Na smaganych wiatrem wrzosowiskach stare domostwo strzeże swych sekretów...
W naturze każdego czytelnika jest luka, którą wypełnić może tylko ulubiona emocja. Jedni poszukują miłosnych uniesień, inni codziennych problemów, mnie jednak zawsze najbardziej ciągnie do emocji związanych z lękiem, strachem i mrocznym klimatem, dlatego z przyjemnością sięgam po powieści grozy, szczególnie te klasyczne. Po "Dom stu szeptów" sięgnęłam więc z wielkimi oczekiwaniami i nadzieją, że jeden z moich ulubionych autorów także tym razem mnie nie zawiedzie.
Książki Grahama Mastertona czytam od lat. Uwielbiam jego wizję strachów pojawiających się w jego powieściach chociaż nie zawsze podoba mi się serwowany przez niego finał. Nie mniej nigdy nie mogłam oprzeć się jego książką i mam wrażenie, że jego najnowsza powieść to powrót do jego najlepszych lat, ponieważ powyższa lektura intryguje, pochłania, zaskakuje i buduje niesłychany klimat, który przyprawia o dreszcz przerażenia. Całość czyta się z wypiekami na twarzy a elementy grozy są odpowiednio wyważone, by działać na wyobraźnię czytelnika.
Innymi słowy - jestem zachwycona. Dawno nie bawiłam się tak dobrze podczas czytania horroru, bo trudno trafić na powieść, która odda klimat grozy. W tym przypadki stare domostwo będące jednym z głównych bohaterów bierze na siebie całą odpowiedzialność w straszeniu czytelnika i radzi sobie z tym perfekcyjnie. Każdy mrok, każdy ciemny zakamarek zwiastuje nadchodzące zło, które rozlewa się w krwi czytającego i trzyma go w nieustannym napięciu. Masterton znakomicie oddał atmosferę lęku oraz oczekiwania oraz przyłożył się do kreacji bohaterów tworząc dzieło, które porównać można z jego najlepszymi powieściami.
Ponure miasteczko Dartmoore skrywa w swoich mrokach posiadłość, która wydaje się być przeklęta. Przynajmniej tak wszyscy mówią. Nikt nie odważyłby się tam zamieszkać a jednak ktoś otrzymał w spadku to tajemnicze miejsce. Pośród skrzypiących schodów i trudnych do wyjaśnienia sytuacji rodzina podejmuje decyzje o opuszczeniu tego miejsca, ale zdecydowanie zbyt późno, ponieważ w mrokach posiadłości przepada mały Timmy. Czy jest jeszcze szansa na jego ocalenie? O tym przekonacie się sięgając po "Dom stu szeptów" klasyczny horror pisany ręką mistrza, który intryguje, zaskakuje i trzyma w nieustannym napięciu. Brakuje mi słów, by opisać jak dobra była to historia, której jedynym minusem jest zbyt szybko przewracane strony.
Miałam kilka podejść do twórczości tego autora i nie polubiłam się z jego prozą. Także nie mam w planach przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńAleż jestem ciekawa tej powieści Mastertona. Mam wielki sentyment do tego autora.
OdpowiedzUsuńJesień to dla mnie idealna pora na czytanie horrorów, a ten bardzo mnie ciekawi.
OdpowiedzUsuńWstyd przyznać, ale jeszcze nie czytałam książek autora. Brzmi świetnie, może więc zacznę od niej?
OdpowiedzUsuńStary, dobry Masterton. Uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam! Bałam się bardzo, a jednocześnie nie mogłam się od niej oderwać :)
OdpowiedzUsuń