niedziela, 25 czerwca 2017

"Biały Szanghaj" Elvira Baryakina

"Biały Szanghaj" Elvira Baryakina, Tyt. oryg. Белый Шанхай, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 512

"Rosjanie przypłynęli do Szanghaju w najgorszym możliwym momencie, kiedy płace uległy obniżeniu, a stosunki z obcokrajowcami zaostrzyły się niesłychanie. Jedynym, co powstrzymywało miejscowych od powstania, to wiara, że „białych diabłów” nie da się pokonać siłą, bo nie znają nawet pojęcia klęski."

"Miłość w czasach rewolucji", burzliwa historia pióra rosyjskiej pisarki wzbudziła we mnie wiele emocji. Przede wszystkim dlatego, że cenię sobie literaturę tego kraju. W dodatku bogata, wielowątkowa fabuła wciągnęła mnie do świata wojny i walki o własne szczęście. Z przyjemnością sięgnęłam po kontynuację, mając nadzieję, że dorówna swojej poprzedniczce.

Tym razem fabuła przeniosła mnie do Szanghaju, bardzo malowniczego miejsca. To zaleta twórczości autorki - tworzy ona piękne tło dla wydarzeń, gdzie opisywane miejsca są jak żywe. A przecież Szanghaj słynie ze swojego piękna, co widać jak na dłoni, chociaż żałuję, że autorka nie skupiła się bardziej na opisach. Tym razem nie miałabym nic przeciwko długim przedstawieniom miejsc akcji. Ale to jednak dodaje książce uroku - ten subtelnie dawkowany klimat, który wkrada się na strony książki jako coś oczywistego, o czym nie trzeba zbyt wiele pisać, by oddać cały jego urok.

Dużym kontrastem do tego miejsca jest społeczność. Bohaterowie, czyli Klim i Nina trafiają do metropolii, w której władze twardą ręką sprawują najzagorzalsi przedstawiciele. W tym miejscu zwykłą ludność nie ma prawa głosu. Tam, gdzie ludzie na to zasługują, gdzie uważane jest to za coś na wskroś oczywistego widać wielki przepych i bogactwo, gdzie przedstawiciele białej rasy nie kryją się ze swoim majątkiem. W oczy jednak razi skrajna bieda chińskich slumsów, o których nikt nie myśli. Przebija się w fabule niemal parodyjny egoizm, mocno ukazujący zatrważającą głupotę i samolubność na szczeblach władzy. Tylko czy bohaterowie mają prawo osądzać miejsce, które zgodziło się przyjąć pod swój dach rosyjskich uchodźców? Widząc skrajne podziały społeczne, ściśle wytyczające trasy całej chińskiej populacji muszą dostosować się do panujących zasad. Inaczej pożałują.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nowe miejsce nie akceptuje uchodźców. Co prawda zgodzili się ich przyjąć, ale z niechęcią i łaską widoczną jak na dłoni. W całej tej sytuacji muszą się odnaleźć Klim i Nina, którzy w poprzednim tomie przeszli przez prawdziwe piekło. A jednak teraz również nie mają łatwo. To bohaterowie dobrze wykreowani, mocno zarysowani na tle różnic rasowych, których sylwetki kontrastują z całą sytuacją. Trudno zdecydować na czym koncentrować wzrok - potędze chińskiej populacji czy kolejnych problemach bohaterów. Nina już podjęła decyzję, że rozstaje się z mężem. Z pokładu statku schodzi w towarzystwie innego mężczyzny a Klima skupia całą swoją uwagę na nastolatce, którą się zaopiekował. Wydarzenia z Sowdepii miały ich połączyć, a jednak rozdzieliło ich zupełnie inne piekło.

Bez wątpienia można poczuć konsternację czytając o losach bohaterów. Tak dobrze wykreowani zdobyli moją sympatię w pierwszej części historii a dziś malują się jako dwie zupełnie obce sobie postacie? Przecież mieli być razem, to miała być ich wspólna przyszłość... A jednak los ma inne plany, zarówno dla głównych bohaterów jak i dla samego czytelnika. Jedno jest pewne, od "Białego Szanghaju" nie można się oderwać - w grę wchodzi łut szczęścia i dawne znajomość. Kto wygra? A może już nie ma miejsca dla wygranych?

4 komentarze:

  1. Klimatyczna okładka, ciekawy opis fabuły i zachęcająca recenzja. Czego chcieć więcej? Nic, tylko czytać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się, że bohaterowie są tak dobrze wykreowani.

    OdpowiedzUsuń
  3. nie do konca jestem przekonana, chociaz jak widze slowo szanghaj... ale juz sie keidys na takim przerwotnym tytule przejechalam :( stadn ie iwem. pozdrawiam i zapraszam.

    OdpowiedzUsuń