czwartek, 7 grudnia 2017

"Nie opuszczaj mnie" Kazuo Ishiguro

"Nie opuszczaj mnie" Kazuo Ishiguro, Tyt. oryg. Never Let Me Go, Wyd. Albatros, Str. 320

"I zobaczyłam małą dziewczynkę z zamkniętymi oczami, przyciskającą do piersi ten stary miły świat, o którym w głębi serca wie, że się kończy."

Laureat Nagrody Nobla 2017 -  Kazuo Ishiguro. Brzmi dumnie i poważnie, prawda? Wstyd zatem przyznać, że do tej pory nie czytałam żadnej książki, która wyszła spod pióra tego autora. "Nie opuszczaj mnie" to moja pierwsza lektura, ale myślę, że nie ostatnia.

Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać biorąc do ręki lekturę. W końcu to nie lada wyczyn napisać powieść, która wznosi na wyżyny. I to w dosłownym znaczeniu, bo dzięki swojej twórczości autor został zauważony i doceniony. Możecie więc domyślić się jakie zaskoczenie przeżyłam, gdy zobaczyłam, że "Nie opuszczaj mnie" to powieść kierowana do dorosłych i młodzieży, utrzymana w nurcie antyutopii. Stawiałam raczej na dojrzałą historię obyczajową, pełną ukrytych znaczeń i wartości niezapomnianych do końca. A otrzymałam obraz historii, w której faktycznie można doszukać się drugiego dna, ale jest ona przede wszystkim opowieścią o bólu i stracie, cierpieniu za życia ze świadomością, że życie zostało nam odebrane z dniem narodzin.

Styl autora to propozycja, która nie zadowoli każdego. Główna bohaterka i jednocześnie narratorka - Katy, opowiada o swoich przeżyciach od samego początku, nie rzadko zapominając dokończyć wybrany wątek, by wrócić do niego na kolejnych stronach. To zamysł, którego celem przedstawienie jest tajników ludzkiego umysłu, poruszenie czytelnika krążącymi w głowie dziewczyny myślami - które odnoszą się w równym stopniu do przeszłości i teraźniejszości. Nie jest łatwo się na tym skupić przez co powieść wymaga sporego zaangażowania ze strony czytelnika. Czasami miałam wrażenie, że styl autora nie ułatwia lektury, a miejscami rozmywa zaangażowanie w dany motyw poprzez traktowanie go trochę po macoszemu, jedynie prześlizgując się przez wybrane  wspomnienia Katy i opisując je powierzchownie. Wiem jednak, że zadaniem tej powieści w dużej mierze było wzbudzenie w czytelniku emocji poprzez sam stan emocjonalny bohaterów, a mniej przez samą fabułę, więc jest to zrozumiałe dla mnie wytłumaczenie.

Katy, opiekunka w szpitalu, wspomina swoje dzieciństwo spędzone w angielskiej szkole na prowincji. To była wyjątkowa placówka, której zadaniem było przygotowanie zamieszkującej w niej dzieci na wybraną już dla nich z góry przyszłość. Muszę przyznać, że to motyw, który wzbudził we mnie skrajne emocje. Bohaterka opisuje swoje przygody, przyjaźń i miłość, ukazuje się w świetle zwykłego człowieka z marzeniami i planami. A następnie - bez żadnych przeciwwskazań oddaje się w ręce innych, jakby sama nie potrafiła zawalczyć o siebie. Miałam ochotę nią potrząsnąć i krzyczeć by uciekała od tej chorej sytuacji jak najdalej i nie spisywała sama siebie na rychły koniec. To w pewnym sensie oburzająca historia, wstrząsająca i mocno dająca do myślenia - mimo prześlizgującej się między palcami fabuły nie można nie dostrzec ciekawej propozycji bohaterów, których poznaliśmy od dnia ich dzieciństwa po dzisiejszą, niełatwą dla nich współczesność. Polubiłam Katy, Ruth i Tommy'ego, trzymałam za nich kciuki i chociaż wiedziałam od pierwszych stron jaki los ich czeka - i tak czułam się przygnębiona wraz z zakończeniem powieści.

Ktoś kiedyś powiedział mi, że w tej książce nie ma bohaterów, tylko owce, które same idą prosto na rzeź. Przeraziło mnie takie stwierdzenie i myślę, że właśnie dlatego trzymałam się z dala od tej historii. A jednak przeczytałam ją i rozumiem już o co w tym wszystkim chodzi. "Nie opuszczaj mnie" to książka, która nie jest pozbawiona wad - czasami monotonna, mało angażująca, prześlizgująca się po temacie - niesie ze sobą wielkie przesłanie. Autor od samego początku postawił mnie w jasnej sytuacji - wiedziałam jakie będzie zakończenie, ale nie mogłam pogodzić się z nim do samego końca. To kontrowersyjny temat, mocny w przesłaniu, które nawiązuje do losu bohatera kochającego, cierpiącego i szczęśliwego - a jednak spisanego na z góry ustalony plan. Katy, Ruth i Tommy nie mieli prawa głosu, byli tylko pionkami w grze. Czuję się rozdarta - z jednej strony podziwiam fabułę a z drugiej nie jestem do niej przekonana. Wiem jednak, że niezależnie od moich uczuć, zapadła mi ona w pamięć. Dlatego wybór pozostawiam Wam - przygotujcie się na lekturę pełną skrajnych emocji, w której nie trzeba czytać między wierszami by dostrzec to co w niej ukryte. Jednak prawda płynąca z tej książki szokuje i budzi słowa sprzeciwu. Po której stronie się opowiecie?

8 komentarzy:

  1. Jakoś nie jestem przekonana do tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie prawdziwe książki, które wzbudzają emocje. Tytuł już zapisałam i chciałabym wkrótce przeczytać tę pozycję. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaintrygowała mnie Twoja recenzja. Chętnie poznam tę historię.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę za jakiś czas czytać tę książkę. Jestem ciekawa prozy tego pisarza.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się mocna książka. Zaintrygowała mnie fabuła, więc zapisuję tytuł by przekonać się, czy to powieść dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja przeczytałam tą ksiązkę dość dawno ale pamiętam, że nie byłam zachwycona... Może jestem za głupia albo nie wystarczająco "głęboka" ale twórczość tego autora kompletnie do mnie nie przemawia :/

    OdpowiedzUsuń
  7. A mnie jakoś nie zachęca Kazuo Ishiguro... przeczytałam do tej pory jego jedną najsławniejszą książkę i jakoś nie zaiskrzyło...

    OdpowiedzUsuń