Dziewczyna zostanie zmuszona zdecydować, komu naprawdę może wierzyć i czy powinna słuchać głosu swojego serca.
Nigdy nie możemy być pewni tego co przygotowuje dla nas przyszłość. Los odmienić się może bowiem w ułamku sekundy. Przekonała się o tym bohaterka powieści Marceliny Świątek, która na nowo musiała zbudować swoje plany oraz marzenia.
Oto kontynuacja losów postaci, które od samego początku nie miały przed sobą łatwej drogi. Część druga wprowadza jeszcze więcej chaosu oraz psychicznego zamętu, więc odsyłam Was do nadrobienia zaległości, jeśli jeszcze nie mieliście okazji. Autorka kontynuując ciąg przyczynowo-skutkowy nie wyjaśnia tego co działo się wcześniej a podąża kolejną ścieżką wyboistych wydarzeń, która wszystkie romantyczki przyprawi o szybsze bicie serca. Pojawia się jeszcze więcej emocji, trudnych do przepracowania wyborów a także momentów zawahania, gdy główna bohatera stanie przed wyborem, który być może odmieni ją na zawsze.
Rosalie straciła pamięć w wypadku samochodowym i zapomniała jak wielką rolę odgrywał w jej życiu William. Ponownie zamieszkała z rodzicami i uległa ich wersji zdarzeń. W dodatku pojawił się Paul, który w przeszłości nie był dziewczynie obojętny. Rodzina oraz przyjaciele zaczęli zarzucać Rosalie faktami z którymi ona nie do końca chciała się zgodzić a coś w głębi jej serca podszeptywało, że nie może ufać najbliższym.
Lubię prozę autorki przede wszystkim za jej styl. Przyznaję, że bazując na znanych mi romantycznych schematach niekoniecznie zaskakuje oryginalnością wydarzeń, natomiast potrafi je ubrać w tak plastyczne oraz emocjonalne słowa, że ani przez moment nie czuję się rozczarowana. Wręcz przeciwnie! Z przyjemnością śledziłam przebieg wydarzeń przerzucając kolejne strony i jedyny zarzut mam wobec objętości, ponieważ dwieście stron to stanowczo za mało jak na tak napiętą atmosferę! Sercowe rozterki uderzyły w Rosalie z podwójną siłą i gdy przyszło jej decydować o tym kto będzie jej wybrankiem, sama na moment zwątpiłam. Dynamicznie przeplatające się wydarzenia, bohaterowie zdradzający prawdziwe intencje wraz z rozwojem wypadków oraz niebezpieczeństwo związane z utratą pamięci i możliwością wmówienia drugiej osobie całkowitej nieprawdy napędzały machinę akcji, by cały czas trzymać nas w napięciu.
"Princesa. Przypomnij mi dni, które straciliśmy" to idealna historia na jedno leniwe popołudnie, która angażuje, nie pozostawia nas obojętnymi na losy bohaterów oraz zapewnia przyjemną moc atrakcji dla wyobraźni czytającego. Styl autorki przeciąga nas na stronę innych jej książek, które bardzo polecam a sercowe dramaty napisane z pomysłem oraz uczuciowym wydźwiękiem gwarantują odrzucenie na bok wszystkich naszych obowiązków na rzecz w pełni wciągającej lektury.
Recenzja powstała dzięki współpracy z wydawnictwem Niezwykłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz