"MMA Fighter. Szansa" Vi Keeland, Tyt. oryg. Worth the Chance, Wyd. Kobiece, Str. 367
"Na szczęście nie nawiedzają mnie już wizje historii, którą muszę opisać."
Vi Keeland powróciła z drugą częścią serii o zawodnikach MMA - śmiało można czytać ją bez znajomości poprzedniego tomu, bo to jedna z tych historii która z tomu na tom opowiada o przygodach innych bohaterów.
Tym razem na pierwszoplanowe role autorka wytypowała Olivię i Vince'a, którzy chyba nie mogliby być bardziej od siebie odlegli. Ona - dziennikarka z krwi i kości , która realizuje się zawodowo i nie ma ochoty na związki z nieodpowiedzialnymi mężczyznami. On - rasowy sportowiec, dla którego najbardziej liczy się adrenalina. W żyłach buzuje mu krew przed każdym wejściem na ring. A jednak przekorny los pcha ich w swojej objęcia w najmniej oczekiwanym momencie. W dodatku poznali się już siedem lat wcześniej, a żadne z nich nie wspomina tego spotkania dobrze. Czy upływ czasu może zmienić niechęć pomiędzy nimi w płomienne uczucie?
Autorka zasmakowała w gatunku powieści erotycznych i na jej motywach przewodnich oparła swoją serię. Przyznaję, że jest ona w pewien sposób schematyczna, bo wciąż uparcie bazuje na utartych już schematach: nikt nie chce miłości, która i tak bardzo szybko odnajduje drogę do ich lodowych serc burząc mury i rzucając bohaterów w ramiona płomiennej miłości. Tylko czy właśnie nie za te schematy lubimy tą serię? Myślę, że trudno jest wymyślić coś świeżego w momencie, gdy wszystkie pomysły zostały już wykorzystane. Keeland podążyła śladami sportu porzucając wizerunek bogatego milionera na rzecz oddanego pasji mężczyzny naznaczonego problemami z przeszłości. Tu też robi się ciekawie, bo Vince nie jest tylko typowym macho szukającym poklasku, ale i człowiekiem naznaczonym piętnem problemów z którymi przyjdzie się zmierzyć Olivii.
Mieszanie erotyki z motywem new adult to pomysł, który od jakiegoś czasu króluje wśród podobnych powieści. Czy się sprawdza? Wszystko zależy od tego kto zabiera się do pisania, ale to chyba problem wszystkich gatunków - dobry pisarz jest w stanie wymyślić coś z niczego, a zły... No właśnie, zły niewiele potrafi. Vi Keeland na całe szczęście odnalazła się gdzieś pośrodku, bo choć nie uważam, ją za wybitną pisarkę to lubię jej książki i dostrzegam w nich pewien potencjał. Tym bardziej, że jej seria zyskała trochę w moich oczach, bo drugi tom okazał się znacznie lepszy od pierwszego. Perypetie miłosne Olivii i Vince'a okazały się nie tylko ciekawsze, ale i bardziej dopracowane, warte uwagi, gdzie nie tylko płomienny romans królował w fabule, ale i inne, pomniejsze wątki na których warto było zwrócić uwagę.
"Szansa" to warta uwagi kontynuacja, choć obawiam się, że zginie w tłumie jej podobnych. Nie wyróżnia się niczym szczególnym co jest niestety jej kluczowym minusem, ale są też atuty o których warto pamiętać. Historia jest ciekawa i dopracowana, bohaterów można łatwo polubić a fabuła została wzbogacona o trudne wydarzenia z przeszłości. Delikatnie nakreślony sekret dodał historii uroku i dzięki temu pojawiło się też sporo emocji. A jeśli łączy się je z płomienną miłością - cóż - wówczas dzieją się rzeczy warte uwagi. Lektura idealna na lato, której śmiało można poświęcić całą uwagę w upalne popołudnie. Skusicie się zatem?
Bardzo ciekawa recenzja, ale niestety odrzuca mnie tu fakt scen erotycznych. No chyba, że jest jej w małych ilościach to jakoś jeszcze przez to przebrnę :) Może kiedyś jednak sięgnę po tą pozycję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
www.czarodziejka-ksiazek.blogspot.com
Może się skuszę. Czemu nie ;)
OdpowiedzUsuńMam tę książkę, więc pewnie niebawem będę czytać. Dla mniebjuz Walka nie wyróżniała sie niczym szczególnym. Tutaj też nie liczę na cos WOW.
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie zapoznać się z tą serią.
OdpowiedzUsuńHmmm, akurat to nie moja tematyka, więc raczej nie przeczytam :)
OdpowiedzUsuń