środa, 28 marca 2018

"Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter

"Małżeństwo do poniedziałku" Denise Hunter, Tyt. oryg. Married 'til Monday, Wyd. Dreams, Str. 346

"To znaczy, że nam obu zależy na tym samym."

Denise Hunter to autorka powieści o miłości, która w bajkowy sposób opisuje historie niezwykle wiarygodne. Czasami, czytając jej książki, mam wrażenie, że wydarzenia o których wspomina rozgrywały się nieopodal mnie. Dlatego uwielbiam sięgać po jej najnowsze propozycje, w których obecnie zagościł czwarty tom serii Chapel Springs.

Każda z części opowiada historię innej pary bohaterów, więc nie musicie drobiazgowo podchodzić do zachowania chronologii. Myślę jednak, że po przeczytaniu jednej książki poczujecie ochotę na więcej - tak właśnie było ze mną. Nie są to może historie z najwyższej półki, ale przyjemność jaka płynie podczas czytania jest nie do zastąpienia. W najnowszej książce autorka udowodniła, że doskonale wie jak podejść do tematu miłości tak, by było uroczo i słodko, ale nie bez przesady. Pojawiły się w tle typowo ludzkie problemy mieszające w związku pary głównej bohaterów, które w końcowym rezultacie okazały się bodźcem do zmian.

Abby i Ryan nie są już małżeństwem. Ciągłe spory poróżniły ich na tyle, że mając dość tego co ich przytłacza postanowili raz na zawsze skończyć ze wspólną przyszłością. Jednak zbliżająca się uroczystość rocznicowa rodziców zmusza ich do ostatniej wspólnej decyzji - postanawiają nie psuć rodzinie dobrej zabawy i udawać jeszcze ten jeden ostatni raz. Żadne z nich nie zdaje sobie sprawy, że zbliżające się przyjęcie z okazji trzydziestej piątej rocznicy ślubu rodziców Abby będzie punktem przełomowym w ich życiu. Brzmi oczywiście, prawda? Jeśli mam być szczera, tak jest w rzeczywistości. Przewidywalna i miejscami wręcz banalna fabuła jednak nie niesie ze sobą żadnych rozczarować. Nie w przypadku Denise Hunter, która na schematach potrafi zbudować tak wciągającą historię, że nie sposób się od niej oderwać do ostatniej strony.

To przyjemność czytania zatrzymuje czytelnika przy tej książce. Bohaterowie żywcem wyjęci z codziennego życia przypominają nas samych. Pogubili się gdzieś na drodze miłości i zapomnieli o tym, że warto ze sobą rozmawiać. Polubiłam oboje głównych bohaterów i od początku trzymałam za nich kciuki w nadziei, że czeka ich dobre zakończenie. Abby nigdy nie miała łatwo, jej rodzinne relacje były trudne i nie rzadko bolesne, a jedynie usilne prośby ze strony matki skłoniły ją do przyjazdu. Trudno nie zrozumieć jej sytuacji i nie stanąć za nią murem. Szczególnie, gdy w jej drzwiach pojawia się Ryan, których oznajmia, że wybiera się na przyjęcie niezależnie od jej decyzji. Nie ujawnia przy tym, że robi to z tęsknoty i nie do końca zagojonych ran. Dostrzega w tym wszystkim ostatnią szanse i próbuje walczyć za co polubiłam go najbardziej. To nie typowy męski macho z gatunku bad boy. To prawdziwy mężczyzna nie bez wad, który - nie oszukujmy się - idealnie pasuje do Abby.

Chociaż fabuła jest niezwykle spokojna a styl prosty książkę czyta się niezwykle szybko. "Małżeństwo do poniedziałku" to propozycja weekendowej lektury dla relaksu i samej przyjemności czytania. Po raz kolejny Denise Hunter urzekła mnie prostą powieścią o miłości, w której problemy dnia codziennego przesłaniają szczęśliwe zakończenie. Fani autorki na pewno nie poczują się rozczarowani a ci, którzy dopiero zamierzają zmierzyć się z jej książkami - dostrzegą urok, jaki kryje się w piórze Hunter.

13 komentarzy:

  1. Być może kiedyś, dam szansę tej książce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, ja jako wielka fanka autorki nie czuję się zawiedziona :) Czytało mi się tę historię z ogromną przyjemnością :) Denise Hunter nigdy nie zawodzi! Świetna recenzja :*

    Pozdrawiam, goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi poznać fankę autorki ;) Oby jak najwięcej jej książek! :)

      Usuń
  3. Ja też pewnie czytałabym tę książkę bardzo szybko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze to nie tematyka dla mnie - aktualnie. Może kiedyś tam się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi całkiem sympatycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. przydała by mi się taka lekka i przyjemna lektura w biblioteczce :D

    OdpowiedzUsuń