Czy jednak dobre intencje mogą uzasadnić oszustwo? I co się stanie, gdy prawda wyjdzie na jaw?
Na pewno każdy z Was ma sprawdzonych autorów po powieści których sięgacie w ciemno. U mnie takim pewnikiem jest autorski duet Vi Keeland oraz Penelope Ward, ponieważ obie panie przy zjednoczonych siłach zawsze potrafią oczarować mnie romantyczną przygodą.
Piszą lekko, swobodnie, czasami zażartują a czytelnik w lot złapie ich humor i sam do siebie się uśmiechnie. Tworzą wiarygodnych bohaterów, bawią czytelnika sprzecznymi emocjami i zawsze przykładają wagę do dialogów. Tak właśnie mogę opisać obie autorki, które już wielokrotnie udowodniły mi, że w ich miłosnych rozgrywkach zawsze moje serce będzie najbardziej cierpiało.
W swojej najnowszej powieści autorki poruszają czułą strunę w czytelniku. Mam wrażenie, że to ich najbardziej emocjonalna powieść, pięknie napisana i przy tym wyciskająca z oczu łzy wzruszenia. Do tej pory ich romanse były ciekawe, ale dość typowe, skupiające się na jednym konkretnym wątku a tym razem wchodzimy w świat, który mierzy się z niewielkim, ale konkretnym efektem motyla - jeden list początkuje lawinę zdarzeń, których nie można zatrzymać ani przewidzieć.
To była cudowna historia. Zaczęła się od listu małej dziewczynki do Świętego Mikołaja i poruszyła tym nie tylko moje serce. To co w nim zawarła, te zaledwie kilka słów zmusiły Sadie, redaktorkę prowadzącą Świąteczną kolumnę, by jakoś zareagowała. Tak poznała małą Birdie i jej ojca a dalej rozpoczęła się jej wyjątkowa, prywatna opowieść. Były wzloty miłosne, były też upadki, ale to co najbardziej spodobało mi się w tej powieści poza dojrzałą kreacją bohaterów to fakt, że nie romans znalazł się na pierwszym planie, ale proza życia, nawiązanie do choroby, samotności, do straty i zrozumienia przez drugą osobę. Przyznaję, że wiele razy miałam w oczach łzy a mała Birdie od dziś wpisuje się w listę moich ukochanych literackich postaci.
Chociaż wszystko rozpoczyna się od listu do Świętego Mikołaja - nie jest to wcale powieść o świętach. To tylko wzmianka, która prowadzi nas w głąb cudownej, dojrzałej, szczerej historii, która ściska za serce. "Miłość w zamkniętej kopercie" to historia o dojrzewaniu, o drugich szansach oraz o miłości, która burzy wszystkie mury. To zdecydowanie moja ulubiona książka tego duetu i Wam również ogromnie ją polecam.
Widzę, że warto skusić się na tę powieść. Lubię takie klimaty.
OdpowiedzUsuńLubię takie szczere historie :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam żadnej książki tej autorki, ale chcę to zmienić.
OdpowiedzUsuń