Najsilniejsza miłość może zrodzić się z najgłębszej nienawiści.
Kaci Hadesa to chyba najbardziej rozpoznawalna seria mafijna w ostatnim czasie. Tillie Cole tworzy historię różnorodnych bohaterów, których losy poznajemy w wielu tomach (aktualnie siódmym) i choć nie jestem zwolenniczką tak długich serii to w tym przypadku za każdym razem pierwsza krzyczę: poproszę o więcej!
Autorkę znam z wielu odsłon. Z jednej strony uwielbiam jej uroczy wizerunek, gdy wciela się w postać spokojnej autorki tworzącej słodkie, bardzo romantyczne historie (na przykład "Słodki dom"). Z drugiej jednak z przyjemnością sięgam po jej mroczną, pełną przeróżnych - w tym negatywnych emocji - serię, gdzie przekleństwa nie mają końca, bohaterowie zachowują się jakby nie mieli żadnych zahamowań a sama akcja gna na złamanie karku. Kaci Hadesa reprezentuje sobą wysoki poziom serii mafijnej, ale na pewno należy przygotować się podczas czytania na zaskakującą jazdę bez trzymanki i właśnie to uważam za największy plus.
Nowy tom to nowa przygoda, niemal za każdym razem. W tym przypadku na pierwszym planie pojawia się historia Tannera Ayersa oraz Adelity Quintany. On, dziedzic teksańskiego Ku Klux Klanu od najmłodszych lat poczuł smak nienawiści oraz przemocy. Ona, córka szefa meksykańskiego kartelu. Ich związek nigdy nie powinien mieć miejsca a jednak początkowa nienawiść zmieniła się w głębokie uczucie na całe życie. Tylko jak być z kimś kto nigdy nie był nam pisany?
Tym razem otrzymujemy mniej brutalną a bardziej emocjonalną powieść, która od pierwszych stron zabiera nas do mrocznego, przepełnionego lękiem świata, w którym morderstwo wydaje się koleją rzeczy. Nie jest to miejsce z którym możemy się utożsamić, ale autorka kreuje ten świat w sposób bardzo obrazowy przez co nie mogę odmówić mu wiarygodności. Dwa gangi, dwie konfrontacje, jedna wojna prowadzą nas przez przeszłość i teraźniejszość opowiadając o tym jak Tanner porzucił swoją rodzinę i klan, by walczyć o ukochaną. To była trudna droga, trwała latami i nie widać było dla tej dwójki dobrego zakończenia, ale czy miłość nie przezwycięża wszystkich barier?
"Pogodzeni z mrokiem" to jedna z najlepszych części w tej serii. Wszystkie tomy bardzo sobie cenię, jednak bez wątpienia kilka zasługuje na szczególną pochwałę i ten zdecydowanie się do nich zalicza. To przejmująca historia zakazanej miłości, która musiała stawić czoła wielu przeciwnościom, więc pojawiło się mnóstwo emocji od łez wzruszenia po prawdziwy strach o los ukochanych bohaterów. Jak zakończyła się więc opowieść Tannera i Daelity? O tym musicie przekonać się sami!
Seria wciąż przede mną, kiedyś ją w końcu nadgonię ;)
OdpowiedzUsuńTen cykl jeszcze przede mną, ale na pewno go przeczytam, bo jestem bardzo ciekawa historii, którą w sobie skrywa. 😊
OdpowiedzUsuńCałą seria jeszcze przede mną, ale koniecznie muszę nadrobić ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Podobał mi się ten tom, był bardzo... cóż, przywodzi na myśl historię "Romea i Julii", typowy zakazany związek. A jednak ciekawe spojrzenie na znany już schemat. Czekam na kolejne tomy <3
OdpowiedzUsuńJa mam jeszcze cały czas tą serię przed sobą. Miło czytać, że seria trzyma poziom.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Nie znam tej serii, ale zachęciłaś mnie do zapoznania się z nią.
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią po nią sięgnę.
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że wypadła najlepiej z wszystkich, bo już zaczynałam wątpić w tą serię. W takim razie koniecznie muszę przeczytać.
OdpowiedzUsuń