poniedziałek, 13 kwietnia 2015

"Jedno małe kłamstwo" K. A. Tucker

Autor: K. A. Tucker
Tytuł: Jedno małe kłamstwo
Tytuł oryginału: One Tiny Lie
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 430

Pierwszy tom serii Tucker niekoniecznie przypadł mi do gustu. Owszem, nie był zły - ale mógłby być lepszy. Dlatego idąc na kompromis postanowiłam, że dam autorce drugą szansę i pozwolę przekonać się do jej twórczości w kontynuacji  serii. 

Wszystko wskazuje na to, że życie Kacey i Livie w końcu wróciło na właściwe tory. Livie może opuścić nowy dom i wyjechać na studia, te wymarzone i idealne. Dziewczyna od zawsze dążyła do perfekcji i chciała stać się oparciem dla siostry. Jednak pod fasadą silnej kobiety kryje się bolesne wspomnienie słów ojca, nie dające o sobie zapomnieć. Livie nie wie jeszcze, że w akademiku czeka na nią szalona współlokatorka, a pierwsza powitalna impreza skończy się całkowitą porażką w roli głównej z Ashtonem - przystojnym i aroganckim kapitanem osady wioślarskiej.

"- Co oznacza "dziewczyna na zawsze"?
- Wolność."

Kontynuacja losów sióstr Cleary przenosi się do świata osiemnastoletniej już Livie, która automatycznie staje się również narratorką powieści. Jako chodząca perfekcja stara się zrobić wszystko co w jej mocy by dostosować życie do słów ojca i prośby, by zawsze mógł być z niej dumny. W rezultacie unika życiowych pokus, na które namawia ją jej siostra i już pierwszego dnia w nowym miejscu zatapia się w morzu alkoholu. Dla mnie Livie przedstawia sobą postawę typu "przepraszam, że żyję" i nie rozwija się szczególnie w dalszej akcji, więc niezależnie od tego czy biega nago przed chłopakiem, robi tatuaż, czy upija się do nieprzytomności - w moich oczach pozostaje mało znaczącą postacią. Kiedy w fabule pojawiła się postać Ashtona moja nadzieje na dobrą zabawę automatycznie wzrosła - przystojny, arogancki chłopak zawsze niesie ze sobą solidny zapas kłopotów. Na nadziei się skoczyło, bo Ash wykazał się postawą typu: "jestem zły, odejdź ode mnie, ale i tak mnie do ciebie ciągnie, chodź do mnie"; absurd gonił absurd,

Odnoszę wrażenie, że autorka czerpie jakąś satysfakcję z tworzenia dla swoich bohaterów kompletnie nierealnych historii. Wliczając w to chore relacje z przeszłością. Tym razem to nie Kacey, ani nawet nie główna bohaterka Livie padły ofiarą autorki, ale całkiem nowy bohater - Ashton. W dodatku chłopak okazał się kolejnym przykładem na brak jakiejkolwiek logiki w patrzeniu na świat. Ashton ma problem, który skrywa głęboko w sobie i radzi sobie z nim na swój pogmatwany sposób - jak wielu podobnych mu bohaterów. Nie rozumiem jednak, dlaczego Tucker zapragnęła zrobić z jego postaci niezdecydowanego, egoistycznego chłopaka kompletnie nie potrafiącego walczyć o siebie. Wątek miłosny okazał się równie pokręcony. W książce nie ma wiele motywów, ponieważ znowu króluje jedynie wątek miłosny i ten o bolesnej przeszłości, więc uwaga czytelnika zatrzymuje się wyłącznie na nich. Dodając do tego płaski styl autorki i mało rzeczywiste wydarzenia książka okazała się dla mnie powtórką z pierwszego tomu.

"- W jaki sposób dowiedziałaś się, jak należy żyć?
- Metodą prób i błędów, Livie. To jedyny sposób jaki znam."

Powtórzę to samo, co przy pierwszym tomie - wszystko jest "za bardzo". Autorka usilnie starała się stworzyć coś nowego na starych podwalinach, co w efekcie stało się przerysowane i nierzeczywiste. "Jedno małe kłamstwo" okazało się kontynuacją na poziomie pierwszego tomu, przez co mogę napisać jedynie: fajna, ale przeciętna. Przy spotkaniu z kontynuacją serii zastanowię się porządnie dwa razy, czy jestem na pewno gotowa na podjęcie takiego ryzyka.

