Wreszcie może bezkarnie wcielać w życie swoje chore fantazje, ale nie wie, że jest tylko narzędziem w rękach kogoś, a może czegoś, znacznie gorszego.
Wciąż szukam horroru, który wprawi mnie w osłupienie, przyprawi o dreszcz przerażenia i sprawi, że będę oglądać się za siebie podczas wieczornego spaceru. Do tej pory udało się to nielicznym i to w połowie a jedynym polskim autorem powieści grozy, który zdobył mój niekłamany szacunek jest Artur Urbanowicz. Czy zatem Przemysław Wilczyński dołączy do tego grona i otworzy nową ścieżkę polskiego horroru?
Okładka przyciąga wzrok. Uwielbiam minimalizm w grafice i klimat, który tutaj jest przecież kluczowy. Dlatego zdecydowałam się na lekturę, mając nadzieję, że tym razem trafię na coś intrygującego, pomysłowego i pełnego emocji. Niestety nie do końca tak się stało, ponieważ o ile całość czyta się szybko i bardzo przyjemnie to niestety, mnie historia nie przestraszyła i w moich oczach wypadła bardziej jako sensacja niż horror.
Autor stworzył dobry klimat i to muszę mu oddać. Jest napięcie, jest też niepewność co do kolejnych wydarzeń. Z rosnącą ciekawością przerzucałam kolejne strony zastanawiając się na jakie problemy natkną się bohaterowie. Wciągnęłam się w wir wydarzeń, przyjemnie również było poznać samych bohaterów, którzy postanowili stawić czoła siłą zła, więc sama historia zarysowuje się jako lektura warta przeczytania wieczorem, przy zgaszonym świetle, ponieważ intryguje i nie nudzi.
Bogna poszukuje swojej córki od dwudziestu lat, która widziana była ostatni raz, gdy wsiadała do czarnej furgonetki. Podobnie przepadł Igor. Gdy zjawisko się nasiliło, Bogna, Niko oraz Hubert postanowili połączyć siły, by dowiedzieć się prawdy na temat zaginięć. Każdy z tych bohaterów reprezentuje inny typ człowieka, otrzymujemy różne osobowości, które mierzą się z prywatnymi demonami przeszłości i z każdą kolejną stroną na jaw wychodzą nowe fakty. Może jedynie sam Hubert wydał mi się trochę naciąganą postacią, bo bezdomny były wojskowy jakoś odstawał mi od tego grona.
Strach w książce przedstawiony jest w postaci konkretnych elementów. Nie ma więc mrocznego napięcia a raczej element wyczekiwania na temat tego co będzie dalej. Nie ma sił nadprzyrodzonych, które najczęściej wpływają na psychikę czytelnika a tajemniczy pojazd, uciekinier ze szpitala psychiatrycznego, który wydaje się bardzo zagadkową postacią a także subtelne aluzje. Trudno więc powiedzieć, żeby to wszystko wydawało się straszne a szkoda, bo potencjał był. Wiem jednak, że nie łatwo napisać naprawdę przerażający horror, dlatego pozostaję otwarta na kolejne propozycje autora.
"Dwadzieścia lat ciszy" to ciekawa propozycja od Przemysława Wilczyńskiego, której wyboru absolutnie nie żałuję. Cieszę się, że poznałam nowego autora, cieszę się również, że spędziłam wieczór w tak intrygującym towarzystwie. Doceniam klimat a także kreację bohaterów, wciąż jednak wyczekuję książki, która szczerze mnie przerazi. Kto wie, może kolejna książka autora osiągnie ten poziom? Tego mu życzę a Was zachęcam do lektury jako mocnej sensacji z dreszczykiem emocji.
Nie znam jeszcze twórczości autora. Chyba się za nią rozejrzę.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Książka już dotarła do mojej biblioteczki. Bardzo ciekawie się zapowiada.
OdpowiedzUsuńJa też wciąż szukam horroru, który wprawi mnie w osłupienie, przyprawi o dreszcz przerażenia, ale na razie z mizernym skutkiem.
OdpowiedzUsuńCo do powyższej książki, zastanowię się jeszcze.
Przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuńTeż chciałabym poznać twórczość tego autora.
OdpowiedzUsuń