wtorek, 11 czerwca 2019

"Romans po brytyjsku" Vi Keeland, Penelope Ward

"Romans po brytyjsku" Vi Keeland, Penelope Ward, Tyt. oryg. Dear Bridget, I Want You, Wyd. Editio, Str. 288

"To doświadczenia życiowe czynią z ciebie dojrzałą osobę."

Miłość znajdzie drogę do serca, nawet tych najbardziej niechętnych na nowe uczucie. Czasami jest słodka, czasami porywcza, ale zawsze zbiera swoje żniwo nikogo nie pytając o zgodę.

Ten duet autorek potrafi wpłynąć na wyobraźnię. I porządnie ją rozpalić! To kolejna już moja historia spod pióra Vi Keeland oraz Penelope Ward, i kolejne udane spotkanie. Autorki wiedzą na czym stoi literatura kobieca, potrafią zaciekawić, rozbawić, wzbudzić zainteresowanie losami niebanalnych bohaterów. Po raz kolejny udowodniły, że w tym gatunku jeszcze nie wypowiedziano ostatniego słowa, które być może należy właśnie do nich. Czas spędzony przy ich historiach to dobrze zainwestowane chwile co udowadnia właśnie "Romans po brytyjsku".

Bridget Valentine to wdowa po trzydziestce, która samotnie wychowuje ośmioletniego synka. Wie, że przy takim trybie życia nie będzie jej łatwo znaleźć mężczyznę, który będzie dla niej oparciem. Dlatego niekoniecznie się stara a okazja jak zwykle pojawia się sama. Simon Hog jest młodym, nieziemsko przystojnym lekarzem, który wpada jej w oko (z wzajemnością) i który postanawia zdobyć swoją pacjentkę. Ona jednak trzyma go na dystans, nie chce być z kimś takim jak on. W końcu musi myśleć także o swoim synku. Jednak przeznaczenia nie da się oszukać i gdy już myślimy, że udało nam się zapomnieć o naszych pragnieniach, te powracają z podwójną siłą.

To sympatyczna komedia pomyłek z mocno nakreślonym wątkiem romantycznym. Wielokrotnie szczerze śmiałam się z sytuacji, w które raz po raz wpadała Bridget i z przyjemnością śledziłam jej nieporadne kroki ucieczki przed nadchodzącym uczuciem. Bohaterka idealnie odnalazła się w swojej roli, była oryginalna i pomysłowa, nawet gdy przy pierwszym spotkaniu z Simonem przyszło im usuwać haczyk wędkarski z jej pośladka. Atmosfera się zagęszczała, gdy okazuje się że on już niebawem będzie jej współlokatorem. Będą więc spotkania, które zbliżą ich nie tylko do wspólnego czytania czy sympatycznych żartów, ale i... O tym musicie przekonać się sami!

Chociaż wydaje się, że Simon nie jest odpowiednim kandydatem dla Bridget wszystko dookoła nich aż krzyczy, ze czas paść sobie w ramiona. Ona się tego obawia, Brendan jest zachwycony nowym przyjacielem a główny bohater wyjawia tajemnicę, która wszystko zmienia. Tak to już jest, sekrety z przeszłości zawsze potrafią wszystko popsuć. Jednak trosk jest znacznie mniej niż szczęścia, radości i poczucia humoru, więc nawet gdy nadciągają burzowe chmury, pamiętajcie że po nich zawsze pojawia się słońce. Jest zatem dużo uroku w tym wszystkim i historia czyta się sama w zaskakującym tempie.

"Romans po brytyjsku" to słodka i urocza lektura na leniwe popołudnie. Nie odbiega od innych powieści tego typu, ale jest w niej tyle uroku, że czyta się ją z wielką przyjemnością. Uwielbiam duet tych autorek, nigdy mnie nie zawodzą a tym razem tylko potwierdziły, że są dobrym lekiem na wszelkie troski. W gronie sympatycznych bohaterów, z miłością w tle spędziłam popołudnie, które nie tylko mnie zrelaksowało, ale i rozbawiło.

4 komentarze:

  1. Może być to fajna książka na wakacje. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę chciała przeczytać, bo uwielbiam ten duet :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię te autorki, z chęcią sięgnę po tę książkę :)
    pozdrawiam, Pola
    www.czytamytu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń