"O człowieku, który stracił cień" Joyce Carol Oates, Tyt. oryg. The Man Without a Shadow, Wyd. Rebis, Str. 552
"Skąd mamy wiedzieć, kim byliśmy, skoro nie wiemy, kim jesteśmy? Skąd mamy wiedzieć, kim jesteśmy, skoro nie wiemy, kim byliśmy?"
Skok w nieznane budzi we mnie zawsze przyjemny dreszcz niepewności. Szczególnie w przypadku tych autorów, których powieści zjednują sobie sympatię na całym świecie. Nie wiem jak to się stało, że do tej pory nie miałam okazji przeczytać żadnej książki Joyce Carol Oates, ale lektura "O człowieku, który stracił cień" pokazała mi, że wiele straciłam i czas nadrobić zaległości.
Kiedy decydowałam się na pewność wiedziałam tylko, że wielu czytelników potwierdziło talent autorki. Nie spodziewałam się jednak historii oryginalnej i niebanalnej, która osnuta ciężką atmosferą niepewności poprowadzi mnie przez nieograniczony świat ludzkiego umysłu. A jednak autorka zapewniła mi wiele godzin atrakcyjnej historii, dogłębnej kreacji bohaterów oraz fabularnej niespodzianki - prawdziwej perełki z gatunku literatury pięknej.
Trzecioosobowa narracja dystansuje bohaterów od czytelnika snując opowieść samemu sobie. To od nas samych zależy w jakim stopniu zaangażujemy się w rozgrywane wydarzenia i na ile pozwolimy sobie zbliżyć się do bohaterów. W tym przypadku podobny zabieg odnalazł się w całej historii idealnie, ponieważ fabuła sama w sobie okazała się ciężka i wymagająca a dogłębna, szczegółowa kreacja bohaterów zmuszała do analizy ich zachowań z większym niż dotychczas dostrzeganiem szczegółów. Wszystko rozpoczyna się od spotkania Margot Sharpe, która pracuje w laboratorium Miltona Ferrisa, wybitnego naukowca w dziedzinie neuropsychologii i Elihu Hoops'a, mężczyzny cierpiącego na amnezję. Jego nietypowy przypadek intryguje kobietę pod względem prowadzonych badań a sama osoba Elihu zaczyna przyciągać ją pod względem ludzkiej natury. Badania Margot zmieniają się w niezdrową fascynację, która niedługo zmusi ją do przeinterpretowania swoich zasad moralnych.
Temat powieści nie jest prosty. Właściwie wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z nużącą fabułą przepełnioną badaniami i analizą ludzkich zachowań bez głębszych emocji. Sama na początku myślałam, że właśnie tym torem pobiegnie akcja. Pomyliłam się jednak całkowicie, ponieważ otrzymałam obraz dwóch skrajnie różnych ludzkich charakterów postawionych naprzeciw siebie. Tym sposobem autorka otworzyła przede mną bogaty świat ludzkiego umysłu, pokazała jak łatwo jest zatracić się w świecie własnych dążeń na przykładzie Margot oraz jak ciężko jest żyć w świecie, który wciąż na nowo budzi w nas lęk i wydaje się obcą planetą na przykładzie Elihu. Przypatrując się bohaterom nie dostrzegłam żadnego uroku w młodej Margot, której niezdrowa fascynacja i skrajne emocje niemal przekonały mnie, że w bohaterce nie pozostało nic z zasad moralnych. Skupiłam się za to na Elihu, człowieku którego przypadek mnie samą zaskoczył a jednak jego neuropsychologiczna przypadłość została uchwycona przez autorkę w na tyle przystępny sposób, że nie miałam najmniejszych problemów w zrozumieniu wszystkich pojawiających się zagadnień.
"O człowieku, który stracił cień" to dogłębne studium ludzkiego umysłu, powieść fascynująca i niezwykle oryginalna. Jednak nie brakuje w niej również przyziemnych tematów ludzkich namiętności, kiedy pomiędzy bohaterami rodzi się poruszające miłosne uczucie. Jednak czy można pokochać kogoś, kto za parę chwil przestanie dla nas istnieć? Jak wiele jesteśmy w stanie poświęcić by choć na moment porzucić jarzmo samotności? Joyce Carol Oates w swojej powieści nie boi się dotykać trudnych tematów jednocześnie pokazując jak ludzcy i przyziemni są jej bohaterowie. To trudna, choć jednocześnie piękna powieść o miłości i własnych pragnieniach, która przekonuje, że w autorce drzemie wielki talent pisania dzieł ambitnych i ponadprzeciętnych.
Takie studium trudno opisać. Jestem bardzo ciekawa tej książki.
OdpowiedzUsuńPolecam przeczytać jak najszybciej :)
UsuńU mnie jest odwrotnie coś nieznanego budzi raczej obawy...co do książki mam mieszane odczucia względem fabuły, więc na chwile obecną nie wiem czy przeczytam
OdpowiedzUsuńRozumiem, nic na siłę. Ale jeśli zmienisz zdanie, myślę że nie pożałujesz :)
UsuńNa Twoim blogu czytam po raz pierwszy recenzję tej książki i muszę przyznać, że choć zaciekawiła mnie już od początku w momencie zapowiedzi, to nie przypuszczałam, że może ona być aż tak ciekawa. Chętnie również ją przeczytam. 😊
OdpowiedzUsuńJest fantastyczna! Ja na pewno poznam inne książki autorki :)
UsuńBardzo lubię połączenie trudnych tematów i zwyczajnych ludzkich bohaterów. I ja również niewiele wiem o tej autorce i jej twórczości :)
OdpowiedzUsuńPolecam w takim razie zacząć swoją przygodę właśnie od tej książki :)
UsuńPiękna książka :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie :)
UsuńJako nastolatka sięgnęłam po "Pustkowie" i pamiętam, że koszmarnie się wynudziłam i wymęczyłam. Ale być może kolejne spotkanie z twórczością pisarki byłoby bardziej udane, zwłaszcza po tak długim czasie, kiedy mój gust na pewno się zmienił.
OdpowiedzUsuńSą takie książki, do których trzeba dorosnąć :) Spróbuj, może tym razem odnajdziesz się w fabule :)
Usuń