentną - jak mało kto ocenia każdego napotkanego człowieka i sprawnie kwalifikuje go do kategorii kłamców, zdradzających i tych zupełnie nijakich. Główny bohater dostrzega otaczający go brud i robi to na tyle trafnie, że momentami nie mogłam się z nim nie zgodzić.

Jest jednak w tej książce coś, co nie do końca mnie przekonuje. Odniosłam wrażenie, że świat wykreowany w powieści jest smutny, zły i bez wyrazu, a przecież nie zawsze tak jest. Wiem, że ukazana została tutaj ta bardziej mroczna strona ponurej rzeczywistości, ale sądzę, że przydałby się w fabule choćby jeden pozytywny moment, który nadałby kontrastu temu wszystkiemu i jednak udowodnił, że nie wszystko można tak łatwo skatalogować.

"Brud" jak na stosunkowo krótką książkę, którą czyta się błyskawicznie wzbudził we mnie wiele emocji. Z jednej strony czułam, że to jednak nie mój gatunek i nie książka dla mnie. Ale z drugiej strony siedziałam i potakiwałam, bo wychwyciłam w lekturze wiele mądrych cytatów, które świetnie odnajdują się w rzeczywistości. Jest mi również trudno zakwalifikować tą fabułę do jednej kategorii - dotyka wielu problemów współczesnego społeczeństwa, ale żadnego w sposób konkretny. To przede wszystkim bardzo prawdziwa historia, która budzi tyle wątpliwości prawdopodobnie dlatego, że bronimy się przed oczywistą prawdą. Niewątpliwie ta książka ma charakter i warto ją poznać - ocenę pozostawiam Wam, ale ja nie żałuję poświęconego jej czasu.
 
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

wtorek, 29 listopada 2016

"Chemia naszych serc" Krystal Sutherland

"Chemia naszych serc" Krystal Sutherland, Tyt. oryg. Our Chemical Hearts, Wyd. Dolnośląskie, Str. 256

"Kiedy patrzę w niebo, uświadamiam sobie, że jestem zaledwie popiołem po dawno umarłych gwiazdach. Człowiek to zbiór atomów, które przez krótki czas tworzą określony układ, a potem znów się rozpadają. Moja maluczkość przynosi mi pocieszenie."

Po przeczytaniu pierwszych kilku stron powieści miałam w głowie totalny chaos. Aż trudno mi przekazać Wam ile emocji na raz próbowało się przebić do mojej podświadomości, bo spotkałam się z fabułą, jakiej kompletnie się nie spodziewałam. Trochę wyczuwałam tutaj wpływ Greena, którego powieści nie lubię, a który tutaj jedynie zainspirował i zrobił to tak wzorowo, że jestem skłonna dać mu drugą szansę.

Główny bohater - swoją drogą płci męskiej - Henry Page jest tak pokręcony jak jego rodzina. Nie żartuję. Nie jestem pewna kto jest bardziej sympatyczny, chłopak nieprzystosowany kompletnie do otaczającej go rzeczywistości, ukrywający się pod postacią małomównego, wzorowego ucznia czy jego rodzice o zupełnie niespotykanym światopoglądzie. Nie wspominając już o Grace Town - przerażająca, pokiereszowana przez życie, wyrwana jakby z innej rzeczywistości dziewczyna, która trafia do serca Henry'ego z siłą pocisku.

Nie spodziewałam się, że historia poruszy mnie swoją szczerością, błyskotliwością i naprawdę smacznym poczuciem humoru. Wszystko to złożyło się na kompletną całość, która po prostu rozłożyła mnie na łopatki. I chociaż temat książki nie rzadko dotykał trudniejszych tematów, to sarkastyczne poczucie humoru bohaterów raz dwa potrafiło rozładować całą atmosferę. To z kolei doprowadziło do całkiem kontrastowej fabuły, która uświadamia czytelnikowi kilka ważnych faktów i skłania go do myślenia, ale jednocześnie nie przytłacza.

Powieść Sutherland dotyka wszelkich problemów związanych z trudnym okresem dorastania i to zaprowadziło mnie do fabuły z mnóstwem młodzieżowych slangów i odwołań. Zazwyczaj nie jestem fanką tego języka i wolę bardziej klasyczną treść, ale tutaj o dziwo świetnie się odnalazłam i wcale nie przeszkadzało mi prześciganie się bohaterów w co raz to nowszych ciekawostkach młodzieżowego świata, cytatach ze znanych filmów czy nawiązywaniu do nieznanych utworów muzycznych. 

"Chemia naszych serc" to barwna, wielowymiarowa powieść z niesamowitymi bohaterami, których po prostu nie da się nie lubić. Indywidualne postacie, kontrastowa fabuła, intrygujące wydarzenia i poczucie humoru - to składniki książki wyjątkowej i zdecydowanie wartej poznania. Podczas jej lektury bawiłam się wyśmienicie i żałuję, że tak szybko dobiegłam końca. Pomysłowa, przebojowa, po prostu świeża. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Grupie Wydawniczej Publicat.

poniedziałek, 28 listopada 2016

"To nie jest opowieść dla młodych ludzi" Anna Janyska

"To nie jest opowieść dla młodych ludzi" Anna Janyska, Wyd. Muza, Str. 334

Nie jestem pewna co myśleć o tej historii. Mam w głowie taki mętlik, że trudno uporządkować mi myśli, żeby napisać o tej historii coś konkretnego. Przyznaję - to zupełnie inna powieść niż ta, o której myślałam czytając opis na okładce. Ale czy zła? Właśnie nie do końca.

Żeby dostrzec urok tej powieści trzeba mocno wczytać się w historię i ani na moment nie uciekać myślami w inne miejsce. Jest tutaj tak wiele wątków i różnorodnej akcji, że jeśli raz zboczycie z obranego kursu, trudno będzie Wam odnaleźć się w kolejnych scenach. Wierzcie mi na słowo - sama przekonałam się, że chociaż nie jest to łatwa powieść, zyskuje w oczach czytelnika już przy znajomości całej fabuły.

"To nie jest opowieść dla młodych ludzi" faktycznie nie jest lekturą dla młodzieży. Nie chodzi tutaj o sam tytuł, ale o przesłanie i znaczenie rozgrywanych wydarzeń. Trzeba przeżyć w życiu swoje, żeby móc zrozumieć głównego bohatera i pozostałe, poboczne wątki. Głównym i jednocześnie najlepszym motywem tej powieści jest skomplikowana miłość Bruno i Piny, którzy musieli zmierzyć się z okrutnym światem. On ukrywany przez matkę, która nazywała go potworem wyglądał tylko na świat przez jedno okno - i widział w nim niesamowitą dziewczynkę. Ona widziała tylko ból i strach, pamiętając przy tym, że nie może się zatrzymać - męczące stałe uciekanie wciąż stanowiło dla niej największy koszmar.

Dwójka bohaterów odnalazła na swojej drodze siebie nawzajem i gdy odkryli, że są tak samo samotni i zagubieni, także we mnie coś pękło. Przyznaję, że początek książki nie zapowiadał się obiecująco, trudno było mi się odnaleźć w rozgrywanych wydarzeniach i właściwie nie miałam najmniejszego pojęcia o co w tym chodzi, bo styl autorki okazał się dla mnie trudny do ugryzienia. Ale im dalej w wydarzenia, tym bardziej zaczynałam dostrzegać powiązani pomiędzy innymi - jakby wyrwanymi z kontekstu - scenami i układanka zaczęła nabierać konkretnych kształtów.

Dużo tutaj ukrytych znaczeń i jeszcze więcej emocji. To nie jest łatwa książka, ale dla czytelnika o otwartej duszy i romantycznym sercu okaże się jedną z lepszych książek jakie czytał. Ja sama tkwię gdzieś pośrodku - doceniam jej urok, ale nie jestem pewna czy to gatunek który mógłby trafić na listę moich ulubionych. Niewątpliwie jednak związek Piny i Bruno trafił do mnie bardziej niż mogłabym przypuszczać. Dla odważnych odkrywców nietypowej literatury - polecam.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Muza.

niedziela, 27 listopada 2016

"Kocha, lubi, szpieguje" Joanna Szarańska

"Kocha, lubi, szpieguje" Joanna Szarańska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 328

Kalina myślała, że kłopoty już za nią, a teraz nadszedł czas na relaks i wymarzoną pracę. Zapowiadał się spokojny weekend do czasu, gdy w dworku w Kamionkach ktoś podrzuca dziecko. A na domiar złego dochodzi do tajemniczego morderstwa, w którym główną podejrzaną staje się Kalina! Nikt jednak nie podejrzewa, że z dziewczyną się nie zadziera, bo ta bierze sprawy w swoje ręce i wyjaśnia wszystkie nieopowiedzenia. Choć z marnym skutkiem...

Joanna Szarańska swoje historie pisze rewelacyjnie, bez dwóch zdań. Stworzyła niebanalnych bohaterów, których pokochałam od pierwszego tomu i kontynuacji ich przygód wypatrywałam od dawna z zapartym tchem. Uwielbiam, kiedy w książce dzieje się wiele, a przygody Kaliny idealnie do tego pasują - dziewczyna stworzona została od początku do końca, gdzie jej kreacja nie budzi żadnych zastrzeżeń a lekkość bycia i poczucie humoru powalają na łopatki. Każdy z Was kto poznał jej życie w pierwszym tomie wie, że to dziewczyna, która wcale łatwo nie odpuszcza i zawsze znajduje się w centrum największych kłopotów.

Podchodzę sceptycznie do książek, które wszem i wobec głoszą, że rozbrajają poczuciem humoru i zazwyczaj staram się przekonać się na własnej skórze czy to prawda. Tak właśnie trafiłam na "I że Ci nie odpuszczę" - pierwszy tom serii Kalina w malinach, który faktycznie rozbawił mnie do łez. Więc gdy zabrałam się za lekturę drugiego tomu wiedziałam, że czeka mnie wyborna zabawa i wcale nie minęłam się z prawdą. Kalina swoimi poczynaniami potrafi rozbawić największego smutasa, bo chociaż stara się jak może to i tak wplątuje się w największe afery, które pojawiają się w okolicy. I chociaż tym razem miała na głowie dziecko, wszędobylskiego psa i oskarżenia o morderstwo - znosiła to wszystko ze stoickim spokojem (w miarę) nie mówiąc już o tym, że rzuciła się w wir rozgrywanych wydarzeń by na własną rękę rozwiązać sytuację.

Cenie takich bohaterów: odważny, żywiołowych, dynamicznych. Kalina jest dziewczyną przesympatyczną, podobnie jak poboczni bohaterowie, którzy dostarczają czytelnikowi sporej dawki atrakcji. I choć bohaterowie stanowią największy atut tej historii to barwność scen, szybka akcja czy nieoczekiwane zwroty akcji dodają jej jeszcze większego uroku. Autorka stworzyła serię w której wymieszała powieść kryminalną i komediową w sposób tak  udany, że nie sposób oderwać się od ani jednej strony.

"Kocha, lubi, szpieguje" to idealny lek na smutne dni. Szukając pocieszenia, poprawy humoru czy po prostu sporej dawki dobrej zabawy nie możecie przejść obok przygód Kaliny obojętnie, bo ona jak mało kto potrafi poprawić humor. Jestem zachwycona kontynuacją jej przygód i całym tym galimatiasem jaki powstał. Mam tylko nadzieję, że to nie koniec a Kalina pojawi się jeszcze z kontynuacją swoich perypetii. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

piątek, 25 listopada 2016

"Bardziej martwa być nie może" Katie Alender

"Bardziej martwa być nie może" Katie Alender, Tyt. oryg. As Dead as it Gets, Wyd. Feeria, Str. 

Książki z dreszczykiem mogę czytać bez końca - to subtelnie poczucie strachu i niepewności są moimi ulubionymi uczuciami w czasie lektury. Lubię się bać, bez dwóch zdań. Tak właśnie odnalazłam serię Alender, która od pierwszego tomu trafiła na półkę moich ulubionych lektur - za klimat i pomysłowość. 

Bałam się trochę, że to co tak bardzo spodobało mi się w pierwszym tomie rozmyje się w kontynuacjach, ale już drugi tom upewnił mnie w tym, że autorka ma na tyle dobry warsztat literacki, że potrafi utrzymać swoją powieść na dość wysokim poziomie. Tak dotarłam do finału serii od którego oczekiwałam solidnego zakończenia i wcale się nie rozczarowałam - pomysł na fabułę został pociągnięty do samego końca, wszystkie niedokończone wątki znalazły swoje rozwiązanie a mimo to w fabułę ostatniego tomu wkradły się zupełnie nowe wydarzenia, nieoczekiwane, które nadały zakończeniu koloru.

Alender stworzyła serię dla młodzieży, która podążała drogą horroru i naprawdę dobrze się w tym odnalazła. Nieoczekiwane zjawiska przyspieszają bicie serca a zwroty akcji, szczególnie te w których prym wiodą paranormalne zjawiska budzą spory niepokój. To właśnie najlepszy atut tej powieści - mroczna atmosfera od której po prostu nie można się oderwać. A w tym wszystkim Alexis - dziewczyna, która była pewna, że całe zło w końcu za nią. Niestety chyba nie mogła się bardziej pomylić, ani bardziej ucieszyć czytelnika takiego jak ja: czekającego na ostateczny obrót sytuacji.

Główna bohaterka nie do końca przypadła mi do gustu w pierwszym tomie, ale im dalej w kontynuację, tym łatwiej było mi przekonać się do jej charakteru czy zrozumieć postępowanie. Alexis ma na głowie nie tylko same nadnaturalne zjawiska, ale wściekłego ducha Lydii, któremu swoją drogą pomysłów do straszenia nie brakuję. Podziwiam Alexis za mocne nerwy i siłę do walki z tym wszystkim, bo nie jestem pewna czy ja sama dałabym radę. Dzięki temu fabuła aż pęka od nadmiaru przeróżnych rozwiązań, które wprowadzają do powieści co raz to nowsze fakty a akcja tym samym nabiera kształtów i wciąż (tak jak w pierwszym tomie) leci na złamanie karku i niemiłosiernie dręczy niepewnością tego, co wydarzy się na kolejnych stronach.

"Bardziej martwa być nie może" to trzeci tom serii o równie zaskakujących rozwiązaniach co tom startowy. Czekałam na to wydanie od dłuższego czasu i w duchu liczyłam na sporą dawkę straszenia, ale nie oczekiwałam że to wszystko aż tak bardzo mi się spodoba. I choć książka jest na tyle zrównoważona, że osoby o słabych nerwach też świetnie się w niej odnajdą, to czuję się w pełni usatysfakcjonowana i wystraszona na tyle, by móc przez kilka wieczorów pozastanawiać się co też kryje się w ciemnym kącie. Choć bez wątpienia odsyłam Was z lekturą na godzinę przed snem - niezapomniane wrażenia gwarantowane, a i sen jakby bardziej niespokojny. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.

czwartek, 24 listopada 2016

"Świt, który nie nadejdzie" Remigiusz Mróz

"Świt, który nie nadejdzie" Remigiusz Mróz, Wyd. Czwarta Strona, Str. 528

"Wołyniak z pewnością do wydmuszek nie należał. Miał grubą skorupę, a pod nią zahartowanego ducha."

I stało się. Niezliczoną ilość razy pisałam Wam, że w końcu muszę poznać twórczość autora, bo ile można czytać o zachwalaniu go z każdej strony, nie znając jego talentu? Wstyd, bez dwóch zdań. Na całe szczęście zrehabilitowałam się i zabrałam za najnowszą książkę autora. I wiecie co? Jest mi strasznie przykro, że tak długo z tym zwlekałam, bo jeśli wszystkie książki autora są równie dobre, to ja poproszę więcej!

Ostatnio co raz częściej sięgam po historie sprzed wojny, więc całkiem dobrze odnalazłam się w przedwojennej Warszawie, szczególnie że autor ubarwił ją gangsterskim klimatem. Nie podejrzewałam, że tak sprytnie można wpleść tajemny, mroczny życiorys Ernesta Wilmańskiego - głównego bohatera powieści, w realia ówczesnych mu czasów. Warszawa otwiera się przed nim z perspektywą nowego życia. Jednak jedna decyzja zmienia jego życie nieodwracalnie i właśnie w czasie gdy ratuje młodziutką dziewczynę akcja nabiera rozpędu. 

Początek powieści zaczął się niewinnie, ale już na kolejnych stronach zaczęłam nabierać przekonania, że przyszło mi się zmierzyć z typowo męskim światem. Absolutnie nie poczułam się tym urażona, bo nikt nie nadaje takiego dynamizmu i pędu akcji, jak pościgi, gangsterzy i wyrównywanie rachunków. A jednak nikt tak nie sprowadza do pionu niegrzecznych mężczyzn jak kobiety - może nie uratowana Anastazja, która ma swoje za uszami, ale Eliza Zarzeczna, młoda policjantka, o której nie napiszę ani jednego złego słowa, bo postać tej bohaterki z miejsca mnie kupiła.

Nie spodziewałam się, że autor wykreuje tak mocnych i wielowymiarowych bohaterów, obdarzonych całą masą wiarygodnych cech osobowości. Stałam murem za poczynaniami Elizy, którą polubiłam najbardziej z całego towarzystwa, bo chociaż musiała zmierzyć się z mrocznym, gangsterskim światem, to najbardziej obawiała się pogwałceniem swoich zasad moralnych. 

Mroczny obraz przedwojennych gangów trafia z siłą pocisku w nic nie podejrzewającego czytelnika, który strona za stroną co raz bardziej zatraca się w rozgrywane wydarzenia. Wierzcie mi na słowo, wiem to z własnego doświadczenia. Każdy bohater ma swoje za uszami, więc trudno podzielić ich na tych złych i dobrych, a w ciężkim klimacie przestępczego świata można by wieszać noże, gdyby nie to, że absolutnie nie ma na to czasu. Śledzenie fabuły z zapartym tchem to obowiązek a ciągnąca się za tym adrenalina - to z kolei wielka przyjemność. Zdecydowanie poproszę więcej takich książek!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

środa, 23 listopada 2016

"Obudź się, Kopciuszku" Natalia Sońska

"Obudź się, Kopciuszku" Natalia Sońska, Wyd. Czwarta Strona, Str. 320

"Dlatego ja ci dziecino, mówię, cokolwiek się tam w twoim życiu podziało, ileś się nie wycierpiała z różnych powodów, o siebie zawsze trzeba walczyć i o szczęście swoje."