Ocena: 3/6

Cykl "Dziesięć płytkich oddechów":
Dziesięć płytkich oddechów | Jedno małe kłamstwo | Cztery sekundy do stracenia | Five ways to fall

20 komentarzy:

  1. Szkoda, że ta seria nie spełnia Twoich oczekiwań. Mnie osobiście ona się bardzo podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka raczej nie dla mnie, a w dodatku ocena dość niska, więc zdecydowanie spasuję;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Książki autorki jeszcze przede mną... Choć Twoja recenzja ostudziła odrobinę mój entuzjazm..

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja jeszcze pierwszego tomu nie przeczytałam. I nie wiem kiedy znajdę czas.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuję powiew świeżości czytając recenzję, która nie jest całkowicie pozytywna. Ciesze się, ze zdecydowałaś się na lekturę, bo dzięki temu mam trochę inne spojrzenie na ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka gruba, jak widzę. Ale po pierwsze, nie czytałam pierwszego tomu, a po drugie Twoja recenzja mnie nie zachęciła.

    http://zakurzone-stronice.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. To akurat czytałam. A raczej próbowałam czytać.... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam zaciekawiona tą serią, jednak po Twojej recenzji raczej ją sobie odpuszczę. Bardzo nie lubię nierealnych sytuacji, no chyba, że mówimy o książkach fantastycznych, ale ta z pewnością taka nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam ochotę sięgnąć po "Dziesięć płytkich oddechów", ale chyba sobie to daruję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam jeszcze pierwszej części, ale mam ją w planach ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam, że Twoja recenzja może nie zachęca, ale mam ogromną ochotę sięgnąć po tę książkę i sama się przekonać:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie ciągnęło mnie do części pierwszej, więc i nie mam po co sięgać po drugą.

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Właśnie tak podejrzewałam, że skądś znam autora! :D
    Książkę może przeczytam, ale najpierw bym chciała zajrzeć do I części :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uuu, szkodami czasu na przeciętne książki. A przyznam, że opis pierwszej części jest naprawdę niezły i zapowiadał dobra lekturę. Szkoda, że wyszło byle jak.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kurde, kilka rzeczy mogłoby mi się w tej książce spodobać, ale nie lubię przerysowania, więc sama nie wiem :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiele obiecywałam sobie po tej serii. Miałam nadzieję, że dzięki niej przekonam się do YA, ale teraz zwątpiłam. Obawiam się, że będę miała podobne odczucia względem tych historii, co ty.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ta seria, jeśli już zdecyduję się ją przeczytać będzie musiała jeszcze trochę odczekać.

    OdpowiedzUsuń
  18. serię chcę przeczytać - ciekawe czy będę mieć podobne zdanie do Twojego. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja już czytałam i szukałam recenzji, która będzie podobna do moich odczuć. W końcu znalazłam. Czytałam obie części i stwierdzam, że autorka ma ogromny talent do tworzenia drugoplanowych świetnych postaci, które potem niszczy. I w pierwszym tomie i w drugim główne bohaterki zachowują się, jakby najważniejszy w związku był seks i wzajemne pociąganie. Już drugi raz kobieta najpierw zakochuje się w seksualności i namiętności przystojnego faceta (nieważne, że go nie zna, albo ten jest dupkiem), a dopiero potem dochodzi do jakiejś głębszej konwersacji w której może w ogóle stwierdzić czy odpowiada jej jego charakter. A przecież w pierwszym tomie Livi była naprawdę sympatyczna. Była poukładana, brała na siebie dużą odpowiedzialność i była rozsądna, a przy tym urocza. Co pokazuje drugi tom? Alkohol i seks pokażą ci kim masz być i zmienią na lepsze. Super... Tak samo w przypadku Connora. Najpierw, gdy autorka go opisała zakochałam się w nim. Co zrobić gdy główna bohaterka ma dylemat miłosny w którym obaj mężczyźni są świetni, ale autorka już postanowiła? Zrobić z tego drugiego Dupka, żebyśmy go nie żałowali. Świetne posunięcie.
    To tyle z mojej strony. Recenzja świetna i trafiająca prosto do mnie ;*

    OdpowiedzUsuń