piątek, 20 marca 2020

"Niegodziwi święci" Emily A. Duncan

"Niegodziwi święci" Emily A. Duncan, Tyt. oryg. Wicked Saints, Wyd. Zysk i S-ka, Str. 443

Niektóre opowieści są tak piękne i tak brutalne, że chwytają za serce i nie chcą puścić. 

Świat przepełniony grzesznikami i świętymi jeszcze nigdy nie był tak niebezpieczny. Trwająca wojna zbiera swoje krwawe żniwo.

Oto pierwszy tom trylogii, która prezentuje się zaskakująco dobrze. Fantastyka w wydaniu Emily A. Duncan to przede wszystkim oryginalny pomysł a tuż po nim bardzo dobre wykonanie. Część startowa to na razie wprowadzenie do tego co potencjalnie może wydarzyć się w kolejnych tomach, ale zaostrza apetyt na więcej, ponieważ trudno oderwać się od fabuły i pozostać obojętnym na losy bohaterów.

Nadia, Serefin oraz Malachiasz. Oto trójka postaci, których historia splecie się w jedną całość. To oni zapraszają nas do swojego niebanalnego świata od stuleci toczonego wojną, zamieszkiwanego przez świętych oraz grzeszników. Nie chcę zdradzać za dużo, ponieważ to jedna z tych książek przy czytaniu której niewiedza jest najlepszym rozwiązaniem, ale możecie być pewni, że w powieści nie zabraknie dramatów, zaskakujących zwrotów akcji, magii oraz - nie inaczej! - miłości. W nieco disneyowskiej koncepcji stajemy do rozgrywki między dobrem i złem, jednak inaczej niż w bajkach, tutaj ciężko określić kto powinien stanąć po danej stronie.

Autorka z miejsca wrzuca nas w wir wydarzeń i właściwie niczego nie wyjaśnia. Lubię takie zabiegi, ponieważ nużą mnie pierwsze opisowe strony związane z akcją, którą przecież i tak zrozumiem śledząc losy bohaterów. Tak więc poznajemy wykreowany świat oczami dwójki głównych bohaterów, Nadii i Serefina, którzy bardzo dobrze spełniają się w swojej roli i nie szczędząc nam konkretnych opisów powoli odkrywają zasady świata, który ich otacza. Są przy tym dobrze wykreowanymi postaciami, z krwi i kości, którzy mają coś do powiedzenia i których - co bardzo sobie cenię - ma się ochotę słuchać.

Potyczki, starcia, walki, podróż w nieznane - tak mniej więcej wygląda akcja, która trzyma miarowe, dość szybkie tempo. Można więc przeczytać całą powieść w szybkim tempie, ale ja dla przyjemności nie spieszyłam się z przerzucaniem kolejnych stron. Wydarzenia przeplatają również rozterki jednego z narratorów, więc można wejść w głąb psychiki wybranych postaci i zrozumieć co nimi kierowało. A jest ich sporo, ponieważ każdy z nich odkrywa tutaj kluczową rolę, Nadia rozmawia z bogami i przez to wyrusza w drogę, by uwolnić kraj z rąk najeźdźców, Serefin próbuje obejść zamach na swoje życie a poboczni bohaterowie dopełniają ich kreacje swoimi małymi dylematami. 

"Niegodziwi święci" to zatem lektura przy której spędziłam miło czas. Zaskakuje bogato wykreowanym światem przedstawionym i podejściem do bogów oraz religii. Czuć jednak, że to dopiero wstęp do dalszych wydarzeń, które - na co liczę - mogą okazać się jeszcze ciekawsze. Tymczasem polecam Wam zaprzyjaźnić się z serią od Emily A. Duncan, która wciąga na kilka interesujących godzin.

10 komentarzy:

  1. Tym razem, to nie jest książka dla mam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Po takiej optymistyczno pozytywnej opinii nie pozostaje nic innego jak zapoznać się w fabułą powieści 😂

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna ciekawa seria, jaką jestem wstępnie zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tę serię na oku. Twoja recenzja bardzo mnie zachęciła.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  5. Fantastyka to nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomysł na historię wydaje się być naprawdę dobry! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi całkiem ciekawe, może i ja się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. O tej książce jeszcze przed pojawieniem się na polskim rynku trochę słyszałam. Sama jestem ciekawa tej lektury i cieszy mnie, że zbiera pozytywne recenzje :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam zamiar się zapoznać z tą historią w niedalekiej przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że również tak ją odbiorę bo mam ją w planach na kwietniowy maraton czytelniczy. A trochę się boję, bo na zagranicznych youtubach ksiązkowych nasłuchałam się samych opinii w stylu "był wielki hype, jest wielki zawód"...

    OdpowiedzUsuń