Za oknem spadły pierwsze płatki śniegu i przypomniały mi, że przecież święta są tuż, tuż. Nie mogę się już doczekać tego cudownego klimatu i staram się jak najszybciej nastroić na bożonarodzeniowy czas. Dokładnie rok temu robiłam to samo - witałam zimę z książką autorki, trochę inną, ale równie klimatyczną.

Wyobraźcie sobie, że zasypało nas na dobre, śnieg sięga po kolana a za oknem mróz tak siarczysty, że nie ma się ochoty na nic poza dobrą książką. Teraz weźcie do ręki "Obudź się, Kopciuszku" i powiedzcie co czujecie. Jest klimatycznie, prawda? To właśnie spory atut twórczości autorki - stworzenie całkiem wiarygodnego świata, który otacza głównych bohaterów. Ładne miejsca, zaśnieżone drogi, padający śnieg i nasze cudowne Zakopane. Czy można chcieć czegoś więcej? W tej lekturze wszystko jest na swoim miejscu.

Alicję poznałam w niefortunnym dla niej czasie. Zapracowana po uszy nie zwracała uwagi na otaczającą ją rzeczywistość i tym samym wydawała się przy tym niesamowicie zagubiona. Praca, dom, praca, dom, w kółko, dookoła, ciągle to samo, gdzie przytłaczająca monotonia daje o sobie znać na każdym kroku. Może to zrozumieć każdy, szczególnie że to szara codzienność niemal każdego z nas. To dobra bohatera, ciepła, trochę wyobcowana i uciekająca od ludzi, ale tęskniąca za poczuciem bezpieczeństwa i miłością. Szybko zdobyła moją sympatię i chyba nawet się z nią utożsamiłam, bo przyznaję - nie da się jej nie lubić.

Jako powieść obyczajowa książka została obdarowana całkiem ładnym motywem romantycznym, gdzie łączy się to wszystko z momentem przełomowym w życiu Alicji - znudzona swoją dotychczasową historią postanawia coś zmienić i wyjeżdża z przyjaciółką do Zakopanego. Tam spotyka Michała i chociaż się tego spodziewałam - naprawdę poczułam się zaskoczona rozwojem wydarzeń. Relacja, jaka rodzi się pomiędzy tym dwojgiem jest przesympatyczna i urocza, a sam Michał potrafi zdobyć serce nie jednej czytelniczki.

To idealna pora na to, by poznać najnowszą książkę Natalii Sońskiej. "Obudź się, Kopciuszku" to urocza interpretacja baśni dla dorosłych, gdzie w roli złej czarownicy występuje zwykłe życie, a potulny Kopciuszek zmienia się w księżniczkę na naszych oczach. Nie zapominajmy też o księciu, który swoją drogą jest niczego sobie. Dlatego kubki z gorącą herbatą w dłoń moi mili i zapraszam Was do lektury - szczególnie, jeśli tak jak ja, tęsknicie za zimą.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.

wtorek, 22 listopada 2016

"Silver. Druga księga snów" Kerstin Gier

"Silver. Druga księga snów" Kerstin Gier, Tyt. oryg. Silber - Das zweite Buch der Träume, Wyd. Media Rodzina, Str. 408

"W gruncie rzeczy nigdy nie możemy być pewni, czy żyjemy na jawie. Może wcale nie jesteśmy prawdziwi, tylko istniejemy wyłącznie w czyimś śnie?"

Aby móc rozpocząć tą lekturę, należy spełnić jedną podstawową zasadę: ułożyć się wygodnie z kocem i miękką poduszką, by móc w pełni zrozumieć co takiego niesie ze sobą magia snów.

Kerstin Gier poznałam razem z rozpoczęciem pierwszego tomu Silver. Nie czytałam Trylogii Czasu, więc nie mam porównania czy to mniej lub bardziej udana seria, ale ja uznaję ją za naprawdę wartą uwagi. Ta historia na pierwszy rzut oka przypomina powieść dla młodszego czytelnika, nie wiem właściwie dlaczego, ale właśnie takie odnoszę wrażenie. Może to ten motyw  snów, może kolorowa szata graficzna. Ale bezsprzecznie jest to seria kierowana do bardziej świadomej młodzieży, szczególnie po znajomości wydarzeń z pierwszego tomu. Jednak tym razem mroczny klimat ustąpił miejsca bardziej bajkowej historii, w której świadomy sen odegrał kluczową rolę. 

Liv wraz ze swoją siostrą Mią mieszka w Londynie, gdzie klimat tamtejszego miejsca całkiem nieźle skomponował się z rozgrywanymi wydarzeniami. I choć wszystko wskazywało na to, że pierwszy tom rozliczył się z niebezpieczeństwami a pozostał tylko senny tunel ku miłości, to zło czai się gdzieś w cieniu i nie pozwala o sobie zapomnieć. Liv jest dziewczyną przebojową, która nie boi się stanąć na przeciw niebezpieczeństwa i imponuje swoim charakterem. Przyznaję, że bardziej polubiłam ją w kontynuacji i doceniłam jej przebojową osobowość.

Główny kierunek drugiego tomu - mocno zarysowany wątek romantyczny, który raz drażnił (Henry) a raz intrygował (Grayson). Tak, autorka wprowadziła bardzo subtelny trójkąt miłosny z dobrą i złą stroną, gdzie zdecydowanie stanęłam po stronie nowo odkrytego Graysona. Nie mam pojęcia dlaczego, ale Henry nie do końca przypadł mi do gustu z tymi swoimi lepkimi rękami i zamknięciem w sobie. To jednak przemówiło na korzyść barwnych bohaterów, bo jak sami widzicie trochę emocji z nimi związanych nagromadziło się w mojej głowie - jednych polubiłam, drugich nie do końca, ale przede wszystkim dzięki temu bardziej zaangażowałam się w rozgrywane wydarzenia.

Fabuła z tomu na tom rozwija się w ciekawym kierunku, więc aż miło jest pomyśleć, że finał może nas naprawdę zaskoczyć. Dobry styl autorki mocno konkuruje z intrygującymi zwrotami akcji i zabawnymi dialogami. Niewątpliwie to bardzo barwna historia, która przypadnie do gustu nie tylko fanom powieści fantastycznych. A na ostatnich stronach powieści - gratka dla fanów. Więcej Wam nie zdradzę, zachęcam jedynie do poznania kolejnych losów Liv. Myślę, że nie poczujecie się zawiedzeni.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Media Rodzina.

poniedziałek, 21 listopada 2016

"Córka handlarza jedwabiem" Dinah Jefferies

"Córka handlarza jedwabiem" Dinah Jefferies, Tyt. oryg. Wyd. Harper Collins, Str. 

Dinah Jefferies zabrała mnie w barwną podróż po Indochinach, która na długo zapadnie mi w pamięć. Nie tyle rozgrywane wydarzenia, co klimat, atmosfera i piękne miejsca sprawiły, że na chwilę zapomniałam o otaczającym mnie świecie i zamarzyłam o wielkiej przygodzie. Przenosiłam się nie tylko w egzotyczne miejsce, ale i zajrzałam na moment do przeszłych czasów, o których po prostu uwielbiam czytać. Autorka zaprosiła mnie do Indochin Francuskich roku 1952.

Tutaj poznałam również główną bohaterkę powieści - 18 letnią Nicole, pół Francuzkę, pół Wietnamkę. Na podstawie tej postaci autorka pokazała hierarchię wartości panującą we współczesnym bohaterom czasach i sprawiła, że choć Nicole miała trochę przekorny charakter to musiała dostosować się do zasad. Wiec gdy ojciec przepisał na nią sklepik tekstylny w biednej dzielnicy Hanoi nie miała zbyt wiele do powiedzenia i chcąc nie chcąc musiała przeorganizować swoje życie.

Fabuła tej książki nie jest szczególnie skomplikowana. To przede wszystkim ciekawa, orientalna podróż do przeszłości, choć mocno naznaczona wojennym charakterem. Wietnam ucieka od kolonizacji Francji i poszukuje swojej niezależności a w tym wszystkim pośrodku jest właśnie Nicole, która z racji swojego pochodzenia nie ma pojęcia po której ze stron się opowiedzieć. Sama zastanawiałam się jak postąpiłabym na jej miejscu, ale nie mam najmniejszego pojęcia, szczególnie patrząc na rodzinę bohaterki, która nie ułatwiała jej próby odnalezienia własnej tożsamości. 

