"Turbulencja" Whitney Gracia Williams, Tyt. oryg. Turbulence, Wyd. Kobiece, Str. 480
"Proszę się odprężyć i spędzić czas jak najmilej."
Rozpoczęło się niefortunnie. Jake poznał Gillian i zdecydował się spędzić z nią jedną noc. Zero zobowiązań - tylko taki układ wchodził w grę. Jednak nie spodziewał się, że dziewczyna zabierze go do jego własnego mieszkania i zacznie po nim oprowadzać. Kiepski żart? Gillian żyje własnym życiem, nie czuje się przywiązania do miejsc i wkrada się do wybranych mieszkań by móc w nic nocować. Pech chciał, że poderwany chłopak okazał się właścicielem jednego z nich. Tylko czy to cokolwiek zmienia w ich układzie? Przecież i tak nie oczekują od siebie nic, tylko wzajemnego spełnienia.
"Turbulencja" to propozycja książki z serii tych niegrzecznych, w których do głosu dopuszczane są ludzkie zmysły a zamykane w szczelnych klatkach emocje. Jack to pilot, osoba postawiona na odpowiedzialnym stanowisku, z przeszłością o której nie chce mówić. Gillian - stewardesa, która ma wielkie marzenia, ale nie ma konsekwencji w ich realizacji. O ile Jack okazał się jeszcze bohaterem wartym poznania z nadzieją, że jego postać będzie zmieniać się na lepsze wraz z rozwojem, o tyle Gillian kompletnie mnie do siebie nie przekonała. Naiwna, zupełnie pozbawiona charakteru dziewczyna jest na każde zawołanie mężczyzny z którym tak naprawdę nie chce być. A przynajmniej wciąż o tym mówi. Trudno ją rozgryźć i jeszcze trudniej polubić, a w tego typu historiach to przegrana sprawa, bo to bohaterowie powinni stanowić największy atut.
Whitney Gracia Williams napisała powieść bardzo prostą. Podążając utartą drogą schematów nakreśliła erotyczny romans pomiędzy głównymi bohaterami, w którym nie ma miejsca na uczucia. Zero randek, wspólnych wypadów, rozumienia się nie na podstawie ciała a ducha. Przez to powieść staje się monotonna, nie wnosi do historii nic szczególnego. A szkoda, bo bohaterowie jak na swój zawód przystało latają po całym świecie, odwiedzają piękne miejsca i mogłoby to stanowić doskonałe tło dla wydarzeń, gdyby autorka tylko trochę się postarała. Jack i Gillian zaślepieni swoim układem udawali się na schadzki do hoteli i lotnisk. Zapomnieli o otaczającym ich świecie i żyli upatrzonymi chwilami zamiast naprawdę zaczerpnąć powietrza. Przez to książka okazała się monotonna tematycznie i nawet trochę nudnawa.
"Turbulencja" to książka lekka, napisana swobodnym językiem z podziałem na pierwszoosobową narrację dwójki bohaterów. Miło się ją czyta, jednak to jedna z wielu jej podobnych książek, więc obawiam się, że zniknie w tłumie. Jack trzyma historię w ryzach, Gillian ją torpeduje brakiem rozumu, ale w komplecie stanowią całkiem zgraną parę. Dlatego myślę, że powieść znajdzie swoje miejsce wśród niezobowiązujących lektur dla czytelniczek lubiących podobne historie.
Zgadzam się z tym, że czyta się ją miło, jednak jest jedną z wielu. Nie wyróżnia się niczym szczególnym i również uważam, że zginie w gąszczu podobnych pozycji.
OdpowiedzUsuńNie znam jeszcze twórczości autora, ale chcę to zmienić.:)
OdpowiedzUsuńRaczej nie dla mnie teraz takie książki :/
OdpowiedzUsuńBo to dla mnie bardzo niezobowiązująca lektura ;)
Lubię sięgnąć i po takie niezobowiązujące książki, dlatego chętnie przeczytam tę pozycję. Może mi się spodobać. ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, ale myślę, że odpuszczę ją sobie póki co.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de
Oj przeczytałabym w te zimowe,chłodne dni:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to książka z kolejną bezbarwną bohaterką. Mimo to chcę przeczytać, bo czytałam jedną książkę autorki i bardzo mi się podobała. Po za tym przyciągają mnie jeszcze zawody bohaterów :)
OdpowiedzUsuń