"Trzeba marzyć" Matylda Man, Wyd. Prószyński i S-ka, Str. 328
"Z godnością przyjęła status wdowy, rolę samotnej matki i z każdym rokiem coraz bardziej poświęcała się swojej córce."
Jagoda i Beata - bohaterki powieści Matyldy Man to dziewczyny, które przyjaźń cenią ponad wszystko. Razem wspierają się nawzajem i razem dążą do realizacji swoich marzeń. Przyglądając się im perypetiom dostrzegłam w nich cechy prostych dziewczyn o nieskomplikowanych charakterach, które może nie intrygują od samego początku i nie przyciągają uwagi swoją charyzmą, ale na pewno pozwalają łatwo się z nimi utożsamić. Marzą o jednym - wielkiej miłości, by mogły żyć długo i szczęśliwie, jednak o mężczyznach i związkach wiedzą nie za dużo. Czy zderzenie z rzeczywistością pozwoli im wieść życie o jakim marzą?
Motywem przewodnim tej książki jest po części prawdziwa przyjaźń, a po części miłość z bajki, która odbywa się w realnym świecie. Autorka postanowiła pokazać jak uczucia przeplatają się ze sobą w kryzysowych sytuacjach - bo gdy na horyzoncie pojawia się w końcu obiekt ich westchnień przyjaźń zaczyna chwiać się w posadach. Czy przetrwają wszystko by wzajemnie się wspierać? A może jednak odpuszczą jedno kosztem drugiego?
Nie zżyłam się z bohaterkami tak jak myślałam, że będę mogła ro zrobić. Właściwie ich spojrzenie na świat różnił się od mojego przez co często kwestionowałam ich wybory. Idealizacja miłości zmieniła się w niespełnioną bajkę o Kopciuszku i chociaż bardzo chciałam - nie potrafiłam zrozumieć skąd na ich nosach tak często pojawiały się różowe okulary.
Autorka zdecydowała się na napisanie historii lekkiej i przyjemnej, w której perypetie miłosne przeplatają się ze spełnionymi marzeniami. Przyznam jednak, że chociaż doceniam próbę autorki w napisaniu książki idealnej na letni wypoczynek to nie przekonałam się do fabuły. Według mnie spojrzenie Jagody i Beaty na niektóre sprawy to mocno przerysowana próba zapomnienia o realności życia. Dziewczyny wymyśliły plan na przyszłość, ale zapomniały przeanalizować go w sposób konkretny i nie dały poprawki na możliwe potyczki z losem. Wiem, że miała być to lektura pokazująca jak ważne jest to by marzyć i doceniam styl autorki, pomysł oraz jej zaangażowanie w książkę, ale tym razem nie czuję się przekonana do fabuły.
"Trzeba marzyć" to idylliczna wersja patrzenia na miłość. Według mnie - trochę zbyt naiwna, jednak muszę jej oddać, że dobra na wypoczynek i chwilę relaksu. Polecam ją przede wszystkim tym czytelnikom, którzy lubią nieskomplikowane powieści obyczajowe bez drugiego dna czy moralizatorstwa. Oto lekka historia miłości przepełnionej marzeniami małych dziewczynek w ciele kobiet wchodzących w dorosłe życie. Co z tego wyniknie, gdy na drodze dwóch podobnych bohaterek stanie jeden mężczyzna? Przekonajcie się sami.
Próba zapomnienia o realności życia? Obawiam się, że to niestety niemożliwe :) Czytałam poprzednią książkę autorki, była dość interesująca, ale na razie nie mam ochoty na więcej :)
OdpowiedzUsuńLubię powieści które relaksują, więc może się skusze.
OdpowiedzUsuńNa jakiś leniwy, jesienny wieczór, czemu nie.
OdpowiedzUsuńTo chyba taka trochę typowa obyczajówka. Nie znoszę tego typu naiwnych historii, a skoro Ty lubisz książki obyczajowo - romantyczne, a jednocześnie krytykujesz naiwność pozycji, to znaczy, że z pewnością po nią nie sięgnę. Dla relaksu jednak poczytam kryminał, bo pewnie marzycielska i idylliczna wizja miłości totalnie mnie zirytuje :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Cass z Cozy Universe
O, tej książki na swoim czytniku niestety nie mam :( a szkoda, przeczytałabym :)
OdpowiedzUsuńMoże by to przeczytał? :D Brzmi ciekawie, a że ostatnio lubię eksperymentować to w sumie, czemu nie :D
OdpowiedzUsuńBuziaki
Z miłości do książek!
Nie wiem, czy książka przypadłaby mi do gustu, ale jeśli będę szukała relaksu to może się skuszę :)
OdpowiedzUsuń