Autor: Aimee Agresti
Tytuł: Olśnienei
Tytuł oryginału: Illuminate
Wydawnictwo: Remi
Liczba stron: 480
Haven nie zna swoich rodziców. Porzucona i zapomniana na częściowym odludziu została przygarnięta przez jedną z opiekujących się nią pielęgniarek i pokochała jak własną matkę. Od tej pory szpital stał się jej domem, a personel i pacjenci - rodziną. Kiedy ekskluzywny hotel Lexingston proponuje Haven odbycie kilkumiesięcznego stażu wraz z dwójką pozostałych uczniów, Danem i Lancem, dziewczyna musi pożegnać się z dotychczasowym życiem i stanąć oko w oko z ciężką pracą. Załoga hotelu wydaje się niezwykle dobrana a wyróżnia ją piękno i gracja każdego z osobna. Niestety Haven nie wie, że trafiła w sam środek piekielnych rozgrywek o władzę nad ludzkimi duszami i że przyjdzie jej zmierzyć się z mrocznymi siłami.
"Zawsze,kiedy jesteśmy na zewnątrz i zaglądamy do wnętrza,wydaje nam się,że wszystko,na co patrzymy,jest wyjątkowe."
Hotel Lexingston okazał się puszką pandory, gdzie tuż po otworzeniu drzwi na świat wydostały się wszelkie zła skierowane ku Haven Terra, niczego nieświadomej szesnastolatce. Myślę, że podstawowym zamiarem autorki było owianie książki mgiełką tajemniczości i stopniowanie akcji. W rzeczywistości podobny zamysł spalił na panewce. Pierwszą podpowiedzią fabuły okazała się okładka książki, która w bezpośredni sposób naprowadzała na anielski motyw, a potwierdzeniem stało się imię głównej bohaterki i jej tajemnicze blizny na plecach. Dlatego motyw walki dobra ze złem, a w tym przypadku anioła kontra demonów okazał się aż nazbyt przewidywalnym ruchem. Fabuła skupiła się wyłącznie na ciemnej stronie mocy i zaprezentowała świat diabelskich pobratymców pracujących w Lexingston. W dodatku cały motyw został bardzo ograniczony, oparł się wyłącznie na tym co dzieje się w hotelu, a zapomniał o przeniesieniu się w głębsze miejsca akcji. Kilka odnośników do piekła, wzmianek i moc niedopowiedzeń pozostawiły po sobie jedynie niedosyt.
Szukając wytchnienia i ucieczki od fabuły krążącej wokół tematu, ale nie osiadającej na stałe, skupiłam się na motywie miłosnym - niestety - także bardzo ograniczonym. Haven pada ofiarą intrygi Luciana i zaczyna żywić do niego głębsze uczucia nie wiedząc, że z jego strony to wyłącznie gra. Jednak czy na pewno? Lucian to postać bardzo specyficzna, osadzony w ramach wielkiego kochanka jednocześnie wydał mi się bardo zagubiony, choć pozostał egoistyczny i zadufany w sobie. Wielkie uczucia, które zawładnęły Haven i pchały ją w ramiona przystojnego mężczyzny były tak bardzo irracjonalne, że nawet śmieszne. Dziewczyna bardzo szybko poddała się uczuciu, ponieważ zaledwie kilka spojrzeń i wymienionych zdań przesądziło sprawę. Kiedy zaczął pojawiać się typowy problem - raz kocham, raz nienawidzę - przestałam liczyć na normalne rozwinięcie wątku. Zdałam sobie sprawę, że w efekcie końcowym sama nie wiem jak wyglądały relacje między dwójką bohaterów.
"Żyłam na krawędzi, mając świadomość, że kiedy nadejdzie czas, runę w przepaść."
Gatunek paranormal romance cenię ze względu na jego prostotę: walka miedzy dobrem i złem, wielka miłość i dobre zakończenie. "Olśnienie" miało okazać się pozytywnym powrotem do starych czasów. Niestety lektura przypomniała mi jedynie wady gatunku, zapominając o licznych przecież zaletach. Każda strona powieści oferowała mi słabych bohaterów, nudną i do bólu przewidywalną fabułę, z dość specyficznym wątkiem romantycznym. Jedyne co trzymało mnie do końca, to upór, który rzadko pozwala mi na odłożenie lektury przed jej skończeniem i przyjemny język, chociaż w części rekompensujący liczne wady książki. Według mnie autorka jedynie uwypukliła schematyczność gatunku i zapomniała włożyć do swojego dzieła trochę emocji, czego skutkiem były dla mnie godziny czytelniczej nudy.
Ocena: 2/6
Ups... A ja czytałam i mi się podobała o wiele bardziej... O_o
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego na święta!
Rzadko sięgam po paranormal romance i tej książki również raczej nie wezmę do ręki.Choć fabuła wyglądała ciekawie, brak wnikliwości zupełnie mnie odstrasza.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu wstępnego zarysu fabuły, pomyślałam sobie "o kurde, to musi być dobre". Ale cóż. Szkoda, bo pomysł jest naprawdę ciekawy.
OdpowiedzUsuńTa przewidywalność mnie przeraża. Raczej nie zajrzę do tej książki.
OdpowiedzUsuńOj, nie, nie, nie :/
OdpowiedzUsuńZa słaba, za nudna...
Znowu bym miała te swoje przemyślenia typu "Dlaczego ta książka wgl została wydana?"
Nie czytałam i raczej nie przeczytam. Jednak okładkę na wszelki wypadek zapamiętam, żeby unikać, ewentualnie odradzać :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się czy ją przeczytać, ale chyba teraz tego nie zrobię :)
OdpowiedzUsuńSporo stron ma ta lektura ;) Pamiętam, że kiedy ją czytałam, myślałam sobie, że mogłaby być o 1/3 krótsza. Parę rzeczy jednak mi się tam podobało - i pamiętam, że nie domyślałam się tego wątku z pocałunkiem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWspółczuję męczenia się ze słabą książką. Nie jestem fanką gatunku, więc pewnie i tak nie sięgnęłabym po "Olśnienie", ale teraz wiem już na pewno, że nie jest to powieść dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale jak widzę po Twojej recenzji, wiele na tym nie tracę. Zatem bez żalu ją sobie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńPo Twojej recenzji wiem, że na pewno się nie skuszę
OdpowiedzUsuńołł troszkę nie zachęciłas haha ;pp
OdpowiedzUsuńobserwuję
Kiedyś chciałam przeczytać tą książkę, ale ostatecznie stwierdziłam, że sobie ją odpuszczę.
OdpowiedzUsuńnamalowac-swiat-slowami.blogspot.com
Nie miałam ochoty na tę książkę, bo już takich po prostu nie czytam, a skoro tak słabiutko wypada to tym bardziej. I ten brak emocji też skutecznie odstrasza.
OdpowiedzUsuńMi się książka bardzo podobała i żałuję, że nie zostały wydane kolejne jej tomy.
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie - przynajmniej wiem czego unikać.
OdpowiedzUsuńPo opisie fabuły myślałam, że to coś fajnego... szkoda,że się rozczarowałaś, też lubię PR i pewnie skusilabym się. ..
OdpowiedzUsuń12
OdpowiedzUsuń