poniedziałek, 26 września 2016

"Coś świętego" Sarah Dessen

"Coś świętego" Sarah Dessen, Tyt. oryg. Saint Anything, Wyd. Harper Collins, Str. 382

"Dopiero wtedy wysunęłam rękę. Myślę, że to zrozumiałe. Po prostu w tamtej chwili, pragnęłam się kogoś trzymać."

Są w świecie literackim tacy autorzy, po których książki sięgamy w ciemno. Chociaż wiemy, że mają swoje wady i nie boimy się o nich głośno mówić, to wciąż na nowo decydujemy się na kolejne lektury.

Jedynym problemem Dessen jest jej słabe zaangażowanie emocjonalne w to co pisze. To widać, bo czasami dobra akcja rozmywa się, pozbawiona uczuć i głębszych emocji. Nie dzieje się to często, ale wystarczająco by móc zrazić do siebie mało wytrwałego czytelnika. Sama zawsze chętnie sięgam po książki autorki z czystej ciekawości, ale mam się na baczności i podchodzę sceptycznie do każdej nowej historii. Piszę o tym, ponieważ tym razem również wychwyciłam kilka scen, które mogłoby okazać się znacznie lepsze, gdyby autorka włożyła w nie więcej serca. Nie chodzi o to, że były złe - one po prostu były pospolite, a przecież nie o to tutaj chodzi.

Nie chcę jednak żebyście pomyśleli, że książki autorki nie są godne uwagi. Wręcz przeciwnie! To pisarka, którą mogłabym zaliczyć do jednego grona razem z Quickiem, Greenem czy dopiero początkującą Kasie West. Wszyscy ci autorzy piszą dla starszej młodzieży po to, by nie tylko dzielić się swoimi niesamowitymi historiami, ale również przekazać coś więcej, dzięki czemu zostaną zapamiętani, bo przy każdej lekturze tych autorów pojawia się nadzieja, że to co przekazują zmieni świat.

Wiem, że brzmi to trochę melodramatycznie, więc od razu zaznaczę, że Dessen nie robi nam rewolucji w głowie i nie przestawia nam szarych komórek, tylko subtelnie pokazuje, że są na świecie rzeczy naprawdę nie w porządku. Na przykładzie Sydney przedstawiła problem wyobcowania i niedowartościowania. Zagubiona dziewczyna marząc o uznaniu ze strony rodziny zawsze bała się wyjść ze swojego cienia, bo przyćmiewał ją brat - idealny w każdym calu. Ale czy rodzice nie powinni kochać swoich dzieci jednakowo? Właśnie jak się okazuje, nie zawsze jest to regułą. Więc uciekając od swojego mało ciekawego życia Sydney trafia na rodzinę Chathamów i tam poznaje smak prawdziwej przyjaźni.

Polubiłam Sydney i znienawidziłam jej rodzinę - chociaż właściwie okazała się dla mnie nieszkodliwa, to wpływ jaki miała na swoją córkę okazał się dla mnie kompletnie nie do przyjęcia. Więc tym samym zaangażowałam się emocjonalnie w rozgrywane wydarzenia i kibicowałam głównej bohaterce w odnalezieniu własnego miejsca w świecie. I chociaż sama fabuła nie okazała się szczególnie bogata w wątki - prowadzona raczej jednym torem - pokazała wszystko to co istotne, że gdzieś w świecie każdy z nas ma swoje miejsce: a czekają tam przyjaźnie, miłość, akceptacja i szczęście.

"Coś świętego" to lektura bardzo podobna do wcześniejszych książek Dessen. Chociaż zmienili się bohaterowie i wydarzenia, to motyw zostaje ten sam - odnalezienie siebie w miejscu, którego nie możemy nazwać swoim domem, poszukiwanie akceptacji i odnalezienie miłości, takiej zupełnie nieskomplikowanej, bez wielkich porywów serca a bardziej zrównoważonej i stabilnej, która niesie ze sobą poczucie bezpieczeństwa. Myślę, że fani autorki nie zawiodą się na tej historii, a ci którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z jej książkami, zechcą sięgnąć po kolejne jej powieści.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.

11 komentarzy:

  1. Wydaje mi się że mimo tego słabego zaangażowania emocjonalnego dam jej szansę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja jeszcze nie znam prozy tej autorki więc wszystko przede mną.

    OdpowiedzUsuń
  3. A to szkoda, że podobna do wcześniejszych, bo jedną czytałam i coś mi w niej nie grało :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię książki tej autorki, ale tak jak mówisz często nie wykorzystuje całego potencjału historii. Mimo wszystko zawsze chętnie do niej wracam i tą książkę również mam w planach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam cztery książki tej autorki i racja, są one bardzo schematyczne. Może kiedyś poznam tą piątą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie jutro recenzja tej książki, ale mi się podobała, bardziej niż wcześniejsze. jakoś odnalazłam się w klimacie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam się szczerze, że mnie już okładka skutecznie od książki odstrasza ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę kiedyś przeczytać jedną z ksiażek autorki, bo czytałam o niej już wiele dobrego :) Może więc warto zacząć od tej? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czyli jak rozumiem jest to dobra powieść na początek przygody z twórczością autorki? Czytałam różne opinie o jej książkach i dlatego nie chciałabym źle trafić, żeby nie zrazić się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie jej książki są bardzo dobre, ale jeśli zaczniesz od tej na pewno się nie rozczarujesz :)

      Usuń
  10. Nie czytałam żadnej książki autorki, a inne blogerki w tym ty cały czas mnie kuszą by po jakąś książkę Dessen sięgnąć :)

    OdpowiedzUsuń