"Brzoskwiniowy świt" Denise Hunter, Tyt. oryg. Blue Ridge Sunrise, Wyd. Dreams, Str. 384
"Buntownicza Zoe Collins poprzysięgła sobie, że jej stopa już nigdy nie postanie w Copper Creek. Nie chciała już nigdy rozmawiać z mężczyzną, który złamał jej serce."
Denise Hunter powraca z kolejną ciepłą sagą, w której miłość odegra kluczową rolę. Czy i tym razem zaczaruje nas historią z dnia codziennego? Czy i tym razem czekają na nas bohaterowie podobni do nas samych?
Historia jest dokładnie taka, z jakiej słynie twórczość autorki. Napisana z serca, angażuje wszystkie emocje i sprawia, że czytanie powyższej książki przypomina słoneczny poranek. To nie pierwszy raz, kiedy autorka udowadnia nam, że doskonale potrafi analizować ludzkie charaktery i dając im życie na kartach swoich powieści tworzy wiarygodne sytuacje mocno balansujące gdzieś na granicy realności i fikcji.
Wszystko rozpoczyna się od Zoe Collins, której buntownicza natura kazała ostatecznie zerwać z Copper Creek. W końcu to tutaj doświadczyła największego nieszczęścia a jej serce pękło na pół przez mężczyznę, który okazał się kimś zupełnie innym. Jednak zmuszona do powrotu przez śmierć swojej baki musi na nowo odnaleźć się w miejscu z którym wiąże się tyle negatywnych wspomnień. Odziedziczyła w testamencie rodzinną spuściznę, jaką jest brzoskwiniowy sad u podnóża gór Pasma Błękitnego. Ale czy to wystarczy, by zapomnieć o wszystkich krzywdach i rozpocząć życie na nowo?
Zoe to warta bliższego poznania bohaterka. Świadoma swoich wyborów, myląca się i ucząca na błędach. Uciekła z miejsca pełnego złych wspomnień a wracając do niego przedstawiła się jako zupełnie inna osoba. Dorosła, zmądrzała, została matką. Przyjechała do domu z córeczką i chłopakiem Kyle’em, ale w oczach dawnych sąsiadów wciąż pozostała tą samą osobą. Wszyscy zarzucali jej, że to sad jest jej prawdziwym miejscem i nikt nie słuchał tego co mówiła. Może i mieli rację, ale bezradność pojawiająca się na początku znajomości czytelnika i głównej bohaterki uderzała w nas samych. Stąd pojawiło się zrozumienie wobec jej osoby i sympatia, którą obdarzyłam ją już na starcie.
Jednak Hunter nie byłaby sobą, gdyby poza ładnie nakreślonym wątkiem społeczno-obyczajowym nie dodała od siebie pięknego motywu zranionej miłości. Zoe stanęła po przeciwnej stronie drugiego wartego uwagi bohatera - Cruza Huntleya, który nigdy nie pogodził się z jej stratą. Niegdyś siostra jego najlepszego przyjaciela, później wielka miłość a następnie zdrada, po której ciężko było się pozbierać. I chociaż od tamtego czasu minęło już pięć lat, dawne uczucia dają o sobie znać ze zdwojoną siłą, gdy trójkąt miłosny pełen napięcia wkracza na pierwszy plan i zabiera czytelnika w sam środek splątanej ludzkiej relacji.
Można bardzo sympatycznie spędzić czas przy książkach Denise Hunter co potwierdza pierwszy tom nowej serii autorki. "Brzoskwiniowy świt" to historia o ludziach i dla ludzi, wiarygodna, świadomie poprowadzona, z ciekawą kreacją głównych bohaterów i ciepłem kryjącym się gdzieś na drugim planie. Czas spędzony przy tej powieści absolutnie nie będzie czasem zmarnowanym - wręcz przeciwnie, fani spokojnych powieści pełnych emocji docenią urok miejsca i trudne wybory Zoe.
Pierwszy raz czy tam u Ciebie o tej książce. Myślę, że jest to idealna pozycja na jesienne wieczory. 😊
OdpowiedzUsuńJaka piękna okładka. Mam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńJaka piękna okładka. Mam ochotę na tę książkę.
OdpowiedzUsuńSłodki tytuł :) Dobrze, że książka jest wiarygodnie i ciekawie napisana.
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńhttp://whothatgirl.blogspot.com
Nie znam autorki, ale chętnie poznam jej twórczość. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam już kiedyś książkę tej autorki i również przypadła mi do gustu. Może zdecyduję się także i na ten tytuł :) Książka ma piękną okładkę.
OdpowiedzUsuńMam podobne odczucia po przeczytaniu tej książki :) Przyjemna historia, która umila jesienne wieczory <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)