"Playing the Millionaire" Sandi Lynn, Tyt. oryg. Playing the Millionaire, Wyd. Amber, Str. 288
PREMIERA: 12 października 2017r.
POD PATRONATEM: ThievingBooks
POD PATRONATEM: ThievingBooks
"Nazywam się Kate Harper i to jest moja historia.."
Kiedy pierwszy raz przeczytałam blubr z okładki w mojej głowie pojawił się wykrzyknik. Miałam wrażenie, że temat fabuły to znany już schemat z każdej możliwej strony i nic nowego w tej historii mnie nie spotka. Zdecydowałam się jednak na lekturę z jednego, ważnego powodu - Sandi Lynn już kilka razy okazała się autorką idealną na poprawę humoru.
Młoda dziewczyna, główna bohaterka powieści to postać charakterystyczna dla książek autorki. Dumna, pewna siebie, na pierwszy rzut oka przebojowa a tutaj nawet arogancka. Ale przy bliższym poznaniu dostrzegamy jak wiele zależy od pierwszego wrażenia, które przy bliższym spotkaniu nie zawsze równe jest rzeczywistości. Tym razem choć dziewczyna faktycznie otrzymała cechy osobowości bohaterki wartej poznania i odważnie igrającej z ludzkimi uczuciami czy wartościami moralnymi to znajdując się na rozdrożu pokazała się przed czytelnikiem od prawdziwej strony - zagubionej, oszukanej, samotnej. Lubię takie postacie, z których można wiele wyczytać, a ich złożona forma pozwala na głębszą interpretację. Oczywiście pamiętam, że jest to książka o zabarwieniu romansowym, nawet trochę naiwna w swojej historii, ale jak na takie standardy książki dobrej, ale nie angażującej to dziewczyna przekonała mnie do siebie bardziej niż przypuszczałam.
Fabuła przypomina typowy romans z zabarwieniem erotycznym, ale w rzeczywistości to dobrze napisana historia o miłości, która nie zawsze okazuje się prosta i łatwa. Nie spodziewałam się, że tak szybko zaangażuję się w historię Sandi Lynn, ale przyznaję że już pierwsze strony przekonały mnie do siebie i wystarczył mi jeden wieczór na to poznać całą historię. Na pierwszy rzut oka wydawała się ona nieskomplikowana - dziewczyna uwodzi bogatych mężczyzn by zdobyć pieniądze dla ojca. W głowie pojawiło mi się pytanie, czy faktycznie nie było innej możliwości niż ta, na którą się zdecydowała, ale gdyby nie to - nie otrzymałabym tak przebojowej akcji. A staje się ona taka w momencie, gdy na scenę wkracza oszukany milioner, który nie odpuści. Ona chciała go oszukać, a on postanowił odzyskać to co stracone.
Połączenie Kate i Gabriela okazało się mieszanką wybuchową,zaskakująco emocjonalną i przepełnioną burzą sprzecznych decyzji. To nie jest moja pierwsza lektura tej autorki, wiem doskonale na co ją stać. Cenię Lynn za język, styl, swobodę z jaką porusza się po losach swoich bohaterów i kreuje ich na zwykłych ludzi. To ważne w przypadku takich książek, bo - nie czarujmy się - nie są to powieści złożone i wielowarstwowe. Ale w czasie lektury odczuwałam czystą przyjemność czytania i trzymałam kciuki za głównych bohaterów z zapartym tchem śledząc ich dalsze decyzje a to dla mnie wyznacznik książki, którą zdecydowanie warto polecać.
Dużo emocji, miłości i uniesień to kolejna dawka literatury romantycznej w najlepszym wydaniu prosto od Sandi Lynn. Autorka zdobyła uznanie wielu czytelników swoją wyobraźnią do kreowania związków chwytających za serce i budzących mnóstwo emocji. Także jej najnowsza książka nie odstaje od reszty. To dobrze napisana, przemyślana historia, którą czyta się z przejęciem i co najważniejsze - z czystą przyjemnością.
Mieszanka wybuchowa, to mi się bardzo podoba.
OdpowiedzUsuńZ Sandi Lynn mam taki problem, że trafiłam akurat na książki, w którym akcja działa się tak szybko, że zanim zdążyłam się zorientować, że bohaterzy się w sobie zakochali (a zazwyczaj było to po pierwszym spotkaniu), to oni już byli zaręczeni. Ponadto bohater zawsze jest miliarderem. Dlatego też odstawiłam jej książki na bok, bo ja lubię kiedy bohaterzy się poznają, kiedy ja mam szansę zakochać się z nimi. Oczywiście chcę wrócić do jej książek i może tym razem trafię na coś lepszego, tym bardziej że sporo zostało wydanych książek autorki.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta historia :)
OdpowiedzUsuńHmm, nie słyszałam o tej Autorce, ale może warto zapoznać się z niej prozą!
OdpowiedzUsuń