"Gwiazda Wschodu" Iga Wiśniewska, Wyd. Lucky, Str. 190
"Ale pamiętaj, że życie to nie książki, które tak namiętnie czytamy. Jeśli Aleksander złamie ci serce, będziesz płakała prawdziwymi łzami."
Nikt z nas nie lubi schematycznych książek, które nie wnoszą niczego nowego a jedynie bazują na znanych lekturach, na siłę próbując się do nich upodobnić. "Gwiazda wschodu" zapowiadała się na lekką, niezobowiązującą opowieść, która jednocześnie przyjemnie umiliła by mój czas. Niestety, nie tym razem. Już pierwsze słowa tej powieści, nawiązujące cytatem do lektury Stephanie Meyer dały mi do myślenia.
Anabel to typowa bohaterka, której bark roztropności, lekkomyślność i bezgranicznie naiwna. Na całe szczęście narracja została poprowadzona w trzeciej osobie, bo nie jestem pewna, czy byłabym w stanie dokończyć lekturę, gdybym patrzyła na wydarzenia oczami tej dziewczyny. Bohaterka jest kolejnym przykładem biednej, zapomnianej przez świat istoty, która pogrąża się w nauce i własnym smutku. I może byłoby to nawet do przełknięcia, jak wiele podobnych jej bohaterek, gdyby nie to, że jej postać jest okropnie przerysowana, niemal karykaturalna na tle poznanych mi do tej pory postaci. Niemal ramię w ramię dorównuje jej Aleksander, tajemniczy chłopak (cóż za zaskoczenie!), który z dnia na dzień zjawia się w szkole, uczęszcza na wybrane lekcje, jest nieziemsko przystojny (a jakże by inaczej) i zwala z nóg każdą napotkaną przedstawicielkę płci pięknej. A gdyby mało Wam było miernej kreacji głównych bohaterów, możecie poznać także najlepszą przyjaciółkę Anabel Klarę, zazdrośnicę jakich mało, która - takie odniosłam wrażenie - życzy jej wszystkiego co najgorsze.
Absurdowi postaci towarzyszy absurd scen, gdzie schemat goni schemat. Pojawia się tajemniczy chłopak, który nie lubi odpowiadać na pytania. Wszystkie dziewczyny mdleją i wzdychają na jego widok, a z zazdrości wydrapują sobie oczy. Nieznajomy jednak wybiera tę, która najmniej wyróżnia się z tłumu i na pierwszą randkę zabiera ją na cmentarz. Można by pomyśleć, że chłopak buduje mroczną atmosferę i chwała mu za to, ale w tej książce nic, kompletnie nic, nie ma sensu. Kiedy sceny już się rozkręcają - nic nie wnoszą, urywają się w połowie i właściwie nie wiadomo czy były tylko przerywnikiem przed jakąś ważniejsza akcją, czy może autorka zapomniała je jednak dokończyć. Jedynie zakończenie, dosłownie dwie strony w całej książce warte są jakiejkolwiek uwagi. Jednak nijak się mają dwie strony do całej powieści, która okazała się straszną nudą.
Katastrofa. Inaczej nie potrafię przedstawić tej książki. "Gwiazda wschodu" to jeden wielki schemat i zlepek znanych powieści z gatunku paranormal romance. Niestety, kompletnie nieudany. Ogromnie rozczarowałam się tą lekturą, bo pokładałam w niej spore nadzieje. A co dostałam? Właściwie to nic. Wielka szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze.
Anabel to typowa bohaterka, której bark roztropności, lekkomyślność i bezgranicznie naiwna. Na całe szczęście narracja została poprowadzona w trzeciej osobie, bo nie jestem pewna, czy byłabym w stanie dokończyć lekturę, gdybym patrzyła na wydarzenia oczami tej dziewczyny. Bohaterka jest kolejnym przykładem biednej, zapomnianej przez świat istoty, która pogrąża się w nauce i własnym smutku. I może byłoby to nawet do przełknięcia, jak wiele podobnych jej bohaterek, gdyby nie to, że jej postać jest okropnie przerysowana, niemal karykaturalna na tle poznanych mi do tej pory postaci. Niemal ramię w ramię dorównuje jej Aleksander, tajemniczy chłopak (cóż za zaskoczenie!), który z dnia na dzień zjawia się w szkole, uczęszcza na wybrane lekcje, jest nieziemsko przystojny (a jakże by inaczej) i zwala z nóg każdą napotkaną przedstawicielkę płci pięknej. A gdyby mało Wam było miernej kreacji głównych bohaterów, możecie poznać także najlepszą przyjaciółkę Anabel Klarę, zazdrośnicę jakich mało, która - takie odniosłam wrażenie - życzy jej wszystkiego co najgorsze.
Absurdowi postaci towarzyszy absurd scen, gdzie schemat goni schemat. Pojawia się tajemniczy chłopak, który nie lubi odpowiadać na pytania. Wszystkie dziewczyny mdleją i wzdychają na jego widok, a z zazdrości wydrapują sobie oczy. Nieznajomy jednak wybiera tę, która najmniej wyróżnia się z tłumu i na pierwszą randkę zabiera ją na cmentarz. Można by pomyśleć, że chłopak buduje mroczną atmosferę i chwała mu za to, ale w tej książce nic, kompletnie nic, nie ma sensu. Kiedy sceny już się rozkręcają - nic nie wnoszą, urywają się w połowie i właściwie nie wiadomo czy były tylko przerywnikiem przed jakąś ważniejsza akcją, czy może autorka zapomniała je jednak dokończyć. Jedynie zakończenie, dosłownie dwie strony w całej książce warte są jakiejkolwiek uwagi. Jednak nijak się mają dwie strony do całej powieści, która okazała się straszną nudą.
