Król chaosu, szwagier, ma godnych następców.
Marek Stelar fantastycznie radzi sobie jako autor powieści kryminalnych, ale gdy zabiera się za komedię - jestem przeszczęśliwa! Jego seria Góra kłopotów to lek na wszelkie troski a czas podczas czytania na moment się zatrzymuje.
Miała być trylogia, ale fanów przybywało. Przybył więc też tom czwarty, niestety już ostatecznie finałowy. Szkoda, ale też cieszy fakt, że ci, którzy jeszcze nie poznali całej historii, mogą zasiąść od razu do wszystkich książek. Nie namawiam silnie do zachowania chronologii, ale zaznaczam (i polecam), że warto - dla pełnej świadomości, dla klimatu, dla bohaterów. W tej książce chodzi o śmiech, o przewrotność życia, o pokazanie, że z każdej opresji można wyjść obronną ręką, gdy będziemy bardziej zdystansowani. Mimo lekkości formy zatem, mimo doskonałej zabawy podczas przewracania kolejnych stron autor pokazuje nam kilka ważnych wartości wartych zapamiętania, co pięknie dopełnia dzieła.
Tym razem na pierwszym planie pojawią się pewne łobuzujące bliźniaki. Nikt nie spodziewa się ilu kłopotów wszystkim dostarczą! Całe otoczenie Szwagra wydaje się mieć jasne do zrealizowania plany. Każdy gdzieś jedzie, ale wszyscy mają się spotkać przy wigilijnym stole. Tylko czy to będzie możliwe, gdy założone cele legną w gruzach i nikt nie podąży drogą, którą sobie wyznaczył? Życie bywa przewrotne a nasi bohaterowie będą musieli ponownie wyjść poza schematy.
Trochę zagadek do rozwiązania, trochę scen pełnych uroku i smacznego poczucia humoru. Cudownie charyzmatyczni bohaterowie na pierwszym planie zostaną wciągnięci w wir zaskakujących zdarzeń, gdy w Berlinie dojdzie do jubilerskiego rabunku a cień podejrzeń padnie na nasze postacie zmierzające do Budapesztu. Jak to możliwe? Ich drogi zawsze przecinają się z niebezpieczeństwem, żeby nie było zbyt nudno. Marek Stelar żonglując motywami kontroluje na swój sposób chaos, który raz za razem wprowadza na scenę nowe pomysły. Dzieje się naprawdę dużo, akcja jest dynamiczna a solidnych emocji nie brakuje na żadnej stronie, dzięki czemu bawimy się rewelacyjnie w gronie osobowości gotowych do skoczenia w nieznane. Nie chcę zbyt wiele zdradzać, ponieważ największą przyjemnością jest towarzyszenie Szwagrowi, Miśkowi, Jackowi oraz pozostałym w ich angażujących przygodach, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Zapewniam jednak, że autor nie zwalnia tempa i ponownie zatrzymuje nas przy swojej powieści na dłużej.
"Klejnoty szwagra" to idealny czasoumilacz po ciężkim dniu. Bawi, intryguje, pozwala oderwać myśli od codziennych obowiązków. Pisana z pomysłem, w pełni wykorzystująca swój potencjał komedia pomyłek kryje na drugim planie nawiązanie do współczesnych wartości, co zdecydowanie nadaje jej wiarygodności. Jednak jej priorytetem - który pięknie realizuje, jest zaangażowanie czytelnika w wybuchową zabawę i to udaje się jej z nawiązką. Zdecydowanie polecam!

