"Dom na skraju nocy" Catherine Banner, Tyt. oryg. The House at the Edge of Night, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 536
Nie ma dla mnie lepszej historii od dobrej sagi rodzinnej. Dlatego wciąż szukam, wybieram te najbardziej intrygujące i na nowo zatracam się w nieznanych mi powieściach. Zawsze urzeka mnie klimat, więc i tym razem dałam namówić się na lekturę przez okładkę, która - nie ma co ukrywać - jest po prostu zjawiskowa. Więc zaczęłam czytać - i przepadłam.
Powieść sięga naprawdę daleko, bo obejmuje aż cztery pokolenia. I co najważniejsze - fantastycznie pokazuje rozwój wydarzeń na przestrzeni lat. Ładny zarys historyczny dotyka wojny, recesji i prawdziwego życia, tak że czytelnikowi bardzo łatwo jest odnaleźć się w rozgrywanych wydarzeniach i utożsamić z bohaterami.
Tłem wydarzeń jest niewielka wyspa, która wręcz czaruje swoim urokiem i zapewnia ten klimat, jakiego zawsze szukam. Życie rodziny poznawanych krok po kroku głównych bohaterów jest najistotniejsze, ale bez odpowiedniej atmosfery nie jest łatwo wczuć się w fabułę całkowicie. Catherine Banner wiedziała doskonale co robi tworząc tak malowniczą scenerię, że na moment sama zamarzyłam by znaleźć się tam, gdzie moi bohaterowie.
Castellamare jest pięknym miejscem, ale nie mogę zapomnieć o postaciach, które również spisały się na medal. Amedeo Esposito przyjechał na wyspę żeby odbudować swoje życie, ale nie spodziewał się, że znajdzie tutaj tak liczne grono przyjaciół i serdecznych ludzi. Zbudował dom w obcym sobie miejscu i zrozumiał znaczenie słów, że dom jest tam, gdzie ludzie którzy go tworzą. Rozpoczyna się od przybycia Amedeo a kończy na życiu jego prawnucząt - jesteście gotowi na podróż życia? Znajdziecie się w samym środku zmian, burzliwych zwrotów akcji, zdrad i uniesień: prawdziwego życia czterech pokoleń.
Szukacie pięknej, subtelnej i bardzo delikatnej sagi rodzinnej, w której cztery pokolenia budują jedną historię? "Dom na skraju nocy" kryje w sobie wszystkie te atuty, ale ma też w zanadrzu coś znacznie lepszego: opowieść pełną wzlotów i upadków, emocji i uniesień.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Chociaż wychwalasz tę książkę, ja jednak nie jestem do niej przekonana. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#Ivy z Bluszczowych Recenzji
Ja też bym chciała mieszkać na takiej wyspie. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńOkładka jest fenomenalna... i w niczym nie zapowiada opowieści o rodzinie, tylko romans paranormalny albo inna historię z wątkiem magicznym! To było moje pierwsze wrażenie :D
OdpowiedzUsuńSagi rodzinne kocham i staram się często sięgać po takie książki. Tę mam na czytniku :)
OdpowiedzUsuńTej książce mówię zdecydowane tak!
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją poznała. Myślę, że to coś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJa bym już chciała tę książkę tylko ze względu na okładkę, ale po przeczytaniu twojej opinii czuję się zaintrygowana jeszcze bardziej. :3
OdpowiedzUsuńKsiążka czeka na półce do przeczytania :)
OdpowiedzUsuńTaka subtelna saga rodzinna mogłaby mi przypaść do gustu. Zapamiętam ten tytuł. Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńOkładka jest MEGA!
OdpowiedzUsuńJuż chcę czytać!
Wyspiarski klimat w tej powieści po prostu mnie urzekł. :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się świetnie ;)
OdpowiedzUsuń