Finałowy tom mrocznej serii „Laleczki”!
Muszę przyznać, że miałam wielkie obawy co do tej lektury. Finałowy tom niesie ze sobą zawsze pewien lęk przed tym czy dany autor odpowiednio zakończy ulubioną serię a w przy Ker Dukey oraz K. Webster obciążenie emocjonalne było tym większe, że autorki od samego początku postawiły na bardzo oryginalną, mroczną i zaskakującą historię, która aż się prosiła o finał z porządnym przytupem. Nie spodziewałam się, że nadejdzie on jednak tak szybko, ponieważ całość zamyka się w czterech tomach.
Ta historia bez problemu wzbudza w czytelniku wiele skrajnych emocji. Pierwszy tom był dla mnie wielkim zaskoczeniem, ponieważ zupełnie nie spodziewałam się tak pokręconej i niebanalnej fabuły. Na początku byłam przerażona faktem, że coś tak mrocznego może tak bardzo przypaść mi do gustu - a jednak pokonała mnie siła towarzyszących mi podczas czytania emocji oraz jedna z najlepszych kreacji różnych bohaterów jaką mogłam poznać.
To nie jest sympatyczna lektura, która ukołysze Was do snu. To seria mroczna, brutalna, zaskakująca i bezwzględna, po której możecie mieć tylko koszmary. I to w niej cenię najbardziej! Autorki prowadziły mnie przez wszystkie tomy pewną ręką, wiedziały kiedy przycisnąć a kiedy odpuścić, wzbudziły mój szacunek oraz uznanie mimo, że ich historia zakrawa wręcz na psychodeliczne doświadczenia. Dopracowały również finał, który okazał się nie tylko bezwzględny, ale i niekoniecznie ostateczny dla wszystkich bohaterów. Wyczuwam tutaj potencjalnie otwartą furtkę na być może uniwersum serii, ale to tylko gdybanie a tymczasem warto przyznać, że czwarty tom nie tylko zamyka wątki bohaterów, których poznaliśmy na początku, ale i pozwala wierzyć, że ich działania nie były bezpodstawne.
To opowieść o wszystkich bohaterach jakie poznaliśmy od samego początku. Zakończenie ich historii, realizacja zamierzonych celów. Ktoś dostał to o co walczył, kto inny musiał zmierzyć się z porażką, ale nie mogę Wam zdradzić co wydarzyło się ostatecznie w życiu Bena, Elizabeth i innych, ponieważ odbiorę Wam całą radość z czytania.
Nie będę Wam zdradzać o czym jest fabuła, ponieważ jeśli jesteście w tym miejscu gdzie ja to sami wiecie na co stać ten autorski duet. Te dwie panie wykonały kawał solidnej roboty pisząc historię, która przeszywa na wskroś, daje do myślenia i obrzuca wyobraźnię przeróżnymi emocjami. Dla mnie całość okazała się przygodą, której na pewno szybko nie za pomnę a same "Zepsute laleczki" idealnie zatoczyły koło. To jedna z najbardziej oryginalnych serii jakie czytałam, więc ogromnie Wam ją polecam, ale jednocześnie ostrzegam - to atrakcja tylko dla czytelników o mocnych nerwach.
Przyznam, że jestem bardzo ciekawa tego duetu. I okładka tej książki przyciąga wzrok.
OdpowiedzUsuńCzytałam pierwszą część i na pewno będę kontynuowała poznawanie tej serii.
OdpowiedzUsuńMuszę nadrobić tę serię w wolnym czasie :)
OdpowiedzUsuń