"Mischling, czyli kundel" Affinity Konar, Tyt. oryg. Mischling, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 416
Od jakiegoś czasu zaczytuję się w bardziej poważnej tematyce i odkładam na bok powieści młodzieżowe. Nauczona doświadczeniem wiem, że takie książki czyta się znacznie lepiej, kiedy człowiek dojrzeje i ma szerszy pogląd na sprawę. Kiedyś uciekałam od podobnych książek, a dzisiaj nie mogę się nadziwić dlaczego byłam taka zamknięta na powieści z tego gatunku. Nie ma jednak co roztrząsać przeszłości - chyba, że właśnie tą bardziej wartościową, jak na przykładzie lektury Konar.
Przygotowałam się na fabułę mocno emocjonalną, która da mi popalić pod względem psychicznym, ale chyba nie byłam gotowa na aż tak spory szok. Fabuła płynie spokojnie, nigdzie się nie spieszy, poznajemy wydarzenia krok po kroku, zgodnie z płynącym czasem i relacją bohaterów. I mogłabym się przyczepić do tej swobody akcji, która właściwie porusza się naprzód bardzo monotonnie, ale nie potrafię. To zapewne celowy zabieg, który mocno kontrastuje z rozgrywanymi scenami, bo gdyby nie stosunkowo wolna fabuła, w życiu nie zatrzymałabym się tak długo nad opisywanymi scenami i - nie ma co ukrywać - nie przeżywałabym ich tak mocno.
To co działo się w przeszłości nie jest nam obce, ale boli najmocniej w tedy, gdy poznajemy losy zupełnie przypadkowych ludzi. Wówczas świadomość okrucieństwa tamtejszych realiów wydaje się jeszcze bardziej realna, bo łatwo możemy postawić się po stronie poznawanych bohaterów. W przypadku książki Affinity Konar jest to o tyle możliwe, że bohaterki mamy dwie - bliźniaczki Perłę i Stusię. Obie dziewczynki poznałam wraz z rokiem 1944, kiedy cała ich rodzina trafia do Auschwitz. Tam bliźniaczki tworzą jakby zupełnie inny świat, który bardziej mnie przerażał niż moglibyście przypuszczać. Dwójka małych dzieci odcięła się od całego okrucieństwa i stworzyła krainę tylko sobie znaną, żeby zdobyć choć chwilę upragnionego szczęścia.
Auschwitz to wciąż trudny temat, który przywołuje mnóstwo bólu, ale przy takich historiach jest to niemal nie do zniesienia. Konar napisała tak przejmującą powieść, że brakuje mi słów na jej opisanie. Perła i Stusia stają się obiektem pożądania chorego z ambicji doktora, który za wszelką cenę chce rozwiązać znaczenie ciąż mnogich i rozpoczyna eksperymenty na dzieciach, które przyprawiają o zawrót głowy. Aż trudno pomyśleć do czego zdolny jest człowiek i jak wiele chorej odwagi musi mieć w sobie, by zadawać tyle cierpienia niewinnym dzieciom.
"Mischling, czyli kundel" to nie jest książka dla każdego. Rujnuje człowieka psychicznie i mocno działa na wyobraźnię, a smutek, żal i przemożny ból stają się nieodzownym towarzyszem podczas całej lektury. Można ją opisać na pewno jednym słowem - wstrząsająca. Ale też obowiązkowa dla wszystkich tych, którzy są na nią gotowi. Polecam!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Matko ale ta książka musi wywoływać emocje. Zapisuję sobie jej tytuł.
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę przeczytać! Myślę, że na mnie też zrobi duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytam, ale po okresie świątecznym :) teraz wolę być radosna i szczęśliwa :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie warta polecenia. :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, masz rację- to nie książka dla każdego, choć moim zdaniem każdy powinien choć spróbować ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńna razie książka czeka na półce na moją gotowość właśnie.
OdpowiedzUsuńTen temat jest mi znajomy przez lekturę różnych powieści z tych czasów, ale nigdy do niego nie przywyknę, to pewne...
OdpowiedzUsuńLubię książki, które mnie zrujnują psychicznie. Chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie chcę się dołować więc odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńW okresie około świątecznym wolę jednak coś lżejszego tematycznie.
OdpowiedzUsuńKiedyś również stroniłam od tego typu powieści, ale chyba z wiekiem też dojrzałam do czytania o trudnych tematach. Myślę, że również z tym tytułem wkrótce się zapoznam.
OdpowiedzUsuń