Zabawna opowieść o tym, że w miłości wszystkie chwyty są dozwolone. Nawet w miłości… do kota!
Uwielbiam powieści o zwierzętach. Choćby byli tylko drugoplanowymi bohaterami wiem, że nieźle namieszają w fabule i to oni zawsze będą prowokować zmiany życiowe pozostałych postaci. Szczególnie w serii Joanny Szarańskiej, która doskonale wie jak wprowadzić do swojej lektury czworonożnych przyjaciół i odpowiednio ich w niej umiejscowić.
Uwielbiam książki tej autorki, zarówno komedie romantyczne jak i powieści obyczajowe. Mając w pamięci także jej wcześniejszą powieść opierającą się na motywie zwierzęcym ("Wyszczekana miłość") byłam pewna, że i tym razem lektura mnie nie zawiedzie. W końcu jeśli na pierwszym planie pojawia się kot - wiadomo, że będzie zabawnie, słodko i rozbrajająco i choć ja z natury typową kociarą nie jestem, to tym zwierzętom zdecydowanie nie mogę odmówić ogromnej charyzmy.
Tym razem autorka sięgnęła po historię komediową, więc podczas czytania było dużo dobrej zabawy i szczerego śmiechu. O ile przy zwierzęcych powieściach zawsze płaczę jak bóbr, tutaj akurat pojawiły się łzy śmiechu, gdy kolejne perypetie bohaterów szczerze mnie bawiły. Muszę przyznać, że autorce kolejne motywy w fabule przychodziły z lekkością i tym samym cała historia okazałą się nie tylko wciągająca, ale i na tyle prawdziwa, że bez problemu mogłam sobie wszystko wyobrazić w przełożeniu na prawdziwe życie.
Tak poznajemy historię Emilii, mamy bliźniąt, która próbuje odbudować swoje życie po rozwodzie. Dzięki dobroci kuzyna otrzymuje nie tylko dach nad głową, ale również pracę, przez co śmiało może spróbować stanąć na nogi. Niestety, rozradowane bliźniaki zrobią wszystko, by ich mama straciła pracę. Następnym punktem będzie więc praca u osobliwego pisarza i jego charakternej kotki, którzy porządnie namieszają w życiu Emilii. Będzie również miłość, choć wcale nie taka oczywista, o czym przekonacie się sięgając po lekturę.
Polubiłam bohaterów, każdego z osobna. Autorka powołała do życia szalone, zabawne, pozytywne osobowości. Pokochałam również kotkę, która w całej tej historii miała swój konkretny udział. "Wymruczane szczęście" uważam za bardzo udaną, przesympatyczną lekturę, której nie mogę zarzucić nic poza bolącymi od śmiechu policzkami!
Słyszałam już trochę o tej książce, ale nie mam jej w planach.
OdpowiedzUsuńNazwa mojego bloga obliguje mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie, uwielbiam koty;)
OdpowiedzUsuńPrzeurocza okłada. Sama fabuła także budzi ciekawość, dlatego chętnie w wolnej chwili zapoznam się z tą książką.
OdpowiedzUsuńLubię takie pozytywne osobowości.
OdpowiedzUsuńChętnie sięgnę po tę książkę :)
OdpowiedzUsuńMożliwe, że kiedyś po nią sięgnę, ale myślę, że w późniejszym czasie.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Lubię Szarańską, kocham koty więc będę miała na uwadze, by w wolnej chwili po książkę sięgnąć.
OdpowiedzUsuń