Dorosłość? Przereklamowana i droga, nie polecam.
Dolly Alderton robi ukłon w stronę czytelników i zamyka trudy dorosłości w bardzo sympatycznej, przewrotnej opowieści. Trochę niczym śmiech przez łzy mamy możliwość zmierzenia się z opowieścią o każdym z nas.
To bardzo pomysłowa lektura od której - przyznaję - nie mogłam oderwać się nawet na moment. Sięgnęłam po nią jako przerywnik pomiędzy innymi, cięższymi lekturami, licząc na niezobowiązującą historyjkę poprawiającą humor. Ależ się pomyliłam! Okazało się bowiem, że autorka zdecydowała się na podjęcie wielu współczesnych, ponadczasowych, prywatnych i w pełni zrozumiałych problemów, pisząc plastycznie, ale też bardzo dosadnie. W ten sposób złożyła na nasze dłonie książkę błyskotliwą, przełamującą bariery i tak smaczną, że przewracanie kolejnych stron było dla mnie niekłamaną przyjemnością.
Nina nie była przekonana czy dorosłość jest dla niej. Właśnie rozpoczęła start w nowym mieszkaniu, ale wciąż nie potrafi poczuć się tam jak u siebie. W pracy trochę pokombinowała i chociaż odniosła sukces, martwi się, czy prawda nie wyjdzie na jaw. I co wtedy z nią będzie? Jej były bierze ślub, rodzice przeżywają kryzys wieku średniego a na horyzoncie pojawia się miłość, która może być zgubna. W ten sposób Alderton pisze o nieuniknionym, o bolesnym przemijaniu, o rodzinach, którzy nie żyją wiecznie a także o zagubieniu w sercowych dramatach, które przecież miały być wyznacznikiem lepszego życia.
Największą zaletą jest lekka forma połączona z dużą plastycznością. Bez problemu potrafimy wejść w buty Niny i zrozumieć wszystkie prywatne tragedie z jakimi się mierzy. Jesteśmy świadomi wagi wydarzeń, ponieważ zostały one ze sobą ciekawie skonfrontowane, z jednej strony bowiem błahy (dla bohaterki absolutnie nie) motyw ślubu byłego partnera stoi tuż obok poczucia osamotnienia w miejscu, które przecież miało być domem. To taka prawdziwie życiowa książka, która pokazuje świat we wszystkiego jego odcieniach a autorka perfekcyjnie dopełnia całości odpowiednimi emocjami, kolorami, nawet dialogami, które płynnie prowadzą nas przez szereg zmian w życiu głównej postaci pokazując trudny, ale i konieczny proces adaptacji. W żadnym momencie nie czułam się jednak przytłoczona czy zmęczona trudami życia - nie, bowiem w ostatecznym rachunku akcja miała pozytywny, momentami wręcz zabawny wydźwięk.
Wydaje się, że mając pod ręką "Duchy" świat przestaje być taki zły. Dolly Alderton z wrażliwością i błyskotliwością snuje opowieść o każdej z nas, o bohaterach własnego nieprzewidywalnego życia, które rzuca kłody pod nogi i wciąż stawia wymagania. A jednak jest w tym wszystkim promyk nadziei, dawka ciepłych emocji i poczucie, że po burzy zawsze wychodzi słońce. Taka jest właśnie ta książka - pokonująca dystans między fikcją a rzeczywistością, angażująca, mądra, otulająca nas swoimi ramionami od pierwszej do ostatniej strony.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz