Kochani! Nadszedł czas na ujawnienie dwóch pierwszych rozdziałów "Lata koloru wiśni" Cariny Bartsch z perspektywy Elyasa! Gotowi? Zapraszam do pierwszego fragmentu rozpoczynającego przygodę, na blogu http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com, tam znajdziecie wskazówkę, gdzie znajdują się kolejny fragment. Tymczasem przed Wami prezentuję swoją część historii:
Pomiędzy Latem a Zimą - fragment numer 6
Moja
czarna dama wsunęła się w wolne miejsce parkingowe przed uczelnią Alex, a ja
ledwie zdążyłem wcisnąć świeczkę w przywieziony czekoladowy muffin, kiedy moja
siostra otworzyła drzwi od strony pasażera.
– Jesteś
hiperpunktualny! – powiedziała, wrzuciła swoją torbę na tylne siedzenie i
wskoczyła do samochodu. Kiedy jej spojrzenie padło na czekoladowego muffina,
wyciągnąłem z torby zapalniczkę i zapaliłem małą świeczkę.
–
Wszystkiego najlepszego z okazji naszych dwóch tygodni pod jednym dachem –
powiedziałem.
Najpierw rozszerzyły
się oczy Alex, a potem zaczęła jej drżeć dolna warga.
– To dla mnie?
– Oczywiście, że dla
ciebie – odparłem i nachyliłem się, by złożyć na jej policzku pocałunek. – Od
dwóch tygodni wreszcie mam przy sobie moją ukochaną siostrę. Trzeba to uczcić.
Przez
chwilę patrzyła na mnie ze wzruszeniem, a potem głośno pisnęła i rzuciła mi się
na szyję.
– Jesteś naj… naj…
najlepszym bratem na świecie. Najlepszym! To takie słodkie!
Zdmuchnęła
świeczkę i przełknęła dwa wielkie kęsy muffina. Istniały kobiety, które w ogóle
nie miały apetytu, i kobiety takie jak Alex, które z nawiązką wyrównywały brak
apetytu u innych.
– Ale to jeszt pyszne! – rozmarzyła
się z pełnymi ustami. – Szam go piekłesz?
– Sam go kupiłem.
– No, przynajmniej nie
ukradłeś! – uśmiechnęła się szeroko i ponownie rzuciła mi się na szyję.
W
każdy policzek otrzymałem dwa soczyste, czekoladowe buziaki, następnie Alex
przeprosiła mnie za swoją wylewność, a potem wycisnęła mi na policzku dwa
kolejne czekoladowe całusy.
– Dobrze już, dobrze,
nie musisz przepraszać – odparłem. – Przyzwyczaiłem się już, że kobiety tak na
mnie reagują.
Przewróciła
oczami, jęknęła i lekko klepnęła mnie w ramię. Cicho się śmiejąc, uruchomiłem
silnik i włączyłem się do ruchu.
– Czyli jedziemy się
wykąpać? – zapytała.
– Jedziemy się wykąpać
– odpowiedziałem. – A dokładniej mówiąc, jedziemy na kąpielisko nad Weißensee.
– Jeszcze lepiej! –
Trzy kolejne kęsy czekoladowego muffina przeszły do historii.
Kiedy
dojechaliśmy na plażę, zobaczyliśmy że jaskrawoczerwone parasole Langnese
skutecznie zasłaniają widok na jezioro, nie wspominając o plaży. Lato w tym
roku było długo wyczekiwanym gościem, więc nie my jedni chcieliśmy powitać
pierwsze naprawdę ciepłe promienie słoneczne z możliwie odsłoniętą skórą.
Wyciągnęliśmy z samochodu nasze torby z rzeczami do kąpieli i przystąpiliśmy do
poszukiwania miejsca na pełnej ręczników i kąpiących się ludzi plaży.
– Czy woda w jeziorze
jest czysta? Można się w niej kąpać bez obaw? – zapytała Alex.
Wędrówka po plaży w
obcasach przychodziła jej z trudem, a jej chód do złudzenia przypominał bociana
w sałacie, więc ściągnęła buty i wymachiwała nimi w dłoni. Wzruszyłem
ramionami.
