"Mroczna tajemnica Bieszczad" Paweł Ślusarczyk, Wyd. Novae Res, Str. 303
"- Nie wstyd ci, że jesteś taką świnią? [...]- Czasem wstyd, ale co ja tu mogę?"
Lokalna
społeczność, górski klimat, tajemnica i morderstwa - oto przepis na
powieść Pawła Ślusarczyka. Czy udany? Postanowiłam przekonać się o tym
na własnej skórze.
Lubię,
gdy kryminał mnie zaskakuje i niesie ze sobą obietnicę dobrego klimatu.
To dwa podstawowe elementy, które muszą być w tym gatunku zawarte.
Nawet gdy zagadka jest do rozwiązania łatwa i możliwa jeszcze przed
finałem to dobrze skonstruowane napięcie jest w stanie poradzić sobie z
każdym niedociągnięciem fabuły. Pomyślałam sobie zatem, że skoro mamy
Bieszczady w tle naszej rozgrywki będę miała to zapewnione, bo w końcu
górski klimat niesie ze sobą powiew tajemnicy i sekretów. Nie trzymając
Was dłużej w niepewności potwierdzę - właśnie to otrzymałam. Bardzo
dobrą, subtelnie nakreśloną aurę nieodstępującą czytelnika do ostatniej
strony.
Fabuła
jak na powieść kryminalną ie jest szczególnie skomplikowana. W
Bieszczady powraca człowiek, który od lat terroryzował społeczność.
Piętnaście lat temu został oskarżony o morderstwo, ale nigdy nie trafił
do więzienia. Wraz z powrotem Ryszarda ginie kolejna młoda dziewczyna a
wszystko wskazuje, że to jego sprawka, bo zgadzają się wszystkie
okoliczności. Czy to naprawdę on jest mordercą, teraz już seryjnym?
Sprawą zajmie się młoda policjantka i student medycyny - razem tworzą
świeży duet, który być może współczesnym okiem podejdzie do sprawy bez
uprzedzeń i nakierowań.
Autor
pisze lekko i bardzo przyjemnie. Nie dopatrzyłam się w tekście żadnego
zbędnego opisu, który mógłby wydłużyć fabułę. Wręcz przeciwnie, akcja
jest szybka i dynamiczna, bohaterowie ciekawi i - uwaga! - młodzi,
dzięki czemu wnoszą do historii powiew świeżości a dialogi płynne i
konkretne. To atut tej historii, bo dzięki temu wszystko wydaje się na
właściwym miejscu. Autor miał pomysł na swoją książkę i w pełni go
wykorzystał. W dodatku wątki detektywistyczne zostały połączone z prozą
poetycką a dobrze wykreowane napięcie związane z tajemnicą wiszącą nad
postacią Ryszarda i martwych dziewczyn miejscami ustępuje miejsca
zmysłowości wybranych scen i nawet chwilami humoru. Czy taki misz-masz
literacki jest możliwy, szczególnie w przypadku kryminału, gdy ten nie
powinien odwracać w żaden sposób uwagi czytelnika. Jak się okazuje - to
możliwe, a jeśli poświeci się temu uwagi, może się to nawet udać, czego
dowodem jest powyższa książka.
"Mroczna tajemnica Bieszczad"
to dobry pomysł i jeszcze lepsze wykonanie. Uwagę czytelnika przykuwa
każdy detal a literacki misz-masz zapewnia naprawdę dobrą zabawę. Takie
książki są potrzebne - nie ukierunkowane na konkretny gatunek, ale po
prostu płynące z pasji pisania. Cieszę się, że mogłam ją przeczytać i
mam nadzieję, że wielu z Was zdecyduje się na tą historię. Jestem pewna,
że nie poczujecie się rozczarowani.
Myślę, że to może być dobry kryminał. Muszę koniecznie po niego sięgnąć, może mnie również się spodoba i moje refleksje będą podobne do Twoich?
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Twoją opinią. Bardzo dobry kryminał.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że mocno mnie ten tytuł zaintrygował, więc będę oczekiwać jego premiery :)
OdpowiedzUsuńCiekawią mnie wątki detektywistyczne w tej powieści. Z chęcią po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDobrze, że autor wyznał sie zbędnych opisów. Bardzo nie lubię tzw. Zapychaczy fabuły. Okładka też ciekawa, do tego lekki styl i fabuła sprawiają, że chętnie sięgnę po te książkę ;)
Fabuła mnie naprawdę zaintrygowała, więc muszę sobie ten tytuł zapisać :) Mam nadzieję, że spodoba mi się ta powieść.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zaliczam się do tego grona czytelników, które przeczytają tę książkę z prostej dla mnie przyczyny - uwielbiam odkrywać utalentowanych polskich autorów.
OdpowiedzUsuń