"Drań z Manhattanu" Vi Keeland, Penelope Ward, Tyt. oryg. Stuck-Up Suit, Wyd. Editio, Str. 330
"Czasami słowa które zostały niewypowiedziane, są tymi, które najbardziej potrzebują wypowiedzenia."
Jak pogodzić bogatego, zakochanego w sobie mężczyznę z kobietą, która lubi postawić na swoim? I absolutnie nie pozwala sobą pomiatać? Czy dwójka tak skrajnie odmiennych bohaterów ma szansę na wspólną przyszłość?
Historia zamknięta w tej powieści to nic innego jak płomienny romans, w którym dwa odmienne światy zderzają się ze sobą w walce żywiołów. Bogaty król finansów ma o sobie wysokie mniemanie. Nie boi się też stawiać czoła kobietom o nieutemperowanych charakterach. Jednak pewnego dnia spotyka na swojej drodze Sorayę i jego pewność siebie zaczyna tracić na wartości. To ona, z nieprzeciętnym charakterem i ciętym językiem zaczyna sprowadzać Grahama na ziemię. Chciała mu zwrócić zagubiony telefon. On jednak nie potrafił tego docenić. Zaczęło się więc niewinnie i nawet trochę niegrzecznie. Ale z czasem wulkan emocji eksplodował.
Bohaterowie w tej powieści to znak charakterystyczny i chyba najlepsze co może Was tutaj spotkać. Mocne charaktery zderzają się ze sobą na każdym kroku, powodując zgrzyty i tworząc dialogi pełne sarkazmu i ironii, dzięki czemu uśmiech z twarzy czytelnika nie schodzi nawet na minutę. Ona temperamentna, pewna siebie, częściej najpierw działa niż myśli, sprawia że wiele kobiet chciałoby stanąć po jej stronie i przejąć chociaż połowę przekonania o sobie jako kimś naprawdę ważnym. On natomiast to typowy Grey, zadufany w sobie bogaty pan, który szuka jedynie radości i uciechy, z minimalnym zaangażowaniem uczuć. Tylko czy na pewno tak to działa?
Pierwszoosobowa narracja z punktu widzenia Sorayi i Grahama to typowa forma dla gatunku romansowo-erotycznego, więc właściwie nie spodziewałam się niczego innego. Jednak nie żałuję takiego posunięcia ze strony autorek: dzięki temu jasno wiedziałam co czai się w umysłach bohaterów, o czym myślą i do czego dążą a fabuła tym samym pozbawiona została niedopowiedzeń.
Nie jest to książka, która zaskakuje zwrotami akcji, ale na pewno przyciąga uwagę dynamiką. Cała historia ładnie się ze sobą łączy, prowadzi od wydarzenia do wydarzenia i sprawia, że z każdą kolejno przeczytaną stroną rośnie apetyt na więcej przygód głównych bohaterów. To typowa forma romantyczna, w której od nienawiści do miłości jest zaledwie jeden krok. Ale duet spisał się na medal nie zapominając także o wartościach ważnych dla każdego - o przyjaźni, o rodzinie, o miłości i nawet o życiu w duecie, co jak się okazuje jest prawdziwym wyzwaniem.
"Drań z Manhattanu" to historia w sam raz na leniwe popołudnie. Z sympatycznymi bohaterami, których nie sposób nie polubić, z dialogami przy których nie sposób się nie uśmiechać i z akcją, która zadowala od początku do końca. Nie zabraknie także emocji, wokół których zakręci się sama fabuła! Vi Keeland i Penelope Ward razem działają bardzo pozytywnie i oby więcej powstało książek z takiego połączenia. Polecam!
Lubię i cenię sobie takie mocne charaktery.
OdpowiedzUsuńRomanse erotyczne to zdecydowanie nie są moje klimaty, więc na pewno nie sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tego duetu. Po romanse też sięgam, dlatego chętnie przeczytam i tę książkę. :)
OdpowiedzUsuńLeniwemu popołudniu i książce nie powiem nie ;)
OdpowiedzUsuńCzytałam i pokochałam. Duet faktycznie wyszedł autorkom na dobre :) Oby więcej takich książek.
OdpowiedzUsuńNiestety nie moje klimaty ;)
OdpowiedzUsuń