– Nie mam pojęcia.
Tutaj zawsze sporo się dzieje, więc wydaje mi się, że tak.
– Czy to znaczy, że
bywałeś tu już wcześniej? Powinieneś wiedzieć, czy pomiędzy tymi wizytami nie
miałeś wysypki.
Jeśli
dobrze się zastanowić, rzeczywiście bywałem tu częściej, ale za żadnym razem
nawet czubkiem palca nie dotknąłem wody. Może to dlatego, że powodem, dla
którego odwiedzałem tę plażę, nie była kąpiel, ale swoboda wchodzenia w
kontakty z ładnymi i półnagimi kobietami. Starając się nie zwracać na siebie
uwagi Alex, rzuciłem dyskretne spojrzenie na moją komórkę, wpisałem w
wyszukiwarkę „jakość wody plaża Weißensee” i znalazłem sprzeczne informacje. Na
stronie domowej kąpieliska była mowa o wspaniałej jakości wody, na Wikipedii
natomiast o nieszczególnej, ale bez zastrzeżeń.
– Kąpieliska w
jeziorach są zawsze trochę zasyfione – powiedziałem i wrzuciłem komórkę z
powrotem do torby. – Ale za to w oczy nie pali cię chlor. Nie martwiłbym się o
to teraz, na początku lata. Co innego po dwóch miesiącach upałów bez deszczu.
– No dobrze –
odpowiedziała i rozłożyła swój ręcznik na wolnym miejscu. – Moje! – zawołała i
opadła na ziemię.
Zrobiłem to samo, ale w
trochę bardziej elegancki sposób i bez wykrzykiwania.
Człowiek
nigdy nie jest za stary na to, żeby odrobinę podtopić swoją siostrę.
Przyglądając się pływającej Alex, z nostalgią pomyślałem, jak długo tego nie
robiłem. Najchętniej natychmiast poszedłbym w jej ślady, ale oboje byliśmy za
bardzo związani z naszymi rzeczami, żeby chcieć je w tak łatwy sposób
przekazywać złodziejowi. Jedno z nas musiało więc trzymać straż na ręcznikach.
Nie pozostało mi nic innego, jak z odległości przyglądać się Alex w jeziorze i
mieć nadzieję, że wkrótce pojawi się okazja do podtopienia jej choćby w wannie.
Lepsze to niż nic.
Pilnowanie
ręczników miały jeden plus – łapałem opaleniznę. Widok piękności w bikini też
był nie do pogardzenia. Chociaż czasem nie było łatwo oprzeć się pokusie,
pozostałem przy kontaktach wzrokowych. Ostatecznie byłem tu z powodu Alex i co
do tego nie powinno być wątpliwości.
Wróciła
do mnie z włosami upiętymi w kok, ociekając wodą, i zaczęła się wycierać
ręcznikiem do sucha.
– Dostałam właśnie
napadu śmiechu – powiedziała. – Pamiętasz, jak ostatnio byliśmy nad jeziorem?
Mniej więcej trzy lata temu?
Wspomnienia
czasem składały się z obrazów, a czasem, niestety, od razu powracały też
przeszłe uczucia. Skrzywiłem się i wymamrotałem coś pod nosem. W skrócie:
podtopiłem Alex, a ona pod wodą ściągnęła mi spodenki. Do tego momentu wszystko
było do zaakceptowania i warte dobrej zabawy, co uległo jednak zmianie, kiedy zorientowałem
się, że Alex dopiero na lądzie ma zamiar oddać mi spodenki. Wszystkie próby, by
odzyskać odzienie i powstrzymać Alex przed realizacją jej planów, spaliły na
panewce. Odtąd już wiedziałem, jaki jest poziom wstydu, kiedy zakrywa się swoją
nagość tylko za pomocą dłoni, a na dodatek trzeba przy tym biec.
– To było takie
zabawne! – zachichotała. – Emely i ja zaśmiewałyśmy się do łez, kiedy jej o tym
opowiedziałam!
