Pamiętasz, że miałaś tylko udawać?
Uczucia pisane rękami doświadczonych autorek nabierają nowego znaczenia. Vi Keeland oraz Penelope Ward doskonale wiedzą jak rozgrzać nasze serca a przy okazji rozbawić nas i zachęcić do interakcji z fabułą.
Lekka jak piórko, napisana z pomysłem oraz wykorzystując swój potencjał książka ma na celu przede wszystkim zapewnienie czytającemu kilka wieczorów sympatycznej przygody. Romantyczne sceny zostały połączone z prozą dnia codziennego, ale nie zabrakło także pewnych współczesnych wartości dopełniających dzieła. Autorki zadbało o wszystko, nadały bohaterom odpowiednich cech charakteru, wypełniły tło konkretnymi detalami, narzuciły akcji drogę pełną wybojów do pokonania, by ciekawić, intrygować do samego końca. Nie zabrakło momentów szczerego śmiechu, chwil nostalgii czy analizy podjętych przez postacie działań, więc całość naprawdę dobrze się zaprezentowała.
Fabuła zaczęła się spokojnie, dość przyziemnie. Molly szukała współlokatorki, ale wszystkie kandydatki wydały się dla niej nieodpowiednie. Odrzuciła także kandydaturę Declana, który wydał się dziewczynie aż nazbyt przystojny. Nie potrafiłaby mieszkać z jego urokiem pod jednym dachem. Jednak on nie zamierzał się poddawać i w końcu przekonał Molly do siebie. Mało tego! Zawarli nić porozumienia, szczerą przyjaźń i podjęli plan pomocy sobie nawzajem. Jako udawana para zamierzali wzbudzić zazdrość w tych, którzy nie chcieli zwrócić na nich uwagi. Nie spodziewali się jednak, że udawane uczucie zacznie nabierać realnych kształtów.
Chociaż brzmi schematycznie, całość czyta się z rosnącą przyjemnością. To zasługa głównych bohaterów, którzy mają w sobie mnóstwo uroku i potrafią przekonać do siebie każdego za sprawą swojej szczerości oraz otwartości. Autorki zadbały o dużą realność, pozwoliły nam utożsamić się z nimi oraz trzymać kciuki za niepowodzenie (oczywiście) ich planu, ponieważ od początku przeczuwamy, że ci dwoje jest sobie pisanych. W tym wszystkim pojawia się sporo emocji, dobrej zabawy a także (co podobało mi się najbardziej) poruszenie współczesnych problemów, gdy czytać będziemy o poszukiwaniu własnego miejsca w świecie, potrzebie zrozumienia, akceptacji, bycia chcianym oraz kochanym. Ciepło i serdeczność biją z tej powieści, która z uśmiechem prowadzi nas przez niełatwe meandry sercowych zawirowań.
"Not Pretending Anymore" to gwarantowana dobra zabawa. Książka pozwala nam zrelaksować się po ciężkim dniu, odpłynąć myślami i po prostu popuścić wodze fantazji. Czas spędzony w towarzystwie Molly oraz Declana to mnóstwo pozytywnej energii, która pozostaje z nami na długo po zamknięciu ostatniej strony. Vi Keeland i Penelope Ward niezawodnie snują swoje wariacje na temat miłosnych uniesień, nie zapominając wpleść w to wszystko problemów z jakimi mierzymy się na co dzień. Polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz