Intrygująca powieść kryminalna osadzona w uroczej angielskiej wiosce.
Bardzo lubię serię Merryn Allingham za towarzyszący mi podczas czytania klimat. Autorka odwołując się do klasycznej formy gatunku gwarantuje nam moc atrakcji za sprawą swojej nieocenionej pomysłowości.
Sięgając po pierwszy tom serii bałam się schematyczności. Miałam poczucie, że być może czeka mnie słaba powtórka Agathy Christie, a przecież królowa zawsze będzie tylko jedna. Na szczęście moje obawy nie pokryły się z rzeczywistością, bowiem Allingham zaserwowała własny pokaz, smaczny i wyszukany, który owszem, przypominał to co w klasyce gatunku najlepsze, ale jednocześnie pracował na własnym obrazie. Autorka wykazując się zatem plastycznym językiem oraz umiejętnością do budowania klimatycznej i zawrotnej fabuły zaprasza nas po raz czwarty do tego, by stanąć u boku Flory Steele i w raz z nią pokonywać kolejne przeciwności (co ważne, utrzymane na równie wysokim poziomie co poprzedniczki).
Flora Steele, człowiek orkiestra. Właścicielka księgarni, rowerzystka, samozwańcza detektyw, która zajrzy w najciemniejszy kąt i wyciągnie na światło dnia zaskakujące informacje. To dla niej powracam do serii autorki, bowiem bohaterka jest tak barwną i nietuzinkową, charyzmatyczną postacią, że nie sposób przejść obok niej obojętnie. Jej przygody możecie czytać dowolnie, niekoniecznie zachowując chronologię czytania, jednak osobiście polecam zacząć od początku, ponieważ towarzystwo jest wyborne, detale ładnie się splatają a całość naprawdę zaskakuje pomysłowością oraz klimatem. To idealne lektury do złapania oddechu po ciężkim dniu, dobrze napisane, ciekawe, miejscami zabawne i zawsze niezawodnie kojące nerwy czy poprawiające humor.
Flora Steele i Jack Carrington wspólnie wybrali się na uroczystość otwarcia hotelu. Towarzyszyła im piękna pogoda i muzyka w stylu rock’n’rolla. Jednak sielankę przerwała śmierć wokalistki. Czy był to pechowy wypadek? A może młoda kobieta podpadła komuś za życia? Flora nie byłaby sobą, gdyby nie zdecydowała się poprowadzić śledztwa na własną rękę serwując czytelnikom pościg za nieznanym, odkrywanie ślepych zaułków, błądzenie w labiryncie tajemnic a także niebezpieczeństwo, które pojawi się znienacka, ale odegra w tym wszystkim kluczową rolę.
Bawi, intryguje, daje do myślenia. "Morderstwo w hotelu" to idealna lektura na szybkie jesienne wieczory, mająca w sobie niepodważalnie dużo intryg do odkrycia. Lekka jak piórko a jednak w pełni angażująca, szczera w swojej prostocie, bogata w emocje, z cudownymi bohaterami wartymi bliższego poznania. Proza Merryn Allingham ma w sobie coś wyjątkowego, coś co wyróżnia ją z tłumu i powoli, ale skrupulatnie zjednuje kolejnych fanów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz