Autor: Deborah McKinlay
Tytuł: Cała nadzieja w Paryzu
Tytuł oryginału: That Part Was True
Wydawnictwo: Feeria
Liczba stron: 270
Kiedy Eve Petworth pod wpływem niespodziewanego impulsu wysłała list do Jacksona Coopera, autora książki, w której oczarowała ją scena kulinarna nie spodziewała się tego, jak szybko rozwinie się ta znajomość. Obydwoje mają ze sobą wiele wspólnego: ciężkie chwile w małżeństwach, które koniec końców nie przetrwały swojej próby, miłość do gotowania i każdego dnia dająca się we znaki samotność. Los sprawi, że pozorna wymiana zdań zacznie przekształcać się w coś znacznie większego i głębszego niż mogli przypuszczać. Pytanie tylko, czy strach przed nieznanym pozwoli im na nowo odkryć to co stracili?
"Drogi Jacku, nie, nie gotuję zawodowo. /Eve Petworth,
Zatem z miłości? /Jack,
Dla uspokojenia nerwów, uporządkowania, ukojenia. A Pan?
Z miłości."
Chociaż głównym tematem książki jest znajomość Eve i Jacksona to ich wymiana zdań czy poglądów ogranicza się do absolutnego minimum. W dodatku w dużej mierze relacja tych bohaterów to wyłącznie swobodna korespondencja w postaci zaledwie kilku pospiesznie napisanych zdań, będąca przerywnikiem w życiu bohaterów. Eve jest bardzo przytłaczającą postacią, emanującą wielką biernością i brakiem ochoty na życie. Boi się zmian, dopuszcza do siebie ataki paniki i nie potrafi kompletnie wziąć się w garść, chociaż przed nią wiele dni przygotowań przed nadchodzącym ślubem córki - wbrew pozorom, chodzącej perfekcji. Jedynym jasnym punktem jest Jackson, starający się odbudować swoje rozbite życie i znaleźć sens, który utracił jakiś czas temu. To on nieustannie wychodzi z inicjatywą kierowaną w stronę Eve i robi wszystko, by uzyskać od niej kolejną, listowną odpowiedź.
Trzecioosobowa narracja z pojawiającym się motywem korespondencji.
Nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że kompletnie nie wiem o czym czytam. Miała być wielka przygoda w Paryżu, miłość i mnóstwo przepysznych dań. Nie doszukałam się niczego. Fabuła oparła się na równomiernie prowadzonych wydarzeniach głównych bohaterów i opisie ich życia, które w najmniejszym stopniu nie było ani ambitne, ani na tyle fascynujące by chcieć o nim czytać. Zapowiadające się chwile pełne smakowitych potraw skupiły się wyłącznie na ich opisie, a jedynie na zakończenie podarowano czytelnikom dwa przepisy dla zainteresowanych. Bez wątpienia całą fabułę uratowały uczucia, które wypełniły książkę po brzegi i jej nudną formę wzbogaciły o przemianę bohaterów, którzy dążąc do zmian natrafili właśnie na siebie. Myślę, że wielu z Was zaskoczy zakończenie książki.
"Możesz pozwolić sobie na ten luksus, ale nie marudź i nie jęcz z tego powodu."
"Cała nadzieja w Paryżu" jednak trochę mnie rozczarowała. Liczyłam na wielkie chwile uniesień i pełnie szczęścia, na którą wskazywała niezwykle klimatyczna okładka. W rzeczywistości to bardzo przytłaczająca książka, emanująca ogromnym smutkiem i biernością ze strony bohaterów, szybko wpływająca na nastrój czytelnika. Dopiero druga połowa książki obfituje w cieplejsze wydarzenia. To doskonała lektura na nadchodzące dni, z kubkiem herbaty i ciepłym kocem na pewno zapełni czas i udowodni, że czasem warto zmienić siebie.
Ocena: 3/6
Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Feeria.
Ja liczyłam na Paryż...a tu niemiła niespodzianka..
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja podsumowuje idealnie moje wrażenia, chociaż książki jeszcze nie skończyłam. Zostało mi prawie sto stron do końca i zapewne zdania nie zmienię. Trochę mnie rozczarowała,oczekiwałam tego magicznego klimatu, a wcale go prawie nie ma... Chociaż, szybko się czyta na szczęście.
OdpowiedzUsuńByłam bardzo ciekawa twojej recenzji tej książki i muszę przyznać, że jestem lekko zaskoczona, bowiem nie myślałam, że tak chłodno ją ocenisz. Niemniej doceniam twoje szczere odczucia, bo dzięki nim wiem, czego mogę się mniej więcej po tej książce spodziewać.
OdpowiedzUsuńTo nie dla mnie, tym bardziej, że książka jest - przytłaczająca :)
OdpowiedzUsuńJakoś z dnia na dzień średnio interesuje mnie ten tytuł :/
OdpowiedzUsuńTo już druga niezbyt optymistyczna recenzja tej książki. Czyżby rozreklamowano ją niepotrzebnie? Szkoda, ale wierzę że Twoje odczucia są autentyczne....
OdpowiedzUsuńAch, ale jak to, miał być piękny Paryż, ej :c Ocena niska, a recenzja też nie zachęca - daruję sobie.
OdpowiedzUsuńOoo! A mnie ta książka się podobała. Jasne, arcydziełem ona nie jest, ale całkiem przyjemna w odbiorze - to na pewno. Poza tym mnie spodobały się te skrajności w charakterach obu głównych bohaterów, ta subtelna gra pomiędzy nimi, niewymuszone zakończenie. No cóż, ale jak widać, ilu ludzi, tyle opinii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko!
Byłam bardzo ciekawa tej książki, Twoja recenzja opisuje ją z innej strony, nie sięgnę chyba :D
OdpowiedzUsuńGotowanie. O matko, tylko nie to :D Bohaterowie, no cóż.... szału nie ma. Nie mam na nią najmniejszej ochoty. Odpuszczę sobie tę książkę.
OdpowiedzUsuńKolejna recenzja tej książki, która pokazuje jej inną twarz. Muszę koniecznie sama ją przeczytać, gdyż co chwilę mam na nią większą ochotę.
OdpowiedzUsuńNo... i widzisz. Ostudziłaś mój apetyt ;) Oczekiwałam jednak czegoś "większego" a tutaj trochę się to wszystko rozpłyca... No a takie ładne ma ubranko!
OdpowiedzUsuńMój egzemplarz czeka nadal w kolejce na półce do przeczytania...
OdpowiedzUsuńMnie irytuje troszkę fakt, że jak powieść ma być romantyczna, to jej akcja najczęściej osadzana jest w Paryżu lub Rzymie. Serio nie ma innych dobrych miejsc? No ale... ten tytuł mnie wyjątkowo nie ciekawi.
OdpowiedzUsuńCzytałam, pierwsza połowa książki mi się bardziej podobała.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie już od początku nie ciągnęło do tej książki i teraz widzę, że mam rację :)
OdpowiedzUsuńOkładka jest piękna, a sam opis intrygujące. Czuję jednak, że oceniłabym ją podobnie, jak nie gorzej i skończyła czytanie sfrustrowana do granic, wiec ja sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuń