"I wciąż ją kocham" Nicholas Sparks, Wyd. Albatros, Tytuł oryginału: Dear John, Str. 350
Sparks to... po prostu Sparks. Miewa swoje wzloty i upadki. Raz pisze fantastyczne historie ("Ostatnia piosenka", "Najdłuższa podróż") raz mało ciekawe opowieści ("Pamiętnik"). Nie do końca przepadam za jego twórczością, więc nie pytajcie mnie dlaczego sięgam po jego książki, bo po prostu nie wiem. Liczę chyba na to, że znajdzie się wśród nich kolejna perełka.
"I wciąż ją kocham" to historia opowiedziana w pierwszoosobowej narracji Johna Tyree, który rozpoczyna swoją opowieść od miejsca w którym się znajduje, ale nie oszczędza czytelnikowi historii z dzieciństwa i opowieści na temat ojca. John przeżył młodzieńczy bunt, który nie zaprowadził go daleko, a gdy okazało się, że nie ma większych szans na zdobycie wyższego wykształcenia zaciągnął się do armii. Kiedy przyjeżdża na dwutygodniowy wolny okres do domu i spotyka Savannah, która przyjechała budować domy w ramach wolontariatu, jego postrzeganie własnego życia zaczyna się zmieniać.
"Prawdziwa miłość oznacza,że zależy ci na
szczęściu drugiego człowieka bardziej niż na własnym, bez względu na to,
przed jak bolesnymi wyborami stajesz."
Cieszę się, że to opowieść z perspektywy Johna, bo gdyby narracja była w rękach Savannah jestem pewna, że nie dobrnęłabym do końca książki. Znacie typ dziewczyn, które próbują zbawić świat, są nad wyraz milutkie i nigdy, ale to przenigdy się nie złoszczą? Savannah jest reprezentantką wszystkich tych cech. Naiwność aż od niej bije rażącym blaskiem, a za każdym razem gdy któryś z bohaterów wspominał, że to bardzo inteligentna dziewczyna, miałam ochotę zabić go śmiechem. Kreacja Savannah to całkowita porażka - słaba bohaterka, która chociaż ma własne zdanie, to porzuca je na rzecz innych - oto przykład uległości jakiej jeszcze nie znacie. Mimo wszystko mam wrażenie, że idealnie pasuje do Johna, który jest całkowicie pozbawiony wyrazu, płaski i taki po porostu nijaki (przecież jest tylko prostym żołnierzem armii, no ludzie! Trzeba być wyrozumiałym).
Styl Sparksa pozostawia wiele do życzenia. W jego książkach nie ma sensu szukać szybkiej akcji, zwariowanego tempa, czy choćby zaskakujących scen. Wszystko toczy się powolnym rytmem i nikomu nigdzie się nie spieszy. John Tyree to członek armii, a kiedy opisywał akcje na froncie miałam wrażenie, że jest nią zainteresowany w takim samym stopniu jak ja. Brak jakiegokolwiek życia. Rozumiem, że autor słynie z pięknych wątków o miłości, ale czy to nie jest tematyka, która wymaga największego, emocjonalnego zaangażowania ze strony pisarza a dopiero później czytelnika? W przypadku miłości Johna i Savannah mam mieszane uczucia - "kocham cię" pojawia się po dwóch dniach znajomości. Uczucie pomiędzy bohaterami jest widoczne jak przezroczysta nitka, a w połączeniu z drewnianym stylem autora całość to usypiająca porażka.
"Kiedy myślę o Tobie, mimo woli się uśmiecham,
wiedząc, że w pewien sposób mnie dopełniasz. Kocham Cię, nie tylko
teraz, lecz na zawsze, i marzę o dniu, kiedy znowu weźmiesz mnie w
ramiona."
O święta naiwności. Nie wiem czy to ja jestem tak romantyczna jak noga od stołu, czy to Sparks jest taki beznamiętny. "I wciąż ją kocham" to nudna, pozbawiona wyrazu historia o niczym. Nie mówiąc już o tym, że prolog to jeden, wielki spojler zakończenia. Znam Sparksa od dwóch stron - tej lepszej i tej gorszej, ale tym razem niestety ponownie schylam się ku tej drugiej.
Ocena: 2/6
Sparksa jeszcze nic jeszcze nie czytałam :)
OdpowiedzUsuńJa póki co znam Sparksa od tej lepszej strony. Cóż, każdemu zdarzają się wpadki.
OdpowiedzUsuńTo mnie szczerze zdziwiłaś? Sparks raczej jest uznawany za najlepszego z pisarzy romansów, a tu proszę - niespodzianka. Czytałam chyba tylko jedną jego książkę i mnie się ona całkiem podobała, o tej jedynie słyszałam. Chyba będzie trzeba samemu sprawdzić.
OdpowiedzUsuńCzytałam tę książkę, ale również mnie nie zachwyciła. Sparks po prostu nie jest dla mnie i wolę nie sięgać po jego książki.
OdpowiedzUsuńKsiążki jeszcze nie czytałam ale film mam już za sobą i on bardzo mi się podobał. Po książkę jednak chyba nie sięgnę tak prędko.
OdpowiedzUsuńKsiążki nie czytałam, widziałam jedynie film i nie spodobał mi się on aż tak żebym chciała przeczytać powieść. Z resztą książki Sparksa są dla mnie dość specyficzne i odkąd zauważyłam po przeczytaniu kilku, że wciąż powtarza się ten sam schemat, czyli jakaś tragedia, wielka miłość i śmierć, już nie mam ochoty na jego książki, choć nie twierdzę, że są złe.
OdpowiedzUsuń. Bardzo lubię twórczość Sparksa i spodziewałam się po "I wciąż ją kocham" jakiś zachwytów. A tu takie wielkie zaskoczenie! Książki co prawda nie czytałam, ale znam ekranizację, która szalenie mi się podobała. Mimo wszystko jestem ciekawa, czy książkowa wersja też mnie urzeknie, czy może jednak podzielę Twoje odczucia. Chętnie się o tym przekonam.
OdpowiedzUsuńOjej! Z tak negatywną recenzją tej książki się jeszcze nie spotkałam, naprawdę. Uwielbiam Sparksa i te wszystkie romantyczne historie, które on pisze. No ale może dlatego, że jestem urodzoną romantyczką! A "I wciąż ją kocham" zaliczam właśnie do tych lepszych jego powieści! :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie spodobała Ci się, no ale każdy ma swoje gusta :) Jedni będą kochać, drudzy niekoniecznie :)
Dla mnie Sparks jest strasznie schematyczny, może dlatego tak trudno mi się do niego przekonać :)
UsuńO rany! Nie spodziewałam się tak niskiej noty... w końcu to Sparks. Ale jak widać - każdy autor ma słabsze książki.
OdpowiedzUsuńWszyscy chwalili tę powieść i nabrałam ogromnej ochoty na przeczytanie tej książki, jednak po twojej recenzji mam pewne wątpliwości. Na razie czytałam tylko dwie książki Sparksa i oby dwa spotkania z nim mnie się spodobały.
OdpowiedzUsuńNo cóż... muszę się chyba sama przekonać.
Świetna recenzja.
Wczoraj w bibliotece przechodziłam obok półki z książkami Sparksa i jakoś żadna mnie nie skusiła i chyba dobrze ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię Sparksa. Wszystkie jego książki kończą się podobnie, styl bez szału, nie potrafi jakoś przekazać emocji, oczarować,
OdpowiedzUsuńPodzielam, z przykrością.
UsuńBędę się od niej trzymać z daleka!
OdpowiedzUsuńJa niestety się z twoją opinią nie zgadzam - bardzo miło wspominam tę książkę.