A gdyby dramatów było mało, jak na powieść obyczajową przystało, pojawia się miłość pełna przeszkód. Jest Wietnamczyk Trần, jest również Francuz Mark - obaj różni jak woda i ogień, a jednak równie przyciągający. Niestety wybór nie jest łatwy, ale za to wątek romantyczny całkiem ciekawy. Jesteście ciekawi, którą drogą podąży Nicole? Ja byłam ogromnie i zdradzę Wam tylko, że jestem naprawdę zadowolona z jej wyboru.

"Córka handlarza jedwabiem" nie jest powieścią wybitną, ale nie jest to również zła książka. Czyta się ją szybko i bardzo przyjemnie, a ja sama nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam podświadomie podsuwać głównej bohaterce możliwe rozwiązania. Lubię takie książki - idealne na późne, jesiennie wieczory, w których można się zaczytywać bez konsekwencji zgubienia czasu.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

niedziela, 20 listopada 2016

"Zdążyć przed zmrokiem" Tana French

"Zdążyć przed zmrokiem" Tana French, Tyt. oryg. In The Woods, Wyd. Albatros. Str. 496

Germanie, Adam i Peter mają po dwanaście lat. Ich zabawa jest tak beztroska, że nikt nie zauważa, gdy udają się do pobliskiego lasu. Udaje się odnaleźć tylko Adama, zakrwawionego i bliskiego śmierci. Nikt nie potrafi powiedzieć co stało się w lesie a on sam nie pamięta nic z niedawnych wydarzeń. Po wielu latach pojawia się podobna zbrodnia, która jest łudząco podobna do tej sprzed lat. Czy mroki przeszłości właśnie dają o sobie znać?

Opis z okładki był dla mnie największym wabikiem do tej powieści. Uwielbiam książki kryminalne, szczególnie te, w których zagadka miesza ze sobą przeszłość z teraźniejszością. Nie wspominając już o tym, że sama tajemnica wydawała mi się od samego początku bardzo kusząca. 

Lektura tej powieści z miejsca mnie porwała i przyznaję, że nie mogłam się oderwać od rozgrywanych wydarzeń do ostatniej strony. Sam wstęp historii jest naprawdę przejmujący i przez pierwsze strony miałam nieodparte wrażenie, że w książce spotka mnie sporo nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nie pomyliłam się - ślepe zaułki, pytania bez odpowiedzi i niesamowicie dobry klimat okazały się idealnym połączeniem. 

Autorka wyszła naprzeciw oczekiwań fanów powieści kryminalnych, którzy mają wobec podobnych lektur sporo wymagań. Sama postawiłam tej książce wysoką poprzeczkę i zastanawiałam się czy uda jej się  ją pokonać. I wiecie co? Poradziła sobie z tym doskonale. Mocno zarysowany wątek psychologiczny działa na wyobraźnię i zachęca do poszukiwania własnych dróg rozwiązania całej sytuacji, ale nie jest to wcale takie łatwe, bo dogłębny portret psychologiczny przedstawionych postaci mieszał mi w głowie i zmuszał do intensywnego myślenia przez całą lekturę. A właśnie to uwielbiam najbardziej - kiedy nie mam pojęcia jak zakończą się rozgrywane wydarzenia.

Wiele dobrze prowadzonych wątków wprowadzających jeszcze większą ilość intrygujących bohaterów, a przy tym - zagadka na pierwszy rzut oka nie do rozwiązania, to naprawdę dobrze zgrana całość. Historia jest solidna, wiarygodna, warta uwagi i niesamowicie wciągająca. Już dawno tak dobrze nie bawiłam się przy żadnej powieści kryminalnej, a wiarygodnie poprowadzone postacie i ich wielowymiarowe charaktery skutecznie wprowadzały mnie w ślepe zaułki rozwiązań. To powieść idealna na jesienne wieczory - w duecie z kubkiem gorącej herbaty sprawdziła się idealnie.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Albatros.

http://www.wydawnictwoalbatros.com/

piątek, 18 listopada 2016

"Szóstka Wron" Leigh Bardugo

"Szóstka Wron" Leigh Bardugo, Tyt. oryg. Six of Crows, Wyd. Mag, Str. 496

"- To niezgodne z naturą, żeby kobiety walczyły.
- To niezgodne z naturą, żeby człowiek był równie głupi, jak wysoki, a jednak proszę, stoisz tutaj."

Nic nie buduje klimatu tak dobrze, jak pomysłowa szata graficzna. "Szóstka wron" kusi od pierwszego wejrzenia - genialna okładka mocno konkuruje z mroczną otoczką, gdzie końce stron zostały zabarwione na czarno. Kto nie ma ochoty na tak intrygującą lekturę? Ja sama dałam się namówić przez polecenie tej historii, ale książka sama w sobie wyglądała tak pięknie, że z góry wiedziałam, że czeka mnie naprawdę dobra historia.

I wiecie co? Wcale się nie pomyliłam. Znam twórczość Bardugo ze strony trylogii Grisza i wiem, że potrafi tak zakręcić czytelnikowi w głowie, że za nic nie ma się ochoty na opuszczenie rozgrywanych wydarzeń. Po raz kolejny autorka udowodniła, że potrafi stworzyć długi i szeroki świat fantasy, niesamowicie wiarygodny i bogaty w cudowne miejsca. A do tego wszystkiego bohaterowie - błyskotliwi i inteligentni, tacy których nie da się nie lubić z dawką szczerego i miejscami wręcz rozbrajającego poczucia humoru.

Bohaterów w książce jest całkiem sporo, bo w końcu mamy całą szaloną Szóstkę Wron. Ale to co najlepsze w tym wszystkim to fakt, że chociaż jest ich dużo, to żaden nie jest w najmniejszym stopniu podobny do kogoś z ekipy. Tutaj postacie mają własne cechy charakterów, sami definiują swoją osobowość i otwarcie mówią co im się podoba, a co nie do końca. A można ich polubić nie tylko za przebojowość charakterów, ale i prawdziwe życie, bo Bardugo stworzyła ich od początku do końca: z przeszłością, teraźniejszością i planami na przyszłość.

To z kolei prowadzi do jednego prostego wniosku - autorka ma niesamowity warsztat literacki. Dla mnie to Sarah J. Maas jest mistrzem w powieściach fantastycznych, ale Bardugo wskakuje na jej poziom i idzie na przód. Obawiam się, że niedługo może wyprzedzić moją ulubioną autorkę z dużą przewagą, bo jej lekkie pióro, pomysłowość na rozgrywane wydarzenia i dobrze wpleciony w fabułę humor z miejsca zdobyły moją sympatię. Ta historia jest jedną z bardziej wartościowszych nowości gatunku fantasy.

"Szósta Wron" to historia pełna życia. Obawiam się, że żadne słowo może nie oddać prawdy na temat jej świeżości i uroku, a już o bohaterach nie wspomnę. Płynna akcja, humor, żywe dialogi - czy można chcieć czegoś więcej? Od tej książki za nic nie można się oderwać, a kiedy już zmierzyłam się z ostatnią stroną, pożałowałam, że całość już za mną. Bo takie książki mogłabym czytać bez końca. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Taniaksiazka.pl.

czwartek, 17 listopada 2016

"Raze" Tillie Cole

"Raze" Tillie Cole, Tyt. oryg. Raze, Wyd. Filia, Str. 400

"Kochałam go. Zawsze tak było. Zawsze będę go kochała. [...] był dla mnie czymś znacznie więcej niż najlepszym przyjacielem... Był całym moim światem."

Długo broniłam się przed książkami erotycznymi, ale już dawno temu stwierdziłam, że wcale nie są takie złe. Szczególnie te z pomysłem i - co tu dużo pisać - z pazurem. Dark erotic to gatunek nie dla każdego: krew, pot, brutalność, seksualność, zmysłowość. Można by tak wymieniać bez końca, ale musicie wiedzieć, że to połączenie jest niesamowicie intensywne. I bardzo, bardzo dobre.

"Raze" zalicza się właśnie do takiego gatunku i przyznam szczerze - to jedna z lepszych pozycji jakie czytałam. Ma pazur, intensywność, jest w niej wszystko co powinna zawierać wybuchowa dawka przebojowej fabuły i nie mam tu wcale na myśli jakiejś zadziornej akcji. Jeśli jesteście wrażliwi i ciągnie Was raczej do bardziej subtelnych lektur, to o tej książce możecie zapomnieć. Wiele scen zostało nakreślonych bez zbędnych ogródek, z mocnym słownictwem i nie pozostawiających zbyt wiele pracy dla wyobraźni. Ale wszystko to jednocześnie nie jest wulgarne czy niesmaczne i o ile fabuła faktycznie nieźle balansuje na krawędzi, nie jest to wcale takie złe.

Szczególne uznanie należy się fabule. Mafijne porachunki, walki bez żadnych granic - kto nie ma na to ochoty? Mam wrażenie, że to bardzo męska książka kierowana przekornie do płci pięknej. Pomysł zasługuje naprawdę na kilka dobrych słów, bo całość ogromnie przypadła mi do gustu. W opisy walki na śmierć i życie zostały wplecione krótkie sceny z motywem miłosnym mocno wpasowującym się w ramy dark erotic. Książka idealnie odnajduje się w kategorii nowości tego gatunku.

Można by pomyśleć, że duża ilość wątków przerysowałyby całą książkę, ale wcale tak nie jest. Przeszłość mieszała się z teraźniejszością, bohaterowie otrzymali własne rozdziały narracji i wszystko to ładnie rozłożyło się na całości, a sama autorka poradziła sobie z poprowadzeniem, rozwinięciem i dobrym zakończeniem każdego wątku. Zazwyczaj nie jest to priorytetem w tego typu książkach, ale tutaj oddaję autorce całą prawdę - podniosła poprzeczkę całkiem wysoko pozostałym historiom tego gatunku.

Musicie przygotować się na to, że to zupełnie nietypowa historia. Nie spodziewałam się całej tej intensywności rozgrywanych wydarzeń, ale naprawdę się z niej cieszę. To książka, która mocno trafia do czytelnika, o ile ten odważy się zaryzykować. Ja się odważyłam i absolutnie tego nie żałuję. Właściwie to poproszę więcej - gdzie jest drugi tom? Polecam - tym odważnym i nie tylko!

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Taniaksiazka.pl.

środa, 16 listopada 2016

"Kiedy wszystko się zmienia" Lisa De Jong

"Kiedy wszystko się zmienia" Lisa De Jong, Tyt. oryg. Changing Forever, Wyd. Filia, Str. 300

"Nawet seksowny facet, chodzący po kampusie bez koszuli, nie jest w stanie odciągnąć mojej uwagi od tego, po co tu przyjechałam."

Pierwsze pytanie jakie narodziło mi się w głowie po spotkaniu się z serią Jong to czy można ją czytać jako pojedyncze tomy? Nie wiem dlaczego, ale byłam przekonana, że nie. Mogę Was jednak na wstępie zapewnić - jest kilka nawiązań do pierwszego tomu, ale śmiało możecie czytać jeden i drugi jako osobne lektury. Choć polecam poznać obie części, bo są tego zdecydowanie warte.

Lubię książki z serii YA, szczególnie takie jak właśnie powyższa lektura. I choć lektura "Promyczka" podniosła moją poprzeczkę oczekiwań naprawdę wysoko, muszę przyznać, że i ta seria przypadła mi do gustu. Owszem, jest mocno owiana schematem swojego gatunku, ale autorka ma bardzo przyjemny styl pisania i to on skusił mnie do poznania całej serii. Jong rewelacyjnie przedstawia uczucia targające bohaterami i to sprawiało, że miałam ochotę co raz więcej chłonąć rozgrywanych wydarzeń choćby dla samej świadomości tego, co działo się w sercach i głowach bohaterów.

Drugi tom serii spodobał mi się przede wszystkim dzięki bardzo spokojnej fabule. Nie odnalazłam żadnego szczególnie burzliwego momentu fabuły, akcja nie pędziła na złamanie karku, nikt nie dramatyzował i nikt nie targał się na szaleńcze decyzje. Mogłam na moment odetchnąć od szalonego tempa licznych powieści i po prostu delektować się rozgrywanymi wydarzeniami. Choć koniec lektury trochę mnie zaskoczył - zupełnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, ale myślę, że i Wam przypadnie do gustu taki kierunek fabuły. To jedna z lepszych lektur w kategorii książki dla kobiet.

Kontynuacja wzbudziła moją sympatię także moim ulubionym stylem narracji - rozdziały zostały podzielone na relacji głównych bohaterów, dzięki czemu mogłam poznać ich z każdej możliwej strony. I choć Drake nie okazał się może takim niegrzecznym chłopcem jak się zapowiadało to naprawdę go polubiłam. Podobnie z resztą było z Emery, która miała swoje momenty słabości, ale naprawdę dobrze odnalazła się w fabule. Zarówno ta dwójka, jak i poboczni bohaterowie całkiem nieźle poradzili sobie z poprowadzeniem fabuły i nie zamieniłabym ich na nic innego - to było ich miejsce od początku do końca.

Lubię takie historie i będę stała za nimi murem. Jedne są słabsze, drugie lepsze, ale każda z nich kryje w sobie pewien pokład emocji, który zawsze mnie urzeka. Jong stworzyła serię, która ma może niewielkie wady w postaci licznych schematów, ale przy tym jest subtelna i lekka - idealna do chwili wytchnienia w duecie z kubkiem gorącej herbaty.

Za możliwość przeczytania dziękuję Księgarni Taniaksiazka.pl.

wtorek, 15 listopada 2016

"Nieuniknione" Amy A. Bartol

"Nieuniknione" Amy A. Bartol, Tyt. oryg. Inescapable, Wy. Akurat. Str. 480

"Chyba coś krzyczę, gdy ból w czystej postaci spada na mnie jak śnieżna lawina i zamyka mnie w swoim wnętrzu. 
A ja mu się poddaję."

Genevieve (Evie) Claremont rozpoczyna swoje nowe życie w miejscu, o którym nie wie właściwie nic. Rozpoczyna nowy okres decydując się na podjecie studiów na college’u w Crestwood w stanie Michigan. Nie podejrzewa nawet, że to dopiero początek zmian, a to co spotka ją na uczelni - nieodwracalnie ją odmieni.

Brzmi trochę banalnie, prawda? Można pomyśleć, że wiele książek zaczyna się właśnie w ten sposób i chociaż zapowiada się intrygująco, nie zawsze tak jest. W tym przypadku mogę śmiało napisać - autorka pokazała się z bardzo dobrej strony i przede wszystkim już na wstępie zdobyła sobie uznanie czytelnika kreacją głównej bohaterki. Evie jest niesamowicie sympatyczna i urocza, a jej pierwszoosobowa narracja idealnie odnalazła się w rozgrywanych wydarzeniach. Mając wsparcie jedynie w swoim wuju próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości i relacjonuje z zaangażowaniem wszystko to, co ją otacza.

Łatwo polubić główną bohaterkę za jej swobodę narracji, szczerość i chęć poszerzania własnych granic. Nawet cała ta schematyczność fabuły wydaje się w tym wszystkim bardziej swojska i nie odstrasza a intryguje. Evie już pierwszego dnia swojego pobytu w nowym miejscu trafia na Reeda, gburowatego przystojniaka z cudownym nastawieniem do życia - uciekaj, albo zapomnisz jak się nazywasz. Wiem, że brzmi to bardzo oczywiście: niby zły charakter z miejsca topi serce głównej bohaterki i jednocześnie robi wszystko by odstraszyć ją na dobre, ale jest w tym wszystkim coś tak uroczego, że można przymknąć oko na schematyczne motywy.

Wiele w tej historii jest odniesień do naprawdę wartych uwagi motywów - jest przyjaźń, która rodzi się z niczego i rozwija się w zupełnie naturalny sposób. Są też wrogowie, od których warto byłoby się trzymać na dystans. I można byłoby na tym zaprzestać, ale autorka postanowiła iść z stronę powieści fantasy - dzieją się cuda trudne do wyjaśnienia, a odpowiedź na na niezadane pytania zna tylko Reed (tak, tak - dokładnie ten sam mroczny bohater, który straszył nas na samym początku). I tak właśnie się to rozwija - swobodnie i do przodu.

"Nieuniknione" to powieść lekka i przyjemna, w której dzieją się rzeczy nadprzyrodzone a akcja rozwija się z każdą kolejną stroną. Choć młodzieżowa - kusi i intryguje nawet starszego czytelnika. Pozwolicie porwać się niewyjaśnionym zdarzeniom i wstąpicie do świata, w którym nic nie jest takie oczywiste, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka? Jestem pewna, że nie będziecie żałować. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Akurat.

poniedziałek, 14 listopada 2016

"Co mnie zmieniło na zawsze" Amber Smith

"Co mnie zmieniło na zawsze" Amber Smith, Tyt. oryg. The Way I Used To Be, Wyd. Feeria, Str. 392

"Miało być prosto, miało być łatwo i nieskomplikowanie, ale w ciągu jednej nocy zmieniło się to w kręty, niemożliwy do przejścia labirynt. Zgubiłam się w nim."

"Co mnie zmieniło na zawsze" to lektura, której kompletnie się nie spodziewałam. Nie miałam pojęcia co mnie czeka i choć przygotowałam się na mocną fabułę - nie spodziewałam się, że tak szybko moje zaintrygowanie zmieni się w przerażenie. Fabuła dotknęła niesamowicie trudnego tematu, z jakim nie jest w stanie poradzić sobie wiele kobiet  a Eden, główna bohaterka okazała się tylko nastolatką. I to jak bardzo gwałt zmienił jej życie, chyba wstrząsnęło mną najmocniej. A może to tylko efekt uboczny rozgrywanych wydarzeń? Trudno powiedzieć, bo jeśli chciałabym nazwać tą lekturę emocjonalnym rollercoasterem, nawet nie oddałabym połowy prawdy.

To nie tyle opowieść o brutalnych wydarzeniach, ale okrucieństwie człowieka wobec człowieka. Eden nie spotkała swojego oprawcy wśród nieznajomego tłumu, nie poznała go w tej jednej potwornej chwili. Chyba właśnie to przesądziło moją przegraną pozycję i zaangażowanie się w rozgrywane wydarzenia. Eden nigdy nie podejrzewała, że ktoś tak bliski skrzywdzi ją w ten sposób. Oprawca niestety nie zrezygnował z jeden próby i podjął się zastraszania, co w rezultacie doprowadziło do kompletnej zmiany dziewczyny - ktoś ranił ją, więc ona raniła wszystkich dookoła. Trudno jednak nie zrozumieć jej postępowania, bo zamknęła się w sobie, tłamsiła wszystko wewnętrznie i z  nikim nie dzieliła swojego bólu. Nic dziwnego, że czasami wybuchała. Ile może znieść jeden człowiek? 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że powieść okazała się niesamowicie prawdziwa. Wiarygodna bohaterka, oczywiście nieoczywisty rozwój wydarzeń i przygnębiające nas realia otaczającego świata. Miałam ochotę krzyczeć razem z Eden, nie mówiąc już o solidnym potrząśnięciu jej beznadziejnych rodziców. Och, można się w to wszystko okropnie zaangażować, szczególnie że autorka dotknęła tematu tabu, w sposób naprawdę dramatyczny i przy tym intensywny. Oraz pokazała  rozgrywane wydarzenia w wyjątkowo rzeczywisty i przy tym smutny sposób. Zmiany zachodzące w Eden łączyły się z buzującymi w niej emocjami i gdy wybuchły... finał okazał się zwieńczeniem całego tematu.

Niewątpliwie to powieść, która kryje w sobie tak wiele emocji, że nie sposób o niej zapomnieć przez długi czas. Pierwszy raz zdarzyło mi się tak mocno zaangażować w fabułę, nie dlatego, że mnie oczarowała, ale dlatego, że zdobyła moją serię intensywnością przesłania. I choć jest niesamowita to dedykowana dorosłemu czytelnikowi - komuś dojrzałemu, kto potrafi spojrzeć na sprawę z różnych perspektyw. A może właśnie powinna trafić do rąk młodzieży, żeby otworzyć im oczy? Sama nie wiem, bo boję się, że młodsi jej nie docenią, ale z kolei również nie poznają reali prawdziwego świata i być może nie odważą się na ten jeden najważniejszy krok. Zdecydujcie sami, choć ode mnie usłyszycie tylko jedno - to historia obok której nie można przejść obojętnie.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.

sobota, 12 listopada 2016

"Poradnik dla smoków. Żywienie i wychowywanie ludzi" Laurence Yep, Joanne Ryder

"Poradnik dla smoków. Żywienie i wychowywanie ludzi" Laurence Yep, Joanne Ryder , Tyt. oryg. A Dragon's Guide to the Care and Feeding of Humans, Wyd. IUVI, Str. 208

"By wytresować swojego pupila, potrzebujesz trzech rzeczy: cierpliwości, cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości".

Ta historia jest w pewien sposób odzwierciedleniem naszego życia, bo jestem pewna, że gdybym przeczytała tą książkę moim zwierzakom, to zarówno pies jak i kot popukaliby się pazurkiem w czoło śmiejąc się do rozpuku. Bo czy to nie jest oczywista oczywistość, że my - ludzie - jesteśmy tylko pupilami naszych (nie inaczej) pupili?

Autorzy w uroczy sposób przedstawili relację pomiędzy ludźmi i zwierzętami. Trochę na przekór i z subtelną nutką ironii, ale fabuła bardzo dobrze przedstawiła jak to jest być po drugiej stronie tej relacji. Na podstawie smoków, fantastycznych stworzeń, które intrygują najmłodszych od lat, autorzy pokazali, że zwierzęta to również żywe istoty, które czują, kochają i są z nami na podstawie przyjacielskiej relacji.

Książeczka jest krótka, z lekką fabułą i dużą czcionką, dzięki czemu idealnie nadje się jako lektura dla młodych czytelników. Jak wychować sobie człowieka, żeby był naszym przyjacielem, w dodatku posłusznym? Panna Drake - główna bohaterka i smoczyca w jednym - to pełnowymiarowa zołza z charakterkiem. Ale na całej szczęście ma przy sobie Winnie - równie wygadaną dziewczynkę. To połączenie to przede wszystkim dobra zabawa, poczucie humoru i przygoda, która na pewno zaintryguje młodego czytelnika.

To przyjemna, zabawna, pełna uroku powieść dla młodszych czytelników, która przy okazji uczy jak zdobyć najlepszego przyjaciela. Może trochę przekornie, ale bardzo wiarygodnie. Na pewno zrozumieją to Ci, których świat opanowały domowe pupile - moje zwierzaki zachowują się dokładnie tak samo jak Panna Drake. I wiecie co? Jestem z tego dumna!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu IUVI.

czwartek, 10 listopada 2016

"Potomkowie" Tosca Lee

"Potomkowie" Tosca Lee, Tyt. oryg. The Progeny, Wyd. IUVI, Str. 392

"Kiedy po raz pierwszy zjawiasz się w ośrodku, nikt nic nie mówi. Nie ma takiej potrzeby. Przeszedłeś przez terapię, testy i wiele przygotowań pozwalających otrzymać plastikową bransoletkę, którą zakładają ci w dniu zabiegu. Zabiegu, który uratuje ci życie. Już nie dopytują, dlaczego się zdecydowałeś. I nie przeszkadza im, że nie powiedziałeś słowa prawdy.Już tylko skrobnięcie rysika, kiedy podpisujesz się na ekranie - po raz ostatni własnym nazwiskiem."

Moją uwagę przyciągnął opis na okładce i od razu spodobał mi się motyw przewodni książki. Uwielbiam misz-masz gatunkowy, a w lekturze Lee połączenie antyutopii, new adult, powieści historycznej i książki akcji wypadło po prostu doskonale. Więc cieszę się ogromnie, że lektura trafiła w moje ręce, bo mogła mi przejść koło nosa naprawdę dobra historia.

Emily - główna bohaterka z miejsc zjednała sobie moją sympatię. Nie wiem właściwie czy był motyw przewodni, który skupił moją uwagę, czy po prostu trafił do mnie całokształt, ale od samego początku wkręciłam się do świata tej dziewczyny i trzymałam kciuki za powodzenie jej wyborów. Tym bardziej, że Emily po przebudzeniu została postawiona w naprawdę trudnej sytuacji: nie pamięta nic, niezależnie od tego jak bardzo chciałaby sobie przypomnieć. Jest jednak list, ostrzeżenie - które pozostawiła sama sobie. I tu rozpoczyna się wyścig z czasem.

Fabuła łączy w sobie wiele różnych gatunków literackich i to połączenie zaowocowało tętniącą życiem akcją z mnóstwem różnych wątków. Jak na mój gust - każda rozpoczęta akacja otrzymała godne rozwinięcie, ale mnie najbardziej zachwyciło powiązanie Emily z Elżbietą Batory. Staram się chłonąć ile tylko się da jeśli chodzi o ciekawe książki historyczne, a przy takich mrocznych jednostkach historii zachwycam się bez reszty. Więc choć powiązanie głównej bohaterki z Krwawą Hrabiną okazało się okrutne, to rozwiązanie cieszyło czytelnika.

Książka trafiła w mój gust nie tylko dobrym rozwinięciem ulubionego wątku, ale i styl autorki wtrącił swoje trzy grosze. Prosty, lekki i swobodny jednocześnie nie kolidował z dynamiczną akcją i szybkim rozwojem wydarzeń. Pojawiły się liczne zagadki do rozwiązania, tragiczne sceny i trudne wybory, bo by uzyskać odpowiedzi Emily przyjdzie zmierzyć się z przeszłością do której nie ma wstępu.

"Potomkowie" to książka, która już od opisu na okładce zdobyła mój głos na "tak". Jest w niej pewien powiew świeżości i urok, który skutecznie wabi czytelnika do zapoznania się z lekturą. Dla mnie - dobra powieść z pędzącą akcją, której za nic nie ma się ochoty przerwać. Naprawdę polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu IUVI.

środa, 9 listopada 2016

"Pax" Sara Pennypacker

"Pax" Sara Pennypacker, Tyt. oryg. Pax, Wyd. IUVI, Str. 296

Historia zamknięta między stronami "Małego księcia" zachwyciła mnie w dzieciństwie i ten zachwyt nie minął aż do dziś, kiedy jako dorosły człowiek świadomie dokonuję wyborów i interpretuje świat na swój własny sposób. Jedna dziecięca lektura prowadziła mnie przez wiele trudnych wyborów i nie ukrywam - zawsze chętnie wracałam do tej powieści. Dlatego gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi książki "Pax" trochę się przeraziłam. Kto wie co z tego wyniknie, skoro we współczesnym świecie powielanie dobrych książek jest głównym grzechem wielu autorów? Ale coś podświadomie podszeptywało mi, że to będzie dobra książka i popełnię wielki błąd, jeśli się na nią nie zdecyduję. Więc zaryzykowałam.

I wiecie co? Ryzyko się opłaciło. Tak poruszającej historii nie czytałam już od dawna. I nie chodzi mi tutaj wcale o wyciskacz łez jakich w literaturze nie brakuje, ale o powieść subtelną, lekką - poruszającą swoim kunsztem i klasą. Bo to właśnie główny atut tej powieści: prostota i elegancja, które swobodnie wkraczają do świata czytelnika i za nic nie zamierzają opuszczać jego podświadomości, nawet na długo po skończonej lekturze.

Głównym bohaterem jest mały chłopiec, dzieciak, który przeżył w życiu zbyt dużo jak na dwunastolatka, ale ma w sobie taki pokład determinacji, że właściwie kłody rzucane przez życie pod jego nogi, wcale nie są mu straszne. Rany! Nawet nie wiecie jak trudno było mi czasami czytać o jego życiu, o tym co obecnie robi, bo historia napisana jest bardzo dobrym stylem - takim leciutkim, subtelnym, jak powiew wiatru. Nie ma właściwie mocnych scen, nie ma dramatów, nie ma akcji, która szarpie czytelnika na strzępy, ale są wydarzenie i są - to przede wszystkim - wypowiedzi, które powalają na kolana. 

Czytajcie między wierszami, zajrzyjcie poza wyznaczone ramy, a historia "Paxa" zburzy Wasz świat. To powieść pełna ukrytych znaczeń i symboli otaczającego nas świata - ból samotności, siła braterstwa, wojna, głód, strach. Bywały momenty, w których niespodziewanie przełykałam gorzkie łzy, bo same cisnęły się do oczu. Nie tylko dlatego, że samotny lis błąkał się po ciemnym lesie i tęsknił za swoim przyjacielem. Bywały momenty, że ze szczęścia nie mogłam przestać się uśmiechać. Nie tylko dlatego, że siła przyjaźni ma tutaj pierwszorzędne miejsce. Pozwólcie tej książce zmienić Wasz świat, a gwarantuję, że właśnie to uczyni. Jedna niepozorna historia, a tak wiele definicji skrajnych emocji.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu IUVI.

wtorek, 8 listopada 2016

"Ogień za ogień" Jenny Han, Siobhan Vivian

"Ogień za ogień" Jenny Han, Siobhan Vivian, Tyt. oryg. Burn for burn, Wyd. Feeria, Str. 486

"Ból za ból. Ogień za ogień."

Zaskakujący jest fakt, że autorki rozkręcają się z tomu na tom. Pierwsza część była całkiem niezła, ale kontynuacja wskoczyła na znacznie wyższy poziom. Aż strach pomyśleć co czeka na nas w finale, bo pomysły głównych bohaterek przyprawiają o zawrót głowy. Nie jest łatwo wymyślić motyw przewodni dla książki młodzieżowej, który już gdzieś wcześniej nie przewinął się w jakiejś znanej nam książce. "Ogień za ogień" ma w sobie trochę krwi znanej serii Pretty Little Liars, ale nie mam pojęcia czy to zamierzony zabieg czy tylko przypadek. W każdym bądź razie całkiem dobrze się złożyło, bo to jedyny serial, który oglądam i który uwielbiam, dlatego i książka Han oraz Vivioan przypadła mi do gustu.

Fabuła prowadzona jest z perspektywy wszystkich bohaterek, a każdy rozdział oddawany jest w ręce innej dziewczyny, dzięki czemu otrzymałam naprawdę szerokie spojrzenie na sprawę. Zarówno w pierwszym tomie jak i tym obecnym miałam trudność z wybraniem tej ulubionej bohaterki, która intrygowałaby mnie najbardziej, bo każda z nich została obdarzona zupełnie innym charakterem i ich różne osobowości przyciągały zależnie od rozgrywanych wydarzeń. Kreacja tych dziewczyn okazała się sporym atutem książki, bo wszystkie jak jeden miały swoje za uszami i gdy przyszło do konfrontacji zrobiło się naprawdę gorąco.

"Ogień za ogień" to lektura mocno połączona z pierwszym tomem, więc jeśli nie znacie wydarzeń z pierwszej części - nie ma po co zabierać się za kontynuację. Chyba, że lubicie spojlery, ale w tym przypadku naprawdę odradzam. Zagadka ukryta gdzieś pomiędzy wierszami i dobre zakończenie mają w sobie urok tych książek, które chociaż nie wywróciły naszego świata do góry nogami, to chętnie do nich wracamy. Kontynuacja serii na nowo dotyka problemu rozpoczętego w "Ból za ból", ale wprowadza przy tym bardziej dynamiczną akcją, płynniejsze przejścia relacji dziewczyn i przede wszystkim tą dozę niepewności co wydarzy się na następnych stronach.

Podsumowując - kontynuacja okazała się lepszą historią niż ta, którą poznałam w tomie startowym. Jednocześnie obie książki są ze sobą ściśle połączone, więc wielki plus za to, że nie tylko akcja została lepiej poprowadzona, ale i całość wypadła znacznie bardziej korzystnie. Tajemnice, zawiść, skrajne emocje i zemsta - oto motyw przewodni tej powieści. Jesteście na to gotowi? Polecam!

https://pantomasz.pl/ogien-za-ogien-tom-2-vivian-siobhan-han-jenny,p393877,c

poniedziałek, 7 listopada 2016

"Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię?" Estelle Maskame

"Czy wspominałam, że za Tobą tęsknię?" Estelle Maskame, Tyt. oryg. Did I Mention I Miss You?, Wyd. Feeria, Str. 364

„I oto stoi tam. Tak po prostu. Minął rok, a on staje przede mną, wysoki, dobrze zbudowany, w czarnych dżinsach i białej koszulce, z tymi swoimi ciemnymi włosami i szmaragdowymi oczami… Człowiek, który kiedyś był dla mnie całym światem, o czym przekonałam się dopiero wtedy, gdy odszedł i nigdy nie wrócił.”

Młodziutka autorka stworzyła fenomenalną serię, która zdobyła moje uznanie już od pierwszego tomu, więc przykro było mi sięgać po finał tej historii. Nie ukrywam jednak, że byłam ogromnie ciekawa jakie zakończenie czeka moich ulubionych bohaterów.

Bez wątpienia to jedna z lepszych serii młodzieżowych jakie czytałam. Maskame dopiero rozwija swój warsztat literacki, ale jej styl jest naprawdę dobry i przede wszystkim to on zachęca do kontynuowania lektury. Swobodne opisy miejsc konkurują z dynamiczną akcją, a przedstawione w całej lekturze emocje trafiają do czytelnika z siłą pocisku. Takie książki czytam najchętniej, ale nawet jeśli poznałam już dobrą stronę twórczości tej autorki, nie spodziewałam się, że zafunduje mi tak intrygujący i dobry finał. Nie chodzi tutaj nawet o zakończenie, które w pełni zdobyło moje uznanie, ale o sam fakt pozamykania wszystkich rozpoczętych wątków i to z pomysłem.

Patrząc wstecz na całą serię mam ochotę na trochę nostalgii, bo dopiero teraz widzę jak drażniąca na początku była Eden a jak bardzo wydoroślała w finalnej części. Właściwie dotyczy to wszystkich bohaterów, którzy zyskali w moich oczach dojrzałymi decyzjami i postawą, która czasami pozostawiała do życzenia. W tej książce kłębi się wiele emocji, które przeskakują od bohatera do bohatera i gdyby oni tego nie udźwignęli - całość poległaby z kretesem. Jedyne zastrzeżenia jakie mam wiążą się z Tylerem, który zawsze drażnił mnie swoim stylem bycia - jeśli coś wali się na głowę to trzeba brać nogi za pas. To w rezultacie prowadziło do dużych przeskoków w czasie i wiecznego wypatrywania ponownego spotkania dwójki głównych bohaterów. A przecież to powieść, która opiera się przede wszystkim na wątku miłosnym i naprawdę musiałam czasami uzbroić się w cierpliwość i przeczekać humory Tylera, żeby móc poznać dalsze losy tej pary.

Seria wywoływała u jak sami widzicie skrajne emocje i za to lubię ją najbardziej. Co to za cykl, jeśli nie można się podenerwować i ponarzekać na ulubionych bohaterów? Przecież od tego w końcu są. Nie zapominajcie, że temat jest wbrew pozorom trudny, bo Eden i Tyler są - tak jakby - rodzeństwem a ich miłość nigdy nie powinna mieć racji bytu. Więc gdy się pojawia, mamy prawdziwy dramat - i jednocześnie najlepszą część historii. Więc jeśli już wkręcicie się w całą fabułę wiecie, że nie da się przejść obojętnie obok trzeciego tomu, który właściwie stanowi największe zaskoczenie.

"Czy wspomniałam, że za Tobą tęsknię?" ma w sobie urok lekkiej powieści młodzieżowej, która z tomu na tom skrada więcej uwagi i emocji. Trzeci tom jest lekturą obowiązkową dla wszystkich fanów serii, bo nawet nie podejrzewacie jak sprytnie można zakończyć cały ten dramat. Jestem mile zaskoczona rozwojem wydarzeń. Nie zwlekajcie dłużej - takiej historii nie można pozwolić czekać!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Feeria.

piątek, 4 listopada 2016

"Ta, którą znam" Małgorzata Warda

"Ta, którą znam" Małgorzata Warda, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 368

Kiedyś bardzo broniłam się przed polskimi autorami. Nie pytajcie mnie dlaczego, bo nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Jednak kilka dobrych autorów z naszego kraju otworzyło mi oczy na to, że nie trzeba daleko szukać, by trafić na naprawdę dobrą historię. Pani Warda zalicza się do grona pierwszych polskich autorów, którzy rozkochali mnie w dobrej, ojczyste literaturze.

Od książek autorki nie można się oderwać. Musicie przygotować się na to, że jeśli rozpoczniecie czytać, nie skończycie dopóki Waszym oczom nie ukarze się ostatnia strona. Na taką reakcję składa się wiele elementów - niesamowicie wiarygodni bohaterowie, piekielnie emocjonalne wydarzenia i dopracowanie każdego szczegółu tak, że absolutnie nie ma się do czego przyczepić. "Ta, którą znam" jest dokładnie taka sama - idealna w każdym calu.

Historia opowiada o Adzie, dziewczynie, która wraca do domu po latach rozłąki. Tragiczny wypadek siostry zmusza ją do powrotu z Paryża do rodzinnej miejscowości i domu, który skrywa wiele tajemnicy. Dziewczyna imponuje przede wszystkim determinacją, która trzyma ją w ryzach, bo wokół niej dzieje się tak wiele, że już dawno mogłaby się posypać, gdyby nie silny charakter. Można się wzorować na tej dziewczynie, bo chociaż znalazła się w tragicznej sytuacji to podjęła się walki z przeszłością.

Pani Warda na nowo zaprosiła nas do świata pełnego tajemnic z przeszłości, które rozwiązywane są krok po kroku, stopniując napięcie by w finale rozłożyć czytelnika na łopatki. Autorka bardzo sprytnie potrafi rozproszyć uwagę czytelnika na niezobowiązującym wątku, by uderzyć z rozwiązaniem tego pierwszoplanowego tak, że trudno o tym zapomnieć. Bo jak sami widzicie - jest tych wątków mnóstwo, a każdy z nich dopracowany i absolutnie nie pominięty. Ponownie przypomni o sobie małomiasteczkowa społeczność i poglądy ludzi, którzy nie zawsze mają racje.

Autorka bardzo lubi poruszać tematy współczesnych problemów. W najnowszej książce pojawiły się nawiązania do przemocy, fatalnej rodzinnej relacji, alkoholizmu i przejęciu kontroli, nie tylko nad swoim życiem. Mimo, że wątki są trudne i zmuszające do myślenia to jednak nie uderzają w czytelnika z siłą pocisku, a raczej subtelnie zakradają się do jego umysłu i uderzają w strefę emocjonalną. Trudno jest mi się otrząsnąć po tym co przeczytałam, bo jest w tej książce wiele prawd o których jak właśnie sobie uświadomiłam - ciągle się zapomina.

"Ta, którą znam" to szczera i przy tym naprawdę krytyczna wizja prawdziwego świata. Autorka nie owija w bawełnę problemów, które zazwyczaj zamiata się pod dywan i otwiera oczy na świat. Dla mnie - powieść wielowymiarowa, piekielnie emocjonalna i zdecydowanie warta poznania. Zapewniam Was, że nie zapomnicie tej lektury jeszcze przez długi czas.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

czwartek, 3 listopada 2016

"Dom na skraju nocy" Catherine Banner

"Dom na skraju nocy" Catherine Banner, Tyt. oryg. The House at the Edge of Night, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 536

Nie ma dla mnie lepszej historii od dobrej sagi rodzinnej. Dlatego wciąż szukam, wybieram te najbardziej intrygujące i na nowo zatracam się w nieznanych mi powieściach. Zawsze urzeka mnie klimat, więc i tym razem dałam namówić się na lekturę przez okładkę, która - nie ma co ukrywać - jest po prostu zjawiskowa. Więc zaczęłam czytać - i przepadłam.

Powieść sięga naprawdę daleko, bo obejmuje aż cztery pokolenia. I co najważniejsze - fantastycznie pokazuje rozwój wydarzeń na przestrzeni lat. Ładny zarys historyczny dotyka wojny, recesji i prawdziwego życia, tak że czytelnikowi bardzo łatwo jest odnaleźć się w rozgrywanych wydarzeniach i utożsamić z bohaterami.

Tłem wydarzeń jest niewielka wyspa, która wręcz czaruje swoim urokiem i zapewnia ten klimat, jakiego zawsze szukam. Życie rodziny poznawanych krok po kroku głównych bohaterów jest najistotniejsze, ale bez odpowiedniej atmosfery nie jest łatwo wczuć się w fabułę całkowicie. Catherine Banner wiedziała doskonale co robi tworząc tak malowniczą scenerię, że na moment sama zamarzyłam by znaleźć się tam, gdzie moi bohaterowie. 

Castellamare jest pięknym miejscem, ale nie mogę zapomnieć o postaciach, które również spisały się na medal. Amedeo Esposito przyjechał na wyspę żeby odbudować swoje życie, ale nie spodziewał się, że znajdzie tutaj tak liczne grono przyjaciół i serdecznych ludzi. Zbudował dom w obcym sobie miejscu i zrozumiał znaczenie słów, że dom jest tam, gdzie ludzie którzy go tworzą. Rozpoczyna się od przybycia Amedeo a kończy na życiu jego prawnucząt - jesteście gotowi na podróż życia? Znajdziecie się w samym środku zmian, burzliwych zwrotów akcji, zdrad i uniesień: prawdziwego życia czterech pokoleń.

Szukacie pięknej, subtelnej i bardzo delikatnej sagi rodzinnej, w której cztery pokolenia budują jedną historię? "Dom na skraju nocy" kryje w sobie wszystkie te atuty, ale ma też w zanadrzu coś znacznie lepszego: opowieść pełną wzlotów i upadków, emocji i uniesień. 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 2 listopada 2016

"Liliowe dziewczyny" Martha Hall Kelly

"Liliowe dziewczyny" Martha Hall Kelly, Tyt. oryg. Lilac Girls, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 664

Trzy bohaterki. Amerykanka Caroline, Polka Kasia i Niemka Herta. Trzy życia. Jedna historia. 

Życie obu kobiet łączy się w jedno, gdy spotykają się w czasie II wojny światowej. Każda z nich jest inna, na swój sposób wyjątkowa, o własnych celach i determinacji, która pozwoli ocalić własne życie. Łączy je jednak jedno miejsce - Ravensbrück, obóz koncentracyjny. Herta pracuje jako lekarz i chociaż jej praca nie jest doceniana przez innych, robi co może. Kasia należy do Szarych Szeregów i walczy o wolność swojego narodu. Niestety niebezpieczne misje zsyłają na nią i jej rodzinę groźbę śmierci w obozie. Caroline, niegdyś bywalczyni salonów, musi bardzo szybko przewartościować swoje życia. 

Każda z tych kobiet to różne światy i zupełnie różne charaktery. Bardzo łatwo można to poznać dzięki rozdziałom poświęconym każdej bohaterce. Nie wiem, którą polubiłam bardziej, bo wszystkie trzy miały w sobie coś, co warto było poznać. Bez wątpienia jednak wszystkie znalazły się w potwornej sytuacji, która skupiła na sobie całą uwagę czytelnika i aż trudno dobrać mi odpowiednie słowa, by opisać Wam klimat tej książki.

Nie wiem co pojawiło się najpierw: szok czy niedowierzanie, a przecież mam świadomość rozgrywanych wydarzeń i realiów ówczesnego życia. Wiele mówi się na ten temat, ale zaglądanie wgłąb piekła zawsze grozi poparzeniem. Ale choćby nie wiem jak było trudno, żadna z tych kobiet nie zatraciła w sobie człowieczeństwa. A świat wokół nich właśnie to zrobił. Z dumą patrzy się na kobiety, które przyjmując na swoje barki siłę mężczyzn próbowały przegonić od siebie cały ból wojennych wydarzeń.

To książka, która wywołuje lawinę emocji. Zabicie jednego człowieka wydaje się bestialstwem, więc jak nazwać masowe morderstwa? Jak podejść do fabuły, która przecież opowiada o czymś zupełnie prawdziwym i może Caroline, Kasia i Herta powstały na rzecz fikcji literackiej, to kto może wiedzieć, czy gdzieś w przeszłości te kobiety nie miały swoich rzeczywistych odpowiedników? To co działo się w ich życiu, każde kolejno opisywane przez nich wydarzenia mroziły mi krew w żyłach - przez okrucieństwo ludzi, które nie znało granic i przez determinację, która kazała żyć mimo wszystko. 

Przygotowałam się, że książka mnie wzruszy a mimo tego "Liliowe dziewczyny" wycisnęły z moich oczu kilka łez. Ale najbardziej bolało mnie serce. Dla mnie takie historie są obowiązkowe, szczególnie takie jak napisana przez Kelly, która budzi masę emocji, skłania do myślenia i daje solidnego, mentalnego kopa. Historia więźnia i jego kata liczy grubo ponad sześćset stron i, wierzcie mi na słowo, pozostanie z Wami na długo po zamknięciu ostatniej strony.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.