"Chyba coś krzyczę, gdy ból w czystej postaci spada na mnie jak śnieżna lawina i zamyka mnie w swoim wnętrzu.A ja mu się poddaję."
Genevieve (Evie)
Claremont rozpoczyna swoje nowe życie w miejscu, o którym nie wie właściwie nic. Rozpoczyna nowy okres decydując się na podjecie studiów na college’u w Crestwood w stanie Michigan. Nie podejrzewa nawet, że to dopiero początek zmian, a to co spotka ją na uczelni - nieodwracalnie ją odmieni.
Brzmi trochę banalnie, prawda? Można pomyśleć, że wiele książek zaczyna się właśnie w ten sposób i chociaż zapowiada się intrygująco, nie zawsze tak jest. W tym przypadku mogę śmiało napisać - autorka pokazała się z bardzo dobrej strony i przede wszystkim już na wstępie zdobyła sobie uznanie czytelnika kreacją głównej bohaterki. Evie jest niesamowicie sympatyczna i urocza, a jej pierwszoosobowa narracja idealnie odnalazła się w rozgrywanych wydarzeniach. Mając wsparcie jedynie w swoim wuju próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości i relacjonuje z zaangażowaniem wszystko to, co ją otacza.
Łatwo polubić główną bohaterkę za jej swobodę narracji, szczerość i chęć poszerzania własnych granic. Nawet cała ta schematyczność fabuły wydaje się w tym wszystkim bardziej swojska i nie odstrasza a intryguje. Evie już pierwszego dnia swojego pobytu w nowym miejscu trafia na Reeda, gburowatego przystojniaka z cudownym nastawieniem do życia - uciekaj, albo zapomnisz jak się nazywasz. Wiem, że brzmi to bardzo oczywiście: niby zły charakter z miejsca topi serce głównej bohaterki i jednocześnie robi wszystko by odstraszyć ją na dobre, ale jest w tym wszystkim coś tak uroczego, że można przymknąć oko na schematyczne motywy.
Wiele w tej historii jest odniesień do naprawdę wartych uwagi motywów - jest przyjaźń, która rodzi się z niczego i rozwija się w zupełnie naturalny sposób. Są też wrogowie, od których warto byłoby się trzymać na dystans. I można byłoby na tym zaprzestać, ale autorka postanowiła iść z stronę powieści fantasy - dzieją się cuda trudne do wyjaśnienia, a odpowiedź na na niezadane pytania zna tylko Reed (tak, tak - dokładnie ten sam mroczny bohater, który straszył nas na samym początku). I tak właśnie się to rozwija - swobodnie i do przodu.
"Nieuniknione" to powieść lekka i przyjemna, w której dzieją się rzeczy nadprzyrodzone a akcja rozwija się z każdą kolejną stroną. Choć młodzieżowa - kusi i intryguje nawet starszego czytelnika. Pozwolicie porwać się niewyjaśnionym zdarzeniom i wstąpicie do świata, w którym nic nie jest takie oczywiste, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka? Jestem pewna, że nie będziecie żałować. Polecam!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Bardzo mnie wciągnęła. Nie mogę się doczekać kolejnej części.
OdpowiedzUsuńFajna powieść. Moja recenzja będzie na dniach.
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zaczyna się banalnie ale taka bohaterka urocza może i mnie się spodoba :)
OdpowiedzUsuńCzytałam. Przyjemna w poznawaniu fabuła - podobała mi się, ale...coś mi w niej zabrakło. Może kolejny tom to nadrobi :)
OdpowiedzUsuńKsiązka już do mnie idzie, więc niebawem będzie mi dane ją poznać :)
OdpowiedzUsuńOkładka jak dla mnie jest tragiczna, ale to co jest w środku, wydaje się być miłe i przyjemne do czytania :)
OdpowiedzUsuńTrochę przewidywalna, ale mimo wszystko przyjemna lektura ;) Spodobał mi się motyw anielski, inaczej przedstawiony niż zwykle ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Motyw ksiązki wydaje mi się taki ciut "oklepany", może to tylko złudzenie, ale takie mam przeczucie...
OdpowiedzUsuńMoże automatycznie wyczuwam w niej dość rozchwytywany schemat w tego typu powieściach to jednak jakimś cudem mnie zaintrygowała i z chęcią dałabym jej szansę. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
#Ivy z Bluszczowych Recenzji