OdpowiedzUsuńSparks kojarzy mi się ze słodkimi, nudnymi książeczkami dla kobiet, które szukają ciepła w książkach - iii... choć tyle o nim słyszę, po ani jedną jeszcze nie sięgnęłam. Okazji nie miałam, a raczej słodkich i nudnych rzeczy nie lubię. Hmm... po tej opinii chyba mogę uznać, że dobrze zrobiłam xD Niemniej, pewnie jak trafię na takową przypadkiem, to przeczytam i tak i tak.
OdpowiedzUsuńdrewniany-most.blogspot.com
Kupiłam niedawno film i przerwałam jego oglądanie, bo mnie nudził. Pewnie kiedyś skończę, ale jakoś teraz nie czuję przymusu. Mi natomiast podobał się "Pamiętnik", historia w jakimś stopniu była niezwykła, ale słyszałam, że ekranizacja lepsza. Zdaje mi się, że Sparks pisze idealnie książki pod ekranizacje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Generalnie dla mnie wszystkie ekranizacje książek Sparksa są lepsze od papierowych historii :)
UsuńBardzo mnie martwi twoja recenzja, bo chciałam przeczytać tę książkę, a teraz się boję, że zniszczy mi idealny obraz Sparksa jako pisarza. Czytałam jego trzy inne książki i wszystkie zrobiły na mnie duże wrażenie
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://to-read-or-not-to-read.blog.pl/
Nie mów jej w takim razie nie, jeśli podobały Ci się jego inne dzieła :)
UsuńOglądałam film, ale jakoś mocno mnie nie zachwycił...
OdpowiedzUsuńPodziękuję raczej ;)
Sparks to głównie wyciskacz łez, niby nie ma akcji, a jednak każdy go czyta. W głębi serca chcemy chłonąć takie historie. Książki nie czytałam, ale widziałam film, który nie był zbyt dobry. Nuda. Tak mogę to określić. Widzę, że w książce nie lepiej. Teraz czekamy na ekranizację "Najdłuższej podróży" :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie interesowała mnie twórczość tego autora, po Twojej recenzji tym bardziej nie sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńOglądałam film, który bardo mi się spodobał. Książki jeszcze nie czytałam, ale widzę że wiele nie straciłam. I zgadzam się - Sparks ma swoje wzloty i upadki :)
OdpowiedzUsuńSkoro nudna, to będę się trzymać z daleka. ;)
OdpowiedzUsuńZ książek Sparksa przeczytałam jedynie ''Ostatnią piosenkę'', która bardzo mi się spodobała. Reszty nie miałam jeszcze okazji poznać.
OdpowiedzUsuńO jej, nie czytałam tej książki, ale oglądałam film dość dawno temu i całkiem mi się podobał. W sumie cieszę się, że nie sięgnęłam po powieść, bo bardzo bym się rozczarowała.
OdpowiedzUsuńMi książki Sparksa już całkowicie się przejadły. Bardziej podobał się film niż książka, w której było wiele nudnych fragmentów. Jego nowa książka "Najdłuższa podróż" też do mnie jakoś nie przemówiła :((
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Sparksem, więc mnie ta niska ocena nie dziwi ;) Oglądałam film, ale książki nie czytałam i raczej nie chcę ;)
OdpowiedzUsuńGaleria Książek - zapraszam :)
Film średnio mi się podobał, raczej podaruję sobie czytanie tej książki...
OdpowiedzUsuńCzytałam "Jesienną miłość" i było ok, ale bez rewelacji. "Ostatnia piosenka" podobała mi się już bardziej, natomiast "Szczęściarz" jakiś taki bez polotu i bez emocji. Tak szczerze to nie rozumiem fenoment tego pisarza.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam Sparksa tylko "Pamiętnik" i szczerze, już mam dość, ta naiwność mnie powaliła :D
OdpowiedzUsuńSparksa bardzo lubię, ale po przeczytaniu tej książki nie byłam zachwycona. Byłam zła na główną bohaterkę i to dlatego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam