"Pocałunek Cesarza" Sylwia Bachleda, Wyd. Novae Res, Str. 450
"Chciałam, aby mój koszmar się skończył - koszmar, który zgotowała mi osoba najbliższa memu sercu."
Wielka miłość, złamane serce i strach przed samotnością. Czy w życiu Charlotte, głównej bohaterki jest jeszcze miejsce na szczęście? Czy rola Kopciuszka, jaką otrzymała, zapewni jej szczęśliwe zakończenie? A może wręcz przeciwnie?
Tłem wydarzeń dla powieści Sylwii Bachledy jest dziewiętnastowieczna Francja. To miejsce zapewnia nam klimatyczną podróż w głąb typowego romansu historycznego, który już od pierwszych stron zwiastuje problemy ludzkiej natury. Główna bohaterka porzucona przez swojego narzeczonego traci nadzieję na prawdziwą miłość. W końcu to Victor miał być spełnieniem marzeń, a jednak zdecydował się porzucić swoją ukochaną? Dlaczego? W końcu uroda dziewczyny onieśmiela wszystkich dookoła. Czy uda się jej uleczyć zranione serce przy boku dumnego cesarza Francji?
Oto współczesna powieść o Kopciuszku, która... nie ma nic wspólnego z klasyczną baśnią Disney'a. Może jedynie poza poszukiwaniem księcia na białym koniu i wielkiej miłości z happy endem, ponieważ tylko te motywy przysłaniają myśli Charlotte. Niestety nie jest to bohaterka, która przejawia skłonność do podzielnej uwagi, nie przekonuje nas dostrzeganiem otoczenia, problemów jakie ją otaczają czy czegoś więcej poza własnym szczęściem. Marzy o miłości i szuka jej bez względu na konwenanse, rzuca się w ramiona kolejnych ukochanych, by w końcu stanąć w obliczu sytuacji, która zmienia ją na znacznie ciekawszą w odbiorze bohaterkę. Dojrzewa, zmienia swoje zachowanie i w końcu można powiedzieć, że w połowie lektury staje na wysokości otrzymanej roli.
I chociaż autorka postawiła przed czytelnikiem kilka pobocznych wątków związanych z sytuacją dziewiętnastoletniej Francji, przez całą powieść czuje się jedynie smak romantycznych przygód. Wszystko za sprawą Aleksandra, tytułowego cesarza, który wprowadza aurę tajemniczości zmuszającą do odkrycia jego prawdziwej natury. Jego kreacja w porównaniu do Charlotte od razu przypada do gustu, łapie kontakt z czytelnikiem i ratuje obraz rozgrywanych wydarzeń wprowadzając więcej życia, dynamiki i potrzebnej akcji.
Żałuję trochę niewykorzystanego historycznego potencjału, który mógłby mocno namieszać w całej historii, gdyby autorka postawiła bardziej na odniesienia do rzeczywistości niż zwykły romans. Mocna fikcja literacka (nawet ze zmienionym imieniem cesarza) odbiega od wiarygodności i przemawia na korzyść miłosnych przepychanek między zalotnikami głównej bohaterki, tworząc aurę prostego romansu dla czytelniczek lubiących literaturę kobiecą.
"Pocałunek Cesarza" to lektura lekka, prosta i przyjemna, bez większych fajerwerków i oczekiwań. Akcja jest płynna, miejscami nawet wielowątkowa, bohaterowie skrajnie różni i budzący wiele emocji a same wydarzenia ciekawe w odbiorze. Jednak brak tutaj głębszego przesłania, czegoś co mogłoby wynieść tą historię ponadprzeciętność. I choć nie oceniam tej powieści źle, polecam ją przede wszystkim fanom powieści kobiecej, miłośniczką romansów i miłosnych perypetii głównych bohaterów, bo tego w całej powieści na pewno nie zabraknie.
Szkoda, że nie wybija się ponad przeciętność.
OdpowiedzUsuńAle miło się czyta :)
UsuńDla relaksu w sam raz :)
OdpowiedzUsuńZgadza się :)
UsuńMiałam w planach jej przeczytanie. Teraz zobaczymy jak to będzie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Polecam na lato :)
UsuńLato może być odealne na taką lekturę...
OdpowiedzUsuń