Katastrofa. Inaczej nie potrafię przedstawić tej książki. "Gwiazda wschodu" to jeden wielki schemat i zlepek znanych powieści z gatunku paranormal romance. Niestety, kompletnie nieudany. Ogromnie rozczarowałam się tą lekturą, bo pokładałam w niej spore nadzieje. A co dostałam? Właściwie to nic. Wielka szkoda, bo zapowiadało się naprawdę dobrze.
Szkoda, bo opis książki wydaje się zachęcający.
OdpowiedzUsuńDziękuję za recenzję! Teraz już wiem co omijać szerokim łukiem.
modnaksiazka.blogspot.com
Choć nie znam książek Stephanie Meyer, bo nie są to moje klimaty, po Twojej recenzji wiem, że ni mam co sięgać po nieudaną kopię jej powieści. Też nie lubię naśladownictwa i braku pomysłów. Książka, aby była dobra, musi mieć jakąś naturalną świeżość, być nowatorska... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMam mięsa uczucia co do tej pozycji, jedni chwalą inni krytykują, chyba musze przeczytać, żeby wiedzieć po której stronie się opowiedzieć ;) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się ta okładka podoba :D
OdpowiedzUsuńAle zważając na Polskiego autora, którego bym przebolała dla tej książki (chyba xD) to po Twojej opinii jakoś tak chyba nie bardzo mam ochotę xD
Może kiedyś xD
Buziaki <3
A myślałam, że już przestali tworzyć książki, które tak bardzo przypominają Zmierzch. Schematyczność jest już bardzo nudna i niestety nagminne powtarzana. Ciężko dorwać coś dobrego, co całkowicie nas zaskoczy. :)
OdpowiedzUsuńKsiążki będę unikać jak ognia - ile można czytać książek opartych na tych samych schematach? To już się przejada. Poza tym okładka wydaje mi się strasznie znajoma i zastanawiam się, przy jakiej książce zostało użyte to samo zdjęcie.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam okładkę to pierwsze o czym pomyślałam to "Zmierzch"( sama nie wiem czemu), myślałam, że to tylko zbieg okoliczności, ale po przeczytaniu Twojej recenzji dalej kojarzy mi się ze "Zmierzchem", który co prawda kiedyś uwielbiałam, ale to było jakieś 8 lat temu;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Dzięki za ostrzeżenie :) Co prawda wcześniej nie słyszałam o tej książce, bo i nie jest to mój klimat,jednak będę od teraz pamiętać o Twojej opinii i dzięki niej jak widać uniknę kolejnego "gniotu" ;)
OdpowiedzUsuńDlatego też mnie nie ciągnie do tej książki :/
OdpowiedzUsuńMiałam zamiar ją przeczytać, bo zapowiadała się obiecująca, ale chyba podziękuję ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytałam "Zmierzch". Byłam nim zauroczona, by po jakimś czasie i to całkiem niedługim zdać sobie sprawę, że jest mierną powieścią. Od tego czasu rzadko sięgam po podobne książki i w większości nie przypadają mi do gustu. Tym razem nawet nie zaczynam czytać...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://lustrzananadzieja.blogspot.com/
Łooo kurde, odpuszczam sobie, dzięki za ostrzeżenie ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że przeżyłaś takie rozczarowanie. Jednak mimo Twojej negatywnej recenzji szalenie mnie intryguje ta książka, dlatego jak trafi się okazja to chętnie ją przeczytam i porównam nasze wrażenia.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się rozczarowałaś. To zawsze boli...
OdpowiedzUsuńNigdy specjalnie nie lubiłam tego gatunku, więc absolutnie nie ciągnie mnie do tej książki, zwłaszcza, że w zasadzie nie ma w niej nic pozytywnego.
OdpowiedzUsuńGdzieś widziałam tę panią z okładki, tzn na innej okładce, tylko kompletnie nie mogę sobie przypomnieć :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książką Cię rozczarowała :(
OdpowiedzUsuńJa na pewną będę jej unikać szerokim łukiem. Ale okładka przypomina mi trochę Zmierzch :)
SZkoda, liczyłam na miłe chwile z tą książką.:(
OdpowiedzUsuńSzkoda, liczyłam na miłe chwile z tą książką:(
OdpowiedzUsuńMyślałam że ta książka jest trochę lepsza, ale jeśli zawiera w sobie same schematy, to sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńTa książka wydaje się tak tragiczna, że aż chcę ją przeczytać po to, by móc ją znienawidzić :D
OdpowiedzUsuńNiestety bardzo nie lubię kiedy autorzy pisząc swoją książkę za bardzo "inspirują" się czyimś dziełem. Tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie~ Nataliaaa
happy1forever.blogspot.com
Uuuu a ja myślałam, że to super książka... Ale może przeczytam... Kiedyś :) /A.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda, ze autorka poszla w utarete schematy. Wiadomo, ciezko jest napisac cos zupelnie nowego, ale mimo to, mogla dac cosmod siebie a nientwprzyc "odgrzewanego motleta" jak ja to pieszczptliwie nazywam 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak to wygląda. Jeżeli o mnie chodzi to wystarczyło zobaczyć okładkę, żeby odmówić :p
OdpowiedzUsuń