W
zasadzie już dawno uporałem się z tamtym wydarzeniem, ale istniała tylko jedna
osoba, której w żadnym razie nie chciałem dostarczać powodu do śmiechu, a nawet
do najlżejszego drgnienia kącików ust.
– To z Emely nabijasz
się ze mnie za moimi plecami?
Alex
uśmiechnęła się szeroko.
– No jasne.
Parsknąłem.
I zdenerwowałem się. Przede wszystkim dlatego, że dziś o wiele swobodniej
zareagowałbym na tamtą sytuację: ze spokojem wyszedłbym z wody i nie zadawałbym
sobie najmniejszego trudu, żeby się okryć – dlaczego miałbym to robić?
Nieskrępowany widok moich najpiękniejszych i świeżo wyrośniętych klejnotów w
pełnej krasie mógł ucieszyć każde oko. Egoistycznie było zachowywać go tylko
dla siebie.
– Jaka szkoda, że
dzisiaj nie miała czasu – mówiła dalej Alex.
– Zaprosiłaś Emely na
pływanie? – Ton mojego głosu był bardziej zniesmaczony, niż się tego
spodziewałem.
– Tak, we troje byłoby
przecież super! Poza tym moglibyśmy się wymieniać przy pilnowaniu ręczników i
chodzić się kąpać parami.
Jak
dotąd leżałem wyciągnięty na ręczniku i podpierałem się łokciami, ale teraz
usiadłem po turecku.
– A we dwoje nie jest
fajnie? – zapytałem. – Myślałem, że nasza dzisiejsza wycieczka to wyprawa dla
brata z siostrą.
Alex
uśmiechnęła się do mnie i podpełzła na ręczniku w moją stronę.
– Oczywiście, że z tobą
też jest fajnie – powiedziała i oparła się o mnie bokiem. – Nawet bardzo
fajnie.
Ta
niemal czuła odpowiedź wzbudziła moje częściowe zadowolenie, ale zrozumiałem
też, że w pewnym sensie Emely stawała się coraz większym problemem. Jak można
schodzić z drogi komuś, kto nieustannie wyrasta nam pod nosem? Jak miałem
uświadomić Alex, że w przyszłości powinna przestać to robić? Chociaż w
minionych latach ani słowem nie wspomniałem o tym, co w przeszłości wydarzyło
się pomiędzy mną i Emely, teraz, siedem lat później, coraz częściej
zastanawiałem się nad tym, czy jednak nie powinienem puścić pary z ust. Ale
jaki byłby efekt?
Kolejną część znajdziecie na blogu:
_____________________________
Tekst został przetłumaczony ze strony Cariny Bartsch: carinabartsch.de
Nie
jest to fragment ani zapowiedź książki napisanej z perspektywy Elyasa,
to fragment dwóch rozdziałów napisanych przez autorkę jako prezent dla
czytelników.
Zaintrygowani? Czy tak właśnie wyobrażaliście sobie wydarzenia z punktu widzenia Elyasa? Warto było czekać? :) A może nie znacie jeszcze pierwszego tomu? Koniecznie musicie to nadrobić! Historia napisana z przekąsem, humorem i masą uczuć na pewno zaczaruje każdego z Was. A już niebawem - premiera drugiego tomu!
Elyas i ta babeczka <3
OdpowiedzUsuńTo było urocze!
Lecę czytać dalej :3
Pozdrawiam :*
my-life-in-bookland.blogspot.com
Tak bardzo Elyas :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Już nie mogę się doczekać "Zimy koloru turkusu" !
OdpowiedzUsuńCiekawie jest poznawać ich w sytuacjach, o których w książce jedynie się wspominało. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Nie lubię czytać tej samej historii, lecz opowiedzianej z innej perspektywy. Albowiem zero elementu zaskoczenia, co za tym idzie zero emocji, dlatego nie interesuje mnie punkt widzenia Elyasa. Ale za to czekam niecierpliwie na drugi tom :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej jestem skłonna ku sięgnięciu po "Lato koloru wiśni", ponieważ zaczyna mnie intrygować. :)
OdpowiedzUsuńRecenzandia