"Popielate laleczki" Hanna Greń, Wyd. Replika, Str. 368
"– Musiało minąć wiele lat, żeby do mnie dotarło, że cierpień nie można dzielić na mniej czy bardziej ważne, bo każde z nich w jakimś stopniu okalecza."
Hanna Greń powraca z kolejnym tomem swojego Wiślańskiego cyklu, w którym mrok i życie codzienne przeplatają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Czy i tym razem staniemy w obliczu trudnych wyborów? Czy odnajdziemy się w sytuacji bez wyjścia?
Jeszcze do nie dawna nie wiedziałam, że czeka na mnie seria kryminalna tak dobrze napisana i przemyślana. Taka, która zachwyci mnie formą i wykonaniem. Niewiele również słyszałam o twórczości samej autorki, która w moim przypadku zginęła gdzieś w tłumie innych pisarzy. Dziś tego bardzo żałuję i cieszę się jednocześnie, ponieważ moja przygoda z serią kryminalno-obyczajową od Hanny Greń dopiero się rozpoczyna. I zwiastuje niezapomniane wydarzenia oraz emocje. Choć czytam trochę na przekór, zapominając o zachowaniu chronologii.
Nadszedł czas zatem na piąty, finałowy tom serii, w której mrok i światło dnia nawzajem przeplatają się ze sobą tworząc przyjemną historię dla każdego. Fani gatunku będą zadowoleni z pędzącej akcji, która nie zatrzymuje się ani na chwilę. Z dramatycznych zwrotów akcji i morderstw, które niestety wypadają bardzo obrazowo i wiarygodnie. Czytelnicy o słabszych nerwach docenią tło obyczajowe o którym autorka nie zapomniała, budując świadomą podstawę życia nowych bohaterów. To właśnie podoba mi się najbardziej w przypadku książek autorki: nie pozostawia ona żadnych luk dopracowując szczegóły nie tylko jeśli chodzi o świadomą kreację bohaterów i ich różnorodne charaktery, ale i same drobiazgi w postaci miejscy czy rzeczy, które później - z biegiem akcji - znajdą swoje konkretne zastosowanie.
Sama akcja opowiada wydarzenia z życia dwudziestoletniej Beaty Szymanowskiej, która przypadkowo otwiera wiadomość zaadresowaną do jej matki. Tym sposobem dowiaduje się o tajemnicy Astrid, która szantażowana zgodziła się zapłacić okup za milczenie. Kto prześladuje jej matkę? I czego może obawiać się kobieta? Rodzą się pytania, potęgują tajemnice. Beata jednak nie zamierza odpuszczać i stawia czoła wyzwaniu. W imieniu matki umawia się na spotkanie z tajemniczym mężczyzną, by nagrać jego wyznanie i obrócić szantaż przeciwko niemu. Nie spodziewa się jednak, że ktoś już ubiegł ją i to bardziej skutecznie - uciszył mężczyznę raz na zawsze.
Po raz kolejny autorka zabiera nas w podróż pełną zagadek, które pojawiają się wraz z biegiem fabuły. Nic nie jest pewne, nie wiadomo komu można wierzyć i zaufać, a kto tylko udaje przyjaciela by w najmniej spodziewanym momencie wbić nóż prosto w serce. Autorka przeskakuje w czasie, pokazuje wydarzenia trzy lata później - co jest już znakiem charakterystycznym w tomach jej serii - i ponownie stawia bohaterów w obliczu takiego samego wyzwania. Ciężko zatem jednoznacznie wytypować morderce, który najwyraźniej dobrze się bawi i chociaż wszystkie oczy zwrócę są w stronę Astrid nikt nie jest ostatecznie przekonany czy to kobieta morduje. Ma jednak motyw, prawda?
Hanna Greń ponownie bawi się bogatą kreacją swoich bohaterów, wprowadza liczne wątki, które skutecznie mają zmylić czytelników i zabiera w emocjonującą podróż w głąb myśli mordercy. Nie boi się stawiać na krwawe zwroty akcji, nie waha się pchać bohaterów w ciemną stronę tajemnic i sekretów. Dzięki temu "Popielate laleczki" czyta się z wciąż rosnącym zaciekawieniem i wiadomością, że finał może zmrozić nam krew w żyłach.
Trzeba będzie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńBędę niebawem czytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńMam w planach tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńUwielbiam zagadki! Będę musiała zainwestować w tę serię :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkowa Przystań
Zainteresowała mnie ta książka już wtedy, gdy zobaczyłam ją w zapowiedziach. Na pewno przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńNie wątpię w to, że książka jest ciekawa, ale jestem zarzucona nowościami do recenzji i muszę ją sobie odpuścić.
OdpowiedzUsuńTak intrygująco przedstawiłaś tą książkę, że z chęcią sięgnę po ten tytuł za jakiś